R040. Murray Annabel - Zmęczony pocałunkami.pdf

(740 KB) Pobierz
Tired of kissing
ANNABEL MURRAY
Zmęczony
pocałunkami
1
163503451.299.png 163503451.310.png 163503451.321.png 163503451.332.png 163503451.001.png 163503451.012.png 163503451.023.png 163503451.034.png 163503451.045.png 163503451.056.png 163503451.067.png 163503451.078.png 163503451.089.png 163503451.100.png 163503451.111.png 163503451.122.png 163503451.133.png 163503451.144.png 163503451.155.png 163503451.166.png 163503451.177.png 163503451.188.png 163503451.199.png 163503451.210.png 163503451.221.png 163503451.232.png 163503451.243.png 163503451.254.png 163503451.265.png 163503451.274.png 163503451.275.png 163503451.276.png 163503451.277.png 163503451.278.png 163503451.279.png 163503451.280.png 163503451.281.png 163503451.282.png 163503451.283.png 163503451.284.png 163503451.285.png 163503451.286.png 163503451.287.png 163503451.288.png 163503451.289.png 163503451.290.png 163503451.291.png 163503451.292.png 163503451.293.png 163503451.294.png 163503451.295.png 163503451.296.png 163503451.297.png 163503451.298.png 163503451.300.png 163503451.301.png 163503451.302.png 163503451.303.png 163503451.304.png 163503451.305.png 163503451.306.png 163503451.307.png 163503451.308.png 163503451.309.png 163503451.311.png 163503451.312.png 163503451.313.png 163503451.314.png 163503451.315.png 163503451.316.png 163503451.317.png 163503451.318.png 163503451.319.png 163503451.320.png 163503451.322.png 163503451.323.png 163503451.324.png 163503451.325.png 163503451.326.png 163503451.327.png 163503451.328.png 163503451.329.png 163503451.330.png 163503451.331.png 163503451.333.png 163503451.334.png 163503451.335.png 163503451.336.png 163503451.337.png 163503451.338.png 163503451.339.png 163503451.340.png 163503451.341.png 163503451.342.png 163503451.002.png 163503451.003.png 163503451.004.png 163503451.005.png 163503451.006.png 163503451.007.png 163503451.008.png 163503451.009.png 163503451.010.png 163503451.011.png 163503451.013.png 163503451.014.png 163503451.015.png 163503451.016.png 163503451.017.png 163503451.018.png 163503451.019.png 163503451.020.png 163503451.021.png 163503451.022.png 163503451.024.png 163503451.025.png 163503451.026.png 163503451.027.png 163503451.028.png 163503451.029.png 163503451.030.png 163503451.031.png 163503451.032.png 163503451.033.png 163503451.035.png 163503451.036.png 163503451.037.png 163503451.038.png 163503451.039.png 163503451.040.png 163503451.041.png 163503451.042.png 163503451.043.png 163503451.044.png 163503451.046.png 163503451.047.png 163503451.048.png 163503451.049.png 163503451.050.png 163503451.051.png 163503451.052.png 163503451.053.png 163503451.054.png 163503451.055.png 163503451.057.png 163503451.058.png 163503451.059.png 163503451.060.png 163503451.061.png 163503451.062.png 163503451.063.png 163503451.064.png 163503451.065.png 163503451.066.png 163503451.068.png 163503451.069.png 163503451.070.png 163503451.071.png 163503451.072.png 163503451.073.png 163503451.074.png 163503451.075.png 163503451.076.png 163503451.077.png 163503451.079.png 163503451.080.png 163503451.081.png 163503451.082.png 163503451.083.png 163503451.084.png 163503451.085.png 163503451.086.png 163503451.087.png 163503451.088.png 163503451.090.png 163503451.091.png 163503451.092.png 163503451.093.png 163503451.094.png 163503451.095.png 163503451.096.png 163503451.097.png 163503451.098.png 163503451.099.png 163503451.101.png 163503451.102.png 163503451.103.png 163503451.104.png 163503451.105.png 163503451.106.png 163503451.107.png 163503451.108.png 163503451.109.png 163503451.110.png 163503451.112.png 163503451.113.png 163503451.114.png 163503451.115.png 163503451.116.png 163503451.117.png 163503451.118.png 163503451.119.png 163503451.120.png 163503451.121.png 163503451.123.png 163503451.124.png 163503451.125.png 163503451.126.png 163503451.127.png 163503451.128.png 163503451.129.png 163503451.130.png 163503451.131.png 163503451.132.png 163503451.134.png 163503451.135.png 163503451.136.png 163503451.137.png 163503451.138.png 163503451.139.png 163503451.140.png 163503451.141.png 163503451.142.png 163503451.143.png 163503451.145.png 163503451.146.png 163503451.147.png 163503451.148.png 163503451.149.png 163503451.150.png 163503451.151.png 163503451.152.png 163503451.153.png 163503451.154.png 163503451.156.png 163503451.157.png 163503451.158.png 163503451.159.png 163503451.160.png 163503451.161.png 163503451.162.png 163503451.163.png 163503451.164.png 163503451.165.png 163503451.167.png 163503451.168.png 163503451.169.png 163503451.170.png 163503451.171.png 163503451.172.png 163503451.173.png 163503451.174.png 163503451.175.png 163503451.176.png 163503451.178.png 163503451.179.png 163503451.180.png 163503451.181.png 163503451.182.png 163503451.183.png 163503451.184.png 163503451.185.png 163503451.186.png 163503451.187.png 163503451.189.png 163503451.190.png 163503451.191.png 163503451.192.png 163503451.193.png 163503451.194.png 163503451.195.png 163503451.196.png 163503451.197.png 163503451.198.png 163503451.200.png 163503451.201.png 163503451.202.png 163503451.203.png 163503451.204.png 163503451.205.png 163503451.206.png 163503451.207.png 163503451.208.png 163503451.209.png 163503451.211.png 163503451.212.png 163503451.213.png 163503451.214.png 163503451.215.png 163503451.216.png 163503451.217.png 163503451.218.png 163503451.219.png 163503451.220.png 163503451.222.png 163503451.223.png 163503451.224.png 163503451.225.png 163503451.226.png 163503451.227.png 163503451.228.png 163503451.229.png 163503451.230.png 163503451.231.png 163503451.233.png 163503451.234.png 163503451.235.png 163503451.236.png 163503451.237.png 163503451.238.png 163503451.239.png 163503451.240.png 163503451.241.png 163503451.242.png 163503451.244.png 163503451.245.png 163503451.246.png 163503451.247.png 163503451.248.png 163503451.249.png 163503451.250.png 163503451.251.png 163503451.252.png 163503451.253.png 163503451.255.png 163503451.256.png 163503451.257.png 163503451.258.png 163503451.259.png 163503451.260.png 163503451.261.png 163503451.262.png 163503451.263.png 163503451.264.png 163503451.266.png 163503451.267.png 163503451.268.png 163503451.269.png 163503451.270.png 163503451.271.png 163503451.272.png 163503451.273.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Dlaczego właśnie Prowansja? - zapytała Klara. Jej ładna,
drobna twarzyczka zdradzała ślady ożywienia.
Jest dziś trochę mniej spięta, pomyślała Wanda i wymijająco
odparła:
- Równie dobre miejsce jak każde inne.
Siedziała za kierownicą dużego, nowego samochodu z przyczepą
kempingową. Ten zakup wymyśliła Klara, która jako zawodowa
charakteryzatorka często przenosiła się z miejsca na miejsce i
potrzebowała takiego właśnie środka lokomocji. Niestety, nie mogła
sobie pozwolić na tak duży wydatek. Najpierw musiała sprzedać
mieszkanie.
Wanda zapaliła się do pomysłu.
- Cudownie! Będziesz mogła podróżować, kiedy zechcesz.
Takim pojazdem możesz dojechać wszędzie. Cały świat stoi przed
tobą otworem!
Francję, jako cel podróży, wybrała Wanda, proponując
jednocześnie, żeby pojechały tam razem.
- Musisz koniecznie zmienić powietrze. Długie wakacje w
zupełnie nowym miejscu świetnie ci zrobią.
Klara trochę się zdziwiła. Wanda była miła, nawet życzliwa, ale
nigdy dotąd nie wychodziło to poza ramy zwykłej rodzinnej
solidarności. Nie przyjaźniły się, nic ich właściwie nie łączyło. Jako
dziecko Klara nie lubiła starszej kuzynki. Wydawała jej się niezbyt
sympatyczna. Ale może z niesympatycznych dzieci wyrastają
sympatyczni dorośli.
- Masz rację - powiedziała. - Chyba naprawdę potrzebuję
zmiany, ale nie mam pieniędzy, żeby gdzieś wyjechać.
- Bzdura! - obruszyła się Wanda. - Musisz to zrobić. Spójrz na
2
siebie! Blada, oczy podkrążone, został z ciebie cień człowieka! Nic
dziwnego, po tym wszystkim, co przeszłaś przez tego drania!
Rozerwałabym go na strzępy. Ale trudno, było, minęło. Teraz musisz
odpocząć. Coś sobie znaleźć, rozerwać się.
Miała rację: wszystko się skończyło. Jej krótkie, niedobre
małżeństwo dobiegło końca. Była żoną Joe O'Reilly dokładnie
dwanaście miesięcy. Podczas tego roku postarzała się jednak o
dziesięć lat. Teraz znowu była sobą, Klarą Lovejoy. Powróciła do
panieńskiego nazwiska, żeby spalić za sobą wszystkie mosty.
Ale czy to możliwe? Czy można zapomnieć? Te dwanaście
miesięcy naznaczyły ją na całe życie.
- Chętnie pojechałabym do Francji, ale nie stać mnie na to.
Koszty podróży, hotele... - Widząc, że Wanda otwiera usta, dodała
szybko: - Nie chcę, żebyś ty za wszystko płaciła, to w ogóle nie
wchodzi w rachubę.
- Wcale o tym nie pomyślałam, przyszło mi do głowy zupełnie
co innego...
- Później też nie będę miała z czego oddać...
- Przestań mi przerywać, posłuchaj! Mówiłaś kiedyś, że chcesz
kupić samochód typu hotel, żeby w nim mieszkać. Zrobimy tak: ja go
teraz sfinansuję, pojedziemy za granicę, odpadną nam rachunki i
bilety kolejowe, a potem, jak sprzedasz mieszkanie, oddasz mi
pieniądze, a ja ci zostawię samochód.
Klara była zaskoczona jej wspaniałomyślnością. Wiedziała, że
Wanda jest zamożna, ale przecież...
- No, co ty na to?
- Dobrze - odpowiedziała po chwili namysłu. - Zgadzam się i
bardzo dziękuję, jestem ci ogromnie wdzięczna, naprawdę nie wiem,
czy kiedykolwiek...
- Nie ma o czym mówić - przerwała jej Wanda. - Jakoś to sobie
powetuję.
- Przestało cię mdlić?
- Na szczęście tak.
Podróż przez kanał La Manche nie należała do udanych. Strasznie
3
huśtało, a w barze na promie kłębił się zbity tłum. Klara rzadko
kiedy piła i nie znosiła dymu papierosów, ale nie chciała psuć
Wandzie nastroju. Ta zaś - jak większość dziennikarzy - nie stroniła
od kieliszka i lubiła sobie zapalić, zresztą była na wakacjach. Klara z
ulgą przyjęła informację, że przybijają do portu i trzeba wracać do
samochodów.
Podróż przez terytorium Francji okazała się niezwykła. Klara
nigdy przedtem nie była we Francji. Od czasu do czasu zastępowała
Wandę za kierownicą, ale wolała rozglądać się po okolicy.
Wanda postanowiła, że zatrzymają się na parkingu tuż pod Puit de
Mirabeau, gdzie miały spędzić wakacje.
- Przecież nigdzie się nie spieszymy - powiedziała Klara. -
Zatrzymajmy się na noc gdziekolwiek, a do Puit de Mirabeau
pojedziemy jutro.
Z tego, co mówiła Wanda, mogła wywnioskować, że miasteczko
nie jest zbyt atrakcyjne.
- Na pewno nie jesteś zmęczona? - zapytała kuzynkę.
- Nie, już ci mówiłam! - Wanda przejawiała wyraźne
zniecierpliwienie. Długa trasa, nie znany samochód, koszmarny tłok,
a do tego ten „idiotyczny ruch prawostronny". Klara postanowiła
zrezygnować z dalszych pytań.
Właściwie było jej obojętne dokąd i kiedy dojadą, po prostu
rozkoszowała się podróżą.
- Miałam niezły pomysł, co? - Wanda jakby czytała w jej
myślach.
- Och, tak! To cudowne tak oderwać się od wszystkiego. Zresztą
- Klara zawahała się na chwilę - mam takie uczucie, jakbym nareszcie
była wolna, mogę robić, co chcę, jechać, dokąd mi się podoba.
- I żaden Joe nie siedzi ci na karku...
Jej życie z Joe wyglądało jak nieustanne przesłuchanie. Dokąd
idziesz? Z kim? Na jak długo? A do tego ten zwyczaj wydzwaniania
do niej, gdziekolwiek była, pod byle jakim pretekstem, żeby
sprawdzić, czy jest tam, gdzie zapowiadała. Był zazdrosny o
wszystkich, nawet o jej przyjaciółki.
4
- Joe zawsze kazał mi wracać z pracy prosto do domu, a jak
miałam dużo roboty, musiałam do niego dzwonić, że się spóźnię i
tłumaczyć dlaczego. W końcu zaczęłam kłamać, tak było prościej.
- Nie widzę w tym nic złego. To samo robię z rodzicami. Im
mniej wiedzą, tym mniej się martwią.
Klara lekko zmarszczyła brwi. Tak naprawdę nie znosiła
kłamstwa, zresztą bardzo lubiła rodziców Wandy. Niedawno
odwiedziła ich w Hertfordshire i jak zwykle zaskoczył ją wygląd
ciotki: w jej twarzy po raz któryś odkryła rysy swojej matki; nic
dziwnego, były bliźniaczkami. Klara zazdrościła Wandzie rodziców.
Swoich straciła przed dwoma laty w katastrofie samochodowej.
Propozycja Wandy, żeby pojechała z nią do rodziców, trochę ją
zdziwiła. Wanda odwiedzała ich dość rzadko. Ostatnio w ogóle
zachowywała się dosyć dziwnie. "To właśnie ona stała się dla Klary
oparciem w ostatniej fazie małżeństwa i w czasie rozwodu. A
przecież zwykle nie przejmowała się innymi. Interesowała ją
wyłącznie własna kariera. To, jakimi drogami do niej dążyła,
okrywała głęboką tajemnicą.
A jednak w tym przypadku zachowywała się zupełnie inaczej,
może z powodu ich pokrewieństwa. Dlatego, kiedy ostatniego dnia
rozprawy wychodziły z sądu, Klara jej podziękowała.
- Za co, do licha? - obruszyła się Wanda.
- Za wszystko. Byłaś dla mnie bardzo dobra. Nie wiem, co bym
bez ciebie zrobiła. Jestem ci bardzo wdzięczna.
- Naprawdę nie ma za co. - Coś w jasnobłękitnych oczach
Wandy nie pasowało do łagodnego brzmienia jej głosu; Klara
poczuła się nieswojo. Natychmiast się opanowała. Wszystko to wina
Joe; kilka miesięcy stałych podejrzeń musiało widocznie naruszyć jej
psychiczną równowagę, i teraz we wszystkim węszy podstęp.
- Mama wydaje przyjęcie - powiedziała tamtego dnia Wanda. -
Znasz te jej bale.
- Chętnie z tobą pojadę.
Alice Hedley została Właśnie przewodniczącą lokalnego koła
pisarzy. Dumna ze swojej utalentowanej i sławnej córki, poprosiła ją,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin