Hutnikiewicz A. - Witkiewiczowska teoria Czystej Formy w teatrze.pdf

(148 KB) Pobierz
Magdalena Popiel
A. Hutnikiewicz„Witkiewiczowska teoria „Czystej Formy” w teatrze”
Artur Hutnikiewicz
„Witkiewiczowska teoria Czystej Formy
w teatrze”
z książki:
„Od czystej formy do literatury faktu 1
W tym samy czasie, gdy Leon Chwistek krzątał się około lansowania formizmu, wiele
rozgłosu wywołała w ówczesnym świecie literackim i artystycznym Witkiewiczowska teoria
„czystej formy” w teatrze.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, urodzony w r. 1885 w Warszawie, był synem
Stanisława, artysty malarza, krytyka, publicysty i pisarza z czasów Młodej Polski.
Witkiewicz-ojciec związany był ongiś z głośnym pismem „Wędrowiec”, od którego datują się
dzieje naturalizmu polskiego. Rozgłos i uznanie zyskał sobie jako autor znakomitych na swój
czas monografii artystycznych o Matejce i o Aleksandrze Gierymskim, jako inspirator
nowych prądów i metod w zakresie opisu i wartościowania wytworów sztuki, jako działacz
społeczny oraz twórca i propagator tak popularnego w tamtej epoce stylu zakopiańskiego.
Stanisław Ignacy odziedziczył po ojcu jego uzdolnienia i zainteresowania artystyczne, ale
bodaj że je znacznie poszerzył i pogłębił. Był w latach międzywojennych najwszechstronniej
bez wątpienia utalentowaną indywidualnością twórczą, postacią niemal renesansową o
wyraźnych znamionach genialności. Ponieważ od piątego roku życia z powodu choroby ojca
przebywał stale w Zakopanem, gdzie nie było podówczas żadnej szkoły średniej, więc uczył
się prywatnie, w domu i tylko egzaminom rocznym poddawał się w normalnej szkole jako
tzw. ekstern. Matura, uzyskana w r. 1903, była ostatnim oficjalnym świadectwem
systematycznych studiów Witkiewicza. W istocie był to genialny samouk, który wszystkie
swe osiągnięcia życiowe zawdzięczał przede wszystkim sam sobie, niesłychanej chłonności
intelektualnej i ciekawości, które go pobudzały do ustawicznego szukania i były zaczynem
wiecznego umysłowego nienasycenia. Wszystkie studia, jakie sam podejmował, nie były
przez nikogo inspirowane, wynikały z wewnętrznego i samoistnego popędu. Bodaj
najbardziej systematyczne były jego studia malarskie. Malował nieomal od dzieciństwa;
przykład ojca odegrał tu zapewne rolę istotną. Potem podróże do Niemiec i do Włoch
pozwoliły Witkiewiczowi zwiedzić najsłynniejsze galerie malarstwa europejskiego.
Uczęszczał w pewnym czasie do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie pracował pod
kierunkiem Mehoffera i Stanisławskiego, nie budząc w nich zresztą specjalnego zachwytu.
Ale już wówczas jego zainteresowania intelektualne i artystyczne wybiegały raz po raz poza
malarstwo. Miewał okresowe pasje i namiętności, które potrafiły go zagarniać na pewien
przeciąg czasu aż do momentu psychicznego znużenia i nasycenia.
Na wiosnę r. 1914 wybrał się Witkiewicz ze swym przyjacielem, słynnym później
etnografem i profesorem uniwersytetu londyńskiego, Bronisławem Malinowskim, na
wyprawę naukową do Australii. Ledwo tam przybyli, wybuchła wojna światowa.
Malinowskiego jako obywatela austriackiego internowano, Witkiewicza, który miał
obywatelstwo rosyjskie, odstawiono do Rosji. Lata wojny przyczyniły się w wydatnym
stopniu do pojawienia się i ugruntowania w Witkiewiczu jego poglądów historiozoficznych i
katastroficznych. Wojna, rozkład i demoralizacja, towarzyszące agonii rosyjskiego imperium,
1 Toruń 1965, s. 180-199.
1
A. Hutnikiewicz„Witkiewiczowska teoria „Czystej Formy” w teatrze”
pierwsze miesiące rewolucyjnego zamętu pogłębiły nastroje przygnębienia i zagrożenia. Jako
oficer rosyjski poznał Witkiewicz kulisy wielkiego dziejowego dramatu bezpośrednio, z
autopsji. Wtedy bodaj obudziły się jego zainteresowania filozoficzne i ożywiły literackie. Ale
aktywność w tym zakresie ujawniła się dopiero po powrocie do kraju w r. 1918. Witkiewicz
osiadł w Zakopanem, które stało się na lat dwadzieścia główną jego siedzibą.
Lata dwudzieste to okres wyjątkowej aktywności twórczej artysty. Ogólna atmosfera,
pełna niesłychanej dynamiki intelektualnej, działała bez wątpienia pobudzająco. Wówczas to
ujawniła się w całej pełni imponująca wielostronność zainteresowań Witkiewicza-filozofa,
krytyka i teoretyka sztuki, malarza, portrecisty, teoretyka nowego teatru, dramato- i
powieściopisarza, polemisty, no i człowieka, bo dla Witkiewicza i samo życie było sui
generis sztuką, potrafił uczynić je prawdziwie niebanalnym i oryginalnym. Niesłychanie
ekscentryczny, nieobliczalny w swych reakcjach, obcy i wrogi wszelkim przymusom i
konwenansom, wciąż czymś zaskakujący, a jednocześnie pełen niezwykłego osobistego
uroku, już za życia obrastał legendą. W ówczesną wielką dyskusję na temat sztuki wniósł
oryginalny i ważki wkład. Na problemy malarstwa wypowiedział się w książce Nowe formy
w malarstwie (1919) oraz w Szkicach estetycznych (1922); na temat teatru w tomie studiów
pt. Teatr. Wstęp do teorii czystej formy w teatrze (1923). Swoje poglądy filozoficzne
przedstawił w rozprawie z r. 1935 pt. Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie
istnienia. Do tych czterech książek należy dodać dziesiątki artykułów krytycznych i
polemicznych, rozsianych po czasopismach dwudziestolecia, bo Witkiewicz był zawołanym
dyskutantem i polemistą, nie pozostawiającym bez odpowiedzi żadnej choćby najdrobniejszej
o sobie wzmianki.
Tej imponującej działalności teoretycznej, krytycznej i publicystycznej towarzyszyła
twórczość ściśle artystyczna i literacka: malarska, która była główną podstawą jego
egzystencji (słynne portrety Witkiewicza), oraz dramato- i powieściopisarska. Witkiewicz
napisał ponad dwadzieścia sztuk teatralnych oraz ogłosił dwie duże powieści – w r. 1927
Pożegnanie jesieni, a w r. 1930 Nienasycenie.
Witkiewicz był jednym z największych w sztuce polskiej i bodaj ostatnim tej miary
indywidualistą. Niesłychanie chłonny i wyczulony na wszelką intelektualną nowość w istocie
żył poza swoją epoką, był jej duchowo obcy. Przerażała mechanizacją, materializmem,
techniką, pogardą dla osobowości ludzkiej. Uważał, że zadaniem kultury winna być ochrona
jednostki, jej wolności i niezależności, a tymczasem bieg zdarzeń zdawał się iść na przekór
jego mniemaniom i postulatom. Zewsząd docierał zmasowany tupot zdyscyplinowanych
zbiorowisk i tłumów ludzkich. Witkiewicz widział w tym zapowiedź nadchodzącej epoki
kolektywów, w której o losach człowieka, świata i kultury decydować będą nie genialne
jednostki, lecz zbiorowości. Odczuwał ją jako ostateczny kres i katastrofę wolności, sztuki i
cywilizacji i to poczucie zagłady legło u podstaw jego poglądów historiozoficznych, jego
koncepcji estetycznych i działalności pisarskiej.
Witkiewiczowska teoria „czystej formy” w teatrze należy niewątpliwie do
najciekawszych, a jednocześnie wyjątkowo kontrowersyjnych. Aby zrozumieć, o co chodzi
jej twórcy, trzeba sięgnąć do podstaw Witkiewiczowskiej filozofii, do jego swoistej ontologii.
Witkiewicza-filozofa interesował przede wszystkim jeden problem fundamentalny –
zagadnienie istnienia. Metafizyka, analizując strukturę Bytu w jego najgłębszej istocie i
podstawach, stawia nas twarzą w twarz z Tajemnicą Istnienia. Niepokój metafizyczny,
skłaniający do ustawicznego stawiania pytań Życiu, pojętemu jako Byt (w sensie
metafizycznym), jest zdaniem Witkiewicza koniecznością człowieka, wypływa organicznie z
jego ludzkiej natury. Tylko jednostki tępe i bezmyślne, uległe bez reszty wobec nieustających
nacisków tzw. życiowego poglądu na świat, tj. tej najbardziej wulgarnej i pospolitej formy
praktycznego rozsądku i rozumu, mogą pojmować istnienie jako coś zwyczajnego i
2
A. Hutnikiewicz„Witkiewiczowska teoria „Czystej Formy” w teatrze”
bezproblemowego. Ale nawet i dla nich wystarczający bywa niekiedy jakiś jeden przypadek,
jakieś wytrącenie z równowagi szablonu, aby uświadomił się im i uprzytomnił tak znamienny
dla fenomenu istnienia posmak dziwności i niesamowitości. Człowiek uświadamia sobie w
takich momentach, że przecież nawet on sam jest dla siebie zagadką. Wtedy to pojawiają się
owe wieczne pytania, pytania zasadnicze, które ludzkość powtarza poprzez wszystkie wieki
swojego istnienia: „Czemu jestem tym właśnie, a nie innym istnieniem? w tym miejscu
nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu? w tej grupie istnień, na tej
właśnie planecie? dlaczego w ogóle istnieję? mógłbym nie istnieć wcale; dlaczego w ogóle
coś jest, mogłaby przecież być Absolutna Nicość”.
Ludzkość szukała odpowiedzi na te pytania w najróżniejszy sposób, na rozmaitych
drogach. Szukała jej w religii, ponieważ w świetle objawień religijnych wszystko, co mogło
się wydawać niezrozumiałe i bezsensowne, zdawało się nabierać wyższego, zaświatowego i
nadzmysłowego znaczenia. Szukała odpowiedzi w rozważaniach filozoficznych, które,
opisując całość istnienia w jego poszczególnych elementach i prawach, zdawały się ukazywać
je jako ład celowy i głęboko rozumny. Ową funkcję eksplikatywną pełniła też zawsze sztuka
w swych prapoczątkach tak organicznie związana z religią i metafizyką. Ale to wszystko było
kiedyś. To, co ludzkość przeżywa na przestrzeni kilku ostatnich wieków, nie można zdaniem
Witkiewicza określić inaczej jak nazwą katastrofy. Na tle postępującego gwałtownie rozwoju
materialno-cywilizacyjnego religia znalazła się w stanie zupełnego upadku, metafizyka
pożarła samą siebie, tak silny dawniej w człowieku niepokój metafizyczny rozwiał się
nieomal bez śladu, bo społeczeństwu, zorientowanemu wyłącznie praktycznie, uczucia
metafizyczne wydają się czymś zbytecznym i nieużytecznym. Los religii i filozofii podzieliła
też sztuka. Na przestrzeni ostatnich trzech bez mała tysięcy lat sztuka europejska przeżyła
według Witkiewicza dwie przede wszystkim groźne katastrofy i klęski – Grecję i renesans.
Ostateczne oderwanie się poezji i teatru greckiego od misteriów religijnych, emancypacja
sztuki w wyniku rozpoczynającej się w dobie renesansu powolnej agonii chrześcijaństwa,
dwa te fakty zaważyły niesłychanie złowrogo na dalszych losach sztuki światowej. Grecja
bowiem klasyczna i renesans, odrywając sztukę od jej metafizycznych źródeł, wysunęły
nowy, potworny i zabójczy dla twórczości ideał – podglądania i naśladowania natury.
Oznaczało to całkowitą i nieuchronną degenerację sztuki, ponieważ jej istotnym zadaniem
było i jest wywoływanie uczuć metafizycznych, a nie odtwarzanie życia i świata.
Czy jest jakieś wyjście z tej nieodwracalnej na pozór sytuacji? Otóż powrotu do
religii, do wygasłych mitów i wierzeń, według Witkiewicza, już nie ma. Jest również
nieprawdopodobne, by współczesny człowiek, leniwy i pogrążony po uszy w głupstwach
życiowych, zdolny był i miał w ogóle ochotę przezwyciężyć tę przyrodzoną mu inercję
duchową i zabrał się do rozważań filozoficznych. Odstraszają go ich trudny język i związany
z tym nieuchronnie umysłowy wysiłek. Niepodobna również łudzić się nadzieją, że uda się
komukolwiek przywrócić sztuce ów stan sprzed wieków, kiedy była ona integralnym
składnikiem doświadczeń i wtajemniczeń kultu. Niemniej mimo owych zmian
nieodwracalnych, tylko sztuka zdolna jest jeszcze w świecie współczesnym umożliwić nam
przeżycie Tajemnicy Istnienia. Ale przeżycie tego rodzaju zapewnić nam będzie mogła
jedynie wówczas, gdy uwolnimy ją od życiowego balastu, gdy przestaniemy widzieć w niej
odtworzenie treści życiowych, a zaczniemy ją pojmować wyłącznie jako „czystą formę”, tzn.
gdy odetniemy ją kategorycznie i bezwzględnie od jej powiązań z życiem i nauczymy się
jedyne jej piękno dostrzegać w tej jedności czysto formalnej, która w każdym dziele sztuki
wiąże wszystkie jego elementy składowe w nierozerwalną całość.
3
A. Hutnikiewicz„Witkiewiczowska teoria „Czystej Formy” w teatrze”
Uczucie metafizyczne, o które Witkiewiczowi przede wszystkim chodziło, przeżywać
bowiem możemy nie tylko w religijnych misteriach, ale i wówczas, gdy uświadamiamy sobie
jedność istnienia. Witkiewicz odwoływał się tu do podstawowych założeń swej ontologii.
Świat jest jednością złożoną z wielości poszczególnych istnień. Ale i każde poszczególne
istnienie jest jednością utworzoną z wielu jakości. Uświadamiając to sobie, stajemy wobec
Tajemnicy Istnienia, doznajemy wstrząsu metafizycznego. Otóż sztuka osiąga to samo, tylko
na innej drodze. Filozofia osiąga to na drodze dedukcyjnego myślenia, sztuka na drodze
bezpośredniego doznania owej jedności doskonale w dziele sztuki zrealizowanej. Twórczość
artystyczna wzmaga to poczucie jedności, a zatem i uczucie metafizyczne zarówno w samym
artyście, jak i w odbiorcy. W artyście przez to, że uzewnętrzniając się w obiektywnym
materiale, z którego buduje się dzieło, uświadamia on sobie dzięki tej obiektywizacji swego
„ja” silniej niż kiedykolwiek jedność własnej osobowości. W odbiorcy owo uczucie
metafizyczne realizuje się dzięki kontemplacji doskonałej jedności formalnej, jaką jest każde
dzieło artyzmu. Silne przeżycie formy i tylko formy, absolutnie uniezależnionej od
jakiejkolwiek treści życiowej, która jedynie zanieczyszcza każde dzieło twórcze, zdolne jest
wprowadzić nas w inny zupełnie niż życiowy wymiar przeżywania, w sferę doświadczeń
metafizycznych.
Witkiewicza-reformatora interesował przede wszystkim teatr; jego teoria „czystej
formy” odnosi się głównie do teatru. W poezji sprawa uwolnienia się od nacisku treści była
już poważnie zaawansowana; już od ostatnich dziesięcioleci w. XIX zdobywała sobie coraz
szersze uznanie poezja nie licząca się zupełnie z tzw. rozumieniem i tzw. sensem w
konwencjonalnym i życiowym tego pojęcia znaczeniu. Była to poezja, w której według
Witkiewicza, „forma, pojęta jako konstrukcja, jako bezpośredni wyraz uczucia jedności, jest
celem sama w sobie, a nie środkiem ekspresji dla jakichkolwiek uczuć, choćby były one nie
wiadomo jak wzniosłe czy też perwersyjne”. Uwolnienie poezji od konieczności liczenia się z
prawdopodobieństwem życiowym, operowanie bezsensem, ale nie programowo, lecz dla
poszerzenia możliwości kompozycyjnych, otwiera zdaniem Witkiewicza przed poezją
szerokie pole do formalnych poszukiwań, „wzbogaca formę w sposób przerażający”.
Prozy, zwłaszcza powieściowej, jedynego żywego dziś gatunku narracji, Witkiewicz
w ogóle nie uznawał za sztukę. Pozostawał więc teatr, niegdyś najbliższy istotnym zadaniom
sztuki, współcześnie najbardziej zaniedbany jej rodzaj. Ten powolny, ale systematyczny
upadek teatru datuje się zdaniem Witkiewicza od renesansu. Wtedy to rzucono potworne
hasło zbliżenia teatru do życia i oto w wieku XX oglądamy co dzień na wszystkich scenach
Europy i świata ohydne, nieomal jarmarczne widowiska, nędzne imitacje stosunków i sytuacji
życiowych, które już wszystkim bardziej świadomym rzeczy widzom od dawna obrzydły.
Witkiewicz zaatakował przede wszystkim stare, wytarte i zbanalizowane schematy
konstrukcyjne teatru. Teatr współczesny to oczywiście teatr iluzjonistyczny, w którym chodzi
jedynie o to, by widz przejął się losami bohaterów. W tym celu buduje się odpowiednie
napięcia, widz nie może się ani przez chwilę nudzić z powodu braku ruchu i działania na
scenie, ciągle musi się toczyć jakaś walka, ale całe to menu teatru współczesnego jest tak już
wiadome i opatrzone, że żadnego silniejszego wrażenia wywołać wśród widzów nie może.
Obok takiego dramatu naturalistycznego teatr współczesny dla urozmaicenia
repertuaru prezentuje niekiedy rozmaite odmiany dramaturgii „pogłębionej”, rozmaite
nastroje, symbolizmy, mętne historiozofie, usiłuje podniecać otępiałą i znudzoną publiczność
przez wywoływanie tzw. „gęsiej skórki”, wprowadza najróżniejsze „gatunki strachu przed
niewiadomym, zaczynając od ciemnego pokoju, a kończąc na śmierci”, ale wszystkie te
efekty nazbyt są już zużyte i ograne, aby mogły osiągnąć cel zamierzony.
4
A. Hutnikiewicz„Witkiewiczowska teoria „Czystej Formy” w teatrze”
Witkiewicz nie ufał też absolutnie rozmaitym współczesnym próbom odrodzenia
teatru, podejmowanym na Zachodzie i Wschodzie, tak rozpowszechnionej dziś modzie
„nowatorskiego” odczytywania i uwspółcześniania starych klasyków dramaturgii światowej,
rozmaitym czysto zewnętrznym modyfikacjom inscenizacyjnym i reżyserskim. Nie wierzył,
by naprawdę mogły one zmienić cokolwiek. Irytowała go swoista „usługowość”
współczesnego teatru, który niemal z reguły spełnia funkcję ambony, trybuny i wiecowej
estrady, z której się prowadzi tanią agitację i wypowiada poglądy autora na przypadkowe i
różne kwestie poprzez źle zaaranżowane sytuacje, mające poglądy te dobitnie jakoby
ilustrować. Jeśli się ma takie ambicje, to czyż nie lepiej – perswadował Witkiewicz – napisać
traktat, broszurkę lub skromny aforyzm? Wszystko to zaś razem stanowi jedną kolosalną
mistyfikację? Teatr współczesny jest jedynym w swym rodzaju przybytkiem, w którym się
ludzi po prostu „nabiera” i „nabija w butelkę”. Przez trzy godziny sugeruje się widzowi
najwznioślejsze uczucia i najtragiczniejsze dramaty, aby uświadomić na końcu, że to
wszystko nieprawda, udawanie i kłamstwo.
Teatr tego rodzaju, absolutnie dziś już niestrawny, należy zdaniem Witkiewicza nie
„odrodzić”, bo galwanizowanie rzeczy martwej życia prawdziwego przywrócić jej nie zdoła,
lecz po prostu trzeba go zastąpić teatrem innym, teatrem „czystej formy”, który by umożliwił
współczesnym widzom przeżywanie w stanie czystym tzw. uczuć metafizycznych, tj.
przeżywanie Tajemnicy Istnienia jako jedności w wielości.
„Czysta form” to według Witkiewicza pewna konstrukcja dowolnych elementów –
barw, dźwięków, słów lub działań, ale działań i słów całkowicie uniezależnionych od tzw.
sensu życiowego, życiowego prawdopodobieństwa. Witkiewiczowi chodziło o stworzenie
takiej formy teatru, w której „samo stawanie się w czasie, »dzianie się« czegoś, określonego
jedynie czysto formalnie, niezależnie od życiowej treści owych działań i ciągłości
charakterów działających osób, wprowadzić nas może w zupełnie inny niż życiowy wymiar
przeżywania, w sferę uczuć metafizycznych”. To, co działoby się na scenie, mogłoby być z
punktu widzenia życiowego całkowitym bezsensem, istotne byłoby to, że wszystkie owe
działania dyktowałaby konieczność artystyczna i widz niezależnie od dziwaczności życiowej
widowiska, wyczuwając ową jedność konstrukcji i konieczność następstw, doznawałby
czysto estetycznego zadowolenia, czyli miałby chwilę metafizycznego przeżycia.
Żeby stworzyć teatr tego rodzaju, trzeba uprzednio spełnienia dwu koniecznych
warunków: 1) trzeba chcieć taki teatr stworzyć, odczuwać potrzebę takiego teatru, co jest
rzeczą w chwili obecnej raczej wyjątkową, 2) należy całkowicie zerwać z wszystkimi
tradycyjnymi konwenansami, akcji i psychologii dramatycznej. Witkiewicz zdawał sobie
sprawę z wszystkich niebezpieczeństw, jakie mogą towarzyszyć powstawaniu i narodzinom
tej nowej sceny. Nowatorskie poszukiwania w sztuce współczesnej dokonują się w pośpiechu
i w gorączce, a to wpływa rozkładowo i blazująco zarówno na twórców, jak i odbiorców; pod
miano artystów podszywają się rozmaici spryciarze, korzystając z chaosu i zamętu pojęć.
Tymczasem nowa sztuka może powstać tylko jako „naturalna konieczność twórcza u
kogokolwiek z autorów dla sceny piszących, a nie jako programowy bezsens, wymyślony na
zimno, bez istotnej potrzeby”. Ryzyko jest więc duże; Witkiewicz posuwał się nawet jeszcze
dalej w swych pesymistycznych prognozach, nie wykluczając i takiego obrotu rzeczy, że
odrodzenie czystej formy stanie się zarazem jej ostatnim przedśmiertnym kurczem. Lepiej
jednak – wywodził - „skończyć (...) w pięknym szaleństwie, niż w szarej, nudnej banalności i
marazmie”.
Drugi nieodzowny warunek zwycięstwa „czystej formy” to uwolnienie teatru od
doszczętnie skompromitowanych schematów. Nowy teatr miał przede wszystkim zerwać
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin