30. Wilson_Gayle_Wyscig_z_czasem.pdf

(706 KB) Pobierz
308773900 UNPDF
GAYLE WILSON
PROLOG
Po plecach przeszły mu ciarki, bo choć wiedział, że będzie
źle, rzeczywistość przerosła jego najgorsze obawy.
- A to skurczybyk... - W głosie policjanta Samuelsa
pobrzmiewał swoisty szacunek.
Jared Donovan odwrócił wzrok od dużej kostki
wybuchowego plastiku, która była ukryta nad windą, i spojrzał
na swego towarzysza. Na skroniach policjanta widać było
krople potu, twarz miał jak z wosku.
- Potrzebuję pomocy - powiedział Jared.
- Co ze sprzętem? - zapytał policjant. Na dole budyn
ku zostawili robota, pancerny pojemnik i stroje ochronne.
Jared znów podniósł oczy ku ładunkowi. Wystarczyło
kilkanaście dekagramów semtexu, by zakończyć lot Pan Am
nad Lockerbie, a ten był wielkości dwóch regiel Szyb windy,
w którym się znajdowali, biegł przez sam środek rządowego
budynku. Nawet Jared nie bardzo wiedział, jakich zniszczeń
dokonałaby eksplozja, a przecież w tej dziedzinie miał
ogromne doświadczenie. Wolałby go nie mieć. W jednym z
wybuchów zginął JeffMatthews.
l!mten ładunek nawet w przybliżeniu nie był tak duży, jak
ten, ale sprawca zastawił pułapkę. Gdy tylko Jeff odsunął
nieco szufladę, natychmiast wszystko wy-
Tytuł oryginału: Each Precious Hour Pierwsze wydanie:
Harlequin Intrigue,
Redaktor serii: Grażyna Ordąga
Opracowanie redakcyjne: Władysław Ordąga
Korekta: Janina Szrajer Ewa Popławska
© by Mona Gay Thomas
© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harleąuin
Enterprises sp. z o.o. Warszawa
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z
Harleąuin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - żywych
czy umarłych -jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harleąuin i znak Harleąuin
Intryga i Miłość są zastrzeżone.
Skład i łamanie: Studio Q
Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona
ISBN ---X
Indeks
INTRYGA-
Po prostu wiedział, że nie wolno mu popełnić błędu, bo
pierwszy z nich byłby zarazem ostatnim. Prześledził szybko
druty prowadzące z baterii - jeden do ładunku i jeden do
zegara. Prosty układ. Chyba... zbyt prosty. Przyjrzał się
plastikowi, na którym widoczne były ślady ugniatania. Poczuł
jeszcze silniejsze ciarki.
Błyskawicznie przeanalizował wszystkie możliwości. Był
prawie pewien, że kryła się tu jakaś pułapka. Przełącznik
rtęciowy albo czujnik wysokości?
Delikatnie położył palce na jednym z przewodów
wychodzących z baterii. Zbyt proste, pomyślał znowu, zbyt
łatwe.
Szybko przeciął drut, oddzielając baterię od plastiku. Serce
waliło mu w przyspieszonym rytmie. Na razie nic się nie stało.
Znalazł drugi przewód, który prowadził do zegara. Przeciął
go pewną ręką. Czuł pulsowanie krwi w skroniach.
Wstrzymując oddech, uważnie przyjrzał się staromodnemu
budzikowi.
- Wyżej - zwrócił się do Samuelsa.
Musiał zajrzeć za ładunek, bo sądząc po kształcie, yło za nim
coś jeszcze. Spojrzał na wskazówki zegara. Brakowało
dziesięciu sekund.
Powoli i z wielkim wysiłkiem policjant dźwignął Ja-reda o
dodatkowe piętnaście centymetrów. Wiedział, że Samuels nie
utrzyma go długo. Wyciągnął szyję, zajrzał oza plastik i
zobaczył jeszcze jeden przewód. Nie miał D°jecia, dokąd
prowadził, ale musiał działać natychmiast, bo na nic więcej
nie miał już czasu.
Ostrożnie przeniósł szczypce nad bombą, delikatnie
_
leciało w powietrze. Miał na sobie najnowocześniejszy
pancerz, lecz i to nie pomogło.
- Muszę się temu przyjrzeć - powiedział Jared.
- W porządku - chrapliwie mruknął Samuels. Był
na granicy wytrzymałości nerwowej. Jared nie miał mu
tego za złe, jako że on także był głęboko poruszony. Ale
cóż, sam wybrał tę pracę i nie zamierzał pozwalać sobie
na najmniejszą choćby chwilę słabości.
Policjant złączył dłonie w strzemię, dzięki czemu Jared
mógł wspiąć się do góry, by spojrzeć śmierci w oczy. Nie
robił tego po raz pierwszy, i miał nadzieję, że nie ostatni.
Teraz mógł dokładnie obejrzeć mordercze dzieło.
Przełącznik czasowy, baterie i plastik. Budzik był nastawiony
na dziesiątą, do której, według wskazówki, brakowało
niespełna trzydziestu sekund.
- Długo jeszcze? - zapytał policjant ochrypłym
szeptem.
- Niezbyt - spokojnie odpowiedział Jared.
Jego głos brzmiał zaskakująco spokojnie. Myślał tylko o
urządzeniu, które miał przed sobą. Nawet tykanie zegara jakby
ucichło.
Był zdany jedynie na siebie, nie miał bowiem czasu, by
wezwać kogoś na pomoc lub sprowadzić sprzęt. Jak za
dawnych czasów: jeden niczym nie osłonięty człowiek - i
bomba.
Ręce policjanta zaczęły lekko drżeć, nie wiadomo, ze
zmęczenia, czy też z poczucia zbliżającej się śmierci, lecz
Jared zdawał się być absolutnie spokojny, jakby nie miały do
niego dostępu żadne ludzkie emocje.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Myślę, że odpowiedzi senatora zadowoliły wszyst
Zgłoś jeśli naruszono regulamin