Szklarski Alfred - 9 Tomek w grobowcach faraonów.pdf

(1403 KB) Pobierz
1012461030.008.png
1012461030.009.png 1012461030.010.png
Alfred Szklarski
Tomek w grobowcach faraonów
1012461030.011.png 1012461030.001.png
NOC POD PIRAMIDAMI
Słońce pogrążało się powoli w bezkresnych piaskach Pustyni Libijskiej u progu Sahary,
największej pustyni świata. Na wapiennych, urwistych wzgórzach Mokattam, okalających
południowo-wschodnie krańce Kairu, gasły ostatnie różowe refleksy zachodu.
Allah akbar! “Allach jest wielki...”. Przenikliwe, zawodzące wezwanie do modlitwy,
odmawianej przez wyznawców islamu po zachodzie słońca, płynęło ze smukłych
minaretów, wystrzelających ponad płaskie dachy domów i docierało przez wzmożony o tej
porze gwar uliczny do wszystkich zaułków wielkiego miasta. Śpiewny, sugestywny głos
muezzina [1] o drywał od codziennej krzątaniny. Jedni podążali do meczetów, żeby pod
przewodem imama [2] dopełnić obrzędu salat [3] w świątyni, inni odmawiali salat w
miejscu, gdzie zastała ich pora modlitwy. Zwróceni w kierunku Mekki, klękali na
dywaniku lub macie wprost na ulicy, w domu, sklepie czy na targowisku i bili korne
pokłony, szepcząc święte formuły.
Podczas gdy Kair rozbrzmiewał, mimo późnej pory, gwarem modłów, na przeciwległym
brzegu Nilu, zaledwie o kilkanaście kilometrów od miasta, zapadła już nocna cisza. Wąski
tutaj nadrzeczny pas zieleni, z ogrodami, polami, palmami i domkami, przechodził nagle w
groźną, posępną pustynię. W mroku, na szarym, kamienistym płaskowyżu, niczym na
szerokiej, skalistej wyspie w morzu żółtawych, miękkich piasków, majaczyły zarysy trzech
olbrzymich piramid [4] . Owiane legendą od niepamiętnych czasów wabiły swą
tajemniczością turystów i uczonych z całego świata. Toteż za dnia u stóp piramid, na
rozległej, kamienistej równinie zawsze było tłoczno i gwarno. Wyróżniali się ruchliwi
egipscy Arabowie ubrani w obszerne, długie galabije, chętnie noszone przez mieszkańców
wybrzeży Morza Śródziemnego, i bawełniane chusty, czyli kofije, upięte w zawój,
przytrzymywany czarnym krążkiem, zwanym ikal. Narzucali się turystom jako
przewodnicy, proponując w różnych językach swe usługi, zachęcali do przejażdżki na
nakrytych barwnymi czaprakami wielbłądach, koniach lub osłach. Sprzedawali napoje,
owoce, słodycze i drobne pospolite pamiątki, a gromady wyrostków napraszały się o
wszechobecny w Egipcie bakszysz [5] . Jarmarczny rozgardiasz skutecznie niweczył
delikatny urok tego miejsca i dopiero po zachodzie słońca grobowce faraonów spowijała
cisza.
Noc nadeszła bardzo szybko, nieomal gwałtownie. Jasny zmierzch zaledwie w parę
chwil zmienił się w przysłowiowe egipskie ciemności. Dzień oddawał świat w panowanie
mroku. Na bezchmurnym, ciemnogranatowym niebie migotały gwiazdy. Powoli wynurzał
się olbrzymi księżyc. W srebrzystej poświacie zarysowały się ciemne, lekko przymglone
bryły piramid i kamienne cielsko sfinksa - lwa z królewską głową. A ścieląca się nad
piaskami pustyni mgiełka łudziła wrażeniem, że potężne wierzchołki piramid zawieszone
są w powietrzu.
O tej właśnie porze, dla turystów bardzo już późnej, do podnóża piramid zbliżali się
dwaj mężczyźni z twarzami osmalonymi tropikalnym słońcem, ubrani w galabije z
pasiastej bawełny i ciemnoczerwone fezy, w towarzystwie kobiety w długiej, ciemnej
sukni, otulonej na wzór muzułmanek szerokim czarnym szalem. W tych strojach i
1012461030.002.png 1012461030.003.png 1012461030.004.png 1012461030.005.png 1012461030.006.png
scenerii łatwo mogli uchodzić za tubylców. Była to jednak trójka przyjaciół i podróżników,
zahartowanych w wielu przygodach na różnych kontynentach; Polacy: Tomasz Wilmowski
i kapitan Tadeusz Nowicki - obaj od dawna nierozłączni, oraz żona Tomka, Sally,
Australijka z pochodzenia.
Wszyscy troje zatrzymali się u stóp monumentalnych grobowców. W srebrzystej
poświacie księżyca, w liliowej mgiełce znad szybko wychładzających się piasków, mieli
przed sobą niezwykle urokliwe, niezapomniane zjawisko. Pierwszy nie wytrzymał
milczenia, jak zwykle, kapitan Nowicki, który od czasu do czasu nieufnie rozglądał się
wokoło, choć trudno byłoby powiedzieć, że właśnie piramidy oglądał z taką uwagą.
- Nad czymże się tak zadumaliście? - zagadnął niecierpliwie.
- Widok piramid rozbudził moją wyobraźnię i ożywił wspomnienia - odrzekł Tomek. -
Bo tylko pomyśl, kapitanie: kiedy Herodot, grecki historyk i podróżnik zwany ojcem
historii, oglądał, podobnie jak my dzisiaj, grobowce faraonów, a działo się to czterysta
pięćdziesiąt lat przed naszą erą, stały one już tutaj ponad dwadzieścia wieków! Ale nie
fakty, najbardziej nawet zdumiewające, są powodem mego wzruszenia. To światło, ten
nastrój przypomniały mi naszą pierwszą wspólną wyprawę łowiecką do Afryki. Góry
Księżycowe, pamiętasz Tadku? Ich szczyty zdawały się unosić w powietrzu zupełnie tak
samo jak wierzchołki tych egipskich piramid.
- Zaraz, zaraz... coś sobie przypominam... a, pasmo gór Ruwenzori na granicy Ugandy i
Konga! Szliśmy chwytać goryle i okapi, tak, tak, pamiętam! Niczego sobie był widok. Ale to
dlatego, że chmury były bardzo nisko. A tutaj nie ma chmur!
- To prawda! Jest za to unoszący się w powietrzu pył pustynny i mgła.
- Oj, chłopcy, chłopcy! - karcącym tonem odezwała się Sally. - Czy naprawdę nie
zdajecie sobie sprawy, że do was mówią tysiąclecia?
- Ależ, sikorko, jak moglibyśmy choćby na chwilę zapomnieć, skoro wciąż nam o tym
opowiadasz.
- Wystarczająco dobrze cię znam, żeby wiedzieć, jak niewiele z mojej gadaniny utkwiło
w twojej pamięci.
- Tak sądzisz? I bardzo się mylisz! Nawet zbudzony z najgłębszego snu bez namysłu
wyrecytuję, że piramida Cheopsa została zbudowana ponad cztery i pół tysiąca lat temu, że
samo przygotowanie drogi do transportu budulca trwało dziesięć lat, a przez następne
dwadzieścia wznoszono grobowiec. Około stu tysięcy kamieniarzy, cieśli i prostych
robotników pracowało przez trzy miesiące każdego roku podczas przyborów Nilu! Iluż
tych nieszczęśników straciło tutaj życie! Nie mogę się pozbyć wrażenia obecności tysięcy
duchów, pamięci o ludziach, których życie pochłonęła próżność faraonów. Tak, masz rację.
Tu mówią tysiąclecia...
Sally przeniknął niemiły dreszcz. Szczelniej otuliła się szalem i dopiero po chwili
milczenia powiedziała:
1012461030.007.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin