Kingsley Maggie - Bezpieczna przystań.rtf

(2152 KB) Pobierz

MAGGIE KINGSLEY

 

Bezpieczna przystań

(DaniePs Dilemma)


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Zawsze to samo, pomyślała Rebeka, z trudem zdobywając się na uśmiech. Wystarczyło, że zameldowała się w bazie Szkockiego Pogotowia Lotniczego, gdzie śmigłowiec Bolków BO 105D czekał gotów do startu, a w jej żyłach zaczynała krążyć adrenalina.

Cześć, Rebeko... Nieźle wyglądasz.

Kłamca. – Uśmiechnęła się posępnie, wysiadając z samochodu. – Ale tak czy owak, dziękuję, Jeff.

Zawsze do usługodparł z szerokim uśmiechem. – Jak minął urlop?

Jaki urlop? Otuliła się ciaśniej płaszczem, ponieważ na polu startowym wiał chłodny, czerwcowy wiatr. – Tygodniowy kurs w centrum sanitarnym w Aberdeen, a potem tydzień spędzony z moją matką... Też mi urlop! .

Jak ten kurs? A co u matki?

Kurs w porządku, matka również, pod warunkiem, że przyjmuje się ją w małych dawkach.

Czyżby było aż tak źle?spytał ze współczuciem.

No, niezupełnieodparła. – Po prostu jestem zmęczona. Zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem jej skarg, tych samych od dzieciństwa, zmęczona ciągłym poczuciem winy, które ona we mnie za każdym razem budzi...

Słyszałam o Philupowiedziała. – Co, u diabła, strzeliło do głowy naszemu szanownemu pilotowi, żeby w tym wieku zaczynać naukę jazdy na nartach wodnych?

Przyczyniło się do tego osiem dużych kufli piwa połączonych z licznymi szklankami whisky, które wypił podczas czwartkowego wieczoru kawalerskiego u Allana.

Ach, więc to tak?zachichotała.

Owszem, ale nie mów o tym Barneyowi. Szef jest przekonany, że to był nieszczęśliwy wypadek, ale gdyby poznał prawdę, obdarłby Phila żywcem ze skóry.

Będę milczała jak grób. Wiesz, jak długo będzie niezdolny do pracy?

To może trochę potrwać. Ma złamaną nogę w trzech miejscach. – Obrzucił ją ukradkowym spojrzeniem. – Chyba słyszałaś o jego zastępcy? Nazywa się Daniel Taylor.

Czy o nim słyszałam?pomyślała z rozdrażnieniem. Przecież Libby Duncan przez cały weekend nie mówiła o nikim innym!

On jest cudowny, Rebeko! powtarzała Libby, wzdychając. – Ma takie duże, brązowe oczy, czarne włosy, kanadyjski akcent, a jego uśmiech... Mój Boże, ten uśmiech mógłby roztopić lód!

Zdając sobie sprawę, że Jeff jej się przygląda, lekko wykrzywiła usta.

Owszem, słyszałam. Gdzie jest teraz to bożyszcze kobiet?

Nie możesz się doczekać, żeby go poznać, co?

Żeby poznać mężczyznę, który zdaniem Libby złamał więcej serc niewieścich w Aberdeen, niż ja zjadłam gorących kolacji? Mężczyznę, który wyżłobił na słupku przy łóżku tak wiele rowków upamiętniających podboje, że można by przysiąc, że siedzi tam kornik?Uniosła brwi. – Sądziłam, że lepiej mnie znasz, Jeff.

Roześmiał się głośno.

Przypomnę ci o tym za kilka dni, kiedy zwariujesz na jego punkcie tak jak wszystkie kobiety w promieniu stu kilometrów.

Energicznie potrząsnęła głową.

Jestem niezależna i nie mam zamiaru tego zmieniać. Bądź co bądź, nie bez wahania zamieniła bezpieczną posadę sekretarki na pracę sanitariuszki. Nie żałowała jednak swej decyzji, mimo że napotykała ze wszystkich stron nieprzychylne nastawienie.

Co u Libby? spytał Jeff pozornie obojętnie.

Wszystko dobrze odparła. – A propos... Myślałam, że podczas mojej nieobecności gdzieś ją zaprosisz.

Piegowatą twarz Jeffa pokryły rumieńce. Z zażenowaniem przesunął palcami po swych rudych włosach, wzburzając je jeszcze bardziej niż zwykle.

Miałem taki zamiar, ale... nie było okazji.

Rebeka westchnęła. Wszyscy wiedzieli, że Jeff podkochuje się w jej współlokatorce, ale z powodu paraliżującej nieśmiałości nie okazuje jej swych uczuć.

Jeśli nadal będziesz działał w takim tempie, Jeff, to ona wyjdzie za mąż i urodzi dzieci, zanim gdzieś ją zaprosisz.

Czy ona ma kogoś na oku?spytał zaniepokojony.

Jeszcze nie. Ale nie przeciągaj tego, dobrze?

Kiwnął głową, a ona ponownie westchnęła. Lubiła Jeffa. Był świetnym sanitariuszem i miłym kolegą, a wiedziała dobrze, że byłby także odpowiednim partnerem dla Libby.

Co ja, u diabła, robię?skarciła się w myślach. Przecież Libby wpisuje do kalendarzyka randki ze swymi adoratorami, a ja? Mogłabym spisać ich wszystkich na znaczku pocztowym i nadal zostałoby miejsce na moje nazwisko i adres... Zaczerwieniła się lekko, czując na sobie pytający wzrok Jeffa.

Nie zwracaj na mnie uwagi mruknęła. – Po prostu marzę sobie.

Mam dla ciebie wiadomość, która gwałtownie sprowadzi cię na ziemię. Barney powiedział, że chce z tobą porozmawiać.

Zmarszczyła czoło. Gdy ich szef mówił, że chce z kimś porozmawiać, nie oznaczało to wcale zaproszenia, lecz rozkaz.

Nie wiesz przypadkiem, czego może ode mnie chcieć?spytała, wyjmując z szafki swój kombinezon.

Nie mam zielonego pojęcia, ale dobrze znasz Barneya.

Istotnie, znała go... i to aż nazbyt dobrze.

Niech pani sobie nie wyobraża, że powitam panią z otwartymi ramionami, bo to z pewnością nie nastąpipowiedział, kiedy niespełna dwa lata temu przybyła do bazy. – Jest pani kobietą, a moim zdaniem kobiety nie nadają się do pracy w pogotowiu lotniczym. Jeśli nie strzelają oczami do pilotów, to zalewają się łzami z powodu byle uwagi. Jestem pewien, że w ciągu pół roku zjawi się pani ponownie w moim biurze i poprosi o przeniesienie.

Bywały takie dni, kiedy istotnie miała na to ochotę...

To chyba nic złegododał Jeff, widząc jej zafrasowaną minę. – Zacznijmy od tego, że nie używał epitetów.

Zdobyła się na uśmiech. Barney zapewne już nigdy nie zmieni zdania na temat jej przydatności do tej służby, ale przynajmniej pozostali pracownicy bazy zaakceptowali ją i polubili.

Chyba od razu do niego pójdęrzekła pogodnie. – Do zobaczenia, Jeff.

Ale nie miała pogodnego nastroju, kiedy przebrana w kombinezon lotniczy stanęła przed drzwiami gabinetu Barneya Fletchera, który kompleks wzrostu leczył tak zwanym silnym charakterem. Doskonale wiedziała, że będzie chciał okazać jej swą władzę.

Usiądźpolecił, kiedy wsunęła głowę do gabinetu. – Zaraz się tobą zajmę.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin