Tajemnica Kopernika - Luminet Jean-Pierre.pdf

(2359 KB) Pobierz
1046128567.001.png
TAJEMNICA KOPERNIKA
Jean-Pierre Luminet
Tytuł oryginału:
Le secret de Copernic
1046128567.002.png
Spośród wszystkich odkryć i poglądów żaden nie wywarł nigdy większego wpływu
na ludzki umysł niż teoria Kopernika. Zaledwie świat dał się poznać jako okrągły i
doskonały sam w sobie, a już musieliśmy wyrzec się wyjątkowego przywileju bycia jego
centrum. Bez wątpienia w żadnym czasie nie wymagano od ludzkości więcej, albowiem
akceptacja tej wizji świata sprawia, że dostrzegamy, jak wiele rzeczy znika we mgle lub
obraca się w popiół. Ileż ta stara wizja miała z raju, naszej niewinności, duchowości,
poezji?
Johann Wolfgang Goethe
Uważam za słuszne, by nie pogłębiano poglądów Kopernika.
Blaise Pascal
Tybinga, 29 września 1595
Drogi Janie,
Przesyłam ci kilka drobnych spostrzeżeń dotyczących znakomitej pracy, którą mi
przesłałeś, a którą nazbyt skromnie nazywasz „szkicem”. Zachęcam cię żywo, byś
rozwinął ją i opublikował, szczerze przy tym wyznając, że nie wszystko z niej
zrozumiałem. Oczywistym jest, że w matematyce niczego już ciebie, najlepszego z moich
uczniów, nie nauczę. W zgłębianiu niebiańskich tajemnic doszedłem do kresu moich
możliwości. Mija właśnie pół wieku, jak Mikołaj Kopernik, ten Atlas astronomii,
otworzył nam wrota cudownych pałaców. Ja nie byłem w stanie do nich wkroczyć. Tobie
się uda, jestem tego pewien.
Prosisz mnie, bym przesłał ci pisma mego zmarłego profesora, osławionego Retyka,
w których wspomina on właśnie nauczyciela swojego, Kopernika. Retyk pozostawił mi w
spadku poczyniony przez siebie opis tego przykładnego życia, bowiem sam także
czułem, że, poznając losy Kopernika, nieporównanie lepiej zrozumiałbym jego dzieło.
Chciałem odkryć, kim był ten kolos, który wyrwał Ziemię z centrum wszechświata, gdzie
umieścili ją nasi przodkowie, i rzucił ją w oszalały bieg dookoła wielkiego,
nieruchomego Słońca, ośmielając się zaprzeczyć w ten sposób Pismu Świętemu.
Niestety, kiedy Retyk zmarł w Krakowie, jezuici wdarli się do jego mieszkania i
wszystko spalili. Mój przyjaciel i towarzysz ze szkolnej ławy Valentin Otho, czuwający u
wezgłowia mistrza, gdy ten oddał ducha, zdołał wyrwać ze szponów Świętego Oficjum
kilka pism, które rozważnie skopiował i powierzył sprawdzonym osobom, w tym mnie.
Lecz historię życia Kopernika, tę, którą zasłyszał Retyk z ust swojego mistrza i spisał,
pochłonął ogień. Szczęśliwym trafem, kiedy przybyłem do Krakowa, by słuchać jego
nauk, pozwolił mi przeczytać te trzydzieści stron pokrytych pięknym, ozdobnym
pismem, które miał zamiar umieścić we wstępie do nowego wydania dzieł Kopernika.
Zapewne wiesz, że nie było nowego wydania. Jak sobie przypominasz, przed pięcioma
laty, kiedy wyjaśniałem ci teorię Kopernika - heliocentryzm - czyniłem to w największej
tajemnicy. Mój profesorski urząd zobowiązywał mnie do nauczania zgodnego z teorią
Ptolemeusza, że Ziemia jest nieruchoma.
Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Powiedziałbym nawet, że obecnie rzeczy mają
się jeszcze gorzej. Żyjemy w czasach zamętu i ciągłych podejrzeń. Wysłanie ci
dokumentów odnoszących się do filozofa, którego papiści oskarżają o herezję, a nasi
reformowani bracia o papizm, byłoby zbytnią nieostrożnością. Cóż stałoby się z nami,
gdyby wpadły w ręce cenzora albo szpiega? Rad bym, Janie, ujrzeć cię w Tybindze: czy
nie byłoby lepszym porozmawiać o tym wszystkim w cztery oczy, a w każdym razie
poszukać wskazówek w mojej bibliotece?
Zgaduję, co myślisz: taka podróż, tylko po to, by słuchać mojego ględzenia, byłaby
dla ciebie stratą czasu i pieniędzy. Byłem taki, jak ty. Gdy miałem dwadzieścia lat,
myślałem, że każda stracona chwila jest kęsem rzucanym śmierci! Zdecydowałem zatem
sam opisać ci życie Kopernika w tym i następnych listach. Nie jak profesor dyktujący
lekcję uczniowi, czy jak uczynił Retyk: on pokazał anioła, nie człowieka. To częsta dola
tych, którzy świadczą, bo ujrzeli. Są jak ludzie, którzy, podziwiając płótno Leonarda da
Vinci, stoją zbyt blisko i widzą tylko mgłę. Retyk znalazł się zbyt blisko Kopernika i
widział w nim tylko światło.
Opis mój będzie na modłę tych kastylijskich opowieści, co ożywiają swoich
bohaterów, mówiących i działających w iluzorycznej, barwnej scenerii, gdzie przewijają
się zamaskowani książęta i żebracy. Ja zaś poczuję, że przynajmniej w tej dziedzinie
mogę cię jeszcze czegoś nauczyć!
Wiedz jednakże, że nie tylko dla ciebie oddam się temu ćwiczeniu. Niczego nie
ukrywam przed tobą: uczynię to także po to, by przypodobać się Helenie. Tak, ma na
imię Helena! Ja, który wypatrzyłem oczy na kolumnach cyfr albo wlepiałem je w niebo,
pewnego dnia podniosłem wzrok na powóz przemierzający główną ulicę Tybingi. I
zobaczyłem w nim najpiękniejszą twarz kobiecą, jaką można sobie wyobrazić. Jest córką
dziekana uniwersytetu. Zdaje się, że kobiety uwielbiają takie opowieści, a bardziej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin