Byrd Nicole - Applegate Sisters 03 - Zdradzona.pdf

(1207 KB) Pobierz
Przekład
Agnieszka Dębska
940372131.008.png 940372131.009.png 940372131.010.png 940372131.011.png
 
940372131.001.png
Redakcja stylistyczna
Mirella Remuszko
Korekta
Barbara Cywińska
Hanna Szamalin
Projekt graficzny okładki
Małgorzata Foniok
Zdjęcie na okładce
© Zbigniew Foniok
Skład
Wydawnictwo Amber Jerzy
Wolewicz
Druk
Opolgraf SA, Opole
Tytuł oryginału A
Lady Betrayed
Copyright © 2007 by Cheryl Zach. All
rights reserved.
For the Polish edition
Copyright © 2009 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-3431-1
Warszawa 2009. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
00-060 Warszawa, ul. Królewska 27
tel. 620 40 13, 620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
940372131.002.png 940372131.003.png 940372131.004.png
Marcji,
w dowód wdzięczności za przyjaźń
trwającą od czasów, kiedy razem chodziłyśmy do szkoły,
tylko Ŝe wcale się tam nie uczyłyśmy,
bo prowadzone szeptem rozmowy
były o wiele ciekawsze -
i robiłyśmy babki z piasku.
940372131.005.png
1
Potworny ból przeszył jej skroń. Był tak intensywny, Ŝe aŜ się zachwiała.
Usiłując przezwycięŜyć mdłości, Maddie walczyła o kaŜdy oddech.
Łudziła się, Ŝe zdąŜy dotrzeć do domu, nim straci przytomność,
lecz cierpienie narastało zbyt szybko. Biegła ścieŜką między drzewa-
mi, chwiejąc się i potykając. Przystanęła tylko na moment, Ŝeby odsu-
nąć zwisającą gałąź, potem wpadła do leśnej altanki, rysującej się ostro
na tle pociemniałego nieba. Niemal zupełnie zrujnowane drewniane
schronienie stało samotnie pośrodku porośniętej trawą polanki, od-
wiedzane jedynie przez synogarlice i sarny.
Powinnam o niej pamiętać, przemknęło jej przez myśl. W daw-
nych, lepszych czasach przychodziła tu przecieŜ z siostrami niejeden
raz, przynosząc ze sobą kanapki, jagody i lemoniadę.
Tylko tutaj mogła się schować przed ulewnym lodowatym desz-
czem, który doszczętnie przemoczył jej lekką muślinową suknię, nim
zdołała schronić się w środku. Ból w skroni sprawił jednak, Ŝe nic nie
czuła, gdy padła na kolana na zimne płyty zniszczonej posadzki.
Ile czasu minie, zanim ktoś zacznie jej szukać? Ojciec ostrzegał ją
wprawdzie, Ŝeby nie chodziła samotnie po lesie i wrzosowiskach, lecz
skoro mieli tak mało słuŜących, uwaŜała, Ŝe bardziej przydadzą się w
domu. Och, co za ból!
Objęła mocno głowę rękami, usiłując zagłuszyć cierpienie, ale
ono gwałtownie narastało, jak wrząca w garnku woda. Ból nie chciał
ustać ani złagodnieć. Och, dobry BoŜe, dlaczego akurat dziś musiała
wybrać się do wioski i paść ofiarą tego ataku...
7
940372131.006.png
Wszystko wokół przeobraziło się w nieznośny, bezkresny, pulsu-
jący wir. JuŜ nawet śmierć byłaby chyba czymś lepszym!
Ból był wszechobecny. Madeline, nie zwaŜając juŜ na nic, skuliła
się na ziemi.
Pierwsze krople deszczu spadły, gdy Adrian odjechał ledwie parę
mil za miasteczko. Zastanawiał się nawet, czy nie zostać tu na noc, ale
nie znalazł przyzwoitej oberŜy. Poza tym nie miał czasu. Musiał ucie-
kać przed mordercą, który zawsze był o krok za nim, choć Adrian za
wszelką cenę starał się zacierać za sobą ślady.
Wieczny uciekinier! Mogliby mu te słowa wyryć na nagrobku!
Zdobył się na cierpki uśmiech, bardziej podobny do grymasu.
Ostatni człowiek, który kiedyś ten uśmiech odwzajemnił, leŜał teraz
pod marmurową płytą i zapewne spoczywał w spokoju, choć miał w
ciele kulę wystrzeloną przez Adriana.
Tak jak on miał w sobie kulę tamtego.
Pojedynki bywają kłopotliwe. Łatwo kończą czyjeś Ŝycie, niosąc
śmierć.
Nie mógł sobie jednak pozwolić na roztkliwianie się nad sobą.
Nie miał czasu.
Spojrzał znów na wiszące nisko chmury, cięŜkie od deszczu. MoŜ-
na by rzec, Ŝe go w ten sposób przywołał! Kolejna wielka kropla spły-
nęła mu po policzku. Adrian postawił kołnierz, nasunął kapelusz nis-
ko na czoło i z rezygnacją pojechał dalej.
Narowisty siwek, którego nieraz trzeba było kiełznać wędzidłem,
zarŜał i skręcił między drzewa, porzucając wąski trakt.
Co u licha? Adrian ściągnął wodze i usiłował zawrócić na drogę,
lecz było juŜ za późno. W przeklętą bestię, jak czasem się zdarzało,
wstąpił diabeł. A moŜe koń chciał po prostu schronić się przed ulewą?
Nigdy nie lubił deszczu.
- CóŜ ci kaŜe myśleć, Ŝe tędy się jedzie do stajni, ty głupie bydlę?
- spytał Adrian, całkiem jakby zwierzę mogło go zrozumieć. Naj-
gorsze jednak, Ŝe mogło ono lepiej o tym wiedzieć od niego.
8
940372131.007.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin