TrojBermudzki.pdf

(241 KB) Pobierz
138512358 UNPDF
Tr ó jk ą t Bermudzki ­ zwyczajowa nazwa obszaru   Atlantyku , którego wierzchołkami są wyspy 
Bermudy ,   Puerto Rico   i południowy kraniec  Florydy .
Obszar ten jest przez fascynatów  zjawisk paranormalnych   uznawany za miejsce wielu 
niewyjaśnionych zaginięć  statków ,   jachtów   i   samolotów .  Uważają oni, iż na tym obszarze mają 
miejsce zjawiska łamiące  prawa fizyki ,  wykrywana jest obecność "obcych" ­ co ma wyjaśniać 
niewytłumaczalne zdarzenia. Jak dotąd nie znalazło to potwierdzenia w rzeczywistości.
Według   Lawrence'a Davida Kusche ,  pracownika biblioteki Uniwersytetu Stanowego  Arizony , [1] 
który szczegółowo zbadał źródła, ojcem pojęcia "Trójkąt Bermudzki" jest  Vincent Gaddis ,  który 
użył go w artykule "The deadly Bermuda Triangle" w czasopiśmie Argosy w  1964   r.
W   1965   r. Gaddis opublikował książkę "Invisible horizons", w której zajął się tą  legendą ,  a po nim 
wielu innych autorów próbowało uzyskać sławę zajmując się tym tematem (skądinąd jednemu z 
nich udało się ­ Charles Berlitz zdobył sławę pisząc książki o  Roswell   i o  Atlantydzie ) .
Książki na temat Trójkąta Bermudzkiego są zazwyczaj pełne twierdzeń znalezionych w poprzednio 
wydanych dziełach, nie są zazwyczaj w żaden sposób weryfikowane, a czasami są po prostu 
wymyślane. Na przykład książka Berlitza z  1975   roku zawiera opis statków, które w ogóle nigdy nie 
istniały ­ ich zniknięcie w Trójkącie Bermudzkim było więc tym łatwiejsze.
W zależności od autora wielkość Trójkąta Bermudzkiego jest różna. Niektórzy pozwalają sobie 
rozszerzyć ją aż do wybrzeży   Irlandii .  Zazwyczaj jednak mowa jest o trójkącie między  Miami ,  
Puerto Rico   Bermudami .  Nie ulega wątpliwości, że jest to teren bardzo uczęszczany przez statki i 
samoloty.
Legenda narodziła się z historią zniknięcia eskadry pięciu amerykańskich   samolotów torpedowo­
bombowych   Grumman TBF Avenger   5 grudnia   1945   u wybrzeży  Florydy   (słynny "lot 19"). Opisane 
to zostało w magazynie "American Legion" przez Allena Eckerta w artykule "Tajemnica 
zaginionego patrolu". Eckert nigdy nie potrafił podać źródeł swoich twierdzeń.
L.D. Kusche i Jules Metz dogłębnie zbadali tę historię, analizując 500 stron oficjalnego raportu. 
Wywnioskowali, że był to tragiczny wypadek, jeden z najtragiczniejszych wypadków lotnictwa 
wojskowego w czasach pokoju, ale spowodowany jak najbardziej naturalnymi przyczynami.
Pięć jednosilnikowych samolotów, z których składał się "patrol 19" wystartowało o godz 14:10 z 
bazy Fort Lauderdale na północ od  Miami ,  na wschodnim wybrzeżu  Florydy .  Instruktor, porucznik 
Charles Caroll Taylor, 28 lat, kierował grupą uczniów nie mających właściwie żadnego 
doświadczenia ­ wbrew temu, co jest często powtarzane. Miał to być lot ćwiczebny w celu 
trenowania bombardowania celu nawodnego ­ wraku okrętu, w okolicy wysp  Hens   Chickens ,  na 
wschód od wybrzeża; lot miał trwać 2 godziny.
Po bezproblemowym wykonaniu zadania i zmianie kursu w kierunku bazy, porucznik Taylor 
zorientował się, że klucz samolotów nie znajduje się tam, gdzie powinien. Nie należy zapominać, że 
w tamtych czasach morskie narzędzia nawigacyjne ograniczały się do zegarka (Taylor zapomniał 
swojego w bazie), kompasu i dobrej orientacji w ukształtowaniu terenu wybrzeża.
Silny wiatr północno wschodni wiejący z prędkością 45  węzłów   zepchnął samoloty na wschód co 
stało się bezpośrednią przyczyną zdarzeń, których seria doprowadziła do tragedii. Zdezorientowany 
porucznik Taylor sądził, że przelatuje nad  Florida Keys ,  podczas gdy znajdował się nad wyspą 
Andros ,  daleko na wschód. Utrzymał więc kierunek północno wschodni licząc na odnalezienie 
brzegów Florydy, nie zdając sobie sprawy, że prowadzi swoich uczniów w stronę pełnego morza.
Mijały minuty, a Taylor, pomimo wezwań z ziemi nie zrozumiał popełnianego przez siebie błędu. 
Nie chciał przejść na częstotliwość alarmową w swoim radio, choć pogoda zaczęła się załamywać, 
Słońce zbliżało się ku zachodowi (około 17:30 o tej porze roku) i zbliżała się bezksiężycowa noc.
O 19:04 nadeszła ostatnia wiadomość od patrolu, któremu zaczęło brakować paliwa. Lotnicy 
musieli lądować na falach, na wzburzonym morzu. Było to niebezpieczne, a wręcz niemożliwe do 
wykonania zadanie dla pilotów, którzy nigdy tego wcześniej nie robili. Jeśli nie rozbili się na falach, 
które przy tych prędkościach zachowują się jak betonowy mur, to i tak ich szanse przeżycia były 
bardzo niewielkie. Avengery mogą utrzymać się na wodzie przez 45   sekund ,  a nie 30  minut ,  jak 
twierdzą źródła zwolenników zagadki Trójkąta. Niewątpliwie wydostanie się z tej sytuacji, w 
warunkach sztormowych, było bardzo trudne.
O 19:27 wystartowały dwa hydroplany ratownicze  Martin PBM Mariner   (Dumbo). Zwano je "The 
Flying Bomb", czyli "Latająca bomba", ze względu na problemy ze szczelnością baków paliwa. 
Trwał sztorm ­ jeden z hydroplanów znikł dokładnie 23 minuty po starcie, w wyniku eksplozji, 
którą widziała załoga okrętu SS Gainess Mill. Być może został trafiony piorunem, może ktoś z 
załogi nie zgasił papierosa. Drugi Dumbo prowadził dalej poszukiwania, aż do 6:15 następnego 
dnia. Bez skutku.
Przez następne dni zmobilizowano ogromne środki ratownicze przy wciąż bardzo ciężkich 
warunkach pogodowych. Nadal bez rezultatu. Należy wiedzieć, że w okolicy zaginięcia samolotów 
głębokość oceanu osiąga kilka tysięcy metrów, a  Prąd Zatokowy   może przenieść wraki o dziesiątki 
kilometrów w czasie kilku godzin.
Taką wersję zdarzeń uprawdopodobniają też następujące fakty:
Porucznik Taylor już kilkakrotnie wcześniej gubił się w czasie lotu i zdarzyło mu się nawet 
lądować na morzu. 
W Forcie Lauderdale był dopiero od   21 listopada ,  czyli od 2 tygodni, nie miał więc 
możliwości poznania okolicy wystarczająco, by móc określić swoją pozycję. 
W maju  1991   roku poszukiwacze wraków odnaleźli u wybrzeży Florydy, na głębokości 250 m 
resztki 5 Avengerów; sądzili, że chodzi o samoloty z lotu szkoleniowego 19, gdyż na pięciu wrakach 
leżących w promieniu ok. 250 m były oznaczenia FT (Fort Lauderdale), a jeden z nich miał numer 
28, tak jak samolot Taylora. Okazało się jednak, po sprawdzeniu, że są to samoloty, które rozbiły się 
tu w czasie kilku zupełnie innych misji nie mających nic wspólnego z lotem 19. Tak więc wraków 
nadal nie ma, choć  Steven Spielberg   pokazał je w  "Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia"   na 
pustyni, przeniesione przez  UFO .
Legenda o "Trójkącie" powstała na bazie tej jednej historii. Później zaczęła rosnąć.
Dziś często mówi się o tym, że zniknięcia były wcześniejsze. Opowiada się często na przykład 
historię załogi statku Ellen Austin, który został ponoć odnaleziony bez załogi na   Atlantyku  w  1881 
roku. Ponoć kilka załóg, które wypłynęły na ratunek również zaginęło. Pierwszym śladem tej 
historii jest książka Ruperta Goulda "The stargazer talks". Nie ma jednak żadnego śladu tej 
informacji w prasie z tamtego okresu. Informacja powtarza się w książce Vincenta Gaddisa 
"Invisible horizons" ­ ma on jednak na tyle uczciwości, że jako źródło podaje Goulda. Ale już 
Richard Winer w "Le mystère du triangle des Bermudes" opisuje historię Ellen Austin z mnóstwem 
szczegółów, których nie dokumentuje w żaden sposób. Następnie autorzy dodają różne "smakowite 
kąski", których są nie do zweryfikowania, a które dzięki płodnej wyobraźni przyczyniają się do 
powstania tajemniczej historii.
Cytuje się również historię statku­widma "Rosalie", którego wszystkie opisy pochodzą z jednej 
notki w " London Times "  z  6 listopada   1840   r. Mowa tam o tym statku francuskim, który jednak nie 
był przypisany do żadnego portu we  Francji .  Jules Metz, który zbadał archiwa   Lloyda   doszedł do 
wniosku, że historia ta oparła się na odnalezieniu opuszczonego statku "Rossini", w tym samym 
mniej więcej okresie. Jest tylko jedna różnica ­ załoga "Rossini", która faktycznie opuściła statek, 
dotarła bezpiecznie do wybrzeży Bahama.
Niecodzienne zdarzenie miało miejsce latem 1972 r., kiedy to jeden z pasażerskich samolotów miał 
lądować na lotnisku w  Miami ,  po przelocie nad Trójkątem. Kilka kilometrów przed lotniskiem 
samolot zniknął z ekranu radarów i zerwał łączność radiową. Po dziesięciu minutach, w trakcie 
których zebrano ekipę ratowniczą, samolot pojawił się i bezawaryjnie wylądował na lotnisku. 
Przeprowadzono kontrolę wszystkich systemów, ale nie wykazała ona żadnych uszkodzeń. Jedynie 
zegarki późniły się o 10 minut.
Krzysztof Kolumb także zaobserwował w rejonie trójkąta zjawisko "białej wody" o czym zapisał w 
dzienniku pokładowym.
Są autorzy, którzy w poszukiwaniu różnych "straszności" rozszerzają zakres swych badań i 
odnajdują różne inne "przeklęte" tereny. Amerykański pisarz, Ivan T. Sanderson, którego 
twierdzenia były obficie cytowane przez A. Riberę, odnalazł 12 śmiertelnych trójkątów na Ziemi.
O ile pewne tłumaczenia i hipotezy są w stanie wystarczająco wyjaśnić zaginięcia poszczególnych 
statków czy samolotów, trudno przypisać jedno czy dwa rozwiązania wszystkim zaginięciom. 
Analizując warunki i poszczególne czynniki, w jakich doszło do nieszczęśliwych wypadków, 
badacze i zainteresowani sprawą wysunęli kilka teorii, wśród których być może są i te najbliższe 
prawdy.
Początkowo, w XVI wieku zaginięcia statków przypisywane były potworom morskim, bogom 
"którzy zamieszkiwali" to miejsce. Obecne czasy zmieniły zdecydowanie to nastawienie na rzecz 
nowych teorii.
Z jednej strony tłumaczono to atakami olbrzymich fal morskich i ekstrafal powietrznych, wiążąc te 
zjawiska z zaginięciem USS "Cyclops".
Nawiązywano również do silnych prądów powstałych w wyniku zapadania się podwodnych jaskiń 
dennych. Miały one powstać na skutek dryfu Ameryki Północnej na zachód, co miałoby powodować 
wytwarzanie pustych przestrzeni, które pod wpływem ciśnienia wody powodują wessanie 
wszystkiego włącznie ze znajdującymi się na zewnątrz statkami. Teoria ta jest jednak nieprawdziwa, 
gdyż Ameryka ulega przesunięciu wraz z dnem, nie powodując żadnych próżni w środku.
Inna teoria nawiązuje do tzw. poduch słodkiej wody, które znajdujące się w wodzie o zasoleniu 
rzędu 40  promili .  Jej obecność doprowadza do nadmiernego obciążania statku, który na nie natrafił 
i ściąga go na dno. Wg naukowców w ten sposób można tłumaczyć zatonięcie USS Tresher, który 
zatonął poza terenem Trójkąta, w okolicach Bostonu.
Kolejne dociekania nawiązują do uderzeń infradźwięków, choć trudno zaakceptować tę teorię. Jak 
bowiem tłumaczyć fakt, że nie zabijają one ludzi mieszkających nad samym morzem?
Jeszcze ciekawsza i bardziej intrygująca teoria dotyczy tzw. superpioruna, czyli bardzo rzadko 
występującego wyładowania energii rzędu 10 trylionów watów. Energia ta, trafiając w wodę 
niedaleko statku, teoretycznie może ją zagotować, powodując powstanie gwałtownej mgły lub 
zjawiska "białej wody" oraz zatopienie statku.
Sceptycy skłaniają się ku teorii piratów, żerujących na tych terenach, łupiących statki i topiących je, 
zacierając ślady. Niewątpliwie w części przypadków mają rację. Początkowo piraci grabili statki, 
potem przyszła moda na ich przechwytywanie i wykorzystywanie do szmuglu narkotyków czy 
alkoholu. Trudno jednak zastosować tę teorię do wszystkich przypadków, bo nie ma powodu dla 
którego akurat ta strefa miałaby być częściej odwiedzana przez złodziei, niż inne. I jak 
wytłumaczyć, co w takim razie działo się ze statkami, których ładunek pozostał nietknięty, gdy 
ginęła jedynie załoga?
Teorie spiskowe poruszają nawet problem tajnych operacji Kubańczyków czy Rosjan, również do 
nielegalnego przewożenia narkotyków, co miało miejsce na Kubie w miniaturowych okrętach 
podwodnych.
Wspomniany powyżej Charles Berlitz wysunął teorię mówiącą o gigantycznym krysztale 
zakrzywiającym przestrzeń wokół niewinnych ofiar.
Naiwni twierdzili nawet, iż w okolicach Trójkąta mieści się baza nieodkrytej dotąd cywilizacji lub 
wręcz Atlantydów oraz, że za zaginięcia odpowiadają wyznawcy  Voodoo .
Ostatnio naukowcy skłaniają się ku nowej teorii, a mianowicie sprężonego   hydratu metanu .  
Substancja ta powstaje w niskich temperaturach pod wpływem dużego ciśnienia. Tak sprzyjające 
warunki samoistnie występują pod warstwą skał osadowych, w pobliżu Bermudów. W latach 70. 
naukowcy wykonali odwierty i odkryli pod skałami osadowymi bogate złoża hydratu metanu. W 
przypadku ruchów tektonicznych Ziemi w miejscu pęknięcia zewnętrznej warstwy zacząłby się 
uwalniać  metan .  Spowodowałby on nasycenie się wody gazem i zmniejszenie jej gęstości. Statek 
płynący nad pęknięciem błyskawicznie poszedłby na dno. Po uwolnieniu się gazu, morze 
uspokoiłoby się, nie pozostawiając śladu po statku. Metan, który uleciał do atmosfery, 
spowodowałby awarię silników samolotów. Gaz w połączeniu z powietrzem jest mieszanką 
wybuchową, najmniejsza iskra z silnika doprowadziłaby do eksplozji.
Wg Richarda McIvera metan uwalnia ujemne jony, które są źródłem silnych wyładowań 
magnetycznych. Następstwem ich jest awaria kompasów oraz całej elektroniki pokładowej.
W tym wypadku teoria ta współdziałałaby z hipotezą superpioruna i tłumaczyłaby wybuch Martina 
Marinera, który poleciał na ratunek grupie Avengerów. Nie wyjaśnia jednak ona historii ocalałych 
statków bez załogi.
Słyszy się również pogłoski, że w rejonie Trójkąta Bermudzkiego, wytwarzane jest wielkie pole 
magnetyczne, jego energia jest ogromna, co powoduje zakłócenia (np. nie działają zegary, magnesy 
nie działają, radio nie działa...) oraz może powodować przyciąganie statków do dna morskiego.
Istnieje także pogląd, że zniknięcia statków i samolotów są powodowanie przez prowadzone na 
morzu eksperymenty przez marynarkę. Powodują one duże pole magnetyczne, które powoduje, że 
obiekty znajdują się w tym samym miejscu, ale w innym czasie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin