Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 12 - Wyrzuty sumienia.pdf

(882 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 12 - Wyrzuty sumienia
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XII
WYRZUTY SUMIENIA
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cala historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Torunn i Kristofferowi Nordvikom,
z wdzi ħ czno Ļ ci Ģ za ich ogromn Ģ Ň yczliwo Ļę
i wielk Ģ go Ļ cinno Ļę .
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Było dobrze po północy, kiedy Mali wróciła do Stornes.
Przyszła do domu z Oppstad spacerkiem. Naturalnie proponowano jej i podwod ħ , i
pieni Ģ dze za to, Ň e chciała wzi Ģę udział w porodzie i pomogła synowi Laury przyj Ļę na Ļ wiat,
ona jednak odrzuciła i jedn Ģ , i drug Ģ propozycj ħ . Pieni Ģ dze za to, Ň e przyj ħ łam b ħ karta Laury
i Havarda, to mniej wi ħ cej tak, jakby mi dawano judaszowe srebrniki, pomy Ļ lała ze zło Ļ ci Ģ ,
id Ģ c energicznym krokiem w t ħ jasn Ģ , letni Ģ noc, a łzy piekły j Ģ pod powiekami.
Male ı ki chłopaczek był taki Ļ liczny. Wła Ļ ciwie Mali nie chciała na niego patrze ę . Miała
zamiar umy ę go tylko, owin Ģę i zło Ň y ę w ramionach Laury, a potem wyj Ļę , tak szybko, jak to
mo Ň liwe. Nie było jej marzeniem przyjmowanie na Ļ wiat akurat tego dziecka! Mimo
wszystko stała przy stole, na którym le Ň ało niemowl ħ . Jej łzy kapały na sinoró Ň owe, nagie,
małe ciałko, ale nie mogła si ħ powstrzyma ę , by nie pogłaska ę pokrytej puchem główki,
pomarszczonej buzi i pulchnych r Ģ czek. Jak na wcze Ļ niaka był bardziej rozwini ħ ty, ni Ň
mo Ň na si ħ spodziewa ę . Przez krótk Ģ chwil ħ w sercu Mali pojawił si ħ chybotliwy płomyk
nadziei, Ň e to mo Ň e nie jest syn Havarda mimo wszystko. Kiedy jednak zobaczyła to wysokie
czoło, ten stanowczy podbródek i oczy... oczy, które b ħ d Ģ niebieskie, takie niebieskie jak oczy
Havarda, nie miała ju Ň w Ģ tpliwo Ļ ci.
Chłopczyk nie był uderzaj Ģ co podobny do ojca. Nie do tego stopnia, by z czasem miało si ħ
to rzuca ę w oczy, my Ļ lała, pochylaj Ģ c si ħ nad dzieckiem. Miał te Ň wiele z matki. Z jej
rodziny. Nikomu w ka Ň dym razie nie przyjdzie do głowy, Ň e nie jest synem zmarłego Oli
Storhauga. I mo Ň e rzeczywi Ļ cie jest jego synem, przemkn ħ ło Mali ponownie przez my Ļ l.
Takich rzeczy nigdy nie mo Ň na by ę pewnym. Nowo narodzone dzieci wydaj Ģ si ħ ludziom
podobne do ró Ň nych krewnych, dalszych i bli Ň szych, do Ļ wiadczyła tego wielekro ę .
Nie jest te Ň tak jak z moim Sivertem, pomy Ļ lała Mali, zawi Ģ zuj Ģ c koszulk ħ nowo
narodzonego chłopca. Sivert był taki podobny do Jo, Ň e nawet człowiek na pół Ļ lepy
zrozumiałby, czyim jest synem, w ka Ň dym razie, gdyby ich zobaczył razem. Tak jak kiedy Ļ
zobaczył ich Johan, dawno temu w górach, i wtedy Ļ wiat si ħ zawalił.
Mali umyła i ubrała dziecko. Odwrócona plecami do Laury uniosła je w gór ħ i na chwilk ħ
dotkn ħ ła wargami główki chłopca. Serce jej krwawiło. Ju Ň kiedy Ļ trzymała w obj ħ ciach
takiego małego chłopczyka, dotykała wargami mi ħ kkich włosków i wchłaniała w siebie
zapach Havardowego syna. To była jedna z najszcz ħĻ liwszych chwil jej Ň ycia. Dała
ukochanemu m ħŇ czy Ņ nie syna, którego tak pragn Ģ ł, dziecko bardzo podobne do tego chłopca
tutaj. Ale Pan Bóg nie pozwolił im zatrzyma ę Małego Havarda, i to była jej wina. Piła truj Ģ ce
zioła, Ň eby si ħ go pozby ę , a czyniła to ze strachu, Ň e by ę mo Ň e nosi w sobie dziecko
Torgrima. Kiedy w ko ı cu mały przyszedł na Ļ wiat, nie miał do Ļę siły, by przetrwa ę . A
wszystko z powodu jej mrocznego grzechu.
Ale teraz Havard ma nowego syna. Z Laur Ģ . Oto syn Laury i Havarda. Mali pospiesznie
otarła r ħ kawem spocon Ģ , zalan Ģ łzami twarz i zaniosła dziecko do łó Ň ka. Oddała je matce. Na
moment oczy obu kobiet spotkały si ħ nad zawini Ģ tkiem, spoczywaj Ģ cym w obj ħ ciach wdowy
ze Storhaug. Obie wiedziały, czyim synem jest ten malec. Oczy Laury mieniły si ħ rado Ļ ci Ģ i
szalonym tryumfem. Oczy Mali pociemniały z gniewu i Ň alu.
Mali zdj ħ ła buty w sieni i cicho weszła po schodach na strych. Przez cał Ģ drog ħ do domu
próbowała si ħ uspokoi ę . Nie mam przecie Ň prawa robi ę Havardowi wymówek, powtarzała
sobie to nieustannie, kopi Ģ c gniewnie drobne kamyki. To przecie Ň ona sama pchn ħ ła go w
ramiona Laury swoimi grzechami i kłamstwami. A i tak Havard nie wie jeszcze wszystkiego!
Gdyby dowiedział si ħ prawdy o Małym Havardzie i Torgrimie! Nie, Ň adn Ģ miar Ģ nie ma
prawa robi ę mu wymówek. Mimo wszystko w gł ħ bi duszy Mali płon Ģ ł gniew. Dlaczego on
mi to zrobił? Dlaczego zrobił to nam, my Ļ lała. Bo chocia Ň uzgodnili, Ň e nigdy wi ħ cej nie b ħ d Ģ
o tym wspomina ę , gdyby si ħ miało okaza ę , Ň e Laura nosi dziecko Havarda, to Mali i tak
wiedziała, Ň e mały chłopczyk na zawsze ju Ň b ħ dzie stal mi ħ dzy nimi.
- No i jak poszło?
Głos Havarda docieraj Ģ cy od strony łó Ň ka był spi ħ ty i ostry.
- Urodziła syna - odparła Mali krótko, odwróciła si ħ plecami do m ħŇ a i zacz ħ ła si ħ
rozbiera ę . - Urodził si ħ troch ħ za wcze Ļ nie, ale da sobie rad ħ . Dokładnie tak samo jak jego
mamusia - dodała i zdała sobie spraw ħ , Ň e w jej głosie brzmi gorycz.
Chwil ħ oboje milczeli. Przez otwarte okno Mali słyszała, jak fale rozbijaj Ģ si ħ o brzeg w t ħ
cich Ģ letni Ģ noc, czarny drozd nie wy Ļ piewał jeszcze do ko ı ca swojej wieczornej pie Ļ ni.
- On jest... on jest...
- Tak - odparła Mali krótko. - On jest twój, ten chłopiec, który si ħ dzisiaj urodził.
- O rany boskie! - j ħ kn Ģ ł Havard udr ħ czony i zakrył twarz dłoni Ģ . - A ja tak błagałem Pana
Boga, miałem nadziej ħ , Ň e...
- On cz ħ sto niedosłyszy, ten, którego błagałe Ļ - powiedziała Mali sarkastycznie. -
Do Ļ wiadczyłam tego nieraz, ja tak Ň e.
Znalazła swoj Ģ nocn Ģ koszul ħ , rozplotła włosy i w Ļ lizgn ħ ła si ħ do łó Ň ka, na sam brze Ň ek.
Le Ň eli tak bardzo długo.
Mali czuła si ħ okropnie. Wiedziała, Ň e Havard jest gł ħ boko zrozpaczony, mimo to nie była
w stanie wyci Ģ gn Ģę r ħ ki, Ň eby go dotkn Ģę . Le Ň ała, dopóki nie usłyszała jego rozpaczliwego
szlochu. Le Ň ał na boku, odwrócony do niej plecami, i Mali czuła, jak jego du Ň ym ciałem
wstrz Ģ sa płacz.
- Havard, no co ty - powiedziała wolno, kład Ģ c dło ı na jego karku. Poczuła, jaki jest
spi ħ ty, jaki spocony. - Havard, nie mo Ň na tak.
- Powinienem był si ħ utopi ę - szlochał Havard. - Albo rzuci ę si ħ w przepa Ļę , ja, który
Ļ ci Ģ gn Ģ łem na nas takie nieszcz ħĻ cie.
- Głupstwa - rzekła Mali, przytulaj Ģ c si ħ mocniej do m ħŇ a. - Obiecałe Ļ mi, Ň e zostaniesz
ze mn Ģ . Zapomniałe Ļ ju Ň ?
Havard odwrócił si ħ do niej wolno i delikatnie zacz Ģ ł j Ģ pie Ļ ci ę .
- Chciałaby Ļ mnie? - spytał zbolałym głosem. - Mnie, który zdradziłem ci ħ tak okropnie?
Mali przywarła do niego bli Ň ej i głaskała go po plecach.
- Tak, chciałabym ci ħ - wyszeptała. - ņ eby Ļ ty wiedział, jak bardzo ja nie mam prawa
Ň ywi ę do ciebie jakiejkolwiek pretensji...
Gwałtownie zamilkła, przestraszona, Ň e powie zbyt wiele. Przestraszona, Ň e Havard
mógłby si ħ zacz Ģę zastanawia ę .
On przyci Ģ gn Ģ ł j Ģ do siebie. Mali le Ň ała w jego obj ħ ciach i czuła, jak rozrasta si ħ w niej
rozpacz i rozczarowanie. Dlaczego, my Ļ lała, dlaczego to tak jest? W ko ı cu Havard ma syna,
ale to nie ja mu go dałam. Jego syna urodziła Laura, ta szantrapa! I Bóg wie, co ona teraz
b ħ dzie robi ę . Mali nie w Ģ tpiła bowiem, Ň e Laura w spokoju ich nie zostawi. Wykorzysta swój
tryumf, jak tylko si ħ da, Mali była o tym przekonana. Mo Ň e jednak nie jest taka głupia, Ň eby
ogłosi ę , kto jest ojcem jej syna? Na to chyba si ħ nie wa Ň y, niezale Ň nie od tego, do kogo
chłopiec z czasem zrobi si ħ podobny. Zreszt Ģ i tak byłyby to tylko jej słowa przeciwko
słowom Havarda. A on nigdy si ħ do niczego nie przyzna. Zrobiłby to tylko wówczas, gdyby
wybrał Laur ħ , Storhaug i dziecko, pomy Ļ lała Mali. Ale co si ħ stanie, kiedy Havard zobaczy
swojego syna? Bo przecie Ň pr ħ dzej czy pó Ņ niej go zobaczy, ju Ň Laura o to zadba.
Przez krótk Ģ chwil ħ Mali znowu widziała oczyma duszy male ı kiego chłopczyka. Prawie
czuła jego zapach, mi ħ kk Ģ główk ħ przy swoich wargach. Nagle zarzuciła r ħ ce Havardowi na
szyj ħ i wybuchn ħ ła płaczem.
Przez cały wieczór wykazywała stalow Ģ wol ħ , by nie da ę po sobie pozna ę , z jakim trudem
przyjmuje to dziecko. Teraz wszystkie tamy pu Ļ ciły. Wstrz Ģ sana spazmami wtulała si ħ w
Havarda, trzymała go mocno, jakby nigdy nie miała go pu Ļ ci ę .
- Mali, co Ļ ty - szeptał Havard wolno. - Kochana moja, Mali...
W ko ı cu płacz ucichł. Havard głaskał ciepłymi r ħ kami jej mokr Ģ twarz, odgarniał włosy z
czoła.
- On jest taki Ļ liczny ten twój synek - powiedziała Mali cicho. - B ħ dzie miał twoje oczy.
Podbródek te Ň – dodała i znowu wstrz Ģ sn Ģ ł ni Ģ szloch. - I to nie ja ci go urodziłam. To Laura,
a nie ja. Ja tego nie wytrzymam, Havardzie - wyszeptała, ponownie zanosz Ģ c si ħ płaczem. - Ja
tego nie wytrzymam!
Havard głaskał i głaskał jej ramiona. Domy Ļ lała si ħ , Ň e sam równie Ň walczy ze łzami.
- Jedno powinna Ļ wiedzie ę , Mali - powiedział w ko ı cu ochrypłym głosem. - Dla mnie
liczysz si ħ tylko ty i dzieci tutaj. Nigdy nikogo nie kochałem tak, jak kocham ciebie.
Rozumiesz to? Bez ciebie moje Ň ycie nie byłoby nic warte. Dla mnie zawsze tak b ħ dzie,
musisz mi wierzy ę . Tamto dziecko, które przyj ħ ła Ļ dzi Ļ w nocy, to syn Laury. Ale moi
jeste Ļ cie wy, ty i dzieci tutaj w Stornes. Tylko wy - powtórzył cicho.
- Ale gdy go zobaczysz...
- To b ħ d ħ widział syna Laury - przerwał Ň onie i nadal gładził jej twarz.
- Ona ci pewnie zaproponuje...
- Laura nie ma mi nic do zaproponowania, co by mogło rani ę ciebie - wyszeptał i przytulił
j Ģ gor Ģ czkowo. - Uwierz mi, Mali. Bo jak nie, to ja te Ň tego nie znios ħ - dodał cicho. - Nie
znios ħ , je Ļ li mi nie uwierzysz.
Mali całowała jego twarz. Przytulała si ħ wci ĢŇ do niego, wiedziała, Ň e Havard wierzy w
ka Ň de słowo, które teraz wypowiada, ale łatwo jej nie było, mimo wszystko. Krew jest ci ħŇ sza
od wody, a syn to jednak syn.
Kiedy Havard ostro Ň nie wsun Ģ ł r ħ k ħ pod jej koszul ħ , nie stawiała oporu. Bardzo go teraz
potrzebowała. Chciała czu ę , Ň e on wła Ļ nie jej pragnie. Tylko jej. Laura mo Ň e sobie tam le Ň e ę
ze swoim dzieckiem. Na razie jednak to Mali posiada Havarda, tak jest, niezale Ň nie od tego,
czy potrwa to dłu Ň ej, czy krócej.
Laura pozostała w Oppstad przez trzy pierwsze tygodnie po porodzie. Chocia Ň było lato i
pi ħ kna pogoda, nie zdecydowali si ħ zapakowa ę matki i dziecka w otwart Ģ bryczk ħ i odesła ę z
powrotem do Storhaug. No bo przecie Ň dziecko urodziło si ħ za wcze Ļ nie, chocia Ň nic złego
mu si ħ nie działo. W ka Ň dym razie Mali niczego złego nie przewidywała.
Poza tym Asbjorg podobno uwa Ň ała, Ň e to wielki honor mie ę we dworze córk ħ i jej nowo
narodzonego synka. Kiedy Laura urodziła pierwszego syna, babcia z Oppstad musiała si ħ
pogodzi ę z tym, Ň e cały honor spada na innych. Teraz Asbjorg biegała do sklepu co najmniej
raz na dzie ı , puchła z dumy i opowiadała ka Ň demu, kto chciał słucha ę , o tym, jaki wspaniały
wnuczek jej si ħ urodził i jaka jest szcz ħĻ liwa. W ko ı cu wszyscy mieli ju Ň tego dosy ę .
Ale, naturalnie, kobiety ze wsi składały poło Ň nicy tradycyjne wizyty, przynosiły ciastka,
wafle i inne smakołyki. Robi Ģ to tyle Ň dla okazania szacunku, co po prostu z czystej
ciekawo Ļ ci, my Ļ lała Mali. Taka wdowa, która urodziła synka sierotk ħ , to przecie Ň powód do
plotek. A Ň eby one jeszcze wiedziały, jak jest naprawd ħ , my Ļ lała z gorycz Ģ .
- Co te Ň to za gospodyni ħ maj Ģ w tym Storhaug - powiedziała gniewnie Ane pewnego
dnia, kiedy znowu spotkała Asbjorg w sklepie i po raz nie wiadomo który musiała wysłucha ę
opowie Ļ ci na temat Laury i jej Ļ licznego noworodka. - ņ eby to rodzi ę w domu swojej matki!
Powinna w ko ı cu wróci ę do Storhaug ta cała Laura. Ale jej si ħ najwyra Ņ niej nie Ļ pieszy.
- Masz racj ħ , powinna trzyma ę si ħ swojego domu - przyznała Ingeborg. - A co, u licha,
miała do roboty tutaj, na konfirmacji Oi, to ju Ň sama nie wiem. Wyprowadziła si ħ przecie Ň ze
wsi dawno temu, nigdy te Ň nie okazywała wi ħ kszego zainteresowania dzieciom ze Stornes,
wi ħ c...
- Nie, je Ļ li komu Ļ okazywała zainteresowanie, to raczej Havardowi - sykn ħ ła Ane ze
zło Ļ ci Ģ , a Mali poczuła, Ň e serce zaczyna jej mocniej bi ę . - Zawsze przewracała do niego
oczami, cho ę przecie Ň jest Ň onaty. Ju Ň ja widziałam te jej spojrzenia!
- Prawda, no i sama te Ň była m ħŇ atk Ģ - dodała Ingeborg. - To bezwstydnica, nic innego nie
mo Ň na powiedzie ę .
Ale zawsze taka była, nigdy nie miałam w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e ta dziewczyna dostanie wszystko,
czego chce.
No i dostała, pomy Ļ lała Mali, nalewaj Ģ c do wiader karm ħ dla Ļ wi ı . Tylko Ň e nikt nie mo Ň e
si ħ o tym dowiedzie ę .
- Była Ļ u niej z wizyt Ģ ? - spytała Ingeborg, spogl Ģ daj Ģ c na Mali. - To znaczy, chciałam
zapyta ę , czy chodziła Ļ z prezentem dla poło Ň nicy?
- Nie, wystarczy, Ň e przyj ħ łam dziecko na Ļ wiat, potem nie miałam ju Ň zamiaru...
- No i masz racj ħ - pochwaliła j Ģ Ane, hałasuj Ģ c garnkami, które szorowała. - Ale Asbjorg
opowiadała w sklepie, Ň e w Oppstad szykuj Ģ wielkie przyj ħ cie, zanim Laura i dziecko wyjad Ģ
do domu. Chodzi o to, Ň eby ka Ň dy mógł zobaczy ę malca - dodała. - Bo chyba ju Ň go znie Ļ li na
dół i poło Ň yli w starej kołysce.
Mali zrobiło si ħ gor Ģ co. Nie spodziewała si ħ , Ň e teraz w Oppstad urz Ģ dz Ģ przyj ħ cie. Miała
nadziej ħ , Ň e Laura i dziecko wróc Ģ do domu bez rozgłosu. Niedługo i tak b ħ d Ģ urz Ģ dza ę
chrzciny, wi ħ c Mali nie oczekiwała przedtem Ň adnych towarzyskich spotka ı . Ale to typowe
dla Asbjorg. Ona zawsze lubiła si ħ obnosi ę i zadawa ę szyku, a taka okazja nie nadarzy si ħ
znowu szybko. Zwłaszcza Ň e chrzciny odb ħ d Ģ si ħ w Storhaug, nic innego nie wchodzi w
rachub ħ .
Je Ň eli b ħ d Ģ prosi ę na przyj ħ cie do Oppstad, to si ħ nie wymówimy, ani ja, ani Havard,
pomy Ļ lała Mali i dostała g ħ siej skórki z niech ħ ci. Kogo jak kogo, ale nas zaprosz Ģ jako
pierwszych.
Mali wzi ħ ła wiadra z karm Ģ i ruszyła ku drzwiom.
- Id ħ obrz Ģ dzi ę Ļ winie - oznajmiła.
Łzy napływały jej do oczu i czuła ból w piersiach. Przekl ħ ta Laura! Mali była przekonana,
Ň e to całe przyj ħ cie to jej sprawka. Chciała zmusi ę Mali i Havarda, Ň eby przyszli. Chciała si ħ
rozkoszowa ę ich zakłopotaniem, patrze ę , jak si ħ zachowaj Ģ , kiedy b ħ dzie im pokazywa ę syna
Havarda. Mali j ħ kn ħ ła. Poj ħ cia nie miała, jak sama si ħ zachowa, a ju Ň tym bardziej jak
poradzi sobie z cał Ģ sytuacj Ģ Havard. Jedna sprawa to to, co powiedział i co z pewno Ļ ci Ģ
my Ļ lał, Ň e jego ukochani mieszkaj Ģ w Stornes. Kiedy jednak zobaczy synka...
No i Mali miała racj ħ . W niedziel ħ poprzedzaj Ģ c Ģ powrót Laury do Storhaug wszyscy
bogatsi ludzie z okolicy zostali zaproszeni do Oppstad na kaw ħ .
- No, wy chyba przyjdziecie, ty i Havard? - pytała Asbjorg przez telefon. - Powiem ci, Ň e
spodziewałam si ħ ciebie ju Ň dawno, Mali. Miałam nadziej ħ , Ň e ty, która przyjmowała Ļ
dzieci Ģ tko... No, w ka Ň dym razie my Ļ lałam, Ň e chciałaby Ļ ...
- Jestem bardzo zaj ħ ta - odparła Mali krótko. - A poza tym sp ħ dziłam prawie cał Ģ noc,
kiedy dziecko si ħ rodziło. A wy, o ile wiem, nie narzekacie na brak odwiedzaj Ģ cych.
- Nie, musz ħ powiedzie ę , Ň e nie - pochwaliła si ħ Asbjorg. - Ale wy ze Stornes jeste Ļ cie
nam wyj Ģ tkowo bliscy. Zawsze przecie Ň byli Ļ my dobrymi s Ģ siadami i w ko ı cu te Ň rodzin Ģ ,
chocia Ň dalek Ģ . Bardzo si ħ cieszymy, Ň e to akurat ty pomogła Ļ male ı stwu przyj Ļę na Ļ wiat,
Mali - dodała. - No i my Ļ lałam, Ň e b ħ dziesz chciała zobaczy ę , jak sobie teraz radzi.
- Przecie Ň słyszałam, Ň e ma si ħ dobrze - odparła Mali cierpko. - Ludzie o niczym innym
nie gadaj Ģ . A gdyby były jakie Ļ problemy... jak si ħ domy Ļ lam, problemów jednak nie ma -
uci ħ ła.
- No có Ň , w takim razie czekamy na was w niedziel ħ - powtórzyła Asbjorg nieco
ura Ň onym tonem.
- Dobrze, przyjdziemy - odparła Mali, zaciskaj Ģ c z ħ by i czuj Ģ c, Ň e serce bije jej coraz
mocniej.
Havard odmówił udziału w przyj ħ ciu.
- Nie mam tam nic do roboty - powiedział ze zło Ļ ci Ģ pomieszan Ģ z rozpacz Ģ . - Zostaj ħ w
domu.
- Nie, pójdziesz ze mn Ģ ! - oznajmiła Mali krótko. - Wygl Ģ dałoby bardzo dziwnie, gdyby Ļ
nie poszedł. A chyba nie potrzebujemy, Ň eby ludzie zacz ħ li o tym gada ę . Zapami ħ taj to
sobie...
- Ale ja nie wiem, czy...
Mali podeszła do niego. Zarzuciła mu r ħ ce na szyj ħ i spojrzała mu gł ħ boko w oczy.
- Ja ci ħ rozumiem, Havardzie - powiedziała wolno, głaszcz Ģ c go po policzku. - Wiem,
jakie to dla ciebie nieprzyjemne. Dla mnie zreszt Ģ te Ň . Ale ona nie mo Ň e zrobi ę nam krzywdy,
ta cała Laura. W ka Ň dym razie nie wi ħ ksz Ģ , ni Ň ju Ň zrobiła. Jeste Ļ my we dwoje. B ħ d ħ przy
tobie przez cały czas, tu Ň obok.
Havard przygarn Ģ ł j Ģ do siebie i ci ħŇ ko westchn Ģ ł.
ņ yli jak dawniej, ona i Havard. Mimo to co Ļ obcego pojawiło si ħ mi ħ dzy nimi, chocia Ň
Ň adne o tym nie wspominało. Ka Ň de jednak my Ļ lało swoje, to nieuniknione. Oboje dr ħ czyły
wyrzuty sumienia i poczucie winy wobec tego drugiego, chocia Ň Mali cz ħ sto odczuwała te Ň
gwałtowny gniew na Havarda. Nie chciała tego, ale nic nie mogła poradzi ę . W takich
chwilach cał Ģ win ħ za nieszcz ħĻ cie, jakie ich spotkało, zwalała na niego i trwało tak dopóty,
dopóki nie pojawił si ħ Ň al i gwałtowny strach, Ň e on mo Ň e odej Ļę , porzuci ę i j Ģ , i dzieci.
- Jeste Ļ dla mnie po prostu za dobra - powiedział Havard udr ħ czony.
Mali nic na to nie odrzekła. Wtuliła tylko twarz w koszul ħ na jego piersi i słuchała, jak
ci ħŇ ko bije mu serce.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin