Za chwilę wiosna….docx

(92 KB) Pobierz

Za chwilę wiosna…

Styczeń to początek nie tylko nowego roku kalendarzowego, ale i pszczelarskiego. Dla nas sezon pasieczny zaczyna się wraz z pierwszymi wiosennymi pracami pasiecznymi. Jeśli zaś chodzi o ciągłość prowadzenia pasieki, to za początek roku można uważać rozpoczęcie przygotowań rodzin do zimy, a więc sierpień, a w niektórych pasiekach nawet połowę lipca.

Jednak z punktu widzenia biologii rodziny pszczelej rok rozpoczyna się właśnie w styczniu. To teraz matki zaczynają składać pierwsze jajeczka, a bodźcem do tego jest wydłużający się dzień. Zimowe czerwienie mogło zresztą trwać przez cały czas, czemu sprzyjała dość wysoka temperatura w listopadzie i grudniu. Jednak przy „normalnej” zimie czerwienie ustaje wraz z pierwszymi przymrozkami, by rozpocząć się około połowy stycznia. Nie dotyczy to pszczół pochodzących z ciepłych stref klimatycznych, zwłaszcza żółtych pszczół popularnie określanych jako „Włoszki”, oraz pszczół Buckfast. Matki tych linii i krzyżówek mogą czerwić przez całą zimę, gdyż na terenach „zamieszkiwanych” przez ich przodków zima jest łagodna lub nie ma jej wcale. Do tego w Południowej Europie i Północnej Afryce różnice między długością dnia w miesiącach letnich i zimowych nie są tak duże jak u nas. Pszczoły te charakteryzują się więc intensywnym rozwojem przez cały sezon, również w drugiej połowie lata. Niestety, rozwój ten może trwać również zimą, co przy długo utrzymujących się niskich temperaturach będzie przyczyną dużych strat.

Za to „nasze” pszczoły, czyli te wywodzące się z pogłowia utrzymywanego w barciach przez naszych pradziadów, jak również kaukaskie i większość Krainek zimują dobrze, a rozwijać się zaczynają dopiero po zimowym przesileniu. Ale tylko wtedy, gdy dopisze pogoda, gdyż siarczyste mrozy skutecznie hamują rozwój, Przypadkowe jajeczka „znoszone” przez matkę spadają na dno ula, a larwy wyklute z tych złożonych wcześniej, gdy było ciepło, są zjadane przez pszczoły.

Taka sytuacja trwa w rodzinach nawet do końca lutego, zależnie od panujących na dworze temperatur. Dlatego wczesne, styczniowe loty pszczół nie oznaczają zakończenia zimowli. Pszczoły bowiem latają wtedy, gdy pozwoli na to pogoda. Wszelkie rewelacje dostarczane przez dziennikarzy z „niepszczelarskich” mediów, informujące o rychłym zakończeniu zimy, bo pszczoły się obudziły, są błędne. Zima bowiem nie odchodzi dlatego, że pszczoły zaczęły latać, lecz pszczoły latają, gdyż zrobiło się ciepło. Takie ocieplenie, zwłaszcza wczesne, styczniowe, nie musi oznaczać nadejścia wiosny.

pszczela_wola_zima_2010_17

Nadal trwa zima

Styczeń i luty są więc miesiącami jak najbardziej zimowymi. Do tej zasady musi dostosować swoje działania pszczelarz, choć czasami trudno się powstrzymać przed zajrzeniem do uli w cieplejszy, zimowy dzień. Zwłaszcza w lutym, gdy słońce przygrzeje i pszczoły wylatują, aż korci, by pokazać się w pasiece i sprawdzić czy w ulach wszystko w porządku, czy jest dosyć zapasów, są matki i czy pszczoły dobrze zajmują się czerwiem. Jednak zaglądanie do uli teraz, w środku zimy, a nawet w jej drugiej części, nic nam nie pomoże, a pszczołom tylko zaszkodzi. Nawet stwierdzenie zbyt małych ilości zapasów będzie tylko przyczyną niepotrzebnego niepokoju u nas. Zresztą dokładne zdiagnozowanie ilości zapasów w zimującej rodzinie teraz jest niemożliwe, chyba że ul z pszczołami zważymy i porównamy jego masę z tą z początku zimowli.

Dobrze znane i dokładnie opisane sposoby ratowania rodzin, które z zimy wyszły osłabione lub głodne, dotyczą okresu po pierwszym wiosennym oblocie, gdy temperatura w dzień regularnie zaczyna podnosić się powyżej 10°C, a zima odchodzi do morza (św. Grzegorza, 12 marca). Wcześniej pszczołom mającym kłopoty z przezimowaniem nie można pomóc. Można jedynie podtrzymywać przy życiu rodziny, którym skończyły się zapasy (oczywiście z winy pszczelarza, który oszczędzał na karmieniu lub zazimował słabą rodzinę i jej zapasy zostały zrabowane jesienią). Takie dokarmianie polega na położeniu na górnych beleczkach ramek „placka” z ciasta miodowo cukrowego, zawiniętego w folię podziurawioną od spodu widelcem. Pszczoły ciasto spożyją, ale jeśli szybko się nie ociepli, mogą nadal być zagrożone osypaniem się z głodu. Każde bowiem karmienie w okresie przedwiosennym przyspiesza rozwój i prowadzi do jeszcze szybszego zużycia zapasów.

pszczela_wola_zima_2010_23

Wiosenny oblot

Przełomowym wydarzeniem w pasiece jest pierwszy oblot wiosenny. Pszczoły z zimującej rodziny w słoneczny dzień, gdy temperatura na dworze wzrośnie do 10 ÷ 12° C w cieniu, zaczynają masowo wylatywać z ula, by pozbyć się nagromadzonego w jelicie prostym kału. Oblot ten trwa od kilkunastu minut do godziny, później pszczoły się uspokajają, co najwyżej pojedyncze zbieraczki kontynuują loty po wodę. Pierwszy oblot w polskich pasiekach najczęściej ma miejsce w terminie od końca lutego do połowy marca. Jeżeli pszczelarzowi uda się być w pasiece w czasie pierwszego oblotu, powinien bacznie przyjrzeć się pszczołom, gdyż obserwacje przeprowadzone w ten dzień pozwalają wyciągnąć ogólne wnioski co do siły rodzin i ich zdrowotności. Nie ma obaw o los rodzin oblatujących się dynamicznie, których zachowanie przypominać może nawet początkowe stadium wychodzenia roju. Rodziny takie na pewno są silne i mają zapasy. Rodziny, z których pszczoły słabo latają i gromadzą się na mostku wylotkowym, jakby czegoś szukały, mogą nie mieć matki, może też zagrażać im głód. Oddawanie przez pszczoły kału na wylotku lub przedniej ścianie ula świadczy o korzystaniu w zimie z niewłaściwego pokarmu lub o zakażeniu nosemą. Typowym objawem nosemozy są ślady kału na ulu w formie ułożonych w rzędzie punktów, jakby nanizanych na nitkę paciorków. Nie można mieć pewności co do rodzin, które nie oblatują się wcale. Mogły osypać się w czasie zimy, ale równie dobrze mogą nie przejawiać jeszcze chęci do latania. Korzystając z ładnej pogody w czasie oblotu można je skontrolować, sprawdzając tylko obecność żywych pszczół w gniazdach. Nie należy w tym celu wyjmować plastrów, wystarczy zajrzeć między uliczki. Jeżeli pszczoły żyją, rodzinę zostawia się w spokoju.

Jeśli pierwszy oblot odbył się pod nieobecność pszczelarza, zawsze pewne wnioski o jakości przezimowania rodzin i ich sile można wyciągnąć na podstawie obserwacji pasieczyska i uli. Przed silnymi rodzinami leży usunięty przez pszczoły osyp, co świadczy o tym, że pszczoły doskonale poradziły sobie z oblotem. Upstrzone kałem mostki wylotowe i ściany uli świadczą o porażeniu pszczół nosemozą, bezmateczności lub o jednym i drugim. Jeżeli przed którymś z uli nie ma osypu, należy sprawdzić, czy rodzina przezimowała i nie zdecydowała się jeszcze na oblot, czy też w czasie zimy zginęła.

Pierwsze prace pasieczne

Silne rodziny powinny poradzić sobie z dalszym rozwojem tak, że pierwszą pracą wykonaną przez pszczelarza będzie poszerzenie gniazd węzą w połowie kwietnia lub dodanie nadstawek po rozpoczęciu pierwszych pożytków nektarowych (wierzby, ałycza, mniszek). Niemniej pszczelarze starają się pomagać pszczołom w wiosennym rozwoju. W wielu pasiekach wykonuje się wymianę dennic połączoną z ich odkażaniem. Zabieg taki, wykonany przed pierwszym oblotem, wyręcza pszczoły z pracy polegającej na usunięciu pozostałego po zimie osypu. Również oskrobanie dennic i ich opalenie płomieniem lampy gazowej ma duże znaczenie, jeśli chodzi o poprawienie warunków zdrowotnych w ulu. Jednak dla silnej rodziny taki zabieg nie ma znaczenia: pszczoły same pozbędą się osypu, w ulu jest sucho, a ponieważ są zdrowe, nie ma przetrwalników chorób. W każdym razie nie zaobserwowano, by wymiana i odkażanie dennic wpływały dodatnio na zwiększenie produkcji miodowej.

Kolejny zabieg często wykonywany zwłaszcza w mniejszych pasiekach, to usuwanie części plastrów w celu dostosowania wielkości gniazd do siły rodzin. Ta czynność jest potrzebna, ale tylko wtedy, gdy z jakiejś przyczyny pszczół znacząco przez zimę ubyło. Jeżeli pszczoły obsiadały wszystkie uliczki jesienią, po nastaniu pierwszych przymrozków, a straty zimowe były niewielkie, wszystkie plastry oraz zgromadzone w nich zapasy nadal są potrzebne. Pszczół bowiem nie ubyło, a w rozwijających się już od początku lutego rodzinach powinno ich być więcej niż we wrześniu. Zresztą wystarczy krótkie ocieplenie, by rodzina momentalnie zrobiła się większa, nie na skutek gwałtownego przyrostu jej liczebności, lecz w wyniku rozluźnienia się pszczół, dotychczas ściśniętych w kłąb.

Poidło

Jedynym surowcem, który pszczoły teraz, we wczesnym okresie wiosennym muszą dostarczać do gniazda, jest woda. W plastrach powinno być jeszcze dosyć zapasów cukrowych zgromadzonych w wyniku sierpniowo – wrześniowego karmienia. Nie powinno też brakować pierzgi, jako że do złożenia gniazd na zimę należało użyć właśnie plastrów wypełnionych zapasami pyłkowymi. Ponieważ czerwia jest coraz więcej, pszczoły karmicielki potrzebują dużo wody do przyrządzania papki miodowo – pierzgowej, specjalnej mieszaniny służącej do karmienia starszych larw. Dotychczas wystarczała woda wchłaniana przez odsklepione zapasy cukrowe. Po pierwszym oblocie zbieraczki wyruszają na poszukiwanie wody, co zważywszy na nie zawsze korzystne warunki atmosferyczne jest pracą bardzo wyczerpującą. Praktycznie zbieraczka wody wykonuje zaledwie parę lotów i ginie z wyczerpania i starości. Zbieraczkami w tym okresie są najstarsze pszczoły, urodzone jeszcze w sierpniu lub nawet lipcu ubiegłego roku i mające za sobą nie tylko trudny okres zimowli, ale i karmienie pierwszego wiosennego czerwia. Dlatego pszczelarze starają się pomóc pszczołom ustawiając w pasiece poidło. Powinno ono stać w nasłonecznionym miejscu, dzięki czemu woda pobierana przez pszczoły będzie cieplejsza oraz odkażana przez promienie słoneczne. Pszczoły zapamiętują miejsce, w którym od pierwszych wiosennych dni mogą się zaopatrzyć w wodę i później korzystają z poidła przez cały sezon. Liczyć się jednak należy z tym, że przynosić ją będą i z innych źródeł, na przykład kałuż, strumyków, sadzawek, ogrodowych oczek, poideł dla zwierząt gospodarskich, a także ze ścieków, rynsztoków i gnojówek. Dlatego nie stwierdzono bezpośredniej zależności między zapewnieniem wody w poidle a późniejszym poziomem produkcji miodowej. Przynoszenie wody jest bowiem normalnym zajęciem pszczół w przezimowanej rodzinie, a pszczoły które tę pracę wykonują bez tego zginęłyby ze starości w ciągu kolejnych kilku dni. Ich ubytek na pewno nie będzie zauważony w rodzinie silnej, gdzie już od połowy marca pszczół zaczyna masowo przybywać. Dlatego podawanie wody bezpośrednio do gniazda (w specjalnych poidełkach ulowych) jest praktykowane tylko w niewielkich, amatorskich pasiekach, których właściciela nie przykładają większej wagi do rachunku ekonomicznego. Pszczoły pobierające wodę z ulowej podkarmiaczki – poidełka cieszą serce pszczelarza, zwłaszcza gdy woda jest ciepła i lekko posłodzona. Podawanie słodkiej wody może stymulować rozwój, gdyż de facto jest to podkarmianie pobudzające. Jest ono tym bardziej skuteczne, gdy pszczoły mają dostęp do zapasów pierzgi lub mogą korzystać z pożytków pyłkowych. Pamiętać jednak należy, że wyjątkowo wczesny i dynamiczny rozwój jest potrzebny w pasiekach, które będą miały do dyspozycji wczesne pożytki towarowe, a wcześnie wychowane duże ilości pszczół znajdą zatrudnienie przy zbiorze nektaru z drzew owocowych, mniszka, rzepiku lub rzepaku. Jeśli bowiem pierwszym towarowym pożytkiem ma być akacja lub malina, tak „podpędzane” rodziny wyroją się już na początku maja.

leszczynaNajwcześniejszy pożytek może się już pojawić w połowie stycznia. Na zdjęciu – zakwitająca leszczyna, zdjęcie wykonano 15 stycznia 2007 r./ fot. Dariusz Małanowski.

oblotPierwszy oblot wiosenny/ fot. Dariusz Małanowski.

poidło

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin