Druon Maurice - Królowie przeklęci 7 - Kiedy król gubi kraj.pdf

(895 KB) Pobierz
1062070695.001.png
Maurice Druon
Królowie Przeklęci
Tom VII
Kiedy król gubi kraj.
Przedsłowie
W wielkich tragediach dziejowych objawiają się wielcy ludzie, lecz owe tragedie są dziełem
miernot.
Na początku XIV wieku Francja jest najpotężniejszym z chrześcijańskich królestw, najgęściej
zaludnionym, najbogatszym, najbardziej aktywnym politycznie. Interwencje jej budzą lęk, arbitraże -
poszanowanie, państwa szukają jej opieki. I można mniemać, że Europa wkracza w erę francuską.
Cóż więc spowodowało, że naród pięciokrotnie mniej liczny miażdży tę samą Francję na polach
bitew, że szlachta francuska rozpada się na kliki, mieszczaństwo buntuje, lud pada pod ciężarem
nadmiernych podatków, prowincje odrywają się jedna po drugiej, na drogach bandy rabusiów grabią
i mordują, naród drwi z władzy, pieniądz traci na wartości, handel zamiera, a wszędzie zagościły
nędza i brak bezpieczeństwa? Skąd ta ruina? Co odwróciło kartę losu?
Po prostu mierność. Miernota kilku królów, ich głupia, pyszałkowata zarozumiałość, lekkomyślne
rządy, nieumiejętność doboru współpracowników, opieszałość, zaślepienie, brak zdolności do
tworzenia wielkich planów czy po prostu do kontynuowania uprzednio już powziętych.
Nie powstanie i nie przetrwa żadne wielkie dzieło w dziedzinie polityki bez współudziału ludzi,
których talent, charakter, wola inspirują i jednoczą ludzkie siły i nimi kierują.
Wszystko zawodzi, gdy ster rządów obejmują nieudolne jednostki. Spójnia zanika, kiedy potęga
rozpada się w gruzy.
Pierwotnie Francja - to pojęcie wszczepione w dzieje, myśl powzięta samorzutnie, która począwszy
od tysiącznego roku kiełkuje w panującej rodzinie i tak uparcie przechodzi z ojca na syna, że
pierworództwo w najstarszej gałęzi rodu szybko się staje uznanym prawem dziedziczenia tronu.
Zapewne, szczęście również dopisało, jakby los chciał sprzyjać powstaniu narodu posługując się
krzepką dynastią. Od elekcji pierwszego Kapetynga aż do śmierci Filipa Pięknego - w ciągu trzech z
ćwiercią wieków - ledwie jedenastu królów na tronie, a każdy pozostawił syna dziedzicem.
Och! Nie wszyscy ci władcy byli orłami. Ale prawie zawsze po nieudolnym czy niefortunnym
natychmiast obejmował rządy - jakby z łaski nieba - monarcha wielkiej miary albo wybitny minister
rządził zamiast i w imieniu marnego księcia.
Młodziutka Francja omal nie zginęła w rękach Filipa I, człowieka o wadach miałkich, a wybitnie
nieudolnego. Po nim wstępuje na tron nieznużony Ludwik VI Gruby. W początkach panowania
wrogowie grożą mu ledwo pięć mil od Paryża, a w chwili śmierci pozostawia władzę utrwaloną i
sięgającą aż po Pireneje. Chwiejny, niekonsekwentny Ludwik VII wciąga Francję w nieszczęsne
zamorskie wyprawy, lecz opat Suger w imieniu monarchy utrzymuje spoistość i żywotność kraju.
A następnie wielokrotnie sprzyja Francji szczęście, począwszy od końca XII wieku aż do początków
XIV trzech władców genialnych, czy też wyjątkowych, dostatecznie długo zasiada na tronie -
czterdzieści trzy, czterdzieści jeden i dwadzieścia dziewięć lat panowania - aby urzeczywistnione
zamysły stały się nie do obalenia. Trzej ludzie o bardzo różnych charakterach i zaletach, lecz wszyscy
trzej ponad przeciętny poziom królów.
Filip August, kowal dziejów Francji, wokół włości królewskich, a potem coraz dalej zaczyna
utrwalać poczucie wspólnej ojczystej więzi. Przeniknięty pobożnością Ludwik Święty wokół
ośrodków sprawiedliwości królewskiej wprowadza jednolite prawa. Filip Piękny, wybitny
monarcha, posługując się administracją królewską, zaczyna wpajać poczucie jedności państwa.
Żaden z nich nie dbał o mir u narodu, ale pragnął działać, i to skutecznie. Każdy z nich musiał wypić
gorzki napój niepopularności. Lecz gdy zmarli, lud niepomiernie bardziej ich żałował, niż za życia
zniesławiał, wykpiwał czy nienawidził. A przede wszystkim poczęło istnieć zapoczątkowane przez
nich dzieło. Jedna ojczyzna, jednolity wymiar sprawiedliwości, jedno państwo: zasadniczy
fundament narodu. Kraj dzięki tym trzem arcymistrzom idei Francji wyszedł z okresu energii
potencjalnej. Francja, już samoświadoma, utrwaliła się na Zachodzie jako rzeczywistość
niezaprzeczalna i szybko uzyskuje wpływy.
Dwadzieścia dwa miliony ludności, warowne granice, łatwość mobilizacji wojska, feudałowie
trzymani w posłuchu, okręgi administracyjne pod bacznym okiem, bezpieczne drogi, kwitnący handel;
jakiż inny kraj chrześcijański może się równać z Francją i może jej nie zazdrościć? Lud uskarża się
oczywiście, bo czuje na karku dłoń, którą uznaje za zbyt twardą; będzie o wiele głośniej jęczał, gdy
popadnie w ręce nadmiernie miękkie czy też zbyt niefrasobliwe.
Ze śmiercią Filipa Pięknego - nagła katastrofa. Wielkie, długotrwałe szczęście w następstwie tronu
wygasło.
Trzej synowie króla z żelaza zstępują z tronu nie pozostawiając następców. Opowiedzieliśmy już,
jakie dramaty przeżywał dwór francuski, gdy korona została wystawiona na przetarg ambicji.
Czterech królów w grobie w ciągu czternastu lat; dość, by wstrząsnąć wyobraźnią! Francuzi
nienawykli tak często pędzić do Reims. W pień rodu Kapetyngów jakby piorun uderzył. I nikogo nie
pokrzepił widok korony ześlizgującej się na gałąź wichrzycielskich Valois, książąt fanfaronów,
porywczych, niebotycznie zarozumiałych, płytkich i działających na pokaz. Valois wyobrażali sobie,
że wystarczy uśmiech, aby uszczęśliwić królestwo. Ich poprzednicy utożsamiali siebie z Francją. Oni
utożsamiali Francję z własnym o sobie wyobrażeniem. Po przekleństwie szybkich zgonów,
przekleństwo miernoty.
Pierwszy z rodu Valois, Filip VI, zwany “królem znajdkiem”, innymi słowy parweniusz, nie potrafił
w ciągu dziesięciu lat utrwalić swej władzy, pod koniec tego okresu bowiem cioteczny jego brat
Edward III Angielski postanawia wszcząć spór dynastyczny. Oświadcza, że jest prawowitym królem
Francji, co mu zezwala popierać we Flandrii, Bretanii, Saintonge, Akwitanii wszystkich: tak miasta,
jak i wielmożów, sarkających na nowe rządy. W obliczu bardziej energicznego monarchy Anglik
zapewne by się zawahał.
W równej mierze Filip nie potrafił zażegnywać niebezpieczeństw. Francuska flota została zniszczona
pod Ecluse z winy admirała niewątpliwie wybranego z racji nieznajomości morza, a sam król błąkał
Zgłoś jeśli naruszono regulamin