Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 18 - Siostry.pdf

(821 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 18 - Siostry
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XVIII
SIOSTRY
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cala historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dla Taty - z podzi ħ kowaniem za słowa otuchy i podtrzymywanie na duchu
podczas pracy nad „Grzechem pierworodnym"
oraz za poparcie dla innych moich planów pisarskich
Anne-Lise Boge.
ROZDZIAŁ 1.
Było ciemno, kiedy Ruth wreszcie uniosła głow ħ i nieprzytomnie rozejrzała si ħ dookoła.
Nie wiedziała, ile min ħ ło czasu. Odniosła wra Ň enie, jak gdyby długo jej nie było. Mimo to
czuła, Ň e cały czas była na miejscu, lecz nie pami ħ tała, co robiła. Nie miała odwagi sobie tego
przypomnie ę . Co Ļ jej mówiło, Ň e nie wolno jej my Ļ le ę , bo inaczej si ħ załamie.
Siedziała na sofie. Z kuchni do mrocznego salonu s Ģ czyło si ħ Ļ wiatło. Zacz ħ ło si ħ robi ę
zimno; dawno ju Ň pewnie nikt nie dokładał do pieca, za Ļ witało niejasno w jej głowie. Po
chwili zorientowała si ħ , Ň e trzyma na r ħ kach Marilen ħ . Dziewczynka le Ň ała w jej ramionach i
spała. Na jej drobnej buzi rysowały si ħ zaschni ħ te smugi od łez, a mała nadal od czasu do
czasu łkała przez sen. Wsun ħ ła kciuk do ust i ssała go słabo, nie budz Ģ c si ħ . Drug Ģ r Ģ czk ħ
zaciskała mocno na palcu Ļ rodkowym Ruth, jak gdyby ju Ň nigdy nie chciała pu Ļ ci ę matki.
Butelka z mlekiem ze Ļ lizn ħ ła si ħ na bok i utworzyła du ŇĢ mokr Ģ plam ħ na pledzie, którym
Ruth otuliła siebie i dziecko. Nie pami ħ tała kiedy. Nie przypominała te Ň sobie, Ň e
przygotowała dla malej butelk ħ z mlekiem.
Nagle poczuła, jak gdyby kto Ļ zapalił w jej głowie ostre, ra ŇĢ ce Ļ wiatło, i wszystko stało
si ħ jasne. Zasłoniła dłoni Ģ usta, Ň eby powstrzyma ę krzyk. Samuel! Zabiła Samuela!
Trz ħ sła si ħ jak w febrze. Ostro Ň nie przesun ħ ła si ħ , usiłuj Ģ c zajrze ę do kuchni, jednak z
miejsca, gdzie siedziała, niczego nie mogła zobaczy ę . Było zbyt ciemno, a poza tym zasłaniał
jej stół. Powoli poło Ň yła dziecko na sofie i starannie je okryła. Pogładziła palcem ciepły
policzek dziewczynki i delikatnie odgarn ħ ła z jej twarzy wilgotny kosmyk włosów. Potem z
bij Ģ cym sercem odwróciła si ħ w stron ħ otwartych kuchennych drzwi. Wstała. Ledwie
trzymała si ħ na nogach.
Samuel le Ň ał na brzuchu na podłodze. Nogi miał rozstawione, a r ħ ce wyrzucone do przodu
i rozczapierzone palce, jak gdyby usiłował si ħ czołga ę . Nó Ň kuchenny nadal wystawał mu z
pleców, a na podłodze wokół ciała utworzyła si ħ spora kału Ň a cz ħĻ ciowo skrzepłej krwi.
Samuel le Ň ał z twarz Ģ odwrócon Ģ na bok i szeroko otwartymi oczami. Misjonarz nie wygl Ģ dał
ju Ň tak nienagannie i pedantycznie, do czego zawsze przywi Ģ zywał wag ħ , zauwa Ň yła Ruth.
Jego ubranie było wygniecione, a włosy sterczały na wszystkie strony. Te pi ħ kne, jasne
włosy, o które zawsze tak dbał, teraz były pozlepiane od zakrzepłej krwi.
Ruth stała obok niczym skamieniała. Domy Ļ lała si ħ , Ň e jej m ĢŇ nie Ň yje. Ona go zabiła. Na
sam Ģ my Ļ l znowu ogarn ħ ły j Ģ dreszcze. Mimo wszystko nie Ň ałowała. Nie czuła nic.
Wypełniała j Ģ pustka, jak gdyby sama równie Ň była martwa. W głowie jej szumiało.
Podniosła wzrok i spojrzała na zegar stoj Ģ cy na blacie. Ju Ň po północy! Nie pami ħ tała,
kiedy wróciła ze Stornes, dok Ģ d poszła na chrzest domowy Malej Mali, ale musiało to by ę
kilka godzin temu.
Nagle ogarn ħ ły j Ģ mdło Ļ ci. Ledwie zd ĢŇ yła do wiadra z pomyjami i zwymiotowała.
Dr ŇĢ cymi dło ı mi nabrała czystej wody z dzbanka i przepłukała usta, ochlapała twarz zimn Ģ
wod Ģ . Zakr ħ ciło si ħ jej w głowie i pochyliła si ħ do przodu, Ň eby nie zemdle ę . Mdło Ļ ci powoli
przechodziły, pozostawiaj Ģ c kwa Ļ ny smak w ustach i pieczenie w piersiach. Ruth ostro Ň nie
odwróciła si ħ i ponownie popatrzyła na m ħŇ czyzn ħ , który le Ň ał na podłodze, jak gdyby
chciała si ħ przekona ę , Ň e to, co poprzednio widziała, nie było prawd Ģ . Ale Samuel nadal tam
le Ň ał tak samo nieruchomo.
Ruth uderzył mdły odór krwi i Ļ mierci. Zadr Ň ała i kwa Ļ no jej si ħ odbiło. Obeszła ciało,
uwa Ň aj Ģ c, by zbytnio si ħ nie zbli Ň y ę ani do zwłok, ani do kału Ň y krwi. Wreszcie wycofała si ħ
do salonu i usiadła na krze Ļ le. Siedziała tak przez dłu Ň sz Ģ chwil ħ , t ħ po wpatruj Ģ c si ħ przed
siebie. Nagle jej wzrok zatrzymał si ħ na Ļ pi Ģ cym dziecku. Ruth wzdrygn ħ ła si ħ . W jednej
chwili u Ļ wiadomiła sobie całe okrucie ı stwo tego, co zrobiła. Co innego odebra ę Ň ycie
nienarodzonemu dziecku - nikt by si ħ o tym nie dowiedział. Ale Samuel...
Przyjdzie po ni Ģ lensman i wsadzi do wi ħ zienia! Na wiele lat, pomy Ļ lała ze strachem,
czuj Ģ c, jak zimny pot spływa jej po plecach. By ę mo Ň e na całe Ň ycie! Nigdy wi ħ cej nie
zobaczy ju Ň Marileny. I drugiego dziecka... Zabior Ģ je zaraz po urodzeniu i oddadz Ģ obcym
ludziom, my Ļ lała zrozpaczona.
Nikt nie b ħ dzie chciał jej zna ę , poniewa Ň sprowadziła na sw Ģ rodzin ħ ha ı b ħ i same
zmartwienia. Nigdy nie b ħ dzie mogła spojrze ę bliskim w oczy, a przede wszystkim Marilenie.
Chocia Ň to z jej powodu dopu Ļ ciła si ħ tego morderstwa! Nie, nie wolno jej zrzuca ę winy na
nikogo. Zrobiła to, poniewa Ň uczucie nienawi Ļ ci do Samuela zagłuszyło wszystko inne.
Zatarło my Ļ li i zdrowy rozs Ģ dek, doprowadziło do desperacji i wypełniło pal Ģ c Ģ ŇĢ dz Ģ , której
dłu Ň ej nie dało si ħ powstrzyma ę . Kiedy Samuel uderzył ich dziecko, przebrał miar ħ , sprawił,
Ň e straciła panowanie nad sob Ģ . Zapewne działała w za Ļ lepieniu i nie była całkiem przy
zdrowych zmysłach, kiedy wbijała mu nó Ň w plecy, pomy Ļ lała niepewnie. Nie pami ħ tała, Ň e
to zrobiła. Ale to Ň adne usprawiedliwienie. Tak długo go nienawidziła...
Ruth odchyliła si ħ do tyłu na krze Ļ le i zamkn ħ ła oczy. ņ ycie, które j Ģ teraz czeka, to tylko
grzech i upodlenie. Nie ma ju Ň do czego d ĢŇ y ę . Gnicie w wi ħ zieniu rok za rokiem za
zamordowanie Samuela, bez Marileny... To nie do zniesienia. Poza tym zmarnowała Ň ycie
Marilenie - wszyscy odsun Ģ si ħ od jej córki z powodu matki morderczyni. A co sama
Marilena pomy Ļ li, gdy b ħ dzie wystarczaj Ģ co du Ň a i dowie si ħ , Ň e matka zabiła jej ojca? Czy
zdoła zrozumie ę lub wybaczy ę co Ļ tak potwornego?
Ruth nigdy nie b ħ dzie w stanie opowiedzie ę córce, jakim człowiekiem był Samuel. ņ e
oboje Ň yli w piekle nie do opisania, które w ko ı cu doprowadziło j Ģ do tego, Ň e złapała za nó Ň .
Marilena nie zrozumie, jak matka mogła to znosi ę , nikt tego nie byłby w stanie zrozumie ę ,
pomy Ļ lała zm ħ czona. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ile musiała wycierpie ę . A teraz ju Ň na nic
si ħ nie zda opowiadanie o tym. Zreszt Ģ nawet sama, siedz Ģ c tak z zamkni ħ tymi oczyma i
czuj Ģ c mdło Ļ ci podchodz Ģ ce do gardła, nie pojmowała, jak mogła wytrzyma ę tyle
upokorzenia i bólu. Powinna była odej Ļę od m ħŇ a! Ale nie miała odwagi. Jej tchórzostwo
zniszczyło Ň ycie jej i jej dziecka.
Powoli odzyskiwała jasno Ļę my Ļ li. Jej Ň ycie nic ju Ň nie znaczy, u Ļ wiadomiła sobie.
Lodowat Ģ dłoni Ģ przetarła twarz. Teraz liczy si ħ jedynie Marilena i jej bezpiecze ı stwo. Z
upływem lat i ona, i ludzie zapomn Ģ o tej tragedii, jednak pod warunkiem, Ň e nie b ħ dzie
w Ļ ród nich Ruth, której obecno Ļę b ħ dzie ci Ģ gle przypomina ę o tym, co si ħ wydarzyło.
Ruth wyprostowała si ħ . Istniało tylko jedno rozwi Ģ zanie. Mali zajmie si ħ Marilen Ģ , co do
tego nie miała w Ģ tpliwo Ļ ci. Zapewni jej córce poczucie bezpiecze ı stwa i miło Ļę , które sama
tak bardzo chciała ofiarowa ę swemu dziecku. W Stornes b ħ d Ģ chroni ę male ı stwo i zrobi Ģ
wszystko, by było szcz ħĻ liwe. Ale ona sama musi znikn Ģę .
Powoli wstała i ukl ħ kła przy sofie. Jej oczy nabiegły łzami, kiedy przyło Ň yła usta do
mi ħ kkiego policzka córki. Czuła, Ň e serce jej p ħ knie. Oddech przeszedł w szybkie, dr ŇĢ ce
łkanie.
- Jeste Ļ najdro Ň sz Ģ istot Ģ , jak Ģ mam - musn ħ ła oddechem główk ħ Marileny. - Tylko dla
ciebie Ň yłam, córeczko. Była Ļ moim Ň yciem i moim promyczkiem w ciemno Ļ ci. Jednak lepiej
ci b ħ dzie beze mnie, male ı ka. Teraz liczy si ħ twoja przyszło Ļę . Dla mnie ju Ň nie ma nadziei...
Niewiele mi Ň ycia zostało...
Ostro Ň nie pogładziła dłoni Ģ policzek dziecka. Delikatnie okr ħ ciła na palcu mi ħ kki, l Ļ ni Ģ cy
loczek na głowie córki.
- Je Ň eli odejd ħ , b ħ dziesz mogła wyrosn Ģę na pi ħ kn Ģ dziewczyn ħ , Marileno - mówiła dalej
cicho, zwracaj Ģ c si ħ raczej do siebie. - B ħ dziesz silna, jestem pewna, Ň e moja matka si ħ o to
postara. Nikt ci ħ nie zawiedzie ani nie b ħ dzie ci dokuczał. Nigdy! Mo Ň esz zosta ę kim Ļ , kim ja
nigdy nie byłam, dziecko. Musisz wiedzie ę , Ň e istnieje tylko jeden Bóg. B Ģ d Ņ mu wierna,
cho ę by ę mo Ň e pojawi si ħ kto Ļ , kto spróbuje ci ħ przekona ę , by Ļ wierzyła w co innego. Kto Ļ ,
kto b ħ dzie si ħ mienił sług Ģ Bo Ň ym, lecz mimo to nim nie b ħ dzie. Kto Ļ , kto w imi ħ Boga
b ħ dzie prowadził własn Ģ gr ħ . Wielu jest takich ludzi i musisz si ħ nauczy ę ich rozpoznawa ę .
W przeciwnym razie zniszcz Ģ ciebie i twoje Ň ycie.
Zasłoniła dłoni Ģ usta, Ň eby stłumi ę szloch - Marilena nie mo Ň e si ħ obudzi ę . Ruth wiedziała,
co powinna teraz zrobi ę . Na my Ļ l o lodowatym, czarnym fiordzie j ħ kn ħ ła ze strachu i grozy.
Mimo to zdawała sobie spraw ħ , Ň e nie pozostało jej nic innego. Musiała to zrobi ę . Dla
Marileny.
Czy kochała córk ħ tak bardzo, Ň e gotowa była odda ę za ni Ģ Ň ycie? Mi ħ kko pocałowała
zamkni ħ te oczy dziecka. Jej łzy spadły na ciepł Ģ , drobn Ģ twarzyczk ħ córki i stoczyły si ħ po jej
policzku. Ruth otarta je po Ļ piesznie, lecz ostro Ň nie. Potem wyprostowała si ħ i gł ħ boko
wci Ģ gn ħ ła powietrze. Tak, nie ma innego wyj Ļ cia! Najlepiej b ħ dzie znikn Ģę . Kto Ļ mo Ň e
pomy Ļ le ę , Ň e stchórzyła, lecz ona sama czuła wyra Ņ nie, jak po całym ciele rozchodzi si ħ
pewnego rodzaju gor Ģ ce prze Ļ wiadczenie Ň e to jedyne słuszne rozwi Ģ zanie. Zgrzeszyła, zabiła
człowieka. Teraz powinna ponie Ļę kar ħ . Znikn Ģę w ciemno Ļ ci, by Marilena pozostała w
blasku Ļ wiatła.
Ruth skuliła si ħ z zimna, kiedy wyszła w t ħ marcow Ģ noc i poczuła podmuch północnego
wiatru. Du Ň ym szalem otuliła szczelnie Marilen ħ , chocia Ň ciepło j Ģ ubrała i dodatkowo
owin ħ ła kocykiem z sypialni na poddaszu. Szybkimi krokami ruszyła w dół ku Stornes.
Ciemno Ļę nocy rozja Ļ niały ksi ħŇ yc, zbli Ň aj Ģ cy si ħ do pełni, i barwna zorza polarna, która
płon ħ ła na niebie i mkn ħ ła z przenikliwym szumem.
Ruth nie zastanawiała si ħ dłu Ň ej. Bolała j Ģ głowa i co chwila ogarniały mdło Ļ ci.
Zrozpaczona zamkn ħ ła oczy. Omal nie upadła, gdy potkn ħ ła si ħ o grud ħ lodu. Musi bardziej
uwa Ň a ę i zrobi ę , co trzeba! Nie my Ļ le ę , tylko działa ę . Łzy zapiekły na policzkach, gdy
dmuchn Ģ ł na nie mro Ņ ny wiatr i zamienił w lód na jej twarzy. Pochyliła głow ħ bli Ň ej
tłumoczka, który niosła w ramionach. Kiedy poczuła słodki, ciepły oddech Marileny,
rozpłakała si ħ z bezsilno Ļ ci.
- Pomó Ň mi to uczyni ę , Bo Ň e - j ħ kn ħ ła cicho. - Dodaj mi sił, bym zdołała zrobi ę to, co
powinnam. Tak si ħ boj ħ - szepn ħ ła zduszonym głosem, przyciskaj Ģ c twarz do dziecka. - O
Bo Ň e, tak bardzo si ħ boj ħ !
W ciemno Ļ ciach dwór wydał si ħ Ruth ogromny, kiedy przechodziła przez niewielki
mostek nad strumieniem przy pralni. W obej Ļ ciu panowała cisza. Raz tylko krowa zaryczała
w oborze, lecz poza tym spokój nocy zakłócał jedynie pulsuj Ģ cy szum zorzy polarnej.
Ruth przemkn ħ ła si ħ do wej Ļ cia. Ostro Ň nie otworzyła drzwi. Tutaj we wsi nikt nie zamykał
ich na klucz ani w dzie ı , ani w nocy. Tak było zawsze, odk Ģ d pami ħ tała. Nigdy jednak nikt
niepo ŇĢ dany nie wszedł do Ļ rodka. Nigdy te Ň nie zgin Ģ ł cho ę by okruch chleba, nawet wtedy,
gdy Cyganie nocowali latem w stodole. Drzwi w Stornes nie zamykano na klucz mimo
kr ĢŇĢ cych opinii, Ň e Cyganie to banda złodziei. Oni jednak ani razu nie zabrali ze Stornes
nawet złamanego no Ň a.
Drzwi zaskrzypiały cicho. Ruth przystan ħ ła nieruchomo i wstrzymała oddech. Wiedziała,
jak łatwo w tym domu rozchodz Ģ si ħ wszelkie d Ņ wi ħ ki, a nie chciała nikogo obudzi ę , zanim
nie zrobi tego, co powinna. Nasłuchiwała. Po chwili w Ļ lizn ħ ła si ħ do korytarza i otworzyła
drzwi do salonu. Z pieca snuło si ħ słabe Ļ wiatło - teraz w zimie palono w nim na okr Ģ gło. W
pokoju nadal panowało przyjemne ciepło.
Ruth ostro Ň nie poci Ģ gn ħ ła za sob Ģ drzwi, nie zamykaj Ģ c ich do ko ı ca. Kto Ļ mógłby
usłysze ę szcz ħ kni ħ cie zamka, pomy Ļ lała. Je Ň eli nie spał, to na pewno sprawdziłby, dlaczego
drzwi zamkn ħ ły si ħ w Ļ rodku nocy. Ruth podeszła do kanapy i delikatnie poło Ň yła na niej
Marilen ħ . Dziecko poruszyło si ħ przez sen, zakwiliło troch ħ i spało dalej. Ruth przykl ħ kn ħ ła
obok i zacz ħ ła je rozbiera ę . Rozwin ħ ła kocyk i odło Ň yła go na kanap ħ , potem zsun ħ ła
czapeczk ħ . Gdyby zostawiła Marilen ħ zbyt ciepło ubran Ģ , dziewczynka spociłaby si ħ i
obudziła z pragnienia. A do tego za nic nie mo Ň na dopu Ļ ci ę ... przez jaki Ļ czas. Gdyby
Marilena zacz ħ ła płaka ę , Mali zaraz by j Ģ usłyszała, Ruth nie miała co do tego w Ģ tpliwo Ļ ci.
Matka zeszłaby na dół, znalazła dziecko i zaj ħ ła si ħ nim. Wzi ħ ła na r ħ ce, przytuliła i
uspokoiła.
Ruth znowu ogarn Ģ ł płacz. Pochyliła głow ħ i ukryła twarz w dłoniach. Jeszcze raz
próbowała si ħ modli ę , ale nie zdołała. Parali Ň ował j Ģ strach i Ň al, czuła, Ň e zaraz zemdleje.
Ogromnym wysiłkiem wyprostowała si ħ , wytarła r ħ kawem mokre policzki i zdj ħ ła szal.
Odr ħ twiałymi palcami rozlu Ņ niła warkocz, tak Ň e długie włosy opadły swobodnie na plecy.
Na koniec chwyciła cienki i długi złoty ła ı cuszek z krzy Ň ykiem i zdj ħ ła przez głow ħ .
Przez chwil ħ przygl Ģ dała mu si ħ , jak błyszczy w jej dłoni. Dostała go od rodziców w dniu
konfirmacji. Pami ħ tała jeszcze to wzniosłe uczucie, które j Ģ wypełniło, gdy mama zawiesiła
go na jej szyi. Ju Ň wtedy wiedziała, Ň e b ħ dzie Ň y ę tak, jak pragn Ģ ł Bóg. Wła Ļ ciwie zawsze
tego chciała, pomy Ļ lała nieco zdziwiona - zawsze czuła, Ň e to dla niej najlepsza droga.
Podczas konfirmacji z gł ħ bok Ģ powag Ģ zło Ň yła przyrzeczenie, czuła, jak krzy Ň yk przylegał do
piersi, kiedy kl ħ czała przed ołtarzem, a pastor poło Ň ył na jej głowie sw Ģ ci ħŇ k Ģ dło ı .
Wszystko było wtedy takie dobre. Takie prawe. A teraz obróciło si ħ w zło, wszystko.
Ostro Ň nie zało Ň yła krzy Ň yk na szyi Marileny.
- To mój spadek dla ciebie, dziecko - szepn ħ ła. - Nie b ħ dziesz mnie pami ħ tała, swojej
matki. Ale by ę mo Ň e, gdy dotkniesz krzy Ň yka na szyi, u Ļ wiadomisz sobie, Ň e istniałam.
Ruth rozpłakała si ħ , lecz zaraz otarła łzy.
- Zgrzeszyłam, moja male ı ka. Nie tego dla ciebie chciałam. Ale kocham ci ħ , Marileno,
kocham od dnia, gdy poczułam, Ň e nosz ħ ci ħ pod sercem. Jeste Ļ moim najwi ħ kszym
szcz ħĻ ciem, najwspanialszym darem! Ale masz prawo do dobrego Ň ycia, Ň ycia w rado Ļ ci i
wolno Ļ ci. To dlatego musz ħ od ciebie odej Ļę , rozumiesz? Gdybym została, obarczyłabym ci ħ
swoj Ģ win Ģ . Nie zniosłabym tego. Ju Ň zbyt wiele wycierpiała Ļ z mojego powodu. Od tej
chwili zaczniesz Ň y ę na nowo, moja córeczko.
Przytuliła twarz do ciepłego policzka dziecka, zło Ň yła r ħ ce i modliła si ħ do Boga cichym,
zachrypni ħ tym głosem. Potem wyprostowała si ħ i jeszcze raz spojrzała na Ļ pi Ģ c Ģ Marilen ħ .
Uczyniła nad ni Ģ du Ň y znak krzy Ň a.
- Wybacz mi - szepn ħ ła wzruszona. - Wybacz mi, dziecko! Nast ħ pnie podniosła si ħ
sztywno, nie odrywaj Ģ c wzroku od córki. R ħ ce przyciskała do bol Ģ cego brzucha. Na mgnienie
oka jej my Ļ li pod ĢŇ yły ku nienarodzonemu dziecku, które nosiła. Ono te Ň ma prawo do Ň ycia,
przyznała w duchu, ale t ħ kruszynk ħ zabierze ze sob Ģ na Ļ mier ę . Nie ma ju Ň wyboru, była o
tym przekonana.
- O Bo Ň e, nie dam rady - łkała bezgło Ļ nie. - Nie mog ħ . Marilena poruszyła si ħ
niespokojnie. Ruth znieruchomiała i wstrzymała oddech. Oby si ħ teraz nie obudziła! Marilena
odwróciła główk ħ i wsun ħ ła palec do buzi. Drug Ģ r Ģ czk Ģ machn ħ ła w powietrzu i natrafiła na
dło ı Ruth. Pulchne drobne paluszki chwyciły matk ħ za Ļ rodkowy palec i mocno si ħ zacisn ħ ły.
Mała westchn ħ ła cicho i spała dalej.
Ruth stała nieruchomo. Ciepło dzieci ħ cej r Ģ czki rozchodziło si ħ po zesztywniałym ciele.
Nie zdoła odej Ļę od swojego dziecka! Gdyby opowiedziała matce...
Jaki Ļ d Ņ wi ħ k z sypialni na poddaszu sprawił, Ň e a Ň si ħ poderwała. Powoli i delikatnie
wyswobodziła palec z u Ļ cisku dziecka. Pochyliła si ħ po raz ostatni i pocałowała je. Potem
szybko si ħ odwróciła i na palcach wybiegła z salonu, przymkn ħ ła ostro Ň nie drzwi i wypadła
na dziedziniec. Kiedy dotarła do rogu budynku, zatrzymała si ħ na chwil ħ i popatrzyła na
czarny fiord. Dostała tak silnych mdło Ļ ci, Ň e my Ļ lała, Ň e si ħ udusi. Czuła, Ň e nie mo Ň e
oddycha ę . Potykaj Ģ c si ħ , zacz ħ ła brn Ģę w gł ħ bokim Ļ niegu w stron ħ nabrze Ň a.
W momencie, kiedy lodowata woda zamkn ħ ła si ħ nad ni Ģ , Ruth przypomniała sobie, Ň e
zostawiła obok kanapy swój szal. Na my Ļ l o tym poło Ň yła r ħ ce na brzuchu.
- Zimno ci, dziecko? - szepn ħ ła w duchu. - Zimno ci?
W tej samej chwili wszystko eksplodowało w strumieniu Ļ wiatła i przezroczystych
b Ģ belków powietrza.
ROZDZIAŁ 2.
Mali poruszyła si ħ niespokojnie. Co Ļ dotarło do jej głowy ci ħŇ kiej od snu. Jaki Ļ obcy
d Ņ wi ħ k. Odwróciła si ħ na bok i lepiej okryła kołdr Ģ , lecz d Ņ wi ħ k nie umilkł. Powoli
wybudziła si ħ . Nasłuchiwała. To płacz dziecka. U Ļ miechn ħ ła si ħ do siebie i westchn ħ ła
zadowolona. Ach, pewnie córeczka Herborg zgłodniała, pomy Ļ lała z ulg Ģ , Ň e to nie ona musi
wsta ę i przygotowa ę posiłek dla małej. Oja obiecał, Ň e przyniesie male ı stwo, je Ň eli b ħ dzie to
konieczne. Jednak poza płaczem dziecka w domu panowała cisza.
Mali nie potrafiła powiedzie ę , jak długo to trwało, zanim zorientowała si ħ , Ň e co Ļ jest nie
tak. To, co słyszała, nie było krzykiem noworodka, lecz Ň ałosnym płaczem dziecka!
Oszołomiona usiadła na łó Ň ku i znowu zacz ħ ła nasłuchiwa ę . Płacz dobiegał z dołu, z salonu!
Strach Ļ cisn Ģ ł jej serce. Odrzuciła kołdr ħ i postawiła stopy na lodowatej podłodze. Co Ļ si ħ
stało! Czuła to ka Ň dym nerwem ciała.
- Co si ħ dzieje? - mrukn Ģ ł Havard.
- Nie wiem - odparła Mali cicho. Narzuciła na koszul ħ wełniany sweter, a na stopy
wci Ģ gn ħ ła skarpetki. - Słyszałam z salonu płacz dziecka.
- To pewnie malutka Mali - ziewn Ģ ł Havard i przekr ħ cił si ħ na bok.
- Nie, hardziej przypomina głos Marileny - zauwa Ň yła Mali zdenerwowana.
Havard poderwał si ħ i usiadł na łó Ň ku oszołomiony.
- Marilena? Ale sk Ģ d by si ħ tu wzi ħ ła w Ļ rodku nocy?!
- Nie mam poj ħ cia, nie powinno jej tu by ę - odparła Mali, czuj Ģ c, jak Ň Ģ dek Ļ ciska si ħ jej
z niepokoju. - Stało si ħ co Ļ strasznego, Havard. Wsta ı i zejd Ņ ze mn Ģ na dół.
Nie pytał o nic. Zataczaj Ģ c si ħ , wstał z łó Ň ka, wło Ň ył spodnie i narzucił sweter.
Przy Ļ wiecaj Ģ c sobie parafinow Ģ lamp Ģ , zeszli po Ļ piesznie po schodach i ruszyli prosto do
drzwi do salonu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin