Jordan Penny - Magiczna moc perfum.pdf

(501 KB) Pobierz
sw1
Penny Jordan
Magiczna moc perfum
PROLOG
– Przepraszam! – Sadie Roberts z niezadowolona ˛
mina˛ stwierdziła, ˙e nikt z grupy bieznesmen´ w, tło-
cza˛cych si˛ w korytarzu, nie zwraca na nia˛ uwagi.
Byli nazbyt pochłoni ˛ ci słowami m ˛ ˙czyzny, kt´ ry
perorował, otoczony ciasnym kr˛giem słuchaczy. I to
jakiego m˛˙czyzny! Sadie, cho´ mocno poirytowana,
nie mogła nie zauwa˙y´, jak bardzo jest atrakcyjny.
Tak bardzo, ˙e jej kobiece receptory natychmiast wła˛-
czyły alarm zmysłowej gotowo´ci.
Nieznajomy g´ rował wzrostem nad innymi, a tembr
jego niskiego, d´wi˛cznego głosu obudził w niej takie
emocje, jak gdyby naga˛ sk´ r˛ pie´ciładło´ w mi˛ciut-
kiej zamszowej r˛kawiczce.
Postanowiła przepcha´ si˛ na sił˛ przez tłum po-
plecznik´ w, kt´ ry całkowicie zablokował pasa˙, ła˛cza˛-
cy dwie sale wystawowe. Sadie energicznie posta˛piła
krok w prz´ d, chwieja˛c si˛ na wysokich obcasach, do
kt´ rych nie przywykła. Pantofle, podobnie jak wyzy-
waja˛cy makija˙,były pomysłem jej kuzyna Raula.
Niespodziewanie uniosłaj ˛ i popchn ˛ ła do przodu
ludzka fala, kt´ ra napłyn˛ła ku nim korytarzem.
Sadie wbrew własnej woli zatoczyła si˛ ku przystoj-
nemu nieznajomemu i niespodziewanie znalazła si ˛
przy nim blisko, dosłownie na wycia˛gni˛cie r˛ki.
Oczywi´cie nie miała zamiaru go dotyka´, cho-
cia˙... czy˙ pod´wiadomie nie pomy´lała o tym? Z wy-
siłkiem odsun ˛ ła od siebie niepokoja ˛ ce, bezwstydnie
erotyczne my´li.
Nieznajomy uni´ sł r˛k˛, aby spojrze´ na zegarek.
Zobaczyła, ˙emadługie, szczupłe palce o smagłej
sk´ rze i starannie wypiel˛gnowanych paznokciach.
Mimo to nie miały w sobie nic kobiecego – przeciwnie,
wida´ było, ˙e nale˙a˛ do człowieka, kt´ ry umie wyko-
na´ niejedna˛, konkretna˛ prac˛, cho´ drogi garnitur
´wiadczył,˙e na co dzie´ posługuje si˛ umysłem,
a jego r˛ka trudzi si˛ co najwy˙ej składaniem pod-
pis´ w na dokumentach.
Tak, z pewno´cia˛ najlepiej wychodzi mu wypisywa-
nie czek´ w, uznała Sadie. Korporacyjny snob, pewny
siebie i arogancki, jak ka˙dy, kto zarabia fortun˛
– oceniła. – Poczuła na sobie jego wzrok – wyniosły,
taksuja˛cy i jednocze´nie niepokoja˛co zmysłowy.
Zn´ w kto´ ja˛ popchna˛ł, usiłuja˛c utorowa´ sobie
drog˛. Zatoczyła si˛ w stron˛ nieznajomego i niewiele
brakowało, aby ich ciała dotkn˛ły si˛. Puls Sadie
przyspieszył.
Bo˙e, co si˛ z nia˛ dzieje? Czemu jest tak pod-
niecona? Czemu nagle, uwi˛ziona w tłumie, rozmarza
si ˛ , wyobra˙aja ˛ c sobie dotyk m ˛ skiego ciała, ukrytego
pod kosztowna˛ garderoba˛?
Zacisn˛ła usta w twardym postanowieniu, ˙e na-
tychmiast wyrzuci z głowy głupie my´li i wr´ ci do
normalno´ci.
Tłumek przerzedził si˛ nieco, wi˛c skorzystała
z okazji i wreszcie przepchała si ˛ przez korytarz.
Znalazłszy si˛ na wolnej przestrzeni, odetchn˛ła
z ulga˛ i wygładziła˙akiet, po czym ruszyła na po-
szukiwania swojego kuzyna Raula.
– Podejd´, Sadie, niech panowie zapoznaja˛si˛ z na-
sza˛ najnowsza˛ oferta˛.
Sadie z kamienna˛ twarza˛ odwr´ ciła si˛ w stron˛
kuzyna i jego zast˛pcy.
Cia˛gle byław´ciekła na Raula za to, ˙e rano wpu´cił
ja˛ w maliny, namawiaja˛c, aby uperfumowała si˛ słyn-
nym produktem Francine. Ten zapach powstał jeszcze
w czasach jego ojca, kiedy ten kr´ tko zarza˛dzał mała˛,
rodzinna˛ firma˛. Nie mogła sobie darowa´,˙edała si˛
nam´ wi´ na taka˛ bzdur˛. Powinna zawierzy´ włas-
nemu wyczuciu i odm´ wi´ udziału w chybionym
przedsi˛wzi˛ciu kuzyna ju˙ w chwili, kiedy jej subtel-
ny zmysł powonienia został zaatakowany przez nie-
zno´na˛ nut˛ zapachowa˛,awła´ciwie okropny dyso-
nans. Teraz miała do siebie ˙al, ˙e nie zaprotestowała,
daja˛c si˛ zwie´´ niepotrzebnym sentymentom. C´ ˙,za
bardzo pragn˛ła naprawi´ rozłam w rodzinie!
Zapowiadało si ˛ niewinnie – po prostu zgodziła si ˛
towarzyszy´ Raulowi w czasie targ´ w kosmetycznych.
Tymczasem kuzyn przewidział dla niej inna˛ rol˛. At-
rakcyjne ciuchy, mocny makija˙ i najmodniejsze ucze-
sanie były zupełnie nie w jej stylu. Czuła si˛ idiotycz-
nie, ale zn´ w, dla dobra sprawy, postanowiła wytrwa´
w roli hostessy. I gorzko po˙ałowała swojej decyzji.
Przez nast˛pne kilka godzin musiała trwa´ pod
bezustannym ostrzałem po˙a˛dliwych spojrze´ , wysłu-
chiwa´ dwuznacznych propozycji i robi´ uniki, gdy
klienci, zach˛cani przez Raula, aby spr´ bowali wyczu´
nowa˛, rewelacyjna˛ nut˛ zapachowa˛, pragn˛li u˙y´ nie
tylko zmysłu powonienia.
Ale najtrudniejszy do zniesienia był sam zapach.
Miał bukiet typowy dla nowoczesnych perfum, bazuja˛-
cych na syntetycznych składnikach – całkowicie po-
zbawionych jakiejkolwiek subtelno´ci i charakteru,
ulotnych i zimnych. Tymczasem prawdziwe perfumy
powinny by´ bogate, gora˛ce i długo pozostaja˛ce w za-
si˛gu zmysł´ w jak dobra czekolada czy pocałunek
kochanka. Na dodatek to przereklamowane pachnidło
było jawnie, wr˛cz obcesowo erotyczne, co dodatkowo
przyprawiało Sadie o b´ lgłowy. Najch˛tniej zmyłaby
je natychmiast ze sk´ ry!
– Mam dosyc´–oznajmiła po kolejnej godzinie.
– Wracam do hotelu i nie pr´ buj mnie zatrzyma´!
– warkn˛ła, umykaja˛c przed tłustym klientem o czer-
wonym obliczu, kt´ ry koniecznie chciał musna˛´ usta-
mi jej szyj˛.
– Co si˛ stało? – zadziwił si˛ Raul.
– Jak to co? – Omal nie krzykn˛ła z oburzenia.
Osiemna´cie miesi ˛ cy temu, kiedy zmarła jej uko-
chana babcia, Sadie odziedziczyła trzydzie´ci procent
udział´ w we francuskiej firmie Francine – małej, lecz
maja ˛ cej ugruntowana ˛ pozycj ˛ na rynku. Oraz receptur ˛
najsłynniejszego zapachu Myrrh, stanowia˛ca˛ rodzinna˛
tajemnic˛, przechowywana˛ przez pokolenia.
Wiadomo´´ o spadku lekko zmroziła Sadie, gdy˙
wiedziała o rozd´wi˛ku, jaki skł´ cił babci˛ oraz jej
brata, a dziadka Raula – i sprawił,˙e wycofała si˛
z interes´ w. Jednak Raul, kt´ ry odziedziczył pozostałe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin