BRACIA GRIMM
BAŚNIE DOMOWE I DZIECIĘCE
tom pierwszy
ilustrowała Murawska
PRZEŁOŻYLI EMILIA BIELICKAVI MARCELI TARNOWSKI
POSŁOWIE V HELENA KAPEŁUŚ
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Warszawa 1986
Przedmowa
Tłumaczenie oparto na wydaniu:
Kinder- und Hausmarchen gesammelt durch die Briider Grimm Insel Yerlag,
Frankfurt am Main 1975
ISBN 83-205-3775-4
Copyright for the Polish edition by Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Warszawa 1982
Uważamy to za okoliczność szczęśliwą, jeśli po burzy czy innej klęsce zesłanej
przez niebo, kiedy cały zasiew ulega zniszczeniu, pod niskim żywopłotem czy kapą
przydrożnych krzaków, na niewielkiej bezpiecznej przestrzeni uchowa się parę
pojedynczych kłosów. Niech potem słońce w porę zaświeci, a będą one rosły dalej
samotnie, przez nikogo nie zauważone: nie zetnie ich przedwcześnie żaden sierp i
nie trafią do ogromnych stodół, lecz późnym latem, kiedy dojrzeją i ziarnem się
wypełnią, znajdą je ręce biedaków, złożą kłos do kłosa, starannie zwiążą i z
większym poszanowaniem niż to, jakim na ogół darzy się całe snopy, zaniosą do
domu, aby przez zimę służyły za pożywienie i stanowiły jedyne często nasienie na
przyszłość.
Tak i nam się przydarzyło, kiedy spostrzegliśmy, że spośród obfitości tego, co w
dawniejszych czasach kwitło, nie pozostało nic, nawet we wspomnieniu, oprócz
paru pieśni wśród ludu, kilku książek, podań i tych niewinnych baśni domowych.
Miejsce pod piecem, kuchenny komin, schody na strych, obchodzone jeszcze dni
świąteczne, pastwiska i lasy w swej ciszy i spokoju, a nade wszystko niczym nie
zmącona wyobraźnia - to były owe żywopłoty, które je chroniły i przekazywały z
pokolenia na pokolenie.
Była już chyba najwyższa pora, by baśnie te utrwalić, bowiem tych, którzy
powinni je przechowywać, jest wciąż coraz mniej. Prawda, że ci, którzy je
pamiętają, na ogół pamiętają bardzo wiele, gdyż tylko ludzie odumierają bajki,
nie zaś one ludzi: zanika jednak sam obyczaj, podobnie jak wszelkie tajemnicze
zakątki w domach i ogrodach, trwające od dziadka aż po wnuki, ustępują miejsca
taniej elegancji, przypominającej uśmiech, z jakim mówi się o tych baśniach
domowych - wygląda on wytwornie, a mało kosztuje. Tam, gdzie bajki jeszcze żyją,
nikt się nie zastanawia, czy są dobre, czy złe, poetyczne czy też budzące
niesmak dorosłych ludzi: znamy je i lubimy, bo takie otrzymaliśmy w spadku,
cieszymy się nimi, nie szukając przyczyn, tej radości. Tak cudowny jest żywy
obyczaj i to właśnie łączy poezję ze wszystkim, co nieprzemijające, że trzeba
jej ulegać, nawet wbrew woli. ^'etrudno zresztą zauważyć, że trwa on tylko tam,
gdzie istnieje szczególnie żywa wrażliwość na poezję i fantazja nie przytłumiona
przewrotnością życia, iatego też nie zamierzamy wcale wychwalać zebranych tu
bajek ani bronić Przed ich przeciwnikami: już samo ich istnienie wystarcza, aby
je chronić. To, 0 _w tak różnorodny sposób i wciąż od nowa cieszyło, wzruszało i
pouczało, z tym samym świadczy, jak jest potrzebne, i bez wątpienia pochodzi z
tego toego odwiecznego źródła, które rosi wszystko, co żyje, i choćby mały
zwinięty listek jedną jedyną kroplę zatrzymał, to zalśni ona w pierwszych
promieniach jutrzenki.
Stąd bierze się przenikająca te utwory wewnętrzna czystość, dzięki której dzieci
wydają się nam tak cudowne i szczęśliwe: mają one też te same jasnoniebieskie,
nieskazitelne, lśniące oczy*, które nie mogą już rosnąć, podczas gdy inne części
ciała są jeszcze delikatne, słabe i niezdolne do ziemskich czynności.1 Dlatego
to tworząc nasz zbiór zamierzaliśmy nie tylko przysłużyć się dziejom poezji i
mitologii, ale pragnęliśmy, aby poezja, która jest w nim żywa, działała sama
przez się i dawała radość każdemu, kto potrafi się nią cieszyć, a więc by
książka nasza miała również wartości wychowawcze}, W dążeniu do tego celu nie
szukamy wcale tej formy czystości, jaką się osiąga tchórzliwie unikając
wszystkiego, co wiąże się z pewnymi sytuacjami i stosunkami, które zdarzają się
codziennie i które nie powinny pozostawać w ukryciu; praktyki takie wywołują w
dodatku złudzenie, że to, co w drukowanej książce okazuje się wykonalne, będzie
też takie w realnym życiu. My szukamy czystości w prawdzie prostego opowiadania,
w której na ___dnie nie kryje się nic przewrotnego. W tym nowym wydaniu
staraliśmy się usunąć wszelkie wyrażenia niestosowne dla dziecięcego wieku.
Gdyby mimo to wysuwano zastrzeżenia, że to czy owo wprawia rodziców w
zakłopotanie lub wydaje im się gorszące, tak że wolą nie dawać książki dzieciom
do ręki, to może w pewnych odosobnionych wypadkach obiekcje takie bywają
uzasadnione, a wtedy można przecież dokonać wyboru: na ogół jednak, to znaczy
przy normalnych zdrowych reakcjach nie jest to na pewno potrzebne. Nikt nie
obroni nas tu lepiej niż sama natura, która nadała listkom i kwiatkom takie a
nie inne barwy i kształty; jeśli nie spełniają one czyichś szczególnych wymagań,
to nie można przecież żądać z tej racji zmiany owych barw i kształtów. Albo
weźmy inny przykład: deszcz i rosa wywierają swe dobroczynne działanie na
wszystko, co rośnie na ziemi; kto nie chce wystawiać swych roślin na owo
działanie w obawie, że są zbyt wrażliwe i może im to zaszkodzić, lecz woli
podlewać je w pokoju ostudzoną wodą, ten nie będzie się przecież domagał
zlikwidowania deszczu i rosy. Tylko to, co naturalne, może też być pożyteczne, i
tym winniśmy się kierować. A zresztą wśród zdrowych i krzepiących książek
stworzonych przez lud, z Biblią na czele, nie znamy ani jednej, która nie
budziłaby podobnych zastrzeżeń, i to w nieporównanie poważniejszej mierze;
wystarczy jednak właściwie z nich korzystać, a nie znajdziemy tam nic złego,
lecz jedynie, jak to pięknie powiedziano, świadectwo własnych serc. Dzieci bez
trwogi wskazują na gwiazdy, podczas gdy wszyscy inni, według wierzeń ludowych,
obrażają tym aniołów.
* Właśnie dzieciom wydają się one szczególnie kuszące i koniecznie chciałyby je
posiąsc (Fischarta Gargantua, 129 b. 131 b.)
Gromadziliśmy te bajki przez trzynaście blisko lat; tom pierwszy, który ,,
tikazałsię w roku 1812,!zawierał w większości materiał zbierany przez nas po
trochu z ustnych przekazów na terenie Hesji, w okolicach położonych nad frienem
i Kinzigiem, w hrabstwie Hanau, skąd sami pochodzimy. Drugi tom został ukończony
wyroku</l 814j znacznie szybciej skompletowany, po części dlatego, że książka
sama zyskała już sobie przyjaciół, którzy przekonawszy się, jakie są jej
założenia, udzielili jej swego poparcia, po części zaś dzięki sprzyjającemu nam
szczęściu, które sprawia wrażenie przypadku, ale które zazwyczaj towarzyszy
szczególnie wytrwałym i pilnym zbieraczom. Kiedy się już przywyknie przestrzegać
obu tych cech, szczęście owo zdarza się częściej, niż by się zdawało, a dzieje
się tak powszechnie z wszelkimi obyczajami i osobliwościami, przypowieściami i
żartami ludowymi. Piękne bajki dolnoniemieckie, pochodzące z księstwa Miinster i
Paderborn, zawdzięczamy szczególnej dobroci i przyjaźni: swojskość dialektu w
połączeniu z wewnętrzną spoistością dały tu nader korzystne wyniki. Tam, w owych
sławnych z niemieckich swobód okolicach, podania i baśnie zachowały się w
niektórych miejscowościach jako niemal stała rozrywka, związana z pewnymi
świętami, i kraj ten obfituje jeszcze w odziedziczone po przodkach zwyczaje i
pieśni. Tam, gdzie pismo z jednej strony nie bruździ wprowadzając elementy obce
i nie otępia nadmiarem, z drugiej zaś nie rozleniwia pamięci, i w ogóle wśród
narodów, których literatura nie posiada wielkiego znaczenia, tradycja jako
namiastka przejawia się w wyraźniejszej i czystszej postaci. Dzięki temu
przekazy, jakie zachowały się w Dolnej Saksonii, są znacznie liczniejsze niż w
innych okolicach. O ileż pełniejszy i w treść bogatszy mógłby być zbiór dokonany
na terenie Niemiec w wieku XV albo i XVI, w czasach Hansa Sachsa i Fischarta*.
Do szczęśliwych przypadków należał między innymi i ten, że we wsi Niederzwehrn,
położonej niedaleko Kassel, poznaliśmy pewną wieśniaczkę, która opowiedziała nam
większość spośród najpiękniejszych bajek drugiego tomu. Pani Viehmann [zwana
,,die Viehmannin"] była niewiastą jeszcze krzepką, liczącą niewiele ponad
pięćdziesiąt lat. Rysy jej twarzy miały w sobie coś mocnego, rozumnego i
ujmującego, spojrzenie wielkich oczu było jasne ' przenikliwe**. Zachowała ona
wiernie w pamięci dawne podania i sama
* Znamienną jest rzeczą, że Gallowie nie pozwalali spisywać przekazywanych przez
radycję pieśni, mimo że we wszelkich innych okolicznościach posługiwano się
wtedy pismem.
ezar, który o tym wspomina (De bello Gallico VI.4.) sądzi, ze w ten sposób
chciano zapobiec
kornyślnemu zaniechaniu uczenia się i zapamiętywania pieśni przez tych, którzy
zbytnio
awierzą pismu. Również Thamus podkreśla w rozmowie z Theuthem (w Fajdrosie
Platona)
wynalezieniu liter niekorzystne skutki, jakie pismo może wywrzeć na rozwój
pamięci.
* Brat nasz Ludwig Grimm wykonał jej bardzo wierną i naturalną podobiznę, którą
Zna obejrzeć w zbiorze jego rycin (u Weigla w Lipsku). Wskutek wojny poczciwa ta
kobieta
utrzymywała, że dar ten nie każdy posiada, że wielu nie potrafi zapamiętać nic w
jakiejś składnej całości. Opowiadała przy tym w sposób rozsądny, pewny i
nadzwyczaj żywy, z wyraźną przyjemnością, najpierw całkiem swobodnie, potem na
żądanie powtarzała to samo raz jeszcze powoli, tak że przy pewnej wprawie można
było wszystko zapisać. Znaczna część jej opowieści zanotowana została dzięki
temu dosłownie i nie sposób omylić się co do ich autentyczności. Kto sądzi, że
do reguły należy lekkie zafałszowanie przekazu, ^niedbałość w przechowywaniu go
i, co za tym idzie, jego nietrwałość, ten powinien by posłuchać, jak ta
niewiasta dokładnie trzymała się wątku opowiadania, jak zawzięcie dbała o jego
czystość; powtarzając, nigdy nic w samej istocie rzeczy nie zmieniała, a jeśli
zauważyła własną omyłkę, zaraz, przerywając opowieść, sama siebie poprawiała.
Przywiązanie do tradycji ludzi, którzy wiodą nie podlegający żadnym zmianom tryb
życia, jest silniejsze, niż my, tak skłonni do zmian, jesteśmy w stanie pojąć.
Dlatego właśnie cechują je tylokrotnie potwierdzone usilne dążenie do wierności
i wewnętrzna uczciwość, do których wszystko, co odmienne, choć pozornie o wiele
bardziej błyskotliwe, z trudem dociera. Epickie podstawy twórczości ludowej
przypominają w tak rozmaitym nasileniu w całej przyrodzie występującą zieleń,
która syci i łagodzi, nigdy nie nużąc.
Oprócz bajek, które weszły w skład drugiego tomu, przybyły nam jeszcze liczne
uzupełnienia do tomu pierwszego i opowiadania lepsze od włączonych tam, a
pochodzące z tych samych lub innych źródeł. Hesja jako kraj górzysty, położony z
dala od wojskowych traktów i trudniący się głównie uprawą roli, posiada
korzystne warunki do przechowywania dawnych obyczajów i tradycji. Dzięki temu w
tych stronach, będących właściwą siedzibą plemienia Chatti, przetrwały - postawa
pełna powagi, solidne i śmiałe zasady, które zresztą nie pozostaną niezauważone
przez historię, a nawet typ rosłego, pięknie zbudowanego mężczyzny, i cechy te
sprawiają, że brak skłonności do wygód i delikatności, który w przeciwieństwie
do innych krajów, jak na przykład Saksonia, wyraźnie daje się tu zauważyć,
uznaje się raczej za zalety. Wyczuwa się też, że do tych dość surowych, ale
przepięknych okolic pasuje nieco pruderyjny i skromny tryb życia. W ogóle należy
zaliczyć Hesseńczyków do tych ludów naszej ojczyzny, które wbrew zmianom, jakie
czas z sobą niesie, najwytrwalej zachowują stare siedziby i odrębność swych
obyczajów.
Wszystko to, co udało nam się'jeszcze pozyskać dla naszego zbioru, pragnęliśmy
włączyć do książki w tym drugim wydaniu. Dlatego też tom pierwszy został
gruntownie przepracowany, braki uzupełniono, wiele opowieści uproszczono i
oczyszczono i nieliczne tylko utwory pozostały w nie
popadła w biedę i nieszczęścia, które życzliwi ludzie mogli jedynie złagodzić,
ale nie całkiem oddalić. Ojciec jej licznych wnucząt zmarł na tyfus, sieroty zaś
wniosły chorobę i niedostatek do jej i tak już ubogiej chaty. Wkrótce sama
zapadła na zdrowiu i zmarła 17 listopada 1816 roku.
mienionej postaci. Raz jeszcze sprawdzono to, co wydawało się podejrzane, 9
znaczy, co mogło być obcego pochodzenia lub uległo zafałszowaniu przez
niniejsze dodatki, i co należy, usunięto. Przybyły za to nowe bajki, wśród
których są również przekazy pochodzące z Austrii i niemieckojęzycznych (H'ch.
tak że można tu będzie znaleźć rzeczy dotychczas zupełnie nieznane. W poprzednim
wydaniu mieliśmy bardzo mało miejsca na objaśnienia, przy rozszerzonej objętości
książki mogliśmy przeznaczyć na komentarz cały trzeci tom- Dzięki temu nie tylko
zdołaliśmy przywrócić informacje, z których bardzo niechętnie wcześniej trzeba
było zrezygnować, ale też dodać nowe, przynależne już do tej części ustępy,
które, jak się spodziewamy, uwypuklą jeszcze naukową wartość naszego zbioru.
Co się tyczy sposobu, w jaki przeprowadzaliśmy naszą pracę, to zależało nam
przede wszystkim na wierności i prawdzie. Nie dodaliśmy tu nic od siebie, nie
upiększyliśmy żadnego szczegółu, żadnego wątku w którymkolwiek podaniu, lecz za
każdym razem oddawaliśmy jego treść w takiej formie, w jakiej nam ją przekazano;
że kształt słowny i opracowanie szczegółów w głównej mierze od nas pochodzi, to
rozumie się samo przez się, ale staraliśmy się zachować każdą osobliwość, jaką
udało nam się zauważyć, aby i pod tym względem pozostawić zbiorowi całą
różnorodność, właściwą naturze. Każdy, kto zajmuje się podobną pracą, zrozumie,
że podejścia takiego nie można nazwać beztroskim czy niedbałym, przeciwnie,
wymaga ono wielkiej rozwagi i taktu, które zdobywa się dopiero z czasem, aby
odróżnić to, co prostsze, czyściejsze, a mimo to doskonalsze, od tego, co
zafałszowane. Mając do czynienia z kilkoma różnymi opowiadaniami, które się
nawzajem uzupełniały, a nie wykazywały sprzeczności wymagających usunięcia,
łączyliśmy je w jedno; jeśli wszakże odbiegały od siebie do tego stopnia, że
każde posiadało własne, odrębne wątki, wtedy wybieraliśmy spośród nich
najlepsze, pozostałe umieszczając w komentarzu. Różnice te były znacznie
ciekawsze dla nas niż dla tych, którzy widzą w nich jedynie odchylenia i
zniekształcenia istniejącego niegdyś jednego prawzoru, podczas gdy w
rzeczywistości są to chyba jedynie próby zbliżenia się rozmaitymi drogami do
czegoś niewyczerpanego, istniejącego tylko w ludzkim umyśle. Powtarzanie się
poszczególnych zdań, wątków i wstępów należy traktować jak epickie strofy, które
zawsze powracają, ilekroć odezwie się odpowiedni ton 1 w nie utrafi, i właściwie
nie sposób tego rozumieć inaczej.
Dialekt o zdecydowanie jednolitym charakterze zawsze chętnie
respektowaliśmy. Gdyby to było w każdym wypadku możliwe, opowiadanie
na pewno by na tym tylko zyskało. Jest to okoliczność, kiedy osiągnięta |
kultura, giętkość i kunszt języka okazują się zbędne i wyraźnie czujemy, że
wyrafinowany język używany w piśmie, choć na ogół tak sprawny, jasny
1 Przejrzysty, zatracił jednak wszelki smak i nie przystaje już tak ściśle do
l O opisywanej treści. Szkoda, że dialekt Dolnej Hesji w okolicach Kassel, a
więc w punkcie granicznym regionów saksońskiego i frankońskiego, stanowi
nieokreśloną i w czystej postaci nie do uchwycenia mieszaninę dialektów
dolnoheskiego i wysokoniemieckiego.
Zgodnie z naszą wiedzą, nie ma w Niemczech ani jednego zbioru bajek o takim
charakterze. Publikowano czasem po kilka przypadkiem uzyskanych afoo też
traktowano je jako surowiec do tworzenia obszerniejszych opowiadań. Wypowiadamy
się kategorycznie przeciwko takim praktykom. , Me ulega wprawdzie wątpliwości,
że w każdym żywym twórczym natchnieniu tkwią również elementy poetyckiego
kształtowania i kulturalnego rozwoju, bez których wszelka tradycja byłaby
bezpłodna i martwa, i w tym właśnie tkwi między innymi przyczyna, dlaczego każdy
region i każdy człowiek ma swój odrębny sposób opowiadania. Istnieje jednak
wielka różnica pomiędzy ową na pół świadomą, przypominającą cichą wegetację
roślin i bezpośrednio ze źródła życia czerpiącą soki naiwną twórczością a
umyślnym, samowolnie kojarzącym i sklejającym przerabianiem: i tego Ostatniego
właśnie nie można uznać. Jedyną linią przewodnią byłyby wtedy zależne od jego
własnego wykształcenia, decydujące o wszystkim poglądy pisarza, podczas gdy w
przypadku rozwoju naturalnego o każdym szczególe decyduje rozsądek ludowy, nie
dopuszczając do głosu żadnych niezwykłych zachcianek. Jeśli uznaje się naukową
wartość tradycji, to znaczy: jeśli się przyjmie, że przekazuje nam ona poglądy i
kulturę dawnych czasów, to staje się rzeczą samo przez się zrozumiałą, że
wszelkie przeróbki niemal zawsze odbierają owym tradycyjnym przekazom całą ich
wartość naukową. I poezja nic przez to nie zyskuje; gdzież bowiem żyć ona może
naprawdę, jak nie w tym, co trafia wprost do duszy, co chłodzi i orzeźwia lub
grzeje i sił dodaje? Wszelkie przeróbki ludowych podań, które odbierają im
prostotę, niewinność i nieskazitelną czystość, wyrywają je zarazem stamtąd,
gdzie przynależą i gdzie, nie budząc nigdy przesytu, są wciąż od nowa pożądane.
Zdarza się, i to jest przypadek najszczęśliwszy, że przydaje im się za to
subtelności, błyskotliwości, a zwłaszcza dowcipu, który obejmuje również
śmiesznostki współczesne, delikatnego rysunku uczuć, co dzięki wykształceniu
opartemu na poezji wszystkich narodów na ogół nikomu trudności nie sprawia;
wszelako cechy te więcej posiadają blasku, niż przynoszą pożytku, nastawione są
na jednorazowe słuchanie lub czytanie, do czego nasze czasy są przyzwyczajone, i
ten cel mając na względzie, kierują nań cały swój czar. Jednakże dowcip
powtarzany nuży, a to, co trwałe, musi mieć w sobie spokój, ciszę i czystość.
Wprawna ręka twórcy takich przeróbek podobna jest owym nieszczęśliwie
obdarzonym, którzy wszystko, czego się tkną, nawet pożywienie, zamieniają w
złoto, i mimo posiadanego bogactwa, nie może nas nakarmić ani napoić. Biada,
jeśli cała mitologia wraz z ilustrującymi ją obrazami ma powstać mocą
wyobraźni, jakże nago, pusto i bezkształtnie będzie wtedy wszystko \
^'olądało, mimo najbardziej wyrazistych słów! Wszystko to odnosi się zresztą
•ell mię do tak zwanych opracowań, które mają na celu upiększenie
; upoetyzowanie bajek, nie kieruje się bynajmniej przeciwko swobodnemu
przetwarzaniu ich we własne, ściśle z obecnymi czasami związane utwory; któż
bowiem chciałby wyznaczać granice poezji?
Oddajemy tę książkę w życzliwe ręce; myślimy przy tym o błogosławiącej sile,
jaka w nich tkwi, i pragniemy, aby przed tymi, którzy żałują tych ' okruchów
poezji ubogim i skromnym, pozostały one ukryte.
<• v>
Kassel, dnia 3 lipca roku 1819.
Otóż i zbiór nasz rozrósł się w obecnym, trzecim wydaniu o kilka nowych,
włączonych do części drugiej bajek, spośród których parę wyróżnia się dialektem
szwajcarskim: w ten sposób książka stała się prawie że kompletna, jeśli to w
ogóle jest możliwe. Prócz tego wiele wcześniejszych opowiadań uległo ponownemu
przepracowaniu, zostały one uzupełnione i wzbogacone o dodatkowe fragmenty i
wątki uzyskane z ustnych przekazów.
Trzecia część, której zawartość przeznaczona jest jedynie dla osób zajmujących
się naszym zbiorem w celach naukowych i siłą rzeczy ma znacznie węższy krąg
odbiorców, tym razem nie została wznowiona, bowiem egzemplarze jej są jeszcze do
nabycia w księgarni Reimera w Berlinie. W dalszej przyszłości ukaże się również
i owa trzecia część, w której znajdą się poprzedzające drugie wydanie wstępy
omawiające istotę bajek i obyczaje dziecięce.
Wierność wobec tradycji, niewyszukana forma oraz, jeśli nie brzmi to zbyt
nieskromnie, bogactwo i różnorodność zbioru zyskały mu trwałe zainteresowanie u
nas w kraju, a także uznanie za granicą. Pośród rozmaitych przekładów
pierwszeństwo należy przyznać przekładowi angielskiemu, który jest najpełniejszy
i dzięki pokrewieństwu języków najbliższy oryginałowi.*
* Podczas gdy Francis Cohen w obszernym omówieniu ogłoszonym w "Quartely Revicw"
(maj 1810) zapowiedział wcześniejsze wydanie, po drugim ukazało się w dwóch
częściach
umac/enie Edgara Taylora z dowcipnymi miedziorytami Cruikshanka (German popu/ar
°nes, London 1823 i 1826), wznowione w roku 1839. Inny wybór z ilustracjami
Richarda
°y'e a opublikował John Edward Taylor (The fairy ring, a new collection of
popular tales
ranslated from the german ofJacob and Wilhelm Grimm, London 1846). Później
ukazały się
r'mms Householdstories newly translated with illustrations by Wehnert, 2 voll.
London
J6.8. Wcześniej zaś oddzielnie jedna bajka The charmed Roe or the little brother
and little
13
12 Wybór w formie jednego niewielkiego tomiku - przy czym uwzględnione
zostały zastrzeżenia tych, którzy nie wszystkie bajki zawarte w obszerniejszy^
zbiorze uważali za odpowiednie dla dzieci - sporządziliśmy po raz pierwszy w
roku 18^3; w latach 1833 i 1836 ukazały się jego kolejne wznowienia.
Naukową wartość tych przekazów potwierdziło ich zaskakujące czasem pokr...
LIONGATE