Sprzeciw wobec Ellen G. White.rtf

(179 KB) Pobierz

[Wstecz] [Strona Główna]

 

[Autor: D.M.Canright] [Życie E. G. White - Obalenie jej twierdzeń]

 

Życie E. G. White - Obalenie jej twierdzeń

 

Wydawnictwo "Duch Czasów"

Bielsko Biała, ul. Cieszyńska 96

 

http://www.kchds.pl

 

 

Tytuł oryginału: "Life of Mrs. E.G. White - Her Claims Refuted"

by D.M. Canright, 1919

 

SPIS TREŚCI

 

 

Słowo od wydawcy

Przedmowa

JEDNA Z WIELU PODOBNYCH

Wielki test wyznaniowy

Co przypisuje się dziełom E.G. White?

Krótki szkic jej życia

Gdzie jest teraz ich duch proroctwa?

Błędne poglądy dotyczące Świątyni

"Zamknięte drzwi": czas łaski dla grzeszników

skończył się 22 października 1844

Zatajenie niewygodnych pism

Filozofia jej widzeń

Wielka plagiatorka

Używała swego daru dla zgromadzania pieniędzy

Obalenie jej odważnych twierdzeń

Pierwsze "dziecinne" wizje

Redaktor Smith odrzucił jej świadectwa

Jej proroctwa się nie sprawdzają

Twierdziła, że potrafi objawić ukryte grzechy

Natchniona by pisać "świadectwa"

Łamała Sabat przez dziewięć lat

Reforma ubioru krótka sukienka z pończochami

Jej błędne wizje na temat planet

Oddajcie niedzielę Panu

Wnioski

List A.T. Jones'a do Pani E.G. White

 

Słowo od wydawcy:

 

Książka D.M. Canright'a, którą oddajemy do rąk Czytelnika, jest pozycją szczególną. Została napisana przez byłego adwentystę, Starszego Kościoła, który przez kilkadziesiąt lat - od lat 70. XIX stulecia, do początku wieku XX - współpracował z prominentnymi osobistościami Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Ameryce, z Ellen G. White włącznie. Jest świadectwem człowieka, który miał wgląd w wiele ukrywanych przed wzrokiem przeciętnego wyznawcy spraw i wydarzeń, które w jakimś momencie zaczęły budzić jego wątpliwości i niepokój, a potem zdecydowany sprzeciw.

 

Tytuł książki określa jej treść; stronica po stronicy autor kompetentnie i metodycznie, w oparciu o materiały źródłowe, "obala twierdzenia" E.G. White, zwłaszcza jej pretensje do charyzmatu proroczego i nieomylności. Zestawiając postać i dokonania, a także metody działania E.G. White, z postaciami i dziełami innych "proroków", czczonych w poszczególnych grupach wyznaniowych, D.M. Canright wykazuje niezbicie, że podobnie jak tamci, także Ellen White jest uzurpatorem, jakich "wielu wyszło na świat" w XIX i XX wieku. W konfrontacji z dowodami, kreowany w adwentyźmie obraz "prorokini", jako osoby szczególnie prowadzonej przez Boga, mocnej w słowie i czynie - zmienia się, kurczy i karleje, zaskakuje, budzi zdziwienie, a w końcu głęboki niesmak...

 

Przy czym D.M. Cangright o wszystkich tych - dla niego wszak trudnych i bolesnych sprawach - mówi w sposób spokojny i wyważony, bez nadmiernych emocji. Bardzo różni się on pod tym względem od Waltera Rea, który w swym "The White Lie" ("Niewinnym" kłamstwie), nie przebiera w słowach, momentami niemal się zapominając.

 

O wartości książki Czytelnicy przekonają się najlepiej w trakcie lektury.

 

 

Przedmowa

 

Pani E.G. White, prorokini, przywódczyni, a także czołowy założyciel Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego twierdziła, że była pod natchnieniem Bożym w taki sam sposób, jak prorocy biblijni. Określając swoją pozycję mówiła: "W czasach starożytnych Bóg przemawiał do ludzi ustami proroków i apostołów. W czasie obecnym przemawia do nich przez świadectwa Ducha"("Świadectwa dla Zboru", t. IV., str. 148; t. V., str. 661; nr 88, p.189) - to znaczy poprzez nią samą w jej pismach.

 

Każda linijka, którą napisała, czy to w artykułach, listach, świadectwach czy książkach, według niej została jej podyktowana przez Ducha Świętego, i dlatego też musi być nieomylna.

 

Jej zwolennicy akceptują i bronią tych twierdzeń bardzo zdecydowanie. Jej pisma odczytuje się w zborach adwentowych, naucza ich w seminariach, a także słychać je z ust kaznodziejów na równi ze słowami Pisma Świętego. Przyznają się do tego otwarcie. Stanowisko przez nią zajmowane w jej Kościele przyrównać można do statusu Mahometa w religii Islamu, Josepha Smith'a wśród Mormonów, Ann Lee wśród Shakersów, a także Pani Eddy w Christian Science.

 

Wskutek tego owe odważne twierdzenia stały się przedmiotem uczciwego dochodzenia, co do którego jej naśladowcy, którzy swobodnie krytykowali innych pretendentów do statusu proroka Bożego, nie mogą się w rozsądny sposób sprzeciwiać. Napisali oni kilka książek na temat jej życia i dzieła, w których starali się w możliwie jak najlepszym świetle oddać tę postać. Z lektury tychże książek nikomu nigdy nie przyszłoby na myśl, że osoba ta kiedykolwiek dopuściła się błędu, kiedykolwiek dokonywała plagiatu, stała się narzędziem zwiedzenia, oraz że napisała - jak twierdzono - natchnione pisma, których istnienie trzeba było ukrywać. A przecież opisując życie Swoich oddanych ludzi, Bóg nigdy nie ukrywał ich porażek, nie przechodził obojętnie obok ich błędów i niedociągnięć.

 

Dlatego też szersze grono ludzi powinno się dowiedzieć o tej drugiej stronie życia Pani White.

 

Autor niniejszej książki być może lepiej kwalifikuje się do tego, by podać fakty dotyczące tamtego okresu jej życia, niż jakakolwiek inna żyjąca osoba, gdyż trwał w jedności z jej ludźmi niemal na samym początku, niemal sześćdziesiąt lat temu, gdy ich liczba wynosiła jedynie około pięciu tysięcy. Posiada on także wszystkie pisma E.G. White z tamtych wczesnych lat. Niektóre z nich - o najbardziej szkodliwym charakterze - zostały zatajone. Ani opinia publiczna, ani też sami jej zwolennicy, oprócz kilku ważnych postaci, nie wiedzą o tych starych "objawieniach". Jego bliska współpraca z E.G. White, dała mu sposobność poznać i zaobserwować jej życie, i nikt nie będący tak blisko niej, raczej nie byłby w stanie dokonać takiego właśnie wglądu.

 

Dlaczego kiedykolwiek wierzyłem, iż E.G. White jest narzędziem boskiego objawienia?

 

Kiedyś przyjmowałem twierdzenia E.G. White o jej inspiracji z tego samego powodu, co większość jej zwolenników. Najpierw przyjąłem Sabat, a potem inne zasady wiary, aż w końcu uwierzyłem w to wszystko.

 

Gdy już byłem wśród nich - jednym z nich - stwierdziłem, że wszyscy bez cienia wątpliwości uważają E.G. White za proroka Bożego. Uznałem, że wiedzą o czym mówią, więc ich słowa wystarczyły, by mnie przekonać. Tak dzieje się ze wszystkimi, którzy się przyłączają, choćby nie wiem jak temu zaprzeczali.

 

Wkrótce stwierdziłem, że jej "objawienia" związane są z całą historią i wierzeniami jej Kościoła, i że w żaden sposób nie da się tych dwóch spraw od siebie oddzielić - to tak, jakby ktoś był mormonem, i nie wierzył w Josepha Smith'a, czy członkiem Christian Science - nie wierząc w Panią Eddy.

 

Wierzyłem w inne doktryny tak mocno, że połykałem wręcz te wizje wraz z całą resztą; i tak właśnie czynią wszyscy.

 

Gdy pojawiły się u mnie podejrzenia dotyczące wizji, stwierdziłem, że presja jest tak silna, iż bałem się je wyrazić, a nawet przyznać się do nich przed samym sobą. Wszyscy mówili, że podobne wątpliwości są dziełem szatana, i mogą doprowadzić do odrzucenia Prawdy, a potem do duchowej ruiny. Tak więc nie śmiałem podejmować tego tematu, czy dochodzić prawdy. Niemal identycznie wygląda to w przypadku innych osób.

 

Zauważyłem też, że wszyscy, którzy wyrażali swe wątpliwości na temat wizji Pani White, natychmiast byli zaszufladkowani jako "buntownicy", "tkwiący w ciemności", "prowadzeni przez szatana", "niewierni", itd.

 

Odrzuciwszy wiarę w jakąkolwiek inną doktrynę i ludzi, nie wiedziałem co mógłbym teraz począć. Starałem się więc wierzyć w jej wizje i iść z prądem - tak, jak to czynią tysiące innych, chociaż w rzeczywistości przez cały czas mają do tych wizji wątpliwości. To prowadzi ich do praktykowania oszustwa, oraz publicznego udawania, że wierzą, chociaż w sercu nie wierzą - albo w najlepszym wypadku wątpią.

 

Ponad czterdzieści lat temu, we wczesnych latach mojej służby, gdy wciąż jeszcze byłem gorącym zwolennikiem doktryn Adwentystów Dnia Siódmego, napisałem rozprawę stanowczo broniącą E.G. White. Przez wszystkie lata, jakie upłynęły od tamtego czasu, żaden z jej obrońców nie napisał nic równie przekonującego. Potwierdzeniem tego jest fakt, że moje opracowanie wydano w dużym nakładzie - jednak bez podania mojego nazwiska. Także w jej pismach cytowane są moje słowa, które mają zaprzeczać temu, co mówię teraz. Nie winię ich za to, jednak moja odpowiedź brzmi: "Mądry człowiek zmienia swoje zdanie rzadko, głupiec - nigdy!"

 

W czasie, gdy pisałem obronę E.G. White - a było to czterdzieści lat temu - nigdy nie widziałem żadnego egzemplarza jej Wczesnych Widzeń zawartych w książce "A Word to the Little Flock" (Słowo do małego Stadka) z 1847 roku, oraz w czasopiśmie Prezent Truth, z lat 1949 i 1950, ani też w broszurach Starszego Bates'a z tego samego okresu. Były one tak skutecznie ukrywane, że nie wiedziałem, iż w ogóle istnieją. Zawierają one najbardziej dobitne dowody przemawiające przeciwko jej inspiracji. Wszystkie one dostały się w moje ręce nieco później. W miarę upływu lat gromadziłem stopniowo także inne dowody, aż w końcu zostałem zmuszony do zmiany stanowiska w tym temacie.

 

Podczas wczesnego okresu swojej działalności parlamentarnej, Pan Gladstone, znany mąż stanu w Anglii, wygłaszał przemówienia żarliwie broniące stronnictwa, do którego należał. Potem zmienił poglądy i przyłączył się do strony przeciwnej. Podczas jednej z sesji parlamentu powstał członek jego dawnej partii, i przeczytał przemówienia Pana Gladstone'a, ostro potępiające stanowisko zajmowane przez niego obecnie. Gdy skończył, wszystkie oczy były zwrócone na Pana Gladstone'a. - Co mógł powiedzieć? Powstał powoli i powiedział: "To było dość dawno temu, i od tamtego czasu wiele się zdarzyło". To było wszystko. Cała sala nagrodziła to gromkimi brawami. Skutecznie odpowiedział swemu oponentowi. Moja odpowiedź wobec Adwentystów jest taka sama: "To było dość dawno temu, i od tamtego czasu wiele się zdarzyło".

 

Fakty przedstawione w niniejszej książce ukazują niektóre z powodów, dla których przestałem wierzyć w twierdzenie E.G.White, że jej widzenia pochodzą od Boga. Nie da się zaprzeczać faktom. Podobnie jak nie da się uciec od wniosków z nich wynikających.

 

Wykonując to zadanie, autor - wiedząc o ułomnościach ludzkiej natury - starał się przemawiać tak łagodnym językiem, i wykazać się tak wielkim miłosierdziem, jak wymaga tego cała sprawa i fakty. Jednak wiedząc o błędach i zwiedzeniach związanych z E.G. White i jej działalnością, czuje, że ma do spełnienia obowiązek wobec świata chrześcijańskiego - pokazanie faktów.

 

Autor

 

Moje obecne stanowisko

 

Odkąd wycofałem się z działalności w Kościele Adwentystów Dnia Siódmego ponad trzydzieści lat temu, oni przez cały czas mówili, że żałuję tego posunięcia, że staram się wrócić, wypieram się napisania książki, i wyznaję, iż jestem teraz zgubionym człowiekiem.

 

W żadnym z tych doniesień nie było ani słowa prawdy. Oczekuję, że zapewne doniosą, iż pokajałem się na łożu śmierci. Wszystko to ma osłabić wpływ wywierany przez moje książki. Chcę po raz kolejny potwierdzić to, co napisałem w moich książkach przeciwko tej doktrynie. Kilku adwentowych kaznodziejów bardzo pomogło mi w przygotowywaniu tych stron. Kiedyś także wierzyli w natchnienie E.G. White, jednak zwykłe fakty w końcu zmusiły ich do wyrzeczenia się wiary w jej sny.

 

(D.M. Canright. Emerytowany Pastor Berean Baptist Chruch, Grand Rapids, Mich.)

 

 

Oszustwo ucieka od światła,

I ciekawego oka się lęka,

Jednak przestraszone prawdy proszą o próbę;

Każą nam szukać i badać.

Obyśmy wciąż posiadali

Łagodny i pytający umysł,

Pewni, że nasze poszukiwania nie są próżne,

Lecz przyniosą nam ukryty skarb.

Pobłogosławieni zrozumieniem,

Stworzeni do wolności -

Nie śmiemy zarzucić naszej wiary;

Ufamy jedynie Tobie.

 

Rozdział I

 

JEDNA Z WIELU PODOBNYCH

 

Adwentyści Dnia Siódmego uznają E.G. White za proroka, a jej pisma za natchnione. Znajdują zawiłe argumenty w Biblii na potwierdzenie potrzeby posiadania "darów" w Kościele. Dokładnie tak, jak to czynią Mormoni, Shakersi i inni w swoich Kościołach. Czynią tak, by znaleźć uzasadnienie dla swoich twierdzeń, że istnieje "dar proroctwa", który - zgodnie z ich przekonaniem - posiadała E.G. White.

 

Biblia powiada:

 

- "Strzeżcie się fałszywych proroków" (Mat. 7,15).

 

- "Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych" (Mt 24,24).

 

- "Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie" (1 Jan 4,1).

 

W każdym pokoleniu powstawało wielu, którzy podawali się za proroków. Każdy z nich zgromadził wokół siebie więcej lub mniej zwolenników. Wszystko, co było im potrzebne, to mocna wiara w samych siebie i wysuwanie odważnych twierdzeń na swój temat. Mahomet, który działał w VI wieku n.e., a którego liczba zwolenników wynosi obecnie dwieście milionów, jest godnym odnotowania przykładem. Zwróćmy uwagę na kilka wybitnych postaci naszych czasów.

 

Swedenborg

 

Emanuel Swedenborg urodził się w Sztokholmie w Szwecji w 1688 roku, a zmarł w 1772. Stał się ulubieńcem króla i rodziny królewskiej. Był człowiekiem najczystszego charakteru i głęboko religijnym. Na jego moralności nie znajdzie się żadnej skazy.

 

Według Encyklopedii Schaff-Herzogg'a, na której się opierałem przy opisywaniu tej postaci, w wieku pięćdziesięciu pięciu lat zaczął miewać wizje nieba, piekła, aniołów i świata duchowego. Jak sam powiada: "Do tego świętego urzędu zostałem powołany przez samego Pana, który najłaskawiej objawił się mnie, Jego słudze, w roku 1743, kiedy to otwarł moje oczy na świat duchowy, i pozwolił mi rozmawiać z duchami i aniołami". (Dokładnie odpowiada to widzeniom, jakie miewała E.G. White.)

 

Działalność jego trwała przez trzydzieści lat, i w tym czasie napisał on około trzydziestu natchnionych tomów. Dokonał kilku znaczących przepowiedni, które według jego zwolenników wypełniły się co do joty.

 

Swedenborg założył nowy Kościół bazujący na jego objawieniach. Nauczając, podkreśla potrzebę świętości, i propaguje święte życie. Kościół rozrastał się coraz bardziej, a obecnie posiada swoje zgromadzenia we wszystkich częściach naszego globu. Zwolennicy "proroka" publikują kilka periodyków, a także dużą ilość książek. Wierzą w niego tak ślepo, jak zwolennicy E.G. White w swoją prorokinię, są też bardzo gorliwi w propagowaniu swojej wiary.

 

Ann Lee i Shakersi

 

Shakersi są tak dobrze znani w Ameryce, że niewiele trzeba o nich mówić. Ann Lee, ich liderka, urodziła się w Anglii w 1736 roku, a zmarła w roku 1784. Podobnie jak E.G. White, "nie miała żadnego wykształcenia". Przyłączyła się do zgromadzenia, którego członkowie mieli wiele doświadczeń religijnych, i wkrótce zaczęła "miewać wizje i objawienia", które - podobnie jak E.G.White - nazywała "świadectwami". - "Odtąd twierdziła, że kierują nią objawienia i widzenia", (Schaff-Herogg Encyclopedia, hasło: "Ann Lee") Została uznana za lidera i za "drugie pojawienie się Chrystusa".

 

Podobnie jak E.G. White wymagała "szczególnego rodzaju ubioru", oraz "sprzeciwiała się prowadzeniu wojen i spożywaniu wieprzowiny" (Johnson's Encyclopedia, hasło "Shakers"). Jej naśladowcy nie chcą utrzymywać żadnych stosunków z innymi Kościołami, i znani są z czystego życia i poświęcenia.

 

Dowodząc prawdziwości natchnienia E.G. White, Adwentyści powołują się na wysokie normy moralne i religijny ton jej pism. Mówią, że jej objawienia muszą pochodzić albo od Boga, albo od szatana. Jednak gdyby pochodziły od szatana, to nie mogłyby nauczać takiej czystości i świętości. Takie samo rozumowanie wykorzystywane jest wobec Pani Lee jako prawdziwej prorokini, ponieważ pod tym względem przewyższa ona E.G. White - słowo "Shaker" stało się w USA synonimem uczciwości.

 

Pani Joanna Southcott

 

Ta wybitna kobieta urodziła się w Anglii w 1750 roku. Jej rodzice byli biedni, a ona nie otrzymała żadnego wykształcenia. Pracowała jako służąca aż do wieku 40 lat. W roku 1792 przyłączyła się do Metodystów, a w roku 1793 ogłosiła się prorokinią. "Opublikowała liczne [ponad 60] broszury opisujące jej objawienia" (Johnson's Encyclopedia, hasło "Southcott") Joanna Southocott wpadała w trans tak samo jak E.G. White, i ogłaszała szybki adwent Chrystusa (zob. Encyclopedia Americana, hasło "Southcott"). Prowadziła lukratywny handel sprzedając swe książki (znów podobnie jak E.G. White)! Może się to wydawać dziwne, ale wielu czołowych przywódców religijnych w Anglii wierzyło w nią, a tysiące stało się jej naśladowcami. W czasie kilku lat było ich już ponad sto tysięcy. "Wiara jej zwolenników" - powiada encyklopedia - "była entuzjastyczna".

 

"Uważała się za oblubienicę Baranka, a w wieku 64 lat - uznając się za brzemienną z "prawdziwym mesjaszem" - ogłosiła, że nosi w łonie drugiego Szilo, który urodzi się 19 października 1814 roku [...] Joanna zmarła w samo-zwiedzeniu 27 grudnia 1814, lecz jej naśladowcy, w liczbie stu tysięcy, nadal uznawali żydowski Sabat aż do 1831 roku" (Schaff-Herzogg Encyclopedia). "Sekcja zwłok wykazała, że cierpiała ona na opuchlinę wodną" (Johnson's Encyclopedia, hasło "Southcott).

 

E.G. White twierdziła, że jej dar jest "świadectwem Jezusa" z Obj. 12,17, podczas gdy Pani Southcott uważała się za "kobietę" wspomnianą w wersetach 1-2 tego samego rozdziału.

 

Joanna Southcott napisała "Księgę Cudów", podczas gdy E.G. White była autorką książki pod tytułem "Wielki Bój". Tę właśnie pozycję zwolennicy White uznają za najcudowniejszą księgę swojego czasu. Sprzedawali ją całymi wagonami, a E.G. White otrzymywała z tego pokaźne honorarium. Natomiast biograf Southcott powiada o jej książkach co następuje: "Interes ten był bardzo opłacalny [...] sprzedając swe proroctwa mogła opływać w dostatki". Identycznie miała się sprawa z E.G. White. Southcott twierdziła, że została wezwana do "zapieczętowania" liczby 144 tysięcy z Obj 7,1-4 pieczęcią Sabatu. Ellen White też przyznawała się do tego zadania. Wydaje się, że w dużym stopniu naśladowała ona Southcott.

 

Poniższy fragment z Chamber's Encyclopedia (hasło "Southcott") również można zastosować do E.G. White i jej naśladowców:

 

- "Historia Joanny Southcott sama w sobie nie ma nic cudownego. Jednak wpływ, jaki wywarła na innych może być uważany za rzecz niezwykłą, a zaślepienie wiernych jej osobą trudno zrozumieć - szczególnie, że niektórzy z nich byli wykształceni i inteligentni. Być może sekret jej wpływu tkwi w tym, że to biedne stworzenie było bardzo gorliwe w swoim zwiedzeniu. Tak wielu ludzi na świecie naprawdę można zniewolić poprzez przekonania różnego rodzaju, jakkolwiek groteskowe by one nie były. Na swym łożu śmierci Joanna powiedziała: "Jeśli byłam zwiedziona, to przez jakiegoś potężnego ducha, dobrego lub złego". Biedna Joanna nigdy nie podejrzewała, że ten kapryśny duch należał do niej samej".

 

- To samo można powiedzieć o pani White. Jest czymś zadziwiającym, że przy wszystkich dowodach na jej omyłki, inteligentni ludzie wciąż byli przez nią prowadzeni. Jednak przypadek Joanny, Ann Lee i innych pozwala nam na rozpatrzenie sprawy E.G. White. One gorliwie wierzyły w "dane im natchnienie"; i ten fakt przekonywał innych.

 

Należy tu zauważyć ten specyficzny, skrajny fanatyzm. Możnaby przypuszczać, że po śmierci Joanny jej zwolennicy dadzą sobie spokój. Jednak w jakiś zadziwiający sposób poradzili sobie oni z niepokojącymi faktami, i nadal trwają w jej naukach. Bez względu na popełnione przez nią błędy czy porażki, oni je "poprawiali" - i szli do przodu.

 

Joseph Smith i Mormoni

 

Również ten prorok, jego wizje i objawienia są tak dobrze znane, że wspomnimy o nich tylko pokrótce.

 

Smith żył w latach 1805-1844 (E.G. White zaczęła miewać swoje wizje i objawienia od roku 1844). Zapoczątkował wielkie religijne przebudzenie (tak, jak E.G. White w latach 1843-44 uczestniczyła w "ruchu Millerowskim"). Podobnie do niej był niewykształcony, biedny i nieznany. W 1823 roku zaczął miewać "wizje" i "objawienia", widywać aniołów i rozmawiać z nimi. Mówił, że Chrystus przyjdzie lada chwila, stąd nazwa "Święci Dni Ostatnich". Jego misją było wprowadzenie "nowych nakazów". Jego zwolennicy nazywani są "świętymi", a wszystkie inne kościoły to "Babilon" i odstępcy.

 

Co do "darów" w tym Kościele, mormoni w znacznym stopniu przewyższają adwentystów. Oprócz posiadania proroka, mają "dzieła apostolskie", i wiele cudów - o czym mówią z entuzjazmem. Mają też "dar języków", i twierdzą, że mogą dowieść wypełnienia się wielu przepowiedni. Posiadają także "nową biblię", "nowe objawienie", dali początek nowej wspólnocie, i nie chcą mieć nic wspólnego z innymi; uznają się za zupełnie wyjątkowych.

 

Mormoni powstali w 1831 roku, tylko 15 lat przed Adwentystami Dnia Siódmego. Jednak ich liczba wynosi ponad pół miliona, cztery razy więcej od adwentystów*. Rozwijają się też gwałtowniej, wskazując na rosnące liczby jako na dowód Bożej aprobaty i błogosławieństwa.

 

Adwentyści twierdzą, że muszą być prawdziwym Kościołem, skoro mają proroka i są prześladowani. Jednak mormoni też mają proroka i też są prześladowani, i to po tysiąckroć bardziej!

 

- Smith i inni zginęli, wielu doznało biczowania, oblewani smołą i obsypywani pierzem, obrzucani zgniłymi jajami, kamienowani, linczowani, wyrzucani z miast i wyjmowani spod prawa. Tak więc - jeśli to jest kryterium prawdziwości - to oni muszą być prawdziwym Kościołem! W porównaniu z nimi adwentyści wycierpieli niewiele, i wogóle nie mają zbyt dobrego pojęcia o tym, czym jest prześladowanie - chociaż chcą uchodzić za męczenników.

 

Pani Eddy i Christian Science (Chrześcijańska Nauka)

 

Nie jest naszym celem szczegółowe omówienie istoty działalności pani Eddy czy Chrześcijańskiej Nauki. Ale w oparciu o ten przypadek chcemy pokazać, jak łatwo ludzie ulegają domniemanym prorokom Boga, i - niezależnie od głoszonych przez nich nauk - pozwalają im rządzić swoim życiem. Eddy urodziła się 16 lipca 1821 roku w New Hampshire, a zmarła 3 grudnia 1910, w pobliżu Bostonu, w wieku prawie 90 lat. E.G.White urodziła się w 1827 roku, a zmarła w roku 1915, w wieku 88 lat. Obydwie żyły praktycznie w tym samym okresie.

 

Systemy religijne tych dwóch postaci są jednak zupełnie przeciwne. W widzeniach E.G. White diabeł jest wielkim, tęgim mężczyzną "z krwi i kości". Odkupieni święci mają skrzydła i latają jak ptaki, mieszkają w srebrnych domach, w świecie złotych drzew rodzących złote owoce na srebrnych gałęziach. Wszystko jest bardzo dosłowne i bardzo materialne. Przy finalnym zniszczeniu Bóg torturuje potępionych aż do granic wyobraźni. Mówiąc o ich zniszczeniu, Ellen White powiada: "Widziałam, że [...] niektórzy umierali przez wiele dni, i tak długo, jak długo jakaś ich cząstka nie była pochłonięta, cierpienie trwało". ("Wczesne Pisma", str. 154, wyd. 1882).

 

U Eddy nie istnieją takie rzeczy, istnieje tylko: umysł, duch, zasada. Nie ma osobowego Boga, żadnego diabła, aniołów, grzechu, zmartwychwstania, drugiego adwentu, dnia sądu. Fragmenty Biblii, to tylko mity i zwiedzenie. Bóg nigdy nie odpowiada na modlitwy.

 

Jednak te dwie "prorokinie", przy tak skrajnie przeciwnych teoriach, znajdują zwolenników. Uczniowie każdej z nich wierzą w swoją mistrzynię z takim samym oddaniem, a jej pisma uważają za natchnione i nieomylne. Są one dla nich jak biblia, mówią im co oznacza Boża Biblia.

 

Zwolennicy Chrześcijańskiej Nauki, jako klasa ludzi, wyżywają wysokie normy moralne i społeczne. Pod tym względem przewyższają adwentystów, i jeśli nauczanie czystości życia ma przekonywać o niezwykłości E.G. White, to to samo można powiedzieć o Eddy.

 

Nie ma wątpliwości, iż żadna z tych kobiet nie była natchnioną przez Boga (czy szatana) prorokinią, lecz że inspirowały je niewłaściwe poglądy religijne, ukształtowane przez wpływy, jakim poddały się w swym życiu. Niekoniecznie trzeba wierzyć, że Eddy była nieuczciwa. Była po prostu entuzjastką religijną, niesioną przez iluzje własnego umysłu - podobnie jak E.G. White. Adwentyści wskazują na sukcesy swej prorokini, jako na dowód autentyczności E.G. White. Jednak wierzący w Eddy przewyższają ich w relacji 10:1, chociaż rozpoczęli działalność dwadzieścia lat później.

 

"Pastor" Russell

 

Mówiąc o Russell'u krótko po jego śmierci, New York Watchman-Examiner pisze 9 listopada 1916 roku, co następuje:

 

"Gdy Charles T. Russell - który nazwał się "Pastorem" Russell'em - zmarł, to odszedł ze świata człowiek godny uwagi. Bez wahania powinniśmy umieścić go wśród takich ludzi, jak Alexander Dowie i Joseph Smith, założyciel Kościoła mormonów. Obdarzony bystrym umysłem, elokwentny człowiek, odgrywał szarlatana tak udanie, zgromadził wokół siebie całe mnóstwo zwolenników, i w niektórych przypadkach zwiódł nawet wybranych Bożych. Wybudował wokół siebie potężną organizację mężczyzn i kobiet, którzy odpowiadali tak posłusznie na jego wezwania, jak mormoni na zew swego proroka. Do jego sakwy płynęła rzeka złota, i była wykorzystywana do ogólnoświatowej propagandy. Nie posiadał żadnego wykształcenia, i nigdy nie był ordynowany do służby. A jednak przemawiał do tłumów głosem i piórem, i dla swych błędnych poglądów zdobył wielu zwolenników z wszystkich denominacji. Sukces ten nadszedł pomimo faktu, iż jego własne życie było hańbą dla chrześcijaństwa. Wciąż wydaje się prawdziwą opinia, że ludzie lubią być ogłupiani, a "Pastor" Russell ogłupiał całe tłumy.

 

Ogłasza się, że jego śmierć w żaden sposób nie przeszkodzi w propagowaniu jego poglądów, czy głoszeniu "Milenijnego Darwinizmu". W rzeczy samej, bardzo prawdopodobne jest, że fanatyzm będący cechą wielu jego naśladowców, objawi się w nowej propagandzie. Już teraz tysiące mężczyzn i kobiet kroczy po ulicach naszych wielkich miast, rozpowszechniając literaturę russellizmu. Ludzie są spragnieni wiedzy tajemnej i chcą poznać przyszłość. Russell skapitalizował to głębokie pragnienie ludzkiego serca, i z niezrównanym dogmatyzmem przekazał najbardziej szczegółowe i dokładne informacje dotyczące przyszłości."

 

Russell ustanawiał różnorakie daty końca świata, z których ostatnia wypadała na rok 1914. Powiedział, że w październiku tamtego roku dopełnią się "czasy pogan". Jego naśladowcy twierdzą, że był największym człowiekiem od czasów apostolskich, i tylko jego grupa jest prawdziwym Kościołem. Wszyscy pozostali to "Babilon". Russell żył w tym samym czasie, co E.G. White, i Eddy. Wyznawcy każdego z nich uważają swojego lidera za jedyną i nieomylną wyrocznię Bożą. Czy wszyscy z nich mogą mieć rację?

 

Alexander Dowie

 

W naszych czasach zaistniał kolejny pretendent do boskiej inspiracji - drugi Eliasz. Przez lata przyciągał uwagę opinii publicznej. Twierdzi się, że dokonywał setek cudownych uzdrowień. Poświęcenie i entuzjazm jego naśladowców były bezgraniczne. Pieniądze płynęły swobodnie. Podobnie do E.G. White i Eddy, był dogmatyczny i arbitralny. Jego słowo było prawem. Wymagał surowego życia religijnego, w czym prześcigał nawet E.G. White. Sekta wciąż istnieje w Zion City w Chicago.

 

Proszę zauważyć, jakie mnóstwo fałszywych proroków wydało z siebie ostatnie stulecie. Powietrze tamtej epoki wydaje się być nimi przesycone!

 

Żadna z wymienionych postaci - oprócz E.G. White - nie jest uznawana przez Adwentystów Dnia Siódmego za proroka. Swedenborga nazywają oni spirytystą. Joseph Smith jest według nich oszustem, a jego pisma zmyśleniem. Przeciwko pani Eddy i Chrześcijańskiej Nauce pisali bardzo obszernie, a przeciwko "Pastorowi" i jego naukom opublikowali pracę pod tytułem "Ciemność milenijnego brzasku". Żaden z nich nie przeszedł ich testu. Wszyscy są fałszywi. - Jedynym prawdziwym prorokiem czasów nowoczesnych jest ich własny prorok - E.G. White.

 

Celem niniejszej książki jest zbadanie twierdzeń E.G. White, prorokini Adwentystów Dnia Siódmego, a na podstawie materiałów archiwalnych, prostych faktów i bezspornych dowodów, czytelnik sam będzie mógł osądzić, czy jest ona jednym z wielu fałszywych proroków obecnego wieku, wspomnianych powyżej.

 

Rozdział II

 

Wielki test wyznaniowy

 

- "Adwentyści Dnia Siódmego nie posiadają żadnego Credo - jedynie Biblię".

 

Wypowiedź tę zauważa się wciąż i wciąż w ich publikacjach, przeznaczonych dla czytelnika z zewnątrz.

 

Mówią także, iż "Biblia wyjaśnia się sama", gdyż "Jeden werset tłumaczy inny".

 

Brzmi to nieźle, ale po bliższym zbadaniu obydwa stwierdzenia okazują się fałszywe. Po pierwsze, Adwentyści Dnia Siódmego posiadają Credo, podobnie jak inne denominacje, i publikują je od 1872 roku. Nazywają je "Fundamentalnymi Zasadami Adwentystów Dnia Siódmego". Początkowe słowa brzmią następująco: "Adwentyści Dnia Siódmego nie posiadają żadnego Credo - jedynie Biblię; jednak trzymają się pewnych, jasno zdefiniowanych punktów wiary". Potem zaś następują definicje tych "punktów wiary". Czym to jest, jeśli nie Credo? Webster definiuje Credo jako: "autorytatywne streszczenie czy formuła tych zasad wiary, które uznawane są za kluczowe".

 

Zaglądając do zasad wiary różnych ortodoksyjnych Kościołów - takich jak metodyści, baptyści czy prezbiterianie - widzimy, że każda z nich zaczyna się od słów "Wierzymy..." - a potem następuje wyszczególnienie tego, w co wierzą. Adwentyści powiadają, że wszystkie te Kościoły posiadają Credo, ale oni sami takowego nie mają. Jednak ich "Fundamentalne Zasady" zaczynają się także od stwierdzenia: "Wierzą oni..." - a potem następuje wyszczególnienie tego, w co wierzą. W ten sposób zwodzą ludzi mówiąc, że nie posiadają Credo.

 

Jednakże najgorszą cechą tego wyznania wiary jest fakt, iż nie zawiera ono głównej zasady wiary - tej, kt...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin