Magdalena Kozak - Zbójcy.rtf

(43 KB) Pobierz

 

 

 


Zbójcy

 

 

 

Zbójcy byli profesjonalistami.

Przynajmniej na początku wszystko robili nad wyraz profesjonalnie.

Zręcznie zarzucone kotwiczki z przywiązanymi do nich linami trafiły prosto w oba najwyższe okna Wieży. Zaraz potem cztery czarno odziane postacie zaczęły się wspinać po murze. Akcja przeprowadzona była w niemalże całkowitej ciszy, dzięki czemu Strażnik nie otworzył nawet oka. Paskuda również.

Ze względu na panujące ostatnio niemiłosierne upały, Księżniczka nie zamykała na noc okiennic. Zbójcy więc bez przeszkód wtargnęli do jej komnaty. Otoczyli bogato rzeźbione łoże i pochylili się nad śpiącą niewiastą, błyskając groźnie nagimi ostrzami mieczy. Po chwili wahania, jeden z nich pochylił się i trącił placem krągłe ramie obleczone w batyst koszulki.

Księżniczka zamrugała niechętnie, przewróciła się na wznak, otworzyła oczy... i krzyknęła na cały głos.

 Dzień dobry, Wasza Wysokość – rzekł zbójca uprzejmie.

Księżniczka nie wyartykułowała żadnej odpowiedzi. Po prostu wrzeszczała nadal, głośno i dosyć nieskładnie.

Zaalarmowany krzykiem Strażnik poderwał się z łóżka natychmiast. Chwycił pierwszy lepszy miecz z kolekcji i popędził schodami na górę. Pod drzwiami uprzytomnił sobie, że nie wziął kluczy. Zawrócił więc pośpiesznie, łomocząc bosymi stopami w drewniane stopnie.

W tym czasie jeden ze zbójców podszedł do drzwi i zaczął upychać jakieś sprytnie pomyślane kawałki drutu w dziurce od klucza. Dwóch jego kamratów przesunęło się pod okna, trzymając broń w pogotowiu i wspierając się plecami o ściany tuż obok otworów. Ten po prawej wyjrzał szybko, jakby wypatrując kogoś w pobliskim lesie. Dostrzegł go chyba, bo kilkukrotnie zamachał ręką. Cofnął się zaraz potem i znowu przywarł do ściany.

Księżniczka urwała krzyk dosyć gwałtownie. Rozejrzała się wokół, jakby zdziwiona, że nie przyniósł on żadnego efektu

 Ooo, tak lepiej. – Pokiwał głową ten ze zbójców, który wciąż tkwił przy niej. – I zdrowiej dla nas wszystkich, to na pewno.

Kroki Strażnika znów załomotały na schodach. Zamek u drzwi zazgrzytał, zapewne Strażnik usiłował włożyć weń klucz.

 Lepiej przestań – poradził mu zbój, pilnujący drzwi. – Popsujesz zamek. A jakby ci się nawet udało otworzyć, wtedy od razu ją zabijemy. Wiesz, kogo. Ją.

Zgrzytanie ustało natychmiast.

 Jesteśmy Frontem Wolności – oznajmił ten, który stał przy Księżniczce. – Nasza organizacja jest ściśle tajna oraz podziemna. Oczywiście, nie podamy wam naszych prawdziwych imion. Do mnie będziecie mówić Pierwszy. Jasne?

Księżniczka pokiwała głową z wyjątkowo ogłupiałą, zdumioną miną.

Strażnik nie odpowiedział.

 Ej, ty tam, za drzwiami! – Pierwszy podniósł nieco głos. – Jasne? To potwierdź i to już. I nie udawaj, że nie słyszysz. Tu na pewno dobrze słychać. Inaczej po co byś przyłaził co wieczór, podsłuchiwać, co ona tu gada do siebie? – rzucił triumfalnie. – Tak, tak, zrobiliśmy rozpoznanie, a co – pochwalił się. – Jesteśmy w pełni profesjonalni!

Strażnik odburknął coś wściekle a Księżniczka uśmiechnęła się pod nosem, pomimo dławiącego ją strachu. Przychodził do niej, no proszę....

 No więc jak, słychać, czy nie? – indagował Pierwszy nieustępliwie.

 Słyyychać – potwierdził w końcu Strażnik tonem pełnym głębokiego niezadowolenia.

 Dobrze! – Uśmiechnął się zbójca. – To teraz dalej. Ten przy drzwiach to Drugi.

 Ale to ja jestem Drugi! – zaprotestował zbójca spod okna oburzonym tonem. – Ustalaliśmy przecież...

 Zamknij się! – odparował ten spod drzwi natychmiast. – Eron mówi, że jestem Drugi, to jestem. Ty możesz być Trzeci...

 Jestem tu dłużej od ciebie! – Nie dawał za wygraną tamten. – Należy mi się lepsza cyfra! Eron, powiedz mu, przecież sam mówiłeś...

 Zaraz obaj będziecie Trzeci! – zapienił się Pierwszy, zwany też Eronem. – I nie mówcie do mnie po imieniu!

 Ja przynajmniej wiem na pewno, że jestem Czwarty. Ale mi to nie przeszkadza – oznajmił pogodnie zbójca przy toaletce. – Ja tam się nie pcham, poczekam na swoją kolej...

 To w końcu kto jest Drugi? – pieklił się zbójca spod drzwi. – Nie możemy być obaj Trzeci, i Alik i ja. To nie będzie sprawiedliwie no i zaszkodzi przy organizacji... Będzie się myliło co chwilę.

Zbój spod okna demonstracyjnie opuścił miecz i oparł ostrze o podłogę. Wyjrzał za okno, pogwizdując pod nosem.

 Alik jest Drugi – rozstrzygnął Eron zdecydowanie. – Ma rację, jest dłużej.

Alik natychmiast rozjaśnił się w szerokim uśmiechu, podniósł miecz i z powrotem jak najbardziej profesjonalnie przywarł plecami do ściany.

Zbójca pod drzwiami obrzucił go wściekłym, zazdrosnym spojrzeniem.

 Nie generuj kłopotów, Rosz. – Eron postanowił uprzedzić jakikolwiek komentarz. – Trzecie miejsce to też medalowa pozycja... – spróbował go udobruchać choć troszkę.

Rosz westchnął, po czym popatrzył na przywódcę i z wyraźnym oporem pokiwał głową.

 No dobrze – poddał się niechętnie.

 Ale do mnie nie powiecie po imieniu, co? – rzucił niedbale Czwarty. – Chociaż tyle jesteście mi winni za umieszczenie mnie na szarym końcu...

 Dobrze, Zen – zgodził się Eron, zadowolony, że przynamniej ten nie zgłasza pretensji w temacie hierarchii. – Nie powiemy.

 I by było tyle. – Pokręcił głową zdegustowany Zen i odwrócił się do okna. – Dzięki za konspirację, Eron.

Pierwszy zbójca wykrzywił się i uderzył się dłonią w czoło.

 Jak tam smok? – zapytał szybko, pokrywając zmieszanie. – Śpi?

Elik i Zen wyjrzeli przez okna.

 Śpi. – Pokiwali zgodnie głowami.

 Paaasiuuu!– rozwrzeszczała się natychmiast Księżniczka, przypominając sobie poniewczasie o swoim głównym obrońcy. – Paaasiuuu!

Jezioro zabulgotało dosyć niemrawo w odpowiedzi. Powierzchnia wody zafalowała, uniosła się nieco, aż wreszcie rozstąpiła się z pluskiem przed dźwigającym się leniwie ciałem smoka.

 Mniam? – zachrypiała Paskuda, rozglądając się wokół pytająco i mrugając zaspanymi ślepiami.

 Tuuutaaaj! – zawołała Księżniczka, zrywając się z łóżka i biegnąc ku oknu. – U mnie w Wieży! Bandyci! Ratunku!

Eron pochwycił ją wpół, powlókł z powrotem do łóżka i posadził na wymiętej pościeli.

 Nic z tego – oznajmił zdecydowanie. – Najpierw nasze warunki. Uspokój smoka, bo... – zawiesił głos znacząco.

 Jeżeli Księżniczce spadnie chociaż włos z głowy... – zapienił się za drzwiami Strażnik – nie znajdziecie miejsca na tej ziemi, gdzie moglibyście się ukryć przede mną! Czarni Mściciele to przedszkole w porównaniu z tym, co ja wam zrobię! Spróbujcie ją tknąć choćby palcem!

Zbójcy przyjrzeli się swojej brance dość krytycznie. Zarumieniła się wstydliwie pod ich szacującymi spojrzeniami. Mężczyźni popatrzyli po sobie pytająco i jednocześnie z lekka pokręcili głowami.

 Nic jej z naszej strony nie grozi. – Eron podsumował tę niemą naradę z cieniem rozczarowania w głosie. – Oczywiście, o ile wypełnicie nasze żądania. Jesteśmy tu z pobudek ideowych, nie dla prywaty.

Księżniczka poczerwieniała jeszcze bardziej, tym razem przybierając dość urażoną minę, a Strażnik westchnął pod drzwiami z nieskrywaną ulgą.

 Jakie są te żądania? – rzucił pośpiesznie.

W sukurs przyszło mu pytające spojrzenie Paskudy, która dobudziła się wreszcie, przyczłapała pod Wieżę i zbliżyła pysk do okien, zaglądając ciekawie do środka.

 Jesteśmy Frontem Wolności! – oznajmił Eron patetycznie. – Dlatego też walczymy o szeroko rozumianą wolność, pod każdym względem i w każdym wydaniu... I dla każdego!

 Do rzeczy – przerwała mu Księżniczka oschle. – Jak rozumiem, bynajmniej nie dla każdego, bo o moją wolność wcale wam nie chodzi. Raczej jestem teraz podwójnie uwięziona, co bynajmniej uwolnieniem nie jest. Odpuśćcie więc sobie całą tę waszą ideologię i mówcie wprost. Czego chcecie?

Zbójcy popatrzyli po sobie stropieni. Nie przewidzieli chyba takiego postawienia sprawy. Milczeli przez chwilę, zastanawiając się.

 Kwestię twojej wolności przedyskutujemy kiedy indziej – podjął wreszcie Eron, chrząkając z zakłopotaniem. – Przyjdzie czas i na ciebie. O, właśnie: uwolnimy cię na samym końcu i w ten sposób zwieńczymy naszą misję. Szczegóły później. – Rozejrzał się po towarzyszach, napotykając ich pełne aprobaty spojrzenia. – A teraz, do rzeczy. Nasze pierwsze żądanie: uwolnić smoka!

Księżniczka zamrugała oczami, pokręciła głową w zdumieniu i wpatrzyła się w zbójcę pytająco, jakby chciała się upewnić, czy ten aby nie żartuje.

Strażnik oderwał policzek od drzwi, potrząsnął głową, podłubał w uchu palcem. Przesłyszał się czy co?

Paskuda sapnęła gwałtownie, cofnęła się i przysiadła na ogonie w zdumieniu.

Twarze zbójców rozpromieniły się. Widocznie obmyślili ten manewr już na samym początku planowania akcji i nie mogli doczekać się jego wykonania.

 Drogi smoku! – zawołał Eron. – Podejdź tu bliżej!

Paskuda natychmiast przybliżyła pysk do okien, łypiąc ślepiami z prawdziwym zainteresowaniem.

 Trzymają cię tu w poniżających warunkach! – przemówił Pierwszy Zbój z patosem. – I zmuszają do wykonywania wyjątkowo niegodziwej pracy. Pożerasz szlachetnych rycerzy, którzy ci w niczym nie zawinili, a wszystko to po to, by wspierać żądnych władzy krwiopijców i chronić kastową nieskalaność córki swego ciemiężyciela!

Paskuda wbiła w niego zszokowane spojrzenie, po czym sapnęła ponownie i zamyśliła się.

 Mniam? – rzuciła wreszcie, bardzo nieśmiało i cichutko. – Mniam, ble? Buuu... – oznajmiła z żalem.

 Niestety, to prawda. Powinnaś więc natychmiast zerwać z tym nikczemnym procederem. Rozumiemy jednak, że kajdan niewoli nie da się odrzucić tak łatwo! – kontynuował Eron, każde jego słowo tchnęło niezgłębioną empatią – I może być ci trudno działać przeciwko dotychczasowym panom... Nie będziemy zatem nalegać na żadne zdecydowane akcje z twojej strony, droga Paskudo. Tak się bowiem nazywasz, prawda?

Paskuda popatrzyła na niego z wdzięcznością i pokiwała gorliwie łbem, rzucając również krótkie, ukradkowe spojrzenie w kierunku Księżniczki.

 Oto, co ci proponujemy: pozostań neutralna! – zaproponował Eron dość protekcjonalnym tonem. – Pozwól nam działać na rzecz twojej wolności... A ja ci obiecuję, że twojej dotychczasowej pani włos nie spadnie z głowy, o ile oczywiście spełnione zostaną nasze żądania. W końcu, ona też tu jest poniekąd ofiarą dotychczasowego reżimu...

Paskuda pokiwała entuzjastycznie pyskiem, a Księżniczka popatrzyła na zbójcę ze zdumieniem, mieszanym z nieśmiałą nadzieją.

 Jestem ofiarą... – powtórzyła za nim machinalnie. – No, właściwie to tak...

 Nic ci to nie pomoże – przerwał jej Eron kategorycznie. – Tak czy inaczej, obecnie należysz do reżimu. Dla ciebie nie będziemy mieli żadnych względów. A nawet jeżeli jakieś, to dopiero na samym końcu. Na razie jesteś naszą zakładniczką i chyba nie muszę opisywać, co ci może grozić ze strony takich podłych zbójców, jak my. Jasne?

Księżniczka zwiesiła smętnie głowę, wzdychając żałośnie. Strażnik załomotał wściekle pięścią w drzwi.

 Ja tu wszystko słyszę! – upomniał zbójcę, trochę bezsensownie. – Niech mi tylko włos z jej głowy spadnie...

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin