NON STOP 1983.07.pdf

(3051 KB) Pobierz
2108472 UNPDF
W środku
JIM MORRISON
LIRA '83
PŁYTY: LOMBARD, FLOYD, SPANDS,
Wkrótce
REPUBLIKA
2108472.002.png
JIM MORRISON
Urodzony 8 grudnia 1943 r. w Melbourne na Flory-
dzie. Poeta, śpiewak, kompozytor, filmowiec. Był współ-
twórcą, mózgiem i duszą powstałej w 1965 r. grupy The
Doors. W 12 rocznicę śmierci (Morrison zmarł w Pary-
żu 3 lipca 1971 r.) przypominamy tę, najbardziej chyba
kontrowersyjną w historii muzyki rockowej, postać.
Muzyka Morrisona i The Doors utrwalona została na
wydanych przez wytwórnię Elektra longplayach:
„The Doors" (styczeń 1967), „Strange Days" (paździer-
nik 1967), „Waiting For The Sun" (lipiec 1968), „The
Soft Parade" (październik 1969), „Morrison Hotel" (lu-
ty 1970), „Absolutely Live" (lipiec 1970), „13" (listopad
1970), „L.A. Woman" (kwiecień 1971), „Weird Scenes
Inside The Gold Mine" (styczeń 1972), „The Best Of
The Doors" (sierpień 1973).
Nakładem tej samej wytwórni ukazały się również
następujące single: „Break On Through" (styczeń 1967),
„Light My Fire" (kwiecień 1967), „People Are Strange"
(wrzesień 1967), „Love Me Two Times" (listopad 1967),
„Unknown Soldier" (marzec 1968), „Hello, I Love You"
(czerwiec 1968), „Touch Me" (styczeń 1969), „You Make
Me Real" (marzec 1970), „Love Her Madly" (marzec
1971), „Riders On The Storm" (czerwiec 1971).
Wybór tekstów i wypowiedzi Morrisona zawiera album
„An American Prayer" wydany w 1978 przez wytwórnię
Elektra.
Pełna dyskografia The Doors, w wydaniu dźwięko-
wym, przedstawiona została w ubiegłym roku na an-
tenie programu III Polskiego Radia, w cyklu „Katalog
Nagrań".
(Bao.)
W NUMERZE:
HELLO, I LOVE YOU
Wojciech Soporek
JIM MORRISON — śpiewam
bluesy od początku świata
Andrzej Jakubowicz
BRATYSŁAWSKA LIRA 83
Jerzy Bojanowicz
NA DRODZE
Jerzy
Wertenstein
Żuławski
FRENCH IS STRANGE
Jerzy Bojanowicz
Stale działy:
Z zagranicy telegraficznie, Z kraju jednym tchem, Albu-
my, Kalendarium, Rozmawiamy z czytelnikami oraz
N S 20.
Z am.
1365 .
M-77
2108472.003.png
Jim Morrison 1943-1971
go na instrumentach klawi-
szowych Ray'a Manzarka,
grupę tworzyli jeszcze dwaj
muzycy: gitarzysta Robby
Krieger oraz perkusista John
Densmore. Początkowo The
Doors byli zespołem drugo-
planowym, występującym w
pierwszej części koncertów
firmowanych nazwiskami bar-
dziej znanych wykonawców.
Mimo to, sceniczny ekscen-
tryzm Morrisona i oparte na
rhythm'n'bluesie muzyczne
propozycje kwartetu, zjednały
grupie spore grono zwo-
lenników w Los Angeles i o-
kolicach. Zainteresowanie ze-
społem doprowadziło go do
prestiżowych dla wkraczają-
Geniusz czy szarlatan, mu-
zyk czy aktor, szalbierz czy
poeta, gwiazdor czy antybo-
hater. Każde z tych określeń
stanowi cząstkę osobowości
Jima Morrisona, postaci w hi-
storii rocka równie słynnej
co kontrowersyjnej i niejed-
noznaczej. 2 lipca br. mija
dwanaście lat od chwili, gdy
w paryskim mieszkaniu zna-
leziono martwego lidera i
współzałożyciela jednej z naj-
ciekawszych amerykańskich
grup rockowych drugiej po-
łowy lat sześćdziesiątych, ze-
społu The Doors. Życie, a w
jaciół. Zresztą chyba tego nie
pragnął, bowiem będąc typem
introwertyka wolał zamknąć
się w sobie, odgradzając się
od otoczenia barierą własnej
odmienności. Mając osiemnaś-
cie lat zaczął pić. Robił to nie
dla towarzystwa, ani dla za-
bicia czasu i trosk. Chciał się
upijać i to był jedyny po-
wód, dla którego sięgał po al-
kohol.
Początkowo pobyt w szko-
le filmowej w Los Angeles
niewiele wpłynął na jego ży-
cie, tematyka, a w jeszcze
większym stopniu organizacja
HELLO, l LOVE YOU
WOJCIECH SOPOREK
jeszcze większym stopniu
śmierć Jima Morrisona ota-
czała atmosfera tajemniczości
i mistycyzmu. Legenda Morri-
sona trwa do dzisiaj i choć z
pewnością nie jest tak żywa
i poruszająca emocje jak mit
Jimi Hendrixa, nadal stano-
wi punkt wyjścia do rozwa-
żań nie tylko na tematy mu-
zyczne, ale także skłania do
zastanowienia się nad proble-
mami natury egzystencjalnej
i ogólnoartystycznej.
NARODZINY
GWIAZDY
studiów, nie spełniały jego
oczekiwań. Często więc opusz-
czał uniwersytet, by włóczyć
się po plażach kalifornijskiej
Wenecji. Spał byle gdzie. Czę-
sto sięgał po narkotyki, które
miały mu ułatwić pisanie
wierszy nad Pacyfikiem.
Przed ukończeniem studiów
zaprzyjaźnił się z kolegą z
college'u — Ray'em Manzar-
kiem. Wydarzenie to mia-
ło okazać się przełomowym
momentem w życiu Morri-
sona, Ray i Jim postano-
wili założyć zespół, nie
zwyczajną grupę rockową,
lecz taką, o której mieli mó-
wić wszyscy. Manzarek nie
bardzo wierzył w powodzenie
przedsięwzięcia, szczególnie o
tak ambitnych aspiracjach.
„Jim — wspominał — był ta-
kim samym studentem jak my
wszyscy". Nic wszakże nie
było do stracenia i zespół
The Doors został powołany do
życia. Grupa The Doors mia-
ła realizować poetycko-mu-
zyczne wizje — niepokoje i
obsesje — Jima Morrisona,
a te bliższe były rockowemu
teatrowi muzycznemu, w o-
becnym rozumieniu tego sfor-
mułowania, niż zwykłym kon-
certom zwykłych zespołów.
W GÓRĘ I W DÓŁ
Grupa The Doors powsta-
ła w 1965 roku. Obok woka-
listy i spiritus movens zespo-
łu, Jima Morrisona i grające-
cej na wielką estradę grupy,
koncertów w klubie „Whiskey-
-A-Go-Go". The Doors mieli
zaprezentować wymyślone
przez Morrisona widowisko
słowno-muzyczne „The End".
Był to rodzaj muzycznego me-
lodramatu z rozbudowanymi
melo-recytacjami Morrisona,
utworu przepojonego apoka-
liptycznymi wizjami artysty,
jednoznacznie nawiązującymi
do problemu kompleksu Edy-
pa i psychoanalityki Freuda.
Widowisko „The End" wywo-
łało skandal i natychmiasto-
wy koniec współpracy ze zna-
nym klubem. Echa tego wy-
darzenia dotarły do Jaca Holz-
mana, reprezentanta wytwór-
ni płytowej Elektra, który za-
interesowany oryginalnością
kwartetu Morrisona, dopro-
wadził do podpisania kontrak-
tu niezwykle dla zespołu ko-
rzystnego. Na wydanym w
1967 roku debiutanckim albu-
mie grupy, zatytułowanym
„The Doors", znalazła się
wspomniana już kompozycja
"The End", a także m.in. u-
twór „Light My Fire", który
bardzo prędko trafił na pierw-
sze miejsca światowych list
przebojów. Ta rytmiczna, z
bardzo pięknie zarysowaną li-
nią melodyczną kompozycja,
pełna gorącej erotyki, to pod-
kreślanej, to znów tonowanej
przez solówki Manzarka i
Kriegera, częstokroć stanowi-
ła finał ekstatycznych koncer-
Jim Morrison przyszedł na
świat 8 grudnia 1943 roku w
miejscowości Melbourne na
Florydzie. Był jednym z
trzech synów oficera mary-
narki wojennej Stanów Zjed-
noczonych. Pełniąc służbę
wojskową ojciec Jima dość
często zmieniał miejsce za-
mieszkania. Jim studiował w
trzech college'ach zanim zna-
lazł się w kalifornijskim
UCLA na wydziale filmowym.
Był wybitnie utalentowany,
pisał wiersze, pragnął być
poetą. Talent i duża wrażli-
wość poetycka czyniły z Mor-
risona osobę inną od jego
równieśników, zainteresowa-
nych przede wszystkim sur-
fingiam, baseballem i podbo-
jami równolatek. Był inny, a
to wystarczało, by nie mógł
znaleźć zrozumienia i przy-
2108472.004.png
tów The Doors, podczas któ-
rych magiem był Morrison u-
mundurowany w czarne ob-
cisłe ubrania ze skóry. Kreo-
wał wówczas rolę Króla Ja-
szczurów — The Lizard King
— wymyślony przez siebie
symbol miłości i seksu, Boga
i Szatana w jednej postaci.
Jim Morrison śpiewał: „Kie-
dyś znałem, jedną grę, grę z
myślami i umysłem. Myślę,
że i wy ją znacie, dobrze ją
znacie. Ta gra nazywa się:
„Zwariować"... Jestem Królem
Jaszczurów. Wszystko mogę u-
czynić. Mogę zatrzymać Zie-
mię i sprawić, by odjechały
te wszystkie niebieskie samo-
chody...". Ów fragment jest
częścią większej całości, utwo-
ru zatytułowanego „The Ce-
lebration Of The Lizard".
Był to kolejny spektakl mu-
zyczny Jima Morrisona tak
jak wszelkie jego poczynania
artystyczne, utrzymany w kli-
macie ponadnaturalnego mi-
sterium przepojonego erotyką,
duchem symboliki A. E. Po-
e'go i elementami protestu
antywojennego. Członkowie
The Doors określali siebie
mianem „seksualnych polity-
ków", zainteresowanych
„wszystkim, co ma związek
z anarchią, chaosem i stoi w
sprzeczności z autorytetem
władzy". Król Jaszczurów
miał być symbolem rewolucji
romantycznej, jaką światu o-
ferował Morrison. Wszelkie
jednak „rewolucje hollywódz-
kie", z morrisonowską włącz-
nie, miały to do siebie, że
służyły przede wszystkim sa-
morealizacji ich twórców.
Owe rebelie dotyczyły jed-
nostki będącej ich podmiotem,
status quo otaczającego świa-
ta pozostawało. Rewolucja
Jima Morrisona dotyczyła
przede wszystkim Jima Mor-
risona -- Artysty. Jej głów-
nymi hasłami były narkotyki,
seks i śmierć, zaś poświęce-
nie życia dla stworzenia no-
wego społeczeństwa miało być
aktem dużo ważniejszym niż
znalezienie się w „nowym,
wspaniałym świecie". Natu-
ralnie mało kto traktował po-
ważnie manifesty Morrissana.
uważając go za zapijaczonego
egocentryka o manierach bła-
zna. Z pewnością działalność
Jima Morrisona w pewnym
stopniu wynikała z nastrojów
i buntów młodzieży amery-
kańskiej w końcu lat sześć-
dziesiątych. Hippizm ze swo-
ją estetyką i hasłami poli-
tyczno-społecznymi, a także
głośne echa apokalipsy wiet-
namskiej musiały dotrzeć do
jego świadomości. Morrisona
nie interesowały, w prze-
ciwieństwie do Boba Dylana,
przyczyny sytuacji, w jakiej
się znajdował. Zapatrzony był
jedynie w wyimaginowaną
przez Króla Jaszczurów, irra-
cjonalną ziemię obiecaną.
Zyskawszy światową popu-
larność jako gwiazdor rocka,
Jim Morrison stale znajdował
się w centrum zainteresowa-
nia. Prasa donosiła nie tylko
o sukcesach grupy The Doors.
Z nie mniejszą satysfakcją
rozpisywała się także o wszy-
stkich wydarzeniach, w któ-
rych rolę czarnego charakte-
ru grał jej lider. Obok więc
informacji o przebojach —
„Hello, I Love You", "Love
Street", „Strange Days",
„Wishful Sinful" czy „Riders
On The Storm" — wiele pi-
sano o wypadkach samocho-
dowych Morrisona, jego cyr-
kowych wyczynach na krawę-
dziach wysokich balkonów,
nałogach i zakazach wystę-
pów The Doors w szeregu
znanych amerykańskich sal
widowiskowych. Z rzadka je-
dynie pojawiały się artykuły
ukazujące Jima Morrisona ja-
ko artystę bez reszty oddane-
go swej sztuce, jako reinkar-
nację Allana Edgara Poe'go
w wydaniu hippiesowskim.
Sensacyjno - powierzchowny
charakter miała także wyda-
na przed kilku laty biogra-
fia Morrisona, pt. „No One
Here Gets Out Alive" napi-
sana przez Jerry Hopkinsa i
Daniela Sugermana.
POSZUKIWANIE I FINAŁ
Jim Morrison był przede
wszystkim poetą, któremu
muzyka, mimo że sama w so-
bie wspaniała, służyła jedy-
nie do akcentowania wymo-
wy słów. Jego poetycka wra-
żliwość brała się z autentycz-
nej fascynacji wielką litera-
turą, twórczością symbolisty
A. E. Poe'go, uniwersalizmem
Szekspira i wierszami Celi-
2108472.005.png
ne'a, Rimbauda i Baudelaire'a.
Teksty Morrisona były wy-
padkową estetyki owych mi-
strzów pióra. Mógł w nich
razić pewien eklektyzm i nie-
zbyt bogata metaforyka, za-
wężona w pewien sposób
przez poetycki podmiot Kró-
la Jaszczurów. Jednakże dra-
matyzm i dynamika, liryzm i
kontemplacja, zmysłowość i
szczerość tekstów autora
„Wintertime Love" wywiera-
ły zamierzony efekt, wpro-
wadzając słuchacza w świat
doznań i emocji, jakie w da-
nej chwili przeznaczał mu
Morrison. Działo się tak bez
względu na to, czy Jim two-
rzył większe formy słowno-
muzycane w rodzaju „The
End", „When The Music's
Over" i „The Celebration Of
The Lizard", czy były to mi-
niatury takie jak „My Wild
Love", „Spanish Caravan"
i „Yes, The River Knows".
tystyczne. On sam, jak i pu-
bliczność, czuli się znużeni
niezmiennością i małą ela-
stycznością ram narzuconych
przez tą koncepcję. Jim Mor-
rison postanowił więc uwol-
nić się z krępującej go ja-
szczurzej skóry. Chciał zasta-
nowić się, przemyśleć nowe
pomysły, przedstawić się świa-
tu w nowym wydaniu. Ko-
nieczny stał się także długi
wypoczynek, bowiem lata
szaleńczego trybu życia dały
o sobie znać. Alkohol, środ-
ki chemiczne, kilka paczek
papierosów wypalanych co-
dziennie zdruzgotany orga-
nizm. Piękny na począt-
ku kariery, stał się u jej
końca cierpiący na wie-
le chorób i stale powiększa-
jącą się nadwagę. W 1971 ro-
ku Morrison wyjechał do Pa-
ryża, by w „stolicy poetów"
szukać wytchnienia, inspira-
cji do dalszej twórczości, by
na nowo odnaleźć siebie. Go-
dzinami spacerował po nad-
sekwańskich bulwarach, szu-
kał samotności i wiele pisał.
I nagle okazało się, że nie
żyje. 2 lipca 1971 roku znale-
ziono jego ciało leżące w
wannie łazienki, paryskiego
mieszkania. Do dziś okolicz-
ności tej śmierci są niejasne.
Na dobrą sprawę nie zna-
na jest dokładna data zgo-
nu. Oficjalna wersja, po-
dana przez policją fran-
cuską, mówiła o ataku
serca, jakiemu miał ulec
Morrison podczas kąpieli. Po-
dobno prawda jest inna, lecz
tę mają ukrywać archiwa po-
licyjne. Pogrzeb artysty odbył
się na cmentarzu Pere-La-
chaise. W malutkim konduk-
cie szła żona Jima — Pame-
la i kilkoro przyjaciół. Dziw-
nym zrządzeniem losu bardzo
nieliczne grono osób, które
mogłoby pomóc w wyjaśnie-
niu tajemniczych ostatnich
dni Jima Morrisona, nie żyje.
W kwietniu 1974 popełniła sa-
mobójstwo Pamela...
Grób Jima Morrisona nie
ma żadnych inskrypcji, lecz
mimo to bez trudu odnajdu-
ją go wielbiciele talentu li-
dera The Doors. Nad paryską
mogiłę ściągają młodzi z ca-
łego świata. Palą znicze i ma-
rihuanę, piją piwo, czasami
kładą kwiaty. Przybywa już
drugie pokolenie fanów Mor-
risona, wszak legenda o nim
nie umiera. I choć, jak napi-
sał kiedyś magazyn The Rol-
ling Stone: „Jim Morrison is
definitely dead" (J. M. na
pewno nie żyje), to jednak
wciąż jest hot'n'sexy.
Poszukiwania i eksperymen-
ty literacko-muzyczne, prag-
nienie pójścia śladem Bertolda
Brechta i Kurta Weilla, by
stworzyć nowy teatr muzycz-
ny, doprowadziły Morrisona
do wykreowania misterium
Króla Jaszczurów. Owa idea
jednak zaczęła w pewnym
momencie bardzo wyraźnie
krępować jego poczynania ar-
WOJCIECH SOPOREK
JIM MORRISON
śpiewam bluesy od początku świata
Nie wiem, jak można opo-
wiedzieć o tym, co wokalista
Doorsów, Jim Morrison, po-
trafił wywołać swoim gło-
sem. Jak można wytłuma-
czyć, dlaczego za przykład
najwspanialszej znanej mi
poezji rockowej uważam sło-
wa: „obudziłem się rano i
wziąłem sobie piwo / przyszłość
jest niepewna, a koniec jest
zawsze bliski" — „I woke up
this mornin' and I got myself
a beer/The future's uncertain
and the end is always near".
(ROADHOUSE BLUES).
cza poetyckość początkowych
wersów misterium zatytuło-
wanego „Celebracja jaszczur-
ki": „Nie dotykać ziemi, nie
widzieć słońca, nic nie musieć
robić — tylko biec, biec, biec.
Dom na wzgórzu, księżyc wi-
si nieruchomo, cienie drzew
są świadkami dzikiego po-
wiewu — chodź, pobiegniemy
razem!". Te słowa mógł na-
pisać grafoman ale Morrison
sprawił, że brzmiały absolut-
nie porywająco. Cytaty z pio-
senek. Morrisona funkcjono-
wały kiedyś jako swego ro-
dzaju zaklęcia i ostateczne
odpowiedzi na różne egzy-
stencjalne pytania.
Motywem przewodnim fil-
mu „Czas Apokalipsy" był
długi utwór Doorsów pt. „The
End" („Koniec"). I nic dziw-
nego, jeśli zważyć, że jego
pierwsze słowa brzmią: „To
już koniec — mój jedyny
przyjacielu,koniec. Koniec na-
szych złożonych planów, bez-
pieczeństwa, niespodzianek.
(THE END), I jeszcze te zło-
wieszcze słowa: „niebezpie-
czeństwo czyha na skraju
miasta". (THE END). W wy-
obraźni Coppoli ta piosenka
najwyraźniej była najlepszym
komentarzem na temat ciem-
niejszych stron Ameryki lat
60. Marrison straszy: „Prosty-
Równie nie do wytłumacze-
nia wydaja mi się tajemni-
2108472.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin