JOHANNES VILHELM JENSEN-Wiersze.pdf

(3193 KB) Pobierz
393327336 UNPDF
1944
JOHANNES VILHELM JENSEN
Johannes Vilhelm Jensen urodził się w 1873 roku w ro-
dzinie weterynarza i sam studiował medycynę, już wtedy
jednak podejmując się prac literackich. Studiów nie skoń-
czył. Wcześnie wyjechał do USA, gdzie przebywał przez
wiele lat, zaprzyjaźniając się m.in. z Faulknerem. Potem
był korespondentem prasowym we Francji, Hiszpanii i na
Dalekim Wschodzie. Z biegiem lat stał się czołową posta-
cią literatury duńskiej i wywierał ogromny wpływ na
ukształtowanie humanistycznego ducha swoich czasów.
Zmarł w 1950 roku.
393327336.002.png
Jensen był przede wszystkim prozaikiem. We wczes-
nych utworach poświęcał uwagę problematyce psycholo-
giczno-obyczajowej, przekuwając w fabuły własne do-
świadczenia związane z odchodzeniem od religii pod
wpływem zafascynowania darwinizmem. Potem wiele
inwencji oddawał własnemu ludowi i ojczyźnie, tworząc
tzw. „realizm jutlandzki" i opisując losy chłopów nordyc-
kich. Był w ogóle piewcą nordyckiej kultury i historii. Jako
poeta sięgał od tematów opisowych aż po metafizyczne,
przede wszystkim jednak osiągnął własną stylistykę, wy-
wiedzioną z języka potocznego i brutalnego, stroniącego
od martwych literackich fraz i formuł. Dlatego panuje do
dziś przekonanie, że proza i poezja Jensena miały bardzo
wielki wpływ na rozwój i kształt współczesnej literatury
duńskiej.
Ważniejsze utwory: prozatorskie — Himmerlandshi-
storier (1910), Eksotiske Noveller (1919) i cykl powieś-
ciowy Den Lange Rejse ( 1908-1922); eseistyczne — Evo-
lution ogMoral (1915), Retninger i Tiden ( 1930); poety-
ckie — Digte (1906), Aarstiderne (1923), Verdens Lys
(1926), Den Iyske Blaest ( 1931 ).
393327336.003.png
Na stacji Memphis
Pół na jawie i pół we śnie,
przytłoczony obłą rzeczywistością, jeszcze
zatopiony we mgle snów Danaid
stoję kłapiąc zębami
na stacji Memphis, Tennessee.
Pada deszcz.
Noc opustoszała i wygasła,
deszcz zrywa płaty ziemi
swą bezrozumną mroczną siłą.
Wszystko jest nieprzeniknioną mazią.
Dlaczego pociąg staje tu co godzinę?
Dlaczego mój los tu się zatrzymał?
Czy to ucieczka przed deszczem i nudą
w Danii, Indiach i Japonii,
by przesiąknąć deszczem i zgnić w Memphis,
Tennessee, USA?
Nastaje dzień. Światło sączy się smętnie
nad mokrym więzieniem.
Dzień obnaża bezlitośnie
zimne szyny i czarne kałuże.
Poczekalnia, automat z czekoladą,
skórka pomarańczy, niedopałki cygar i zapałki,
dzień szczerzy zęby odsłaniając plujące rynny
i odwieczną kratę deszczu,
deszcz, mówię z nieba na ziemię.
Jakiż świat jest głuchy i nieporuszony,
jakiż nieutalentowany Stwórca!
393327336.004.png
Dlaczego spłacam należność
w tej plebejskiej rzeczywistości-knajpie!
Cicho! Spójrz jak maszyna,
potężna machina, spokojnie stoi, sycząc
i otulając się dymem, cierpliwa.
Przed posiłkiem zapal fajkę,
przeklnij Boga i połknij swój ból!
Przyjdź więc i zostań w Memphis!
Twe życie jest i tak
kwaśnym deszczem, i przeznaczone ci
było zawsze pozostać spóźnionym gościem
w mizernej poczekalni —
Zostań w Memphis, Tennessee!
W którymś z tych plakatowo krzykliwych domów
szczęście na ciebie czeka,
jeśli poskromisz niecierpliwość —
także tu śpi krągła młoda kobieta
w gąszczu włosów,
przybędzie ku tobie
w piękny dzień na ulicy
niczym fala odurzenia,
jakby cię znała.
Czyż nie ma wiosny?
Czyż deszcz nie jest urodzajny?
Czyż nie brzmi jak szepty zakochanych,
długie przytłumione słowa miłości
usta przy ustach
między deszczem i ziemią?
Dzień wstał zatroskany,
a teraz, spójrz, jaśnieje deszcz!
393327336.005.png
Czyż dzień skorzysta z prawa walki?
Pojaśniało wszak. Zapach ziemi
przebija spod rdzawych peronów
pomieszany z ostrym tchnieniem deszczu i kurzu.
Przedsmak wiosny —
czyż to nie pocieszające?
Spójrz teraz, spójrz, jak Missisipi
w swym łożu zatopionych lasów
przyjmuje dzień!
Spójrz, jak wielka rzeka rozkoszuje się zakolami!
Jak po królewsku napina łuk, unosząc
w swych wirach flotę drzew i odpady.
Spójrz, jak kołysze monstrualny parostatek
w objęciach powodzi
niczym tancerz na parkiecie!
Spójrz na pogrążone cyple — jakaż pradawna cisza
w pejzażu zatopionych lasów!
Czyżbyś nie widział, jak rwące wody poranka
przywdziewają skromne światło dnia
i rześko wędrują pod ciężarnymi chmurami!
Uspokój się i ty, niepojednany!
Czyż nigdy nie zapomnisz o obiecanej wieczności?
Odmawiasz ziemi odrobiny wdzięczności?
Czegóż pragnie twe serce kochanka?
Uspokój się i zostań w Memphis,
stań na placu,
wejdź, ubezpiecz się na życie wśród innych,
miej gest,
by czuli się z tobą bezpieczni
i nie wyrzucili ze związku.
Adoruj kobietę ofiarując róże i złoty pierścionek
393327336.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin