1222.txt

(19 KB) Pobierz
Tytu� orygina�u:
SATCHMO: MY LIFE IN NEW ORLEANS
Z j�zyka angielskiego prze�o�y�
STEFAN ZONDEK
Rozdzia� I
Kiedy przyszed�em na �wiat w 1900 roku, m�j ojciec
Willie Armstrong i matka May Ann lub jak j�
nazywano - Mayann mieszkali na ma�ej uliczce
o nazwie James Alley w przeludnionej dzielnicy No-
wego Orleanu zwanej Back o'Town. Dzielnica ta jest
jedn� z czterech wielkich cz�ci miasta, pozosta�e to
Uptown, Downtown i Front o'Town. Ka�da z tych
dzielnic ma sw�j specyficzny koloryt.
James Alley - a nie Jane Alley, jak j� niekt�rzy
nazywaj� - znajdowa�a si� w samym sercu Battle-
fieldu nazywanego tak, bo mieszka�o tam mn�stwo
awanturnik�w, dla kt�rych b�jki, a nawet strzelani-
na by�y chlebem powszednim. W domach tej kr�t-
kiej uliczki, wci�ni�tej pomi�dzy dwie przecznice-
Gravier Street i Perdido Street, st�oczonych by�o
tyle ludzi, �e a� trudno to sobie wyobrazi�. Obok
ludzi bogobojnych mieszkali tu szulerzy, kanciarze,
drobni alfonsi, z�odzieje i prostytutki, by�o te� za-
trz�sienie dzieci. Wok� licznych bar�w, szynk�w
i spelunek kr��y�y kobiety lekkich obyczaj�w, wa-
bi�c klient�w do swoich klitek.
Mayann opowiada�a mi, �e tej nocy, kiedy si�
urodzi�em, na naszej ulicy by�a wielka strzelanina,
w czasie kt�rej dw�ch facet�w pozabija�o si� nawza-
jem. By�o to Czwartego Lipca - �wi�to to obcho-
dzone jest w Nowym Orleanie bardzo uroczy�cie-
a w taki dzie� wszystko jest mo�liwe. Prawie wszy-
scy strzelaj� vtedy na wiwat z pistolet�w, rewolwe-
r�w oraz ze wszystkiego, co tylko nadaje si� do
strzelania.
W tym czasie moi rodzice mieszkali razem z moj�
babk� Josephine Armstrong (�wie�, Panie, nad jej
dusz�), ale nie pozostali z ni� d�ugo. K��cili si� z so-
b� bez przerwy, a� w ko�cu - sta�o si�. Matka wy-
prowadzi�a si�, zostawiaj�c mnie u babki, a ojciec
odszed� w swoj� stron�, aby �y� z inn� kobiet�.
Matka zamieszka�a na rogu Liberty Street i Perdido
Street, w okolicy pe�nej tanich prostytutek, kt�rych
zarobki nie umywa�y si� do dochod�w ich kole�anek
po fachu ze Storyville - s�ynnej dzielnicy "czerwo-
nych �wiate�". Trudno mi powiedzie�, czy matka
mia�a z nimi co� wsp�lnego; je�li tak, to musia�a to
dobrze przede mn� ukrywa�. Jedno jest pewne:
wszyscy - od ludzi najbardziej bogobojnych po naj-
gorszych �obuz�w - odnosili si� do niej z najwi�k-
szym szacunkiem. A ona zawsze serdecznie wszy-
stkich pozdrawia�a i patrzy�a ludziom prosto w oczy.
Nigdy te� nikomu nie zazdro�ci�a. Wydaje mi si�, �e
te cechy po niej odziedziczy�em.
Kiedy mia�em rok, ojciec zacz�� pracowa� w fa-
bryce terpentyny, znajduj�cej si� do�� daleko od
James Alley, i pozosta� tam a� do swojej �mierci
w 1933 roku. By� w tej fabryce tak d�ugo, �e sta� si�
jej nieod��czn� cz�ci�, i zdoby� sobie w ko�cu tak�
pozycj�, �e sam m�g� przyjmowa� i zwalnia� z pracy
kolorowych robotnik�w, kt�rymi kierowa�. Od kiedy
rodzice si� rozeszli, nie widzia�em go a� do czasu,
kiedy by�em ju� ca�kiem du�y. D�ugo nie widzia�em
si� r�wnie� z Mayann.
Babka pos�a�a mnie do szko�y. Zarabia�a praniem
i prasowaniem. Kiedy pomaga�em jej odnosi� upra-
n� bielizn� do dom�w bia�ych klient�w, dawa�a mi
pi�ciocent�wk�. Ale� si� wtedy czu�em bogaty! W dni
wolne od nauki babka bra�a mnie ze sob� do dom�w
bia�ych, gdzie sprz�ta�a i pra�a. W czasie gdy ona
pracowa�a, ja bawi�em si� na podw�rku z bia�ymi
ch�opcami. Ile razy bawili�my si� w chowanego, za-
wsze ja by�em tym, kt�ry si� chowa�, i zawsze ci
sprytni biali ch�opcy mnie znajdywali. Nie mog�em
si� z tym w �aden spos�b pogodzi�. Dlatego ci�gle -
czy by�em w domu, czy w szkole - marzy�em tyl-
ko o jednym: �eby babcia jak najszybciej zn�w posz�a
pra� i �ebym m�g� znale�� takie miejsce, gdzie �a-
den z nich mnie nie znajdzie.
Kiedy� w gor�cy letni dzie� bawi�em si� w naj-
lepsze z tymi bia�ymi ch�opcami. Ja, oczywi�cie, cho-
wa�em si�. W�a�nie biega�em po r�nych zakamar-
kach, kombinuj�c gor�czkowo, gdzie by si� tu ukry�,
gdy nagle zobaczy�em babci� schylon� nad bali�
i pior�c� zawzi�cie. Jej szeroka lu�na sp�dnica z roz-
ci�ciem wyda�a mi si� �wietn� kryj�wk�. B�yska-
wicznie rzuci�em si� do niej i da�em nura pod sp�d-
nic�, zanim ch�opcy zd��yli mnie zobaczy�.Przez
d�u�szy czas s�ysza�em, jak biegali tam i z powrotem,
pytaj�c:
- Gdzie� on si� podzia�?
Kiedy chcieli ju� zrezygnowa� z szukania, wysta-
wi�em g�ow� spod sp�dnicy i zawo�a�em:
- A kuku!
. - A, jeste�! Znale�li�myci�! - wykrzykn�li
ch�opcy.
- wcale nie - powiedzia�em. - Nigdyby�cie
- mnie nie znale�li, gdybym nje wystawi� g�owy.
Od najm�odszych lat zawsze bardzo kocha�em bab-
k�. Ona to reszt� swego �ycia po�wi�ci�a wychowy-
waniu mnie i nauczaniu, jak odr�nia� dobro od z�a.
' Kiedy tylko zrobi�em co�, co jej zdaniem zas�ugiwa-
�o na lanie, kaza�a mi przynosi� r�zg� z du�ego sta-
' rego drzeva rosn�cego na podw�rzu.
- Jeste� niedobry ch�opak!Czekaj, zaraz dosta-
niesz w sk�r�!
Ze �zami w oczach szed�em do drzewa i wraca�em
z najmniejsz� ga��zk�, jak� tylko mog�em znale��.
' Przewa�nie ko�czy�o si� na �miechu i babka dawa�a
mi spok�j. Czasem jednak, gdy by�a naprawd� z�a,
spuszcza�a mi lanie za wszystkie przewinienia z ostat-
nich tygodni. Mayann musia�a odziedziczy� po babce
ten system, bo kiedy z ni� p�niej zamieszka�em,
traktowa�a mnie w ten sam spos�b.
Bardzo dobrze pami�tam r�wnie� moj� prababk�,
kt�ra �y�a przesz�o dziewi��dziesi�t lat. Chyba po
niej odziedziczy�em swoj� energi�. Dzi�, maj�c pi��-
dziesi�t cztery lata, czuj� si� jak ch�opak, kt�ry do-
piero co sko�czy� szko�� i rwie si� do �ycia z tr�bk�
w r�ku.
Wtedy jednak nie potrafi�bym odr�ni� tr�bki od
grzebienia. Chodzi�em regularnie do ko�cio�a, bo
babka i prababka by�y kobietami religijnymi, opr�cz
tego posy�a�y mnie one do szko�y i szk�ki niedziel-
nej. W ko�ciele i w szk�ce niedzielnej du�o �pie-
wa�em - my�l�, �e stamt�d wynios�em swoje umie-
j�tno�ci wokalne.
Uczestniczy�em we wszystkim, co si� dzia�o w szko-
le. Lubili mnie i uczniowie, i nauczyciele, ale nigdy
nie chcia�em by� pupilkiem. Od najm�odszych lat
zawsze by�em sumienny we wszystkim, co robi�em.
W ko�ciele wk�ada�em serce w ka�d� pie��, kt�r�
�piewa�em. Do dzisiaj jestem g��boko wierz�cy i cho-
dz� do ko�cio�a, kiedy tylko mam okazj�.
Po dw�ch latach ojciec zostawi� kobiet�, z kt�r�
mieszka�, i wr�ci� do Mayann. Rezultatem by�a moja
siostra Beatrice, kt�r� potem przezwano "Mama Lu-
cy". Kiedy si� urodzi�a, mieszka�em jeszcze u babki
i zobaczy�em j� dopiero maj�c pi�� lat.
Pewnego lata by�a okropna susza. Nie pada�o od
miesi�cy i w okolicy nie by�o kropli wody. W tych
czasach na podw�rkach trzymano du�e zbiorniki do
�apania deszcz�wki. Kiedy w zbiornikach by�a woda,
nie brak�o jej dla nikogo, kto jej potrzebowa�. Wte-
dy jednak zbiorniki by�y puste i wszyscy mieszka�cy
James Alley latali za wod� jak op�tani. Tym, co nas
uratowa�o, by�y stajnie aresztu miejskiego, kt�re
mie�ci�y si� na rogu James Alley i Gravier Street.
By�o tam du�o wody i wo�nice pozwalali nam prze-
tacza� beczki po piwie i nape�nia� je.
Stajnie by�y otoczone wielkim czworobokiem po-
mieszcze� aresztu. Trzymano tam skazanych na
trzydzie�ci dni do sze�ciu miesi�cy. Wi�ni�w wo�o-
no wielkimi wozami do pracy przy sprz�taniu miej-
skich plac�w. Tym, kt�rzy wykonywali t� prac�,
zmniejszano wyrok z trzydziestu do dziewi�tnastu
dni. W tych czasach w Nowym Orleanie by�o wiele
du�ych �adnych koni, kt�re zaprz�gano do policyj-
nych woz�w. Lubi�em im si� przygl�da� i marzy�em,
�e kiedy� wsi�d� na kt�rego� z nich, a� wreszcie ma-
rzenie moje si� spe�ni�o. Ach, co to by�a za frajda'
Pewnego razu, kiedy wraz z s�siadami z James
Alley poszed�em po wod�, przysz�a do babki jedna
znajoma Mayann, �eby jej powiedzie�, �e matka jest
bardzo chora i �e znowu si� rozesz�a z ojcem. Matka
nie wiedzia�a, gdzie jest ojciec i czy do niej wr�ci.
Zostawi� j� sam� z ma�ym dzieckiem - moj� sio-
str� Beatrice (p�niej Mama Lucy), bez �adnej opie-
ki. Kobieta zapyta�a babk�, czy pozwoli�aby mi za-
mieszka� u matki i pomaga� jej. Babka, kt�ra by�a
bardzo dobra, od razu zgodzi�a si� na to. Ze �zami
w oczach zacz�a mnie ubiera� do drogi.
- Naprawd� ci�ko mi puszcza� ci� od siebie-
powiedzia�a. - Bardzo si� do ciebie przyzwyczai�am.
- I mnie �al, babciu, �e odchodz� - odpowie-
dzia�em ze �ci�ni�tym gard�em, - Ale na pewno
nied�ugo wr�c�. Bardzo ci� kocham, babciu. By�a�
dla mnie taka dobra i mi�a i nauczy�a� mnie wszy-
stkiego: jak dba� o siebie, my� si�, czy�ci� z�by, ubie-
ra� si� i rozbiera�, i jak si� odnosi� do starszych.
Poklepa�a mnie po plecach, otar�a oczy sobie, a po-
tem mnie. Na koniec popchn�a mnie lekko �okciem
w stron� drzwi. Nie wiedzieli�my oboje, kiedy wr�c�.
Ale moja matka by�a chora i babka uwa�a�a, �e po-
winienem by� przy niej.
Kobieta wzi�a mnie za r�k� i wolno wyszli�my
z mieszkania babki. Kiedy znalaz�em si� na ulicy,
nagle wybuchn��em p�aczem. A� do samego ko�ca
James Alley widzia�em babci� machaj�c� mi r�k�
na po�egnanie. Skr�cili�my za r�g, �eby doj�� do
przystanku tramwajowego na Tulane Avenue, i zna-
le�li�my si� przed aresztem. Stan��em pochlipuj�c,
gdy nagle kobieta gwa�townie obr�ci�a mnie twarz�
, stron� tego budynku.
- S�uchaj no, Louis! - powiedzia�a; - Jak nie
przestaniesz w tej chwili p�aka�, to zaprowadz� ci�
do tego wi�zienia. Trzymaj� tam z�ych ludzi. No, co?
Chyba nie chcesz i�� do nich?
- Och, nie, prosz� pani.
Przestraszony widokiem ogromnego budynku, po-
my�la�em sobie: "Chyba lepiej jednak przesta� p�a-
ka�. Nie znam tej kobiety - kto wie, mo�e napraw-
d� to zrobi?".
Natychmiast przesta�em p�aka�. Nadjecha� tram-
waj i wsiedli�my.
To by�o moje pierwsze do�wiadczenie z "Jimem
Growem". Mia�em dopiero pi�� lat i nigdy dot�d
nie jecha�em tramwajem. Wsiad�em pierwszy i po-
szed�em prosto na sam prz�d wagonu, nie zauwa-
�ywszy napis�w znajduj�cych si� po obu stronach na
ty�ach siedze�: TYLKO DLA KOLOROWYCH. My-
�l�c, �e kobieta idzie za mn�, usiad�em na jednym
z przednich siedze�. Ona jednak nie przysz�a i kie-
dy si� odwr�ci�em, �eby zobaczy�, co si� z ni� sta�o,
nie by�o jej wida�. Popatrzy�em wzd�u� ca�ego wozu
a� do ko�ca i wreszcie zobaczy�em, jak kiwa na m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin