00:00:10:-Raport, panie Mowett!|-Trzecia i czwarta gotowe! 00:00:13:Dobrze!|Bateria sterburtowa ognia! 00:00:49:Minuta i dziesięć sekund. 00:00:53:Dobra robota.|Dodatkowa porcja grogu dla was wszystkich. 00:01:01:-Znaczna poprawa, panie Calamy.|-Dziękuję. 00:01:11:Dobrze! Postawcie go. 00:01:16:Co to? 00:01:21:Moje ulubione. 00:02:26:Jeszcze jeden taki tydzień i oddam|pół pryzowego za kubek czystej wody. 00:02:29:Nie da się sprowadzić deszczu. 00:02:31:Potrafię ujarzmić wiatr,|ale nie umiem go stworzyć. 00:02:35:Jeszcze nigdy nie miałem|takiej pechowej passy. 00:02:55:"I rzekli do niego: Powiedz nam proszę,|dla kogo to złe przyszło na nas?" 00:03:04:A to skąd? 00:03:07:Z Biblii.|Tak, z Biblii. Historia Jonasza. 00:03:11:Odkryli na tym okręcie, 00:03:14:że jeden z załogi,|ten, co zwał się Jonasz, 00:03:17:obraził Boga i był przyczyną ich nieszczęść. 00:03:19:Zło przychodzi z powodu złych uczynków. 00:03:24:On wie co nieco o złych uczynkach. 00:03:28:Z własnego doświadczenia. 00:03:45:Jak powiedział Killick,|to on zarządził alarm przed tamtą bitwą. 00:03:48:Cała obsada działa|pod jego komendą zginęła. 00:03:51:Jak tylko on wszedł|na bezanmaszt Will spadł. 00:03:54:I to on był na wachcie kiedy ustał wiatr. 00:04:18:Ty tam! Zatrzymaj się! 00:04:23:Zbrojmistrzu! Zabrać tego|człowieka pod pokład i zakuć. 00:04:27:Panie Pullings! 00:04:29:Naruszenie dyscypliny o ośmiu szklankach. 00:04:33:Przyprowadź Holloma do mojej kabiny. 00:04:40:Marynarz przechodząc obok potrącił pana|i nie zasalutował, a pan nic nie powiedział. 00:04:43:-Dlaczego?|-Miałem zamiar, panie kapitanie, 00:04:46:-ale właściwe słowa...|-Właściwe słowa... 00:04:49:To była umyślna niesubordynacja. 00:04:51:Próbowałem poznać załogę, 00:04:54:być przyjazny, ale...|oni zmówili się przeciw mnie. 00:04:59:Zawsze szepcą kiedy przechodzę|obok i dziwnie na mnie patrzą. 00:05:03:Pomyślałem, że skoro tak to|od teraz będę dla nich znacznie surowszy. 00:05:06:Nie można się zaprzyjaźniać z marynarzami. 00:05:10:Będą panem gardzić i uważać za mięczaka. 00:05:13:Nie może być pan też tyranem. 00:05:15:Nie, panie kapitanie.|Bardzo mi przykro, panie kapitanie. 00:05:19:-Ma pan 26 czy 27 lat?|-W przyszły piątek kończę 30. 00:05:23:Trzydzieści?|Dwukrotnie nie zdał pan egzaminu na porucznika. 00:05:28:Wiem, że nie jest pan złym żeglarzem|i posiada odpowiednią wiedzę. 00:05:31:Nie może pan do końca życia|pozostać midszypmenem. 00:05:34:Nie, panie kapitanie.|Będę się bardziej starał. 00:05:38:Posłuchaj, Hollom.|Im potrzeba przywództwa. 00:05:40:Siły. 00:05:43:Znajdź ją w sobie. 00:05:46:Zasłużysz na ich szacunek. 00:05:50:Bez szacunku nie ma prawdziwej dyscypliny. 00:05:54:Tak, panie kapitanie. 00:05:58:Siła, szacunek... 00:06:01:i dyscyplina. 00:06:08:Nieprzyjemna sprawa, Hollom.|Cholernie nieprzyjemna. 00:06:14:To wszystko. 00:06:26:Panie Lamb!|Pan pozwoli tutaj. 00:06:30:Oni są wyczerpani, Jack.|Ludzie są wyczerpani. 00:06:33:Za dużo od nich wymagasz. 00:06:36:Steven, zaprosiłem cię|do tej kabiny jako mojego przyjaciela. 00:06:39:A nie po to, żebyś krytykował|lub komentował mój sposób dowodzenia. 00:06:46:Więc może odejdę i poczekam,|aż sam przestaniesz tak mnie traktować? 00:06:49:Czego ode mnie chcesz, Steven? 00:06:52:-Wyrzuć za burtę cały grog.|-Wstrzymać wydawanie grogu? 00:06:55:Nagle był pijany, kiedy|obraził Holloma, wiedziałeś o tym? 00:06:58:Wstrzymać coś,|co jest dwustuletnim przywilejem i tradycją? 00:07:01:Gdybym to zrobił wybuchłby bunt. 00:07:05:Właściwie to ja rozumiem buntowników. 00:07:08:To ludzie zmuszeni opuścić domy,|wybrane przez siebie zawody, 00:07:11:-miesiącami zamknięci w drewnianym więzieniu...|-Steven, uznaję twoje prawo do nie zgadzania się ze mną 00:07:13:w tej kabinie, ale mogę sobie pozwolić na|tylko jednego buntownika na tym okręcie. 00:07:17:Nie znoszę, kiedy w ten sposób|wyrażasz się o służbie. 00:07:20:Bardzo mnie to martwi. 00:07:23:Myślisz, że chcę wychłostać Nagle'a? 00:07:26:Ci ludzie służą i giną na rozkaz.|Na mój rozkaz. 00:07:31:Czy ty tego nie rozumiesz? 00:07:34:To, co trzyma ten mały drewniany światek|to ciężka praca, dyscyplina... 00:07:36:-Jack, ten człowiek tylko nie zasalutował.|-Na miłość boską, Steven, sam mówiłeś, 00:07:39:-że przyrodą też rządzą surowe prawa.|-Ale w przyrodzie nie ma pogardy ani upokorzeń. 00:07:42:Ludżmi trzeba rządzić! 00:07:45:Zgadzam się z tobą, że rządy często|bywają niesprawiedliwe, ale są potrzebne. 00:07:48:Oto wymówka wszystkich tyranów w dziejach.|Od Nerona po Bonapartego. 00:07:51:-A ja zawsze będę się sprzeciwiał...|-Nie obchodzi mnie twój sprzeciw. 00:07:55:-...nędzy i uciskowi.|-Tu nie ma miejsca na anarchię, bracie. 00:08:03:Cztery! 00:08:06:Pięć! 00:08:09:Sześć! 00:08:13:Siedem! 00:08:16:Osiem! 00:08:18:Dziewięć! 00:08:22:Dziesięć! 00:08:24:Jedenaście! 00:08:27:Dwanaście! 00:08:32:Odciąć go. 00:09:52:Odłóż to. 00:09:57:-Źle się pan czuje, panie Hollom?|-Nic mu nie jest. Jak zwykle miga się od roboty 00:10:00:- i dobrze o tym wiesz, Blakeney.|-Zamknij się! 00:10:03:-Sam się zamknij!|-Zostaw go w spokoju. 00:10:06:Dziękuję ci. 00:10:12:Proszę pana! Pan Hollom... 00:10:21:Fizycznie nic mu nie jest.|Uważa, że jest przeklęty. 00:10:29:Marynarze wszystko ścierpią.|Ale nie Jonasza. 00:10:34:Na Boga! Ty też w to wierzysz. 00:10:37:Nie wszystko jest|w twoich książkach, Stevenie. 00:10:47:To jego wina. 00:10:51:Jonasza. 00:10:54:To przez niego. 00:10:59:On to przyciąga, nie rozumiecie? 00:11:03:Zawsze kiedy to on jest na wachcie|pojawia się ten okręt. 00:11:09:Przekonacie się. 00:11:14:Dziś w nocy podczas jego wachty pojawi się okręt-widmo 00:11:19:i wciągnie nas za sobą|prosto w straszliwą głębinę. 00:11:42:Panie Hollom! 00:11:45:Ale mnie pan przestraszył. 00:11:50:-Lepiej się pan czuje?|-Tak. 00:11:53:Znacznie lepiej, dziękuję. 00:12:06:Kapitan sądzi, że jutro będziemy mieli wiatr. 00:12:10:Jestem tego pewien. 00:12:40:Zawsze byłeś dla mnie bardzo dobry. 00:12:50:Żegnaj, Blakeney. 00:13:40:[Księga Jonasza] 00:13:59:Prosta prawda jest taka, że nie zawsze|stajemy się takimi ludźmi jakimi 00:14:03:mieliśmy nadzieję się stać,|ale wszyscy jesteśmy bożymi stworzeniami. 00:14:10:Jeśli są wśród nas tacy,|którzy źle myśleli o panu Hollomie, 00:14:13:źle o nim mówili, 00:14:16:którzy nie okazywali mu|szacunku należnemu towarzyszowi, 00:14:20:prosimy cię, Panie, przebacz nam. 00:14:26:I niech on nam przebaczy. 00:14:43:Bogu niech będą dzięki.|Panie Mowett! 00:15:25:-Doktorze! Zauważyliśmy, że leci za nami ptak.|-Jaki ptak? 00:15:28:-Jakiś rodzaj albatrosa.|-Naprawdę? 00:15:31:Tam leci! 00:15:41:Jest mój! 00:15:54:Doktorze? 00:15:56:O Boże! Doktorze! 00:16:01:Ptak obniżył lot...|Nie zauważyłem pana. 00:16:07:Calamy!|Sprowadź Higginsa. 00:16:23:Kula zabrała ze sobą kawałek koszuli. 00:16:27:Jeśli się tego nie usunie,|rana zacznie się jątrzyć i ropieć. 00:16:31:Podołasz temu? 00:16:34:Będę musiał przejrzeć książki doktora. 00:16:36:Przestudiować rysunki. 00:16:38:Przestudiować rysunki? 00:16:41:Tylko żeby się zorientować w sytuacji. 00:16:44:Na lądzie byłoby znacznie prościej.|Wie pan... nie byłoby... 00:16:49:Dam sobie radę, przekona się pan. 00:17:17:Żagiel na horyzoncie, proszę pana.|Płynie na zachód. 00:17:20:Nie jesteśmy pewni, 00:17:22:ale to chyba on. 00:17:29:No to... Do widzenia panu. 00:17:51:To francuski statek! 00:18:00:Ogłosić alarm bojowy, panie kapitanie? 00:18:40:Powiedz, że to nie z mojego powodu. 00:18:44:Ależ skąd.|Po prostu chciałem rozprostować nogi. 00:18:49:Ostrożnie. 00:19:16:-Wszystko gotowe, Higgins?|-Tak, panie kapitanie. 00:19:18:Nie. 00:19:21:Sam to zrobię. 00:19:29:Skoro wszystko jest pod kontrolą,|to gdybyście mnie potrzebowali, będę na zewnątrz. 00:19:32:Przydałaby się para pewnych rąk. 00:19:36:Oczywiście pod warunkiem, 00:19:39:że dasz radę znieść takie... 00:19:41:Drogi doktorze... 00:19:45:widziałem wiele ran w moim życiu. 00:19:49:Więc dobrze. 00:19:52:Połóż mi rękę na brzuchu. 00:19:57:Higgins, poproszę skalpel. 00:20:06:Padeen, proszę! 00:20:25:Wytrzyj. 00:20:37:Dobrze... 00:20:43:Panie Higgins, będzie pan musiał unieść żebro. 00:20:48:Niech pan dobrze chwyci 00:20:54:Prawą ręką. 00:20:57:Podnieść. 00:21:13:Przetrzyj, Jack, bo nic nie widzę. 00:21:19:Dobrze się czujesz? 00:21:45:Przyciśnij. 00:21:58:-To cały?|-Tak, panie doktorze. 00:22:01:Będzie ładna łatka. 00:22:49:Niezłe. 00:22:59:Panie doktorze!|Ja i Padeen znaleźliśmy to dla pana. 00:23:02:Doprawdy? 00:23:04:Żuki. Po jednym okazie z różnych rodzajów. 00:23:07:Padeen, ten uciekł. 00:23:10:Zrobiłem trochę notatek,|może chce pan zobaczyć? 00:23:30:Panie Blakeney, zdaje mi się,|że ma pan zadatki na przyrodnika. 00:23:34:Może mógłbym połączyć moje zainteresowania 00:23:36:i zostać walczącym przyrodnikiem jak pan. 00:23:41:Stwierdzam, że trudno to połączyć. 00:23:46:Jest pan pewien, że powinien wstawać? 00:23:49:Panie Blakeney, jest pan również lekarzem? 00:23:52:-Nie, proszę pana.|-Nie, nie jest pan. Padeen, bądź tak dobry. 00:24:00:Jak długo kapitan zamierza tu pozostać?|Wie pan? 00:24:07:-Jakiś tydzień.|-Tydzień? 00:24:10:Nie ma pośpiechu. 00:24:13:-Nie powinniśmy się pospieszyć...|-Nie jestem pewien, czy to "Acherona" widzieliśmy. 00:24:16:A nawet jeśli to był on, to jest już daleko. 00:24:19:Łatwiej byłoby szukać|uczciwego człowieka w parlamencie. 00:24:22:Nie. Zawrócimy do domu.|Nim zawrą z Francją pokój, Boże uchowaj. 00:24:31:Jack, wydaje mi się, że mam wobec ciebie dług|wdzięczności, którego nigdy nie zdołam spłacić. 00:24:34:Daj spokój. Nazwij krzak na mój cześć. 00:24:37:Coś kolczastego i nie dającego się wyplenić. 00:24:40:Krzak? Nonsens, nazwę|na twoją cześć wielkiego żółwia. 00:24:43:Testudo aubrey. 00:25:26:Zbierajcie się, idziemy. 00:25:29:-Do obozu?...
mr._bad_guy