225. Grady Robyn - Znajomi z przyjęcia.pdf

(694 KB) Pobierz
295675662 UNPDF
295675662.004.png
Robyn Grady
Znajomi z przyjęcia
295675662.005.png 295675662.006.png 295675662.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- A teraz proszę wszystkie niezamężne panie na środek sali. Za chwilę
panna młoda rzuci swój bukiet.
Sophie uniosła wzrok i spojrzała na pannę młodą, stojącą pośrodku
parkietu. Cieszyła się, że jej przyjaciółka znalazła tego jedynego, ale jej niech
dadzą święty spokój. Wendy i Noah stanowili idealną parę i wyglądali razem
naprawdę wspaniale, szczególnie teraz, gdy on składał na jej ustach delikatny
pocałunek.
Ale sama myśl o złapaniu bukietu i ponownym zakochaniu się
przyprawiała ją o mdłości.
- Ostatnia szansa, drogie panie! - didżej podsycał emocje - prosimy do
nas, przekonajmy się, która z was będzie kolejną panną młodą!
Udekorowaną salę przepełniały cukierkowe melodie. Sophie westchnęła
ciężko. Czy rzeczywiście szczęście, które łączyło Wendy i Noah, miało także
spotkać i ją? Czy będzie miała odwagę znowu zaryzykować i otworzyć przed
kimś swoje serce? Im więcej czasu mijało od jej rozstania, tym mniej w to
wierzyła. Zresztą przecież nawet najbardziej elegancka ceremonia ani żaden
podpisany dokument nie mogły dać gwarancji na wieczne szczęście.
Gdy siedziała pogrążona w myślach, kątem oka dostrzegła, że mija ją
męska postać. Przez chwilę mocniej zabiło jej serce i na moment zniknęło
nieprzyjemne uczucie w żołądku. Przystojniak pokroju agenta 007 zatrzymał
się tuż obok jej stolika. Miał poważną twarz. Pewnie wśród panien
zgromadzonych teraz wokół Wendy była także i jego dziewczyna. Tacy pewni
siebie, zniewalający faceci jak on zawsze mieli dziewczyny... i nie takie grube i
nieszczęśliwe jak ona. Sophie odsunęła kieliszek. Właściwie była już
najwyższa pora, żeby stąd iść. W tej samej chwili, gdy ukradkiem wsunęła do
295675662.001.png
torebki ostatnią czekoladkę w kształcie serca, rozległ się zbiorowy okrzyk i na
jej kolanach wylądowało coś jaskrawego. Jakim cudem wiązanka Wendy
doleciała aż tutaj? Sophie marzyła o tym, żeby zapaść się pod ziemię, ukryć się
przed spojrzeniami gości. Wszystkie oczy natychmiast skierowały się na nią, a
ona zamarła w bezruchu, jak ofiara osaczona przez drapieżnika.
Didżej zagwizdał przeciągle.
- Świetny rzut, Wendy, nie ma co! Brawa dla tej nieśmiałej, drobnej
damy w końcu sali.
Rozbrzmiały gromkie oklaski i gwizdy. Sophie uśmiechnęła się
niepewnie, a potem pomachała w stronę tłumu. Na szczęście po chwili
wszyscy powrócili do swoich rozmów. Do stolika, przy którym siedziała,
zbliżyły się jej dwie przyjaciółki: Penny Newly i Kate Tigress.
- Nie rozumiem, dlaczego ty akurat miałabyś mieć ochotę na
zamążpójście? - powiedziała Penny.
Kate szturchnęła ją lekko.
- Nie bądź złośliwa - szepnęła.
- Chodzi mi tylko o to, że ona jest przecież teraz zatwardziałym wrogiem
więzów małżeńskich. To marnotrawstwo.
W szkole średniej Penny słynęła i ze swojego wydatnego biustu, i burzy
blond włosów, ale jeszcze bardziej z braku taktu.
- Masz rację - westchnęła Sophie - to naprawdę bardzo mało
prawdopodobne, że ja jako następna wezmę ślub.
Kate usiadła obok Sophie i uścisnęła jej dłoń.
- Nie martw się, niedługo znajdziesz swoją bratnią duszę - mężczyznę,
który będzie do ciebie pasował.
Sophie uśmiechnęła się z politowaniem.
- Chyba że uda się zorganizować takiego bliźniaka bez mojego udziału. -
295675662.002.png
Kątem oka dostrzegła imponującego agenta 007, który z kwaśną miną
obserwował kłębiące się pośrodku dziewczyny.
- Nie wiem, czy to cię pocieszy, ale masz wspaniałą fryzurę. I nie waż się
ścinać tych pięknych loków. Powinnaś podkreślać swoje atuty, zamiast je
wiecznie ukrywać. A kiedy już znowu będziesz wchodzić w swoje dawne
ciuchy...
- Zawsze byłaś przecież całkiem ładna - weszła jej w słowo Penny. -
Naprawdę...
W tym samym momencie rozległa się znowu muzyka i dwaj bracia,
których poznały przed miesiącem, porwali Kate i Penny do tańca. Sophie
zagryzła dolną wargę, by powstrzymać łzy. Nie udał jej się jedyny dłuższy
związek. Nie była też miss świata. Może ołtarz nie był jej przeznaczeniem. Ale
ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebowała, to mąż wyznaczający jej granice i
ustanawiający reguły.
Nagle wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi. Nie zamierzała się dłużej
przejmować tym, co powiedzą inni, tym bardziej Penny Newly.
Była dwa kroki od wyjścia, gdy ktoś niespodziewanie chwycił jej ramię.
Zaskoczona odwróciła się i spojrzała w parę lśniących, błękitnych oczu - to był
ten facet. Wręczył jej bukiet, który zostawiła na sali.
- O czymś zapomniałaś.
Gdy poczuła ciepło jego dłoni, usłyszała jego głęboki aksamitny głos,
przeszył ją dreszcz. Na szczęście zanim zdążyła zrobić z siebie kompletną
idiotkę, jej mózg zaczął ponownie pracować. Agent 007 musiał zauważyć, że
kiedy wstała, kwiaty spadły jej z kolan. Był po prostu dżentelmenem,
zwyczajnie uprzejmy, zdobyła się więc na beznamiętny uśmiech.
- Proszę zatrzymać te kwiaty dla swojej dziewczyny... albo żony - dodała
po chwili wahania.
295675662.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin