Tylko moja.doc

(706 KB) Pobierz

1 | Strona

 

 

 

 

 

 

Edward-Bella-Wallpaper-twilight-series-3184172-1280-1024.jpg

 

 

„TYLKO MOJA”

 

 

 

 

 

Rozdział 1

 

 

– Niech ja go tylko dostanę w swoje ręce! – krzyczała

Alice Cullen , wpadając jak burza do sekretariatu. –

Jest u siebie? – Sądząc po zaczerwienionych policzkach i

gniewnym głosie, była wściekła.

– Pani Cullen! – Isabella oderwała wzrok od komputera.

– Pani Cullen, nie wydaje mi się, by brat dziś się pani

spodziewał.

– O, na pewno się nie spodziewa! Ale i tak ze

porozmawia.

Isabella Swan, będąca od ponad dwóch lat główną

sekretarką w Korporacji Cullen, zdążyła już

nabyć doświadczenia w przygładzaniu nastroszonych piórek

członków rodziny właścicieli. Jednak błyskawice ciskane

przez fiołkowe oczy siostry szefa, nietypowe dla Cullenów,

podpowiedziały jej, że tym razem nic nie zdziała. Mimo

wszystko postanowiła spróbować.

Edward rozmawia przez telefon – powiedziała Isabella,

ustawiając się jednocześnie przed drzwiami gabinetu –

Proszę, niech pani na chwilę spocznie. Powiem mu, że pani

tu jest.

– Dziękuję, ale sama mu to powiem! – wykrzyknęła Alice

z furią.

Bella nie ruszyła się.

– Może jednak zechciałaby pani zaczekać. Edward miał

dziś raczej trudny poranek.

To było zwykłe niedopowiedzenie. Dzień okazał się

prawdziwą katastrofą, a Bella czuła się za to częściowo

odpowiedzialna, bo to ona odkryła przekroczenie budżetu w

nowej kampanii reklamowej, która miała się rozpocząć w

przyszłym miesiącu.

– Jeżeli w ten sposób chcesz mnie uprzedzić, że Edward

jest w paskudnym humorze – mruknęła Alice – to jestem ci

wdzięczna za ostrzeżenie. Ale tak się składa, że jestem na

niego wściekła. I zapewniam cię, że zaraz się z nim

rozmówię. Problem polega tylko na tym, czy odstąpisz od

tych drzwi i pozwolisz mi przejść, czy też mam się tam

wedrzeć na siłę.

Bella, zaskoczona, zaniemówiła. Przez kilka sekund po

prostu patrzyła na tę niewysoką, ciemnowłosą kobietę,

ubraną w szykowny czerwony kostium, elegancki kapelusz i

pantofle na zabójczo wysokich obcasach. Przy swoim

wzroście i wadze Bella uważała, że ma przewagę nad Alice

Cullen, jednak w tej chwili Alice stanowiła dla niej poważne

zagrożenie.

– To twój wybór, Bello. A więc?

– Może weszłybyśmy razem? – zaproponowała Bella. Nie

czekając na zgodę Alice, od razu zapukała do drzwi i weszła

do gabinetu. Na widok Edwarda, siedzącego przy swoim

biurku na tle wspaniałej panoramy Chicago, jej serce zawsze

zaczynało bić szybciej. Dziś jednak zaniepokoił ją grymas

złości wykrzywiający jego twarz. Spojrzała w okno. Na

niebie gromadziły się burzowe chmury. Nie uważała się za

osobę przesądną, ale nagle zadrżała. A to, że zdenerwowana

Alice następowała jej na pięty, jeszcze wzmogło obawy Belli.

– Słuchaj, Meyer! – Edward niemal dławił się słowami. –

Nie obchodzi mnie, że jesteś zajęty planowaniem ślubu. Chcę

przed końcem dnia mieć na biurku poprawiony budżet i kopie

całej twojej korespondencji z Volturii. Zrozumiano?

Bella aż się wzdrygnęła, słysząc taką furię w głosie

Edwarda, ale zatroskała się dopiero wtedy, gdy zauważyła, jak

pociera kark. Znów za ciężko pracuje, pomyślała Odkąd pół

roku temu, po tym, jak Emmett wstąpił na tron Altarii, Edward

przejął po bracie stanowisko wiceprezesa do spraw

marketingu, wykonywał pracę dwóch ludzi. Na dodatek

ostatnio zwaliła się na niego cała masa kłopotów: zamach na

Emmetta – na szczęście nieudany, potem załamanie systemu

komputerowego korporacji kilka tygodni temu, no i teraz

doszły jeszcze problemy z kampanią reklamową. A fakt, że

błąd nastąpił z winy Feliksa Meyera, który wkrótce miał

zostać szwagrem Edwarda, jeszcze wzmagał jego stres.

Meyer, mówię poważnie. Chcę mieć tutaj to wszystko

przed końcem dnia albo możesz pożegnać się ze

stanowiskiem – powiedział Edward i z hukiem rzucił

słuchawkę na konsolę. Dopiero wtedy podniósł wzrok. –

Bella, ja... – spojrzał ponad jej ramieniem i, zauważywszy

siostrę, znów się wykrzywił z irytacji. – Powiedziałem, że nie

wolno mi przeszkadzać.

– Wiem, i przepraszam – zaczęła Bella, wiedząc aż nazbyt

dobrze, że Alice nie mogła już przyjść w gorszej chwili. – Ale

pani Cullen życzyła sobie zobaczyć się z tobą, więc

pomyślałam, że przed kolejnym spotkaniem może mógłbyś z

nią porozmawiać.

Bella, moja matka miała rację co do ciebie. Naprawdę

jesteś mistrzem dyplomacji. – Alice roześmiała się. Wyminęła

szybko Bellę i stanęła przed biurkiem Edwarda. Mimo jej

zachowania, Bella wyczuła kipiącą w niej złość.

– A ty, naturalnie, nie przyjęłaś odprawy – warknął Edward.

– Naturalnie. Zresztą jest to umiejętność, której

nauczyłam się od ciebie, mój bracie.

Bella aż wstrzymała oddech, słysząc tę wymianę zdań.

Liczebność rodziny Cullen wprawiała ją w

oszołomienie, a stosunki między rodzeństwem wprost

fascynowały. Prawdopodobnie dlatego, że była sama, od paru

lat nawet bez matki.

– Nie będę wam przeszkadzać – powiedziała, nagle

czując się jak intruz.

– Możesz zostać – rzucił Edward, zanim zdążyła ruszyć do

drzwi. – To nie potrwa długo, a jest sporo spraw, którymi

musimy się zająć przed moim wyjściem. – Spojrzał na

zegarek. – Dobrze, Alice. Mam pięć minut, więc powiedz, co

cię tak wzburzyło.

– Drogi bracie, jestem wzburzona, bo, jak się wydaje,

zamierzasz się wymigać od obecności na aukcji. A obiecałeś

przyjść!

Alice mówiła o aukcji kawalerów z najbogatszych rodzin

w Chicago, połączonej ze zbiórką pieniędzy. Impreza miała

się odbyć w najbliższy piątek. Edward westchnął.

– Ja się nie wymiguję. Po prostu nie mogę przyjść.

– Dlaczego? Tylko mi nie opowiadaj, że sprawy służbowe

są dla ciebie ważniejsze niż prośba Victoria.

Bella dojrzała wściekłość w zielonych oczach Edwarda.

– To nie jest wymówka. To prawda.

– Nie wierzę! – wykrzyknęła Alice.

– Jak chcesz – mruknął Edward i przysunął do siebie jakieś

papiery. – A teraz, jeśli pozwolisz, muszę wracać do pracy.

Edwardzie Cullen, nie wybaczę ci tego. – Alice uderzyła

rękawiczkami w biurko. – Przecież zbieramy pieniądze dla

rodzin policjantów, którzy zginęli na służbie!

Alice nie musiała dodawać, to ważne dla Victorii,

pomyślała Bella. Wszyscy wiedzieli, że aż do niedawnego

ślubu z Jamesem Cullenem , przyrodnim bratem Edwarda,

Victoria i jej mała córeczka też były jedną z takich rodzin.

Zresztą Edward pamiętał o tym. Było to widać po jego ponurej

minie.

– Nie, nie zapomniałem – powiedział stanowczo. – I już

przeprosiłem Victorię, że w ostatniej chwili się wycofuję. Ale

tego dnia po południu mam ważne spotkanie w Nowym Jorku

i nie zdążę wrócić na czas.

– Więc przełóż spotkanie na dzień wcześniej albo na

następny tydzień.

– Nie uważasz, że gdybym mógł, to bym to zrobił? –

Edward przesunął ręką po włosach. – Ledwo mi się udało

zorganizować je na piątek, a ta sprawa nie może czekać.

Zresztą jeżeli się martwisz, że przez moją nieobecność

stracicie pieniądze, już obiecałem Victorii okrągłą sumę, by

przeprosić ją za zawód, jaki sprawiam.

– A jak zamierzasz wyrównać straty ze sprzedaży

biletów, gdy rozejdzie się wiadomość, że Edward Cullen,

uważany za jednego z najatrakcyjniejszych kawalerów w

Chicago i główna atrakcja programu tej cholernej imprezy,

nie zamierza zjawić się na aukcji? Oczywiście, to nawet nie

jest początek listy strat, jakie poniesiemy, jeśli nie stawisz się

na aukcyjnym podium.

Edward spiorunował siostrę wzrokiem.

– Mówisz o mnie tak, jakbym był wołową tuszą. Alice

przysiadła na rogu biurka.

– Bo w pewnym sensie tym właśnie jesteś.

– Bardzo ci dziękuję!

– Co ja na to poradzę – powiedziała Alice, wzruszając

ramionami – że są kobiety, które zapłaciłyby wiele setek

dolarów, żeby tylko spędzić z tobą wieczór? Chłopcze, spójrz

prawdzie w oczy. Stanowisz łakomy kąsek. Jesteś nie tylko

bratem króla, lecz także dziedzicem fortuny Cullen. Nie

uwierzyłbyś, ile kobiet uważa, że masz ładną buzię i

seksowne ciało. I, sądząc po komentarzach, jakie słyszałam,

wszystkie pragną cię mieć w swoim łóżku.

Alice, na litość boską! – wykrzyknął Edward.

Odepchnął się z fotelem od biurka, wstał, podszedł

do okna i zapatrzył się w deszcz, który właśnie zaczął padać.

– Ho, ho, jaki jesteś wstydliwy. Czyżbym cię wprawiła w

zakłopotanie?

– Pewnie, że tak. I Bellę także – dodał ze złością. – Nie

przypuszczałem, że ty i twoje przyjaciółki rozmawiacie o

mężczyznach, jakby byli...

– Obiektami seksualnymi? – podsunęła Alice. Edward rzucił

jej wściekłe spojrzenie.

Alice się roześmiała.

– Och, Edwardzie, uspokój się. Czy naprawdę sądzisz, że to

temat rozmów zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn?

– Jesteś moją młodszą siostrzyczką.

– Mam dwadzieścia pięć lat, jestem matką i wdową –

powiedziała Alice, nagle poważniejąc. – Możesz mi wierzyć

albo nie, ale wiem co nieco o życiu.

– Nie chcę tego słuchać – mruknął Edward. – Znów

chwycił pierwsze z brzegu dokumenty. – Muszę wracać do

pracy. I naprawdę bardzo mi przykro, że nie mogę przyjść na

aukcję, ale obiecuję ci hojny czek.

– Wolałabym, żebyś przyszedł. Edward westchnął i odłożył

dokumenty.

Alice, już ci tłumaczyłem, dlaczego nie mogę przyjść. –

W jego głosie słychać było szczery żal, że musi odmówić

prośbie siostry. – Przyznaję, nigdy specjalnie nie lubiłem

tego rodzaju imprez. Na tę zgodziłem się tylko dlatego, że

Victoria i mama mnie o to prosiły, a poza tym wiem, że

chodzi o słuszną sprawę. Jednak, chociaż przykro mi wam

odmawiać, naprawdę nie potrafię być w dwóch miejscach

naraz.

Belli nie podobała się myśl o randce Edwarda z jakąś piękną

kobietą z towarzystwa, na tyle bogatą, by na aukcji przebić

wszystkie oferty. Ucieszyła się więc, że nie pójdzie on na tę

imprezę. Ale teraz, widząc, jak Alice jest rozczarowana, a

Edward zasmucony tym, że ją zawiódł, poczuła się winna.

– Jest sposób, żebyś był i tu, i tu! – zawołała szybko,

zanim zdążyła zmienić zdanie.

– Naprawdę? – ucieszyła się Alice.

– Tak. Trzeba by parę rzeczy przygotować, ale można to

zrobić – stwierdziła z przekonaniem Bella.

– Co proponujesz?

– Po pierwsze, musicie to urządzić z Victorią tak, by

Edward był ostatnim kawalerem prezentowanym na aukcji.

– To żaden kłopot – zapewniła ją Alice. – Co jeszcze?

– Spotkanie Edwarda z ludźmi z działu marketingu

przewidziane na piątek rano trzeba przełożyć na przyszły

tydzień.

– Z tym chyba też nie będzie kłopotu, prawda? – zwróciła

się Alice do brata.

– Chyba nie. A co z Volturii? – Edward spytał Bellę.

– Musisz się z nim zobaczyć wcześniej. Na lunchu, a nie

na kolacji.

– Dlaczego uważasz, że Volturii się na to zgodzi? I tak

ledwo mi się udało namówić go na spotkanie.

– Tak się składa, że zaznajomiłam się już z sekretarką

Volturii – wyjaśniła Bella. – Chyba uda mi się załatwić, by

go przekonała, że wcześniejsze spotkanie jest korzystniejsze,

bo dzięki temu będzie miał wolny wieczór.

– Ach, tak – mruknął Edward.

Bella poczuła, jak na policzki wypływa jej rumieniec na

widok porozumiewawczego spojrzenia jego zielonych oczu.

– W ten sposób, nawet jeżeli wasza rozmowa się

przedłuży, musisz tylko zdążyć na lotnisko przed wpół do

szóstej. Lot trwa trzy godziny, a licząc pół godziny na jazdę z

lotniska do hotelu, będziesz tam koło dziewiątej.

– A ja wyślę po ciebie samochód z kierowcą – oznajmiła

Alice. Klasnęła w ręce i uśmiechnęła się. – Edwardzie, proszę,

powiedz, że się zgadzasz.

– Widząc, jak moja sekretarka spiskuje z tobą, chy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin