Biernat z Lublina BAJKI.doc

(47 KB) Pobierz
BAJKI EZOPA FRYGA

BAJKI EZOPA FRYGA

 

28. Śmierci kożdy sie boi

 

              Człowiek stary w jednej dobie

Niósł drew brzemię z lasa na sobie.

Umęczywszy sie, z siebie złożył,

Śmierci, aby przyszła, prosił.

              Owa ciem śmierć przybieżała,

O przyczynę sie pytała,

Czemu jej tak pilnie wzywał:

„Albo by rychlej umrzeć chciał?”

              Starzec, widząc, śmierci sie bał,

Pokornie jej odpowiedział:

„Ta mi cię potrzeba była,

By na mię ty drwa włożyła”.

              Wszyscy ludzie śmierci nieradzi,

Tak starzy, jako i młodzi;

Zwłaszcza którzy ten świat miłują,

By nie umrzeć – o to pracują.

 

 

34. Czego nie masz, nie obiecuj

 

              Łowiec łupież niedźwiedzi przedał,

Którego w jednym lesie wiedział,

I wziął z sobą kupca Onego,

By oglądał męstwo jego.

              Tedy kupiec na drzewo wstąpił,

Aby tako prześpieczen był,

I temu sie podziwował,

Co by niedźwiedź z łowcem działał.

              Łowiec na niedźwiedzia krzyknie,

On sie zlęknąwszy barzo ryknie;

Tamoć były wielkie sapy,

Gdy niedźwiedź wziął łowca w łapy.

              Łowiec sie tego domyślił,

Iż w sobie duszę zataił,

By go niedźwiedź zdechłym mniemał

A dalej go więc nie łamał.

              Niedźwiedź, zdechłego mniemając,

Stał nad nim długo patrzając

I przykładał nos do ucha,

Patrząc, za-li jeszcze dycha.

              Potym, gdy go niedźwiedź przestał,

Kupiec łowca o to pytał,

Aby mu prawie powiedział,

Co mu niedźwiedź w ucho szeptał.

              Łowiec rzekł: „W tym mię ostrzegał,

Zbych skóry nie przedawał

Jeszcze niedźwiedzia żywego;

Ażebych ją złupił z niego”.

              Łatwie-ć drudzy obiecują,

Czego w swej mocy nie mają,

Dufając swej myśli butnej

I też sprawie nieroztropnej.

 

 

 

54. Kożdy mędrszy po szkodzie

              Pies przed domem niekiedy spał;
Tak śpiącego wilk go zdybał,
A gdy go już chciał udawić,
Pies mu się tak począł modlić:

              „Nie jedz mię dziś, boć-em chudy;

Patrz, żeć mi ścieńczały udy.
Niemasz ci we mnie tłustości,
Jednoć mię skóra a kości.

              Poczekaj mię aż do śrzody:
Będąć u nas walne gody,

Na których się dobrze będę miał,

A ciebie tu będę czekał”.

              Wilk ty słowa za prawdę miał

A na on czas psa poniechał,

Chcąc tak mieć pożytek więtszy,

Kiedy by pies już był tłustszy.

              Potym wilk w nocy przydybał,

Psa w sieni śpiącego widział.

Rzekł mu: „Alboś już zapomniał,

Coś mi przedtym obiecywał?”

              Rzekł pies: „Wilku! Nie wyłudzisz,

Po drugie mię nie przebudzisz;

Nie będę sie już omylał,

Żebych nieopatrznie sypiał”.

              Mądryć, gdy z sidła wynidzie,

Po drugi raz w nie nie przyjdzie:

Lepiej sie potym ostrzega,

Na prześpiecznym miejscu lega.

 

 

84. Kto pili, nie zmyli

 

              Zając się niegdy z żółwia śmiał,

Jakoby nierychło biegał.

Rzekł mu żółw: „Możesz skosztować,

Chceszli ze mną w zawód biegać!”

              Rzekł mu zając: „Żółwiu, bracie!

Nierad bych ja twojej stracie;

Alboś podobno nie słychał,

Iżebych ja dobrze biegał?”

              Żółw mu rzekł: „A cóż wiele mówić?

Chcewa się na liszkę zzwolić:

Niechaj ta kresę zamierzy,

Patrząc, jako który bieży”.

              Liszka kresę zamierzyła,

Bo w tych rzeczach biegła była.

Dała czas, aby biegali,

Swych rozumów pokuszali.

              Zając kresy niepilen był,

Żółwia sobie lekko ważył;

A iż barzo w nogi dufał,

Siadłszy sobie w drogę skakając

I drzewiej nie odpoczynął,

Aże więc na kresie stanął.

              Zając potym się ocucił,

Ku biegu się prędko rzucił;

Natychmiast ono przebieżał,

A na kresie żółwia zastał.

              Więc liszka tak wywołała

A żółwiowi zakład dała,

Rzekąc: „Zającu! Tyś stracił,

Żeś swej rzeczy niepilen był”.

              Nie ci tylko rzeczy konają,

Którzy wielkie siły mają;

Barzoć lepszy dzielca pilny,

A gdy k temu nieomylny.

 

 

103. Węża w zanadra nie wpuszczaj

 

              Węża śnieg był wielki zastał,

Iż się do jamy nie schował;

I tak go zima zmorzyła,

Iż w nim ledwe dusza była.

              Ujrzał człowiek, żal mu go był:

Wziąwszy węża, w zanadra włożył.

On, iże się nie mógł ruszać,

Jeszcze dobrze nie mógł kęsać.

              Ale kiedy więc roztajał,

Dopiero człowieka kąsał;

Miłosierdzia niewdzieczen był,

Swego dobrodzieja zabił.

              Żadny złemu dobrze nie działaj,

Węża w zanadra nie sadzaj!

Bowiem zły złości nie traci,

Dobrodziejstwo jadem płaci.

 

 

153. Zięciem być lwowi źle myszurowi

 

              Lew niegdy, po lasu skacząc,

Wpadł w ciężkie sidło nie bacząc.

A gdy go sam nie mógł pozbyć,

Jął o pomoc myszy prosić:

              „Jeśli mi z tego pomożesz,

Żądaj mię potym, o co chcesz;

Bo wszystko łatwie otrzymasz

I też wielką przyjaźń poznasz”.

              Myszur hnet sie ku sidłu rzucił,

Przegryzł je i lwa wypuścił;

I tudzież go o to żądał,

By mu swą córę żoną dał.

              Tedy lew, bacząc dobrodziejstwo,

Przyzwolił na to małżeństwo:

Swoję mu córę poślubił,

Aby tak z nią na wieki żył.

              A gdy ku łożu przywiedziona,

Aby tam z nim położona,

Nogą męża rozsławiła,

Gdy go w łożu nie baczyła.

              Źle się myszy przywodziło,

Iż nierówne stadło było.

A kto chce bytu dobrego,

Patrz sobie równy równego.

 

 

 

 

184. Wszyscy prze niezgodę tracą świebodę

 

              Radziły ręce z nogami:

„Co ten brzuch czyni z nami!

Nie pracuje nic ani robi,

Wszystki rzeczy sobie sobi.

              A zawżdy leży w pokoju,

Nie zna zimna ani znoju;

A cokolwiek wyrobimy,

To im wszystko potrawimy.

              Ale co więc udziałajmy:

Od tychmiast mu nic nie dajmy!

Niechaj sie nauczy pościć

Albo równo z nami robić!”

              A więc tako udziałały:

Brzuchowi nic jeść nie dały;

On, gdy w sobie już nic nie miał,

Do ręku o pomoc wołał.

              Ale ony nie słuchały,

O wołanie nic nie dbały.

On częste prośby powtarzał,

Kiedy barzo od głodu mdlał.

              A gdy ręce tak nie dbały,

Juże też same truchlały:

W brzuchu było ciepła mało,

Żywota już ubywało.

              Członki sie poczęły lękać,

Brzuchowi jeść chciały dawać;

Ale czasu zamieszkały,

Już były siły ustały.

              Więc wszystko człowiecze ciało

Prze niezgodę jest zniszczało,

Iż członkowie wsporni byli,

Swego brzucha nie karmili.

              Żadny w sobie nie ma dosyć,

A musi też z innymi być.

Rozumiejcie ludzkiej potrzebie,

A zwłaszcza kożdy dla siebie.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin