Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 10 - Prawda ujawniona.pdf

(850 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 10 - Prawda ujawniona
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY X
PRAWDA UJAWNIONA
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cala historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dla Ann-Louis mojego słoneczka. Dzi ħ kuj ħ , Ň e jeste Ļ .
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
- Sivert, Sivert, wracaj!
Mali usiłowała zatrzyma ę chłopca, który pu Ļ cił si ħ biegiem pod gór ħ , ku ł Ģ kom. Ale on nie
słuchał. Nawet nie odwrócił głowy, cho ę Mali była pewna, Ň e j Ģ słyszy. Westchn ħ ła.
Popatrzyła w Ļ lad za wysok Ģ , szczupł Ģ sylwetk Ģ syna o charakterystycznym spr ħŇ ystym
kroku. Jego ojciec poruszał si ħ tak samo. Pami ħ tała doskonale. Lekko niczym zwinna sarna.
Sivert miał wiele z ojca; odziedziczył jego regularne rysy, promienny u Ļ miech i zielonoszare
oczy z Ň ółtymi plamkami, ciemne, kr ħ cone włosy, które zwijały si ħ w fale i mi ħ kko opadały
na kark, a tak Ň e gibkie, silne ciało. Nos i usta natomiast odziedziczył po niej. Mimo Ļ niadej
cery nie przypominał na szcz ħĻ cie cyga ı skiego dziecka, czego Mali obawiała si ħ najbardziej.
Gdyby wdał si ħ w ojca, mogłoby to sprowadzi ę na nich plotki jeszcze gorsze od tych, które
ju Ň kr ĢŇ yły po okolicy, chocia Ň otwarcie nikt nigdy złego słowa o dziedzicu ze Stornes nie
powiedział.
Bóg obdarzył Siverta tym co najlepsze po obojgu rodzicach, a zwłaszcza je Ļ li chodzi o
wygl Ģ d zewn ħ trzny, pomy Ļ lała Mali, po czym odwróciła si ħ i poszła w stron ħ pralni.
Zatrzymywa ę Siverta? Nie, to bez sensu, a na pewno nie teraz. Znała go doskonale i
wiedziała, Ň e nie pojawi si ħ w domu w ci Ģ gu najbli Ň szych kilku godzin.
Sivert Stornes wyrósł na niezwykle urodziwego młodego m ħŇ czyzn ħ . Tej wiosny tysi Ģ c
dziewi ħę set dwudziestego dziewi Ģ tego roku sko ı czył siedemna Ļ cie lat. Dziewcz ħ ta nie
odrywały od niego wzroku. Nawet te, które widziały go pierwszy raz, lgn ħ ły do niego, jakby
przyci Ģ gane jak ĢĻ niewidzialn Ģ sił Ģ . Mali wielokrotnie obserwowała, jak dziewcz ħ ta wdzi ħ cz Ģ
si ħ przed nim i wr ħ cz zach ħ caj Ģ do wi ħ kszej za Ň yło Ļ ci. Sivert jednak zdawał si ħ nie
dostrzega ę tych zabiegów. Mali ze zdziwieniem stwierdziła, Ň e bywa wobec nich
zawstydzony i woli trzyma ę si ħ z tyłu.
Mieszała wła Ļ nie farb ħ w czarnym kociołku nad paleniskiem. Niespodziewanie zrobiło jej
si ħ smutno i do oczu napłyn ħ ły łzy. Pomy Ļ lała bowiem o usposobieniu syna, które w niczym
nie przypominało ani jej charakteru, ani te Ň nie przystawało do jej marze ı o tym, jaki jej syn
powinien by ę . Westchn ħ ła ci ħŇ ko i przeci Ģ gn ħ ła dłoni Ģ po spoconym czole. Jej pierworodny
jest miły, troskliwy, dobry, a jednocze Ļ nie niezwykle wra Ň liwy. Nie trzeba wiele, aby go
zrani ę . Niekiedy dochodziło mi ħ dzy nimi do nieporozumie ı z tego powodu. Mali pomy Ļ lała,
Ň e wszystko pewnie przez t ħ jego artystyczn Ģ natur ħ . Ju Ň teraz Sivert biegle grał na
skrzypcach i dzi ħ ki temu znany był w całej okolicy. I to wła Ļ nie, zdaniem matki, stanowiło
kłopot. Bo to muzyka była całym jego Ň yciem, a skrzypce wielk Ģ i chyba jedyn Ģ
nami ħ tno Ļ ci Ģ . Wcale nie maj Ģ tek, nie dwór w Stornes, jak miała nadziej ħ .
Sivert rzadko kiedy sprzeciwiał si ħ komukolwiek. Wszystko łatwo było z nim wyja Ļ ni ę ,
wszystko mu wytłumaczy ę . Nie lubił nikomu sprawia ę przykro Ļ ci, a ju Ň na pewno nie jej. Ale
gdy tylko podejmowali rozmow ħ o dziedzictwie i prowadzeniu dworu...
To wła Ļ nie dyskusja o gospodarstwie spowodowała, Ň e tamtego zimowego słonecznego
popołudnia uciekł w stron ħ lasu i gór. Mali poprosiła najpierw, Ň eby poszedł z ni Ģ do pralni,
gdzie zajmowała si ħ farbowaniem włóczki.
Przypomniała synowi, Ň e czas najwy Ň szy, aby zło Ň ył pro Ļ b ħ o przyj ħ cie do szkoły rolniczej
w Vikebukt. Nauka zaczyna si ħ ju Ň w sierpniu i chocia Ň Sivert ko ı czy osiemna Ļ cie lat
dopiero wiosn Ģ nast ħ pnego roku, to, jak s Ģ dziła, na pewno zostanie przyj ħ ty. Mali rozmawiała
nawet przez telefon z dyrektorem szkoły, ale uczyniła to w najwi ħ kszym sekrecie.
- Nie mo Ň emy dłu Ň ej czeka ę , Sivert - o Ļ wiadczyła i utkwiła wzrok w chłopcu, którego
policzki zaró Ň owiły si ħ od ognia trzaskaj Ģ cego na palenisku. - Co si ħ z tob Ģ dzieje? Masz
wystarczaj Ģ co dobre oceny ze szkoły Ļ redniej, na pewno si ħ dostaniesz. Dlaczego czekasz?
- Ja po prostu nie chc ħ i Ļę do tej szkoły - odparł krótko. - I nie jest to dla ciebie nic
nowego, mamo. Powtarzam ci to od kilku lat, ale ty jako Ļ nie chcesz mnie zrozumie ę . Tak, ty
ju Ň dokładnie zaplanowała Ļ moje Ň ycie i moj Ģ przyszło Ļę . Ale ja nie jestem taki, jak by Ļ
chciała, zrozum to, mamo! Przykro mi, ale nic na to nie poradz ħ . Rozmawiali Ļ my ju Ň o tym
tyle razy, naprawd ħ nie pojmuj ħ , dlaczego mamy do tego wci ĢŇ i wci ĢŇ wraca ę - dodał lekko
poirytowany.
- Co masz na my Ļ li - zapytała z dr ŇĢ cym sercem Mali - mówi Ģ c, Ň e nie jeste Ļ taki, jak bym
chciała?
- Po prostu Ň aden ze mnie rolnik. Chc ħ tylko gra ę . Doskonale o tym wiesz. Liczyła Ļ , Ň e to
minie, ale to nie min ħ ło. Muzyka jest dla mnie wszystkim, pragn ħ zosta ę muzykiem.
- Ale przecie Ň jeste Ļ najstarszy z rodze ı stwa, Sivercie. - Mali spojrzała na syna. - To ty
powiniene Ļ ...
- Wiem, co chcesz powiedzie ę . Co powinienem robi ę i czego słucha ę . Próbowałem spełni ę
twoje oczekiwania, poszedłem do szkoły Ļ redniej w Todalen.
- Moje oczekiwania? A mnie si ħ zdaje, Ň e sam chciałe Ļ i Ļę do tej szkoły - odpowiedziała
krótko. - Liczyłam raczej, Ň e wybierzesz uniwersytet ludowy. No ale skoro Trygve pomógł ci
si ħ dosta ę do tego słynnego nauczyciela muzyki, tego tam, z Trondheim, który obiecał ci ħ
prowadzi ę ... Przecie Ň wła Ļ nie dlatego pojechałe Ļ do Todalen i do tamtejszej szkoły Ļ redniej.
To nie ja chciałam, Ň eby Ļ si ħ zapisał, to ty sam, bo nadarzyła si ħ okazja, Ň eby ten Sandermann
dawał ci lekcje gry. A nie było to wcale tanie, je Ň eli mam by ę szczera - dodała z nutk Ģ
goryczy w głosie.
- Mamo, obiecuj ħ , Ň e wcze Ļ niej czy pó Ņ niej zwróc ħ ci wszystko, co wło Ň yła Ļ w moj Ģ
nauk ħ gry na skrzypcach - odparł wolno. - Ale pami ħ taj, Ň e dalej pójd ħ swoj Ģ własn Ģ drog Ģ .
To jest moje Ň ycie, ty masz Oj ħ . Dlaczego nie mo Ň esz si ħ pogodzi ę z tym, Ň e to on przejmie
gospodarstwo? To urodzony rolnik, dlaczego wi ħ c, twoim zdaniem, to koniecznie
powinienem by ę ja?
Mali nerwowo zamieszała w kociołku. Stała teraz odwrócona plecami do syna. Dlaczego?
Dlatego, Ň e po Ļ wi ħ ciła wszystko, by to on kiedy Ļ przej Ģ ł dwór, a dzi Ļ sprawia jej taki zawód!
Wygl Ģ da na to, Ň e wszystko, co uczyniła, pójdzie na marne. Czuła olbrzymi ci ħŇ ar, miała
wra Ň enie, Ň e gorycz pali j Ģ w Ļ rodku, jakby tam miała otwart Ģ ran ħ .
- Oja tak samo nadaje si ħ na rolnika jak ja, mamo. Mo Ň e nawet bardziej, sama o tym
wiesz. A przecie Ň obaj jeste Ļ my twoimi synami. Gospodarstwo pozostanie w rodzinie. Chyba
to wła Ļ nie jest najwa Ň niejsze, czy nie mam racji?
- Nie, to nie to samo - odparła Mali ostro. - Pomy Ļ l tylko, co ludzie powiedz Ģ , Sivercie.
Sivert roze Ļ miał si ħ .
- Co ludzie powiedz Ģ ? - powtórzył. - A od kiedy to martwisz si ħ tym, co powiedz Ģ ludzie?
Oj, mamo, lepiej poszukaj jakiego Ļ lepszego argumentu.
Nie, tego nie mo Ň e zrobi ę . Poczuła niespodziewanie narastaj Ģ c Ģ bezradno Ļę . Nie mo Ň e
przecie Ň wyzna ę , czyim synem naprawd ħ jest Sivert. To nie wchodzi w rachub ħ . Czuła, Ň e
kompletnie zapl Ģ tała si ħ w sie ę uplecion Ģ z własnych kłamstw.
- Mam zamiar ci ħ zapisa ę do szkoły rolniczej - rzekła krótko. - I nakazuj ħ ci tam pojecha ę .
- Nie pojad ħ - w odpowiedzi usłyszała twardy, niski głos syna. - Przykro mi, mamo. W
czerwcu wybieram si ħ w okolice Kristiansund. Sandermann b ħ dzie tam tego lata. Mam
zamiar dalej si ħ u niego uczy ę , a poza tym dostałem tam wiele zamówie ı i b ħ d ħ grywał przez
całe lato. Nie zostan ħ na gospodarce, niech Oja si ħ ni Ģ zajmie.
Mali poczuła, jak gorycz i zło Ļę zaczynaj Ģ w niej buzowa ę . Uniosła dło ı , ale spojrzenie
Siverta j Ģ powstrzymało. On j Ģ niemal piorunował spojrzeniem.
- Matko, raz mnie ju Ň uderzyła Ļ . Radz ħ ci, nie rób tego nigdy wi ħ cej - rzekł cicho. - Mam
prawo by ę tym, kim chc ħ . Pozwól mi na to. Czy ja ci ħ kiedy Ļ zmuszałem, Ň eby Ļ była kim Ļ
innym, ni Ň jeste Ļ , albo Ň eby Ļ robiła co innego, ni Ň pragniesz? Zastanów si ħ , dlaczego
wymagasz czego Ļ od innych, skoro inni tego od ciebie nie ŇĢ daj Ģ - zapytał. - Zawsze
kochałem ci ħ tak Ģ , jaka jeste Ļ , a przecie Ň nie jeste Ļ bez skazy - dodał z lekkim sarkazmem. -
Wci ĢŇ jeste Ļ mi bardzo droga, ale moje Ň ycie, mamo, nale Ň y do mnie, nie do ciebie, pami ħ taj.
Obrócił si ħ na pi ħ cie i odszedł. Gdy Mali ochłon ħ ła, był ju Ň daleko na wzgórzu. Wiedziała,
Ň e nie warto za nim woła ę , jednak krzykn ħ ła. A kiedy wróciła do pralni, zrozumiała, Ň e
przegrała. Sivert nie przejmie gospodarstwa w Stornes.
Sivert zatrzymał si ħ dopiero, gdy wspi Ģ ł si ħ a Ň do Seterhaen, niewielkiego wzniesienia
nieco powy Ň ej pastwisk. Zdj Ģ ł z siebie czarn Ģ koszul ħ i zawiesił j Ģ na wystaj Ģ cym z ziemi
wysokim kamieniu. Przez chwil ħ powiewała delikatnie na wietrze, który wiał od strony
szczytu Stortind. Zimna bryza chodziła nagi tors młodzie ı ca, cho ę sło ı ce nadal
przygrzewało. Odwrócił si ħ i spojrzał w gór ħ . Jak zwykle, gdy przygl Ģ dał si ħ szczytowi z
bliska, odczuwał dla niego niezwykły respekt. ĺ nieg nadal pokrywał zbocza, ale
gdzieniegdzie Sivert dostrzegał ciemniejsze fragmenty darni wyzieraj Ģ ce spod białej
pierzyny.
Stał tak dłu Ň sz Ģ chwil ħ i gapił si ħ z uniesion Ģ głow Ģ na o Ļ nie Ň ony masyw szczytu i
rozpi ħ ty nad nim ciemnoniebieski nieboskłon. Wokół panowała niczym niezm Ģ cona cisza.
Dało si ħ jedynie słysze ę Ļ wist wiatru i slaby szelest przywi ħ dłych traw i zle Ň ałych,
brunatnych li Ļ ci. Sivert rozło Ň ył ramiona i stan Ģ wszy twarz Ģ ku górom, z nagim torsem, sycił
si ħ sił Ģ , która, wyra Ņ nie to czuł, spływała na niego od skalnych zboczy. Powoli uspokajał si ħ ,
wracał do równowagi.
Usiadł plecami do rz ħ du stercz Ģ cych kamieni, które kto Ļ tu poukładał, by wytyczy ę
Ļ cie Ň k ħ . Odchylił głow ħ do tylu i przymkn Ģ ł oczy. Wci Ģ gn Ģ ł gł ħ boko powietrze i po chwili
westchn Ģ ł. Miał przed sob Ģ wyra Ņ ny obraz matki. Wiedział doskonale, Ň e j Ģ zranił i mocno
zawiódł. Ale nie miał wyj Ļ cia, w tej chwili nie znajdował dobrego rozwi Ģ zania. Odk Ģ d
pami ħ tał, muzyka wypełniała mu cały Ļ wiat. Bez niej usechłby jak jesienny li Ļę . Bez niej nie
potrafił Ň y ę . I cho ę tak bardzo kochał matk ħ , nie był w stanie po Ļ wi ħ ci ę dla niej miło Ļ ci
swojego Ň ycia.
Wielokrotnie w ci Ģ gu minionych lat próbował jej wytłumaczy ę , Ň e nie interesuje go
gospodarstwo. Albo wi ħ c ona w to nie wierzyła, albo te Ň nie potrafiła si ħ z tym pogodzi ę . Był
najstarszym synem, zatem nie było dyskusji. Rozmy Ļ lał o tym, Ň e powinien zosta ę
gospodarzem we dworze. I to całe gadanie, Ň e musi przej Ģę ziemi ħ . Mo Ň e gdyby był jedynym
dziedzicem w Stornes, łatwiej by mu to było zrozumie ę . Ale nie mógł poj Ģę , o co tyle hałasu,
skoro jest przecie Ň Oja. Chłopak urodzony do pracy na roli - czuło si ħ to wyra Ņ nie, odk Ģ d
podrósł. Sivert u Ļ miechn Ģ ł si ħ na my Ļ l o młodszym bracie. S Ģ tak do siebie niepodobni, maj Ģ
takie ró Ň ne charaktery. Oja wyrósł na dobrze zbudowanego, muskularnego trzynastolatka o
silnych dłoniach i palcach jak kołki. Sivert wyci Ģ gn Ģ ł przed siebie r ħ ce i rozsun Ģ ł swoje
długie, smukłe palce. W niczym nie przypominały r ħ ki rolnika. Ale za to jak poruszaj Ģ si ħ po
strunach!
Sivert nie mógł poj Ģę , dlaczego matka tak kurczowo trzyma si ħ decyzji, Ň e to wła Ļ nie on
ma pozosta ę we dworze. Zdarzało si ħ przecie Ň , Ň e nawet sama kr ħ ciła ze zdumieniem głow Ģ ,
obserwuj Ģ c jego nieudane próby pomocy w gospodarstwie. Odk Ģ d był małym chłopcem,
mówiono o dziedziczeniu jakby o jakiej Ļ Ļ wi ħ to Ļ ci. Nikt nie mo Ň e zrezygnowa ę z tego prawa,
skoro ju Ň mu od urodzenia przypadło. Nie rozumiał takiego my Ļ lenia. A ju Ň zwłaszcza Ň e
wiedział, i Ň ma brata i tamten kocha grzeba ę si ħ w ziemi, przerzuca ę gnojówk ħ czy kosi ę
traw ħ . To Oja jest rolnikiem, a nie on. Nawet wówczas, gdy Sivert zacz Ģ ł gra ę , matka nie
pogodziła si ħ z jego wyborem. Nigdy nie pojmował zawzi ħ to Ļ ci, z jak Ģ narzucała mu rol ħ
dziedzica. Akurat ona! Przecie Ň sama ma natur ħ artystki i musi rozumie ę , jak wiele to znaczy.
Pewnie jest ulepiona z jakiej Ļ szczególnej gliny, pomy Ļ lał Sivert i si ħ gn Ģ ł po koszul ħ , bo
poczuł, Ň e robi mu si ħ chłodno. Matce udało si ħ poł Ģ czy ę sztuk ħ z obowi Ģ zkami gospodyni.
Nie znał wielu osób podobnych do niej.
Zerwał po Ň ółkłe Ņ d Ņ bło i wło Ň ył je do ust. Podziwiał matk ħ . Jako chłopiec uwielbiał j Ģ
bezgranicznie. Była dla niego najbli Ň sz Ģ osob Ģ i jednocze Ļ nie osob Ģ najsilniejsz Ģ na Ļ wiecie.
Potrafiła wszystko, radziła sobie z ka Ň d Ģ spraw Ģ . Nigdy nie zauwa Ň ył, aby si ħ poddawała. Nie
zdarzyło si ħ dotychczas, Ň eby kto Ļ lub co Ļ j Ģ złamało. Tak jakby została obdarzona jak ĢĻ
nadludzk Ģ sił Ģ , my Ļ lał ze zdumieniem. Nic jej nie zmo Ň e. Podziwiał j Ģ , ale ta nadludzka siła
matki go te Ň przera Ň ała. Tak jakby nie była zwyczajnym człowiekiem.
Ojca prawie nie pami ħ tał. Umarł bardzo wcze Ļ nie. Ledwie przypominał sobie obraz
łysiej Ģ cego m ħŇ czyzny, który cz ħ sto nosił go na barana, a kiedy Ļ nawet podarował mu konia -
Sim ħ . Chłopak nigdy tego nie zapomni.
Sivert przygl Ģ dał si ħ pastwiskom, a wspomnienia przemykały obok, niczym przesłoni ħ te
mgł Ģ obrazy, których i tak nie mógł przy sobie zatrzyma ę . Było co Ļ niezwykłego w tej
okolicy. Zawsze kiedy si ħ tu pojawiał, ogarniał go chłód. To tak, jakby te stare Ļ ciany chatki z
grubych bali skrywały jak ĢĻ ponur Ģ tajemnic ħ . Nie potrafił tylko poj Ģę , co to takiego. Kochał
pastwiska, tutejsz Ģ przyrod ħ i góry. Dopiero tu, w samym sercu monumentalnej przyrody i w
tej niezm Ģ conej niczym ciszy, czuł, Ň e rozumie swoj Ģ niespokojn Ģ natur ħ . Nosił bowiem w
sobie jaki Ļ niepokój. Od zawsze. Jakby smutek albo strach, nie był pewien. Co Ļ , czego nie
potrafił zgł ħ bi ę , co Ļ , co na szcz ħĻ cie w jednej chwili znikało, gdy tylko znalazł si ħ w górach
albo kiedy grał. Wtedy czuł, Ň e jest sob Ģ . Blisko t ħ tni Ģ cego, pulsuj Ģ cego Ň ycia i wszystkiego,
co w nim najlepsze. I wła Ļ nie dlatego nie mógł post Ģ pi ę tak, jak chce matka. Je Ļ li kiedy Ļ z
jakiego Ļ powodu nie b ħ dzie mógł gra ę , z pewno Ļ ci Ģ umrze. Był o tym Ļ wi ħ cie przekonany.
Przeci Ģ gn Ģ ł palcami po g ħ stych włosach. Przypominał sobie inne palce, które kiedy Ļ
czyniły to samo. Ciepłe palce dziewczyny. Mi ħ kkie, dziewcz ħ ce dłonie dotykaj Ģ ce jego
nagiego ciała. Zasłonił oczy, chc Ģ c odsun Ģę wspomnienie, ale obrazy uporczywie wracały.
Zdarzyło si ħ to, kiedy chodził do szkoły w Todalen. Przedtem niewiele miał do czynienia z
dziewcz ħ tami. Czuł, Ň e si ħ im podoba, widział to w ich oczach, odczytywał z ich u Ļ miechów.
Sam jednak trzymał si ħ na uboczu. Nie dlatego, Ň e nie lubił dziewcz Ģ t. Uwielbiał swoje dwie
siostry, a szczególnie Ruth, która była mu najbli Ň sza. Taka delikatna, kochana i wra Ň liwa. To
z ni Ģ rozmawiał, gdy miewał jakie Ļ problemy, cho ę jest od niego znacznie młodsza. W gł ħ bi
serca czuł, Ň e Ruth go rozumie. Wiedział tak Ň e, Ň e Ruth nigdy nie opowie nikomu tego, z
czego si ħ jej zwierzał. Nie jest taka.
Bardzo lubił te Ň Ragnhild, córk ħ Ane i Aslaka. Odk Ģ d pami ħ ta, traktował j Ģ jak siostr ħ .
Jednak z Ragnhild rzecz si ħ miała inaczej. Istniało mi ħ dzy nimi co Ļ , czego nie mógł poj Ģę .
Nigdy jej nie dotkn Ģ ł. W czasie, gdy wybierał si ħ do szkoły, była mał Ģ dziewczynk Ģ , a on
miał tylko niejasne poj ħ cie o dziewcz ħ tach. Wydawało mu si ħ , jakby one w jaki Ļ sposób go
odstraszały.
Dopiero w Todalen poj Ģ ł, Ň e ró Ň ni si ħ od pozostałych chłopców. W rok po konfirmacji był
ju Ň uczniem szkoły Ļ redniej. Dopiero na wiosn ħ ko ı czył pi ħ tna Ļ cie lat. Domy Ļ lał si ħ jednak,
Ň e chłopcy od dawna zabawiaj Ģ si ħ z dziewcz ħ tami. Niektórzy nawet chwalili si ħ , Ň e niejedn Ģ
ju Ň zaci Ģ gn ħ li na siano. Sivert był zszokowany. Nie miał bladego poj ħ cia, co oznacza
zakochanie, miło Ļę ; jemu ona kojarzyła si ħ z muzyk Ģ , ze Ļ wi ħ to Ļ ci Ģ nieomal. Nie z zabaw Ģ ,
nie z czym Ļ , co si ħ zaraz wyrzuca z pami ħ ci albo uwa Ň a za złe. Bezwarto Ļ ciowe. Miał
niejasne przeczucie o „niej", o tej jedynej, któr Ģ pokocha raz na całe Ň ycie. Tej, któr Ģ b ħ dzie
wielbił jak nikogo na Ļ wiecie. Nie wiedział, kim jest ani kiedy j Ģ spotka. Ale był przekonany,
Ň e nadejdzie taki dzie ı , kiedy znajdzie swoj Ģ miło Ļę .
W Todalen w sobotnie wieczory dawał si ħ wyci Ģ ga ę na zabawy, cho ę tego nie lubił. Nie
znosił gło Ļ nej muzyki i cuchn Ģ cego, zadymionego powietrza w ogarni ħ tych półmrokiem
pomieszczeniach. Wokół snuli si ħ podpici chłopcy, klej Ģ c si ħ do dziewcz Ģ t w taki sposób, Ň e
było mu wstyd i dostawał mdło Ļ ci. Tu Ň obok inni bili si ħ tak, Ň e z nosów tryskała im krew i
p ħ kały wargi. Tak po prostu, z głupoty albo z byle jakiej przyczyny, przynajmniej Sivert tak
uwa Ň ał.
Odbywała si ħ wła Ļ nie zabawa z okazji zako ı czenia szkoły i wtedy to Sivert po raz
pierwszy posmakował bimbru. Kto Ļ wcisn Ģ ł mu butelk ħ z alkoholem do r ħ ki i o Ļ wiadczył, Ň e
musi si ħ napi ę . - Przez cały rok szkolny odmawiałe Ļ - zauwa Ň ył z ironicznym u Ļ miechem
kolega, podaj Ģ c mu wódk ħ . Teraz wi ħ c nie ma wyj Ļ cia i musi spróbowa ę m ħ skiego trunku.
Jest przecie Ň dorosły, po konfirmacji! I Sivert dał si ħ przekona ę . Ale z tego, co zdarzyło si ħ
potem, pami ħ tał ledwie urywki. Jego głowa nagle stała si ħ taka lekka, cho ę widział niezbyt
wyra Ņ nie. W jednej chwili nabrał odwagi, aby ta ı czy ę i Ļ mia ę si ħ gło Ļ no. Przypominał sobie,
Ň e wci ĢŇ brał w ramiona ró Ň ne dziewczyny. Wszystkie młode, o j ħ drnych piersiach, z
lubo Ļ ci Ģ przytulały si ħ do niego. Po raz pierwszy poczuł, Ň e ich blisko Ļę wyra Ņ nie na niego
działa. Zesztywniał cały i z trudem stawiał kroki.
- Widz ħ , Ň e ci si ħ podobam, co? - dziewczyna, z któr Ģ wła Ļ nie ta ı czył, u Ļ miechn ħ ła si ħ
szeroko. - Jeste Ļ najładniejszym chłopakiem, jakiego znam. Wszystkie na ciebie lec Ģ .
Za Ļ miał si ħ głupawo. Gdy kolejny z chłopców podał mu butelk ħ , poci Ģ gn Ģ ł znowu kilka
ħ bokich łyków. ĺ wiat nagle stał si ħ bezproblemowy. ņ adnych zmartwie ı , tylko kusz Ģ ce,
dziewcz ħ ce ciało, pełne biodra i spr ħŇ yste piersi, gor Ģ ce dłonie, niepostrze Ň enie wsuwaj Ģ ce
si ħ pod jego koszul ħ .
W jaki sposób znalazł si ħ pod krzakami bzu na tyłach lokalu, nie pami ħ tał. Poczuł tylko, Ň e
rozporek o mało mu nie p ħ knie, jakby zaraz miał eksplodowa ę . A dziewczyna dobrze
wiedziała, co robi ę . Popchn ħ ła go w traw ħ i poło Ň yła si ħ na nim. Jej usta wpiły si ħ Ň arliwie w
jego wargi. Poczuł, Ň e lizn ħ ła go zach ħ caj Ģ co w ucho, a Ň j ħ kn Ģ ł. Rozpi ħ ła bluzk ħ i poło Ň yła
jego dłonie na swoich j ħ drnych, dziewcz ħ cych piersiach.
- Pocałuj je - poprosiła, po czym lekko przyci Ģ gn ħ ła do siebie jego głow ħ . - Ugry Ņ .
Roze Ļ miała si ħ , widz Ģ c, jaki jest nieporadny.
- Nie robiłe Ļ tego wcze Ļ niej, Sivert? - zdumiała si ħ , po czym odpi ħ ła pasek u jego spodni.
- Jak ci si ħ udało utrzyma ę dziewczyny z daleka, kiedy z ciebie taki ksi ĢŇħ !
Sivert nie był w stanie nic odpowiedzie ę . Za to ona sprawnie zsun ħ ła mu spodnie a Ň do
kolan, usiadła i wpatrywała si ħ w niego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin