Taktyka i strategia wojenna
Doktryna "Head First"
1. Wstęp
2. Geneza
3. Środki bojowe
4. Przykładowy scenariusz
"Head First" - nazwa oddaje idealnie cele zastosowania tej doktryny (head first, czyli "najpierw głowa"). Bynajmniej nie chodzi tu o zasadę "najpierw pomyśl", choć niejednokrotnie jej zastosowanie mogłoby zmienić bieg historii. "Head first" (dalej będę się posługiwał skrótem HF) to idea takiego zastosowania środków bojowych, aby na samym początku konfliktu wyeliminować nieprzyjacielskie dowództwo (militarne i polityczne), pozbawić nieprzyjaciela głowy, co spowoduje zamieszanie, być może trwałe przerwanie łańcucha decyzyjnego; brak rozkazów nawet przez kilkanaście godzin może okazać się decydujący dla przebiegu konfliktu.
Oczywiście zastosowanie tej doktryny nasuwa kilka wątpliwości z dziedziny prawa międzynarodowego (nie do końca sprecyzowano pojęcie ludności cywilnej, której atakować nie wolno), oraz moralności (!) - doktryna ta w swej oficjalnej formie powstała w Stanach Zjednoczonych - kraju "ultramoralnym", który zastanawia się więc nad stanowiskiem moralnym wobec "skrytobójczego ataku na nieuzbrojone władze polityczne". Powyższy cytat pochodzi z wypowiedzi jednego z analityków CIA, mającego ocenić podczas jednej z "gier wojennych" reakcję krajów sojuszniczych.
O ile obiekcje moralne można uznać raczej za przesadzone, to prawne aspekty takich działań rzeczywiście mogą okazać się poważne. Tak, czy inaczej - HF to rozwiązanie, które za cenę kilkunastu poległych członków władz politycznych i wojskowych pozwala w pewnych warunkach wygrać wojnę w pierwszych jej godzinach.
Różne próby zastosowania zasady HF były czynione od bardzo dawna (tak naprawdę są zapewne tak stare, jak historia wojen). Aby ograniczyć się tylko do obecnego stulecia: Hitler planował użycie oddziału komandosów Otto Skorzeny-ego do przeprowadzenia zamachu na przywódców państw sojuszniczych podczas konferencji w Teheranie. Z kolei Stalin rozkazał parze agentów NKWD wylądować na spadochronach pod Berlinem i zgładzić Hitlera. Oba plany spaliły na panewce z powodu ograniczonych możliwości ataku małej grupy ludzi na silnie chronione obiekty, lub z powodu niedostatecznego przygotowania akcji. Problem polega na tym, że władze polityczne i wojskowe wroga są z reguły dobrze ukryte na własnym terytorium, najczęściej poza zasięgiem bezpośrednich działań wojennych.
Dlatego też klasyczna doktryna prowadzenia wojny polega na zniszczeniu wojsk nieprzyjaciela przy jednoczesnym osłabieniu gospodarki po to, aby zmusić władze polityczne do poddania się. Ten sposób pochłania jednak zasoby ludzkie (eufemizm, który oznacza setki, tysiące a czasem miliony poległych) i sprzętowe, a nie zawsze jest skuteczny. Na przykład podczas drugiej wojny światowej doktryna klasyczna zawiodła całkowicie podczas niemieckiego ataku na Związek Radziecki. Ten kraj jest po prostu zbyt rozległy terytorialnie, aby atakując jego granice można było w szybkim tempie zwyciężyć siły wojskowe w nim rozmieszczone.
Nawet zdobycie stolicy nie daje agresorowi niczego, gdyż grono decydentów zdoła na pierwszy sygnał zagrożenia przenieść się do oddalonych centrów dowodzenia, chronionych betonowymi ścianami bunkrów, stanowiskami obrony przeciwlotniczej i patrolami lotniczymi. Jeśliby natomiast udało się jednym uderzeniem, bez ostrzeżenia pozbawić wrogie wojska dowodzenia a ludność - przywództwa, wtedy zakres konfliktu uległby ograniczeniu. Być może nowy, naprędce sklecony rząd byłby skłonny do zmiany stanowiska.
Jak widać, korzyści z zastosowania HF są ewidentne. W nowoczesnym wydaniu próbowano ją zastosować po raz pierwszy na wniosek sztabu generała Westmorelanda (głównodowodzącego sił amerykańskich w Wietnamie). Niestety, niezdecydowanie polityków amerykańskich nie pozwoliło na przeprowadzenie planu wtedy, gdy miał on największe szanse powodzenia (na początku roku 1970 wywiad ustalił miejsce spotkania władz partyjnych Wietnamu Północnego z generałem Giapem - dowódcą sił zbrojnych i przywódcami Vietcongu). Westmoreland postulował wtedy zmasowany nalot 50 maszyn B-52 na miejsce spotkania - niewielką miejscowość Van Tran na granicy z Kambodżą. Pentagon odmówił na podstawie zarządzenia prezydenta Nixona o ograniczeniu nalotów bombowych. Nigdy później podobna szansa się nie powtórzyła. Gdyby ów plan się powiódł (a szansę tę dziś ocenia się na ok. 80%), to zakończenie amerykańskiej inwazji na Wietnam byłoby zapewne zupełnie inne.
W owym czasie doktryna HF zaczęła się krystalizować, choć nadal nie była konkretną propozycją. Jej mgliste założenia obejmowały w zależności od zabezpieczenia celu:
· naloty bombowe na kwatery dowódcze pozbawione silnej obrony przeciwlotniczej (tak, jak w przypadku Van Tran), lub;
· użycie niewielkich grup komandosów (np. formacji "Delta Force", lub komandosów SEAL) do przeprowadzenia zamachu nawet na silnie strzeżonych członków władz, lub dowódców.
Jak widać wczesne postaci doktryny HF były ograniczone zaawansowaniem techniki wojennej i posiadanymi środkami bojowymi. Po wojnie wietnamskiej HF została zapomniana na ok. 10 lat, choć nieoficjalnie pracowało nad nią kilku analityków z NSA w połączeniu z gen. Westinghousem. Analizowano wtedy różne warianty strategicznego nalotu, lub bombardowania nuklearnego na terytorium ZSRR. Okazało się, że aby uniknąć skutecznego uderzenia odwetowego należy wykonać nalot z niskiego pułapu (pociski balistyczne są zbyt łatwe do wykrycia , co wywołałoby natychmiastowe uderzenie odwetowe) na bunkier dowodzenia władz radzieckich (ówcześnie miał to być kompleks grot wydrążonych w górze Żiguli ok. 100 km od Moskwy). Konkretny plan mógłby wyglądać następująco:
1. zaognienie konfliktu powoduje ogłoszenie przez prezydenta USA DEFCON 2;
2. w odpowiedzi na to siły zbrojne ZSRR ogłaszają stan najwyższego pogotowia, Biuro Polityczne KPZR i sztab generalny zostają ewakuowane do ośrodka Żiguli;
3. kilka bombowców STEALTH (choć wtedy jeszcze nie istniały) dokonuje nalotu nuklearnego, startując z bazy XXX w Turcji i niszcząc kompleks Żiguli serią 20-kilotonowych eksplozji jądrowych;
4. w momencie potwierdzenia zniszczeń celu wydany zostaje rozkaz odpalenia pocisków ICBM z okrętów SSBN na Morzu Ochockim i Oceanie Lodowatym na cele strategiczne na terytorium ZSRR;
5. wydanie rozkazu uderzenia odwetowego musi być z konieczności opóźnione o co najmniej kilka godzin, ponieważ wszyscy uprawnieni do wydania takiego rozkazu nie żyją; te kilka godzin jest decydujące - w tym czasie kilkaset głowic MIRV zniszczyłoby dużą część radzieckich stacjonarnych wyrzutni ICBM i baz strategicznych bombowców nuklearnych, większość ośrodków przemysłowych ległaby w gruzach; ocalałyby wyrzutnie ICBM zainstalowane na ruchomych platformach i okrętach podwodnych typu SSBN, ale nawet jeśli rozkaz o ich uruchomieniu w końcu by nadszedł, byłoby już za późno - z większością ich pocisków dałyby sobie radę instalacje antybalistyczne;
6. ówczesne analizy mówiły o prawdopodobnym uderzeniu ok. 20 ładunków jądrowych w terytorium USA o średniej mocy 500 kiloton; w porównaniu z 600 eksplozjami o średniej mocy 1 megatony w przypadku regularnego uderzenia odwetowego - zagrożenie ograniczono do strat ludności, ale oddalono groźbę masowej zagłady.
Powyższa analiza spowodowała, że doktryna HF przyciągnęła uwagę Pentagonu, co więcej - przyspieszyła rozpoczęcie prac nad niewidzialnym bombowcem zdolnym do wykonania skrytego uderzenia na kadry przywódcze przeciwnika. Oficjalnie spisano ją po raz pierwszy ok. roku 1985 (dokładnych danych nie udało mi się odszukać - najpewniej są utajnione). Kształt doktryny HF i wzmianki o niej można odnaleźć w planie operacji "Pustynna Burza", konkretnie w "Etapie przedwstępnym: operacje na głębokim zapleczu".
Choć idea HF jest w założeniu niezwykle prosta, to jej skuteczne zastosowanie wymaga zastosowania zaawansowanej techniki, która tak naprawdę pojawiła się na polach bitew w ostatnim dziesięcioleciu. Poniżej omówię kilka środków bojowych możliwych do zastosowania w przypadku HF.
Ponieważ uznano, że zastosowanie oddziałów specjalnych ma sens tylko w nielicznych przypadkach, ograniczę się do technicznych środków bojowych. Ich wybór zależy od zaawansowania technik obronnych nieprzyjaciela. Głównym założeniem jest precyzyjny nalot na kwatery dowódcze, pierwszym etapem jest więc wybór odpowiedniego środka przenoszenia. W przypadku celu nie wyposażonego w zaawansowany system obrony przeciwlotniczej/przeciwrakietowej i niezbyt silnie opancerzonego może to być pocisk manewrujący BGM-109C Tomahawk TLAM-C z konwencjonalną głowicą burząco-zapalającą. Pociski tego typu mają zasięg do 1500 km i z tej odległości trafiają w cel z dokładnością do 10 m. Poruszają się z prędkością ok. 1000 km/h na wysokości 20-80 m, nie są więc łatwym celem, niemniej jednak sprawna obrona p-lot jest w stanie zestrzelić do 90% pocisków lecących w stronę celu.
Jeśli cel nie jest chroniony kompleksowym systemem p-lot a jest silnie opancerzony (wielowarstwowe bunkry żelbetonowo-stalowe) można by użyć wersji N pocisku (BGM-109A Tomahawk TLAM-N) z głowicą nuklearną, o prawie dwukrotnie większym zasięgu. Nowoczesne bunkry komorowe produkcji jugosłowiańskiej, lub niemieckiej są jednak w stanie wytrzymać bliski wybuch jądrowy. W takim wypadku konieczne stałoby się zastosowanie specjalnych bomb penetrujących, np. francuskich bomb z napędem rakietowym typu Durandal. Ta 2,5 metrowa bomba jest wykonana z utwardzanej stali; zrzucona z samolotu opada nad cel na małym spadochronie; na wysokości ok. 50-100 m. nad celem uruchamia własny niewielki silnik rakietowy, który nadaje jej prędkość ok. 2 M.
Z tą prędkością bomba wbija się w beton (w zależności od rodzaju konstrukcji na 2 do 8 m.) i tam eksploduje 120 kg głowica wybuchowa. Podobnie działa amerykańska bomba BLU-109/B, która wyposażona w głowicę naprowadzania laserowego Paveway III, lub GBU-15 i 250-cio kilogramowy ładunek wybuchowy (materiał AFX 708) jest w stanie przy odpowiednim kącie trafienia zniszczyć każdy rodzaj schronu (Saddam był na pewno niepomiernie zdziwiony, że, pomimo zapewnień konstruktorów jego schrony, kryjące siły lotnicze były rozpruwane jeden po drugim jak konserwy). Oczywiście trzeba jeszcze znaleźć środek przenoszenia tych bomb. Aby zapewnić efekt zaskoczenia powinien to być samolot typu STEALTH, lub przynajmniej trudno wykrywalny.
W praktyce wybór jest ograniczony do dwóch samolotów: F-117A Nighthawk, lub B-2A Spirit (choć ostatnio Francuzi zdecydowali się na dostosowanie do tego celu myśliwca wielozadaniowego Rafale C). F-117A i B-2 są na wyposażeniu USAF (i tylko tam) i mogłyby posłużyć do wykonania pierwszej części misji HF. W przypadku uderzenia na cel chroniony kompleksowym systemem przeciwlotniczym konieczne byłoby również zastosowanie działań wspomagających, takich, jak zsynchronizowane ataki na stanowiska radarowe/SAM przy pomocy rakiet AGM-88 HARM i bomb kasetowych, zniszczenie samolotów AWACS w rejonie, oślepienie, lub zniszczenie nieprzyjacielskich satelitów przy pomocy instalacji antysatelitarnych i/lub rakiet ASAT. Taki plan wymagałby niezwykle dokładnej koordynacji działań i zaangażowania sporych sił, ale korzyści w przypadku powodzenia byłyby ogromne. Istnieje jednak poważna trudność, którą należy pokonać, aby misja HF zakończyła się sukcesem: należy znać miejsce pobytu sztabu głównego sił nieprzyjaciela i jego władz politycznych a często nie jest to łatwe.
O ile w latach zimnej wojny CIA mogła pochwalić się najbardziej rozległą siecią agentów i wywiadowców, to po upadku Związku Radzieckiego pozostało ich niewielu. To samo dotyczy zresztą wszystkich agencji wywiadowczych na świecie (może za wyjątkiem MOSSAD-u). Pozostałe kraje, których zakończenie zimnej wojny nie "dotknęło" to z reguły państwa z grupy "rozwijających się", których wywiady nigdy nie były zaliczane do najsprawniejszych. Tak więc problemem może okazać się zlokalizowanie celu. Tu z pomocą przychodzi nowoczesna technologia ELINT (wywiad elektroniczny), która dzięki śledzeniu źródeł promieniowania EM przy pomocy satelitów i stacji naziemnych potrafi zlokalizować cel (np. telefon komórkowy) z dokładnością do 1 m. Dodatkowo centrala obliczeniowa NSA dysponuje najbardziej zaawansowanymi superkomputerami w celu deszyfracji tajnych przekazów (niektórzy twierdzą, że również do kontekstowej identyfikacji rozmów prywatnych - moc obliczeniowa tych maszyn teoretycznie to umożliwia). Tak więc pierwszy sygnał nadszedłby zapewne z NSA, która podałaby przypuszczalną lokalizację celu. Dalej prawdopodobny scenariusz mógłby wyglądać następująco:
· NSA przesyła transkrypcję rozkodowanej rozmowy telefonicznej, z której wynika lokalizacja celu; jest to kompleks schronów przeciwatomowych, otoczonych bateriami stanowisk SAM wraz z zamaskowanymi stacjami radarowymi starszego typu, ale w dużej liczbie, co uniemożliwia zastosowanie pocisków manewrujących;
· Atak komandosów nie wchodzi w grę z powodu obecności w rejonie silnych sił nieprzyjaciela i braku czasu na przygotowanie grupy; zapada decyzja o precyzyjnym nalocie bombowym;
· Z bazy **Eglin startują dwa bombowce B-2A Spirit wraz z dwoma KC-135 Stratotanker (jeśli cel jest odległy);
· W rejonie znajduje się już lotniskowcowa grupa uderzeniowa, która przygotuje operacje pomocnicze;
· Ponieważ instalacje radarowe przeciwnika nie należą do najnowocześniejszych, plan zakłada wykonanie najpierw nalotu precyzyjnego, a potem osłona wycofujących się bombowców;
· Rozpoczęcie operacji - z pokładu lotniskowca startuje kilka grup uderzeniowych, każda złożona z dwóch samolotów szturmowych F/A-18 Hornet wyposażonych w rakiety AGM-88 HARM i AGM-65D Maverick, dwóch F-16C Fighting Falcon z ładunkiem bomb kasetowych Mk 20 Rockeye, samolotu walki elektronicznej EA-6B Prowler, oraz jednego, lub dwóch samolotów osłony (np. F-15 Eagle z rakietami AIM-120 AMRAAM);
· Dwa bombowce B-2 penetrują przestrzeń powietrzną (rozpoznania stref obrony p-lot dokonał wcześniej EF-111 Raven) w miejscu najmniejszej koncentracji systemów przeciwlotniczych;
· Synchronizacja w czasie polega na zgraniu momentu ataku bombowców na cel główny z atakami na cele dodatkowe;
· B-2 zrzucają naprowadzane głowicami video-recognition (GBU-15(V)-2) ładunki BLU-109/A w ten sposób, że pierwsza seria wybija w schronie dziurę, przez którą dostają się do wnętrza bomby drugiej serii wyposażone w ładunki krusząco-odłamkowe, które podcinają słupy nośne konstrukcji i powodują jej zawalenie się;
· Podczas ataku zaalarmowane zostają radarowe stanowiska przeciwlotnicze (po otwarciu drzwi bombowych przekrój radarowy B-2 powiększa się kilkaset razy), ale natychmiast po włączeniu radarów zostają zaatakowane przez samoloty osłony rakietami HARM (każda z nich kieruje się z prędkością 4 M na źródło promieniowania radarowego i wybucha nad nim rozsiewając kilka tysięcy wolframowych kostek, które niszczą ażurowe anteny radarowe i wozy dowodzenia);
· Do walki włączają się samoloty EA-6B Prowler, włączając potężne systemy zagłuszające **AN/ALQ, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo namierzenia bombowców przez ocalałe po nalocie radarowe stanowiska SAM (wykrycia przy pomocy detektorów IR można się nie obawiać - B-2 emituje w paśmie podczerwieni znikomą ilość energii);
· Stanowiska ręcznych wyrzutni SAM w większości zostają zniszczone jednoczesnym nalotem F-16 wyposażonych w bomby rakietowe Mk-20 Rockeye - subamunicja pokrywa znaczny teren milionami odłamków z ładunków przeciwpiechotnych;
· Po unieszkodliwieniu obrony p-lot ochronę powracających bombowców przejmują myśliwce osłony powietrznej F-15 wyposażone w niezwykle skuteczne pociski AIM-120 AMRAAM (na wypadek, gdyby pojawiły się w pobliżu nieprzyjacielskie myśliwce).
Powyższy scenariusz został wypracowany na podstawie symulacji z użyciem programu Harpoon 2 (a jakże) i wykazał, że o ile uda się nam rozpoznać lokalizację 75% stanowisk SAM i dokładnie oznaczyć cele, to prawdopodobieństwo sukcesu jest dość duże (ok. 85%). Przy czym cele powyższej misji są dwa: po pierwsze zniszczyć silnie opancerzony bunkier dowodzenia, po drugie: nie dopuścić do zniszczenia żadnego z bombowców B-2. Co prawda w standardowej bazie danych H2 nie ma jednostek o osiągach porównywalnych z B-2, ale można je łatwo zdefiniować przy pomocy programu PFEDIT (dostępnego w części "Narzędzia" sekcji Harpoon na stronie http://strategie.valhalla.com.pl/harpoon ).
Równie ważne jest zgranie w czasie precyzyjnego ataku bombowego z rozpoczęciem działań przeciwko stanowiskom SAM. Jak uczy doświadczenie większość strat lotnictwo ponosi w okresie tuż po nalocie i osłanianie tego etapu jest szczególnie ważne. Scenariusz ten zakłada, że obrona przeciwlotnicza nie dysponuje wysoko zaawansowaną techniką C3I (np. samolotami AWACS wyposażonymi w superczułe radary i inteligentne oprogramowanie, lub stacjonarnymi satelitami obserwacyjnymi), zdolną wykryć i oznaczyć anomalie radarowe mogące oznaczać obecność samolotów STEALTH. W przeciwnym wypadku należałoby zaangażować dodatkowe środki (np. broń ASAT), lub zmienić plan ataku, rezygnując z elementu zaskoczenia (nie całkowicie, oczywiście) na rzecz planowego "oślepiania" instalacji obserwacyjnych przeciwnika. Mimo, że gama środków bojowych zastosowanych do zrealizowania doktryny HF może się wydawać dość szeroka, to i tak koszt takiej akcji jest o wiele niższy, niż ataku "tradycyjnego", obliczonego na wyniszczenie armii przeciwnika. Współczesna wojna będzie zmierzała w kierunku użycia mniejszych sił i skierowania ich przeciwko innym celom, prawdziwie "strategicznym".
mapmapek