Callison Brian - Trapp 01 Wojna Trappa.pdf

(797 KB) Pobierz
1048763786.001.png
CALLISON BRIAN
Wojna Trappa
BRIAN CALLISON
Przełożył Sławomir Kędzierski
Prolog
–O rany, ale ciemno!
Trapp uśmiechnął się z zadowoleniem i skierował w stronę drzwi sterówki. – Noc
czarna jak tyłek sudańskiego palacza.
I rzeczywiście miał rację.
Przynajmniej do chwili, kiedy salwa pocisków oświetlających z głuchym puknięciem
zapłonęła bezpośrednio nad mostkiem “Charona”, potwierdzając tym samym, że nie
można już liczyć na niczyją dyskrecję. W każdym razie, kiedy płynie się w środku
nocy mniej niż trzydzieści mil na południowy wschód od oblężonej wyspy zwanej
Maltą.
No i biorąc pod uwagę, że akurat dzieje się to w połowie 1942 roku.
Tak więc kapitan do swojej poprzedniej kwestii podał pełne rezygnacji: – Ooo,
CHOLERA! – po czym znurkował w stronę czysto psychologicznej osłony, jaką
dawały mu obciągnięte płótnem relingi prawego skrzydła mostka. Zanim ten
całkowicie instynktowny odruch sprawił, że poręcz znalazła się na wysokości jego
oczu, spostrzegł jeszcze z irytacją, iż wciąż nie może się zorientować, co właściwie
ich zaskoczyło i stanowi teraz anonimową groźbę ukrytą w jeszcze głębszej
ciemności zalegającej za kręgiem zastygłego w magnezjowym blasku morza.
Być może w zaistniałych okolicznościach nie powinno się pierwszego wniosku, jaki
zrodził się w umyśle Trappa, uważać za zaskakujący. W gruncie rzeczy, każdy
doświadczony na wojnie brytyjski marynarz znalazłszy się w centrum takiego
szarpiącego bebechy pokazu pirotechnicznego, mógłby zareagować w identyczny
sposób.
–U-boot! Atak wynurzonego u-boota, niech to jasny…
Co oznaczało, że minie jeszcze ze dwadzieścia sekund, zanim oddalona obsługa
działa zidentyfikuje cel, precyzyjnie określi położenie, ustali kąt podniesienia lufy i…
Trzynaście… czternaście… piętnaście… Trapp zaczął się odwracać, by spojrzeć do
tyłu, na sterówkę. W prostokącie drzwi widniała jakby zawieszona w powietrzu twarz
pierwszego oficera – przeraźliwie biała plama z czarną dziurą pośrodku i
mrugającymi, brązowymi oczyma Greka, które kryły już w sobie świadomość śmierci.
Nagle czarna dziura zniknęła, gdy maleńki człowieczek zamknął usta usiłując
przełknąć ślinę. Na chwilę, zanim Trapp ryknął z całej siły: – PADNIJ! Padnij i módl
się, żeby to nie…
…siedemnaście… osiemnaście…
Pierwszy pocisk burzący trafił “Charona” dokładnie w chwili, gdy kapitana olśniła
następna myśl. Możliwość, która przyszła mu do głowy, była tak przerażająca, tak
nieprawdopodobna, że Trapp w połowie zdania przeredagował swoje ostrzeżenie
skierowane do pierwszego oficera, Theofylaktosa Papavlahapulosa.
–Nie, Pappy – stwierdził szczerze. – Po tym, co wyprawialiśmy, módl się, żeby to był
U-boot, a nie jakiś inny okręt wojenny. W każdym razie, nie Royal Navy!
W tej samej sekundzie odłamki i ostre jak brzytwy fragmenty statku przebiły leciwy
przód mostka “Charona”, a ciągle stojący tam pierwszy oficer zaczął zanosić się
nieludzkim, gulgoczącym krzykiem…
…po pewnym namyśle należy jednak uznać, że była to dość dziwna uwaga. Ta o
Royal Navy.
Szczególnie w ustach doświadczonego na wojnie brytyjskiego marynarza.
I to w chwili, kiedy został zaatakowany.
Oczywiście, Trapp nigdy nie należał do ludzi, którzy mówią stereotypowe rzeczy.
Albo, jeśli chodzi o ścisłość, postępują w stereotypowy sposób. Być może na tym
polegał jego błąd – wada, która doprowadziła go do obecnej sytuacji. Do tego, że
żeglował dumnie przez sam środek wojny światowej nie deklarując się po żadnej z
walczących stron.
Było to coś w rodzaju jednostronnej neutralności. Cały kłopot polegał jednak na
tym, że Trapp był jedynym sygnatariuszem tej umowy. Jedyną osobą, która
uznawała ów szczególny status kogoś, kto nie bierze udziału w drugiej wojnie
światowej. Najprawdopodobniej jedyną osobą, która cokolwiek o tym wiedziała.
Jedno wszakże było całkowicie jasne.
Niewidzialny okręt wojenny z prawej burty albo nie zdawał sobie z tego sprawy, albo
po prostu nie dbał o to. A kiedy ktoś w czasie morskiego starcia znajdzie się po
niewłaściwej stronie lufy, wówczas wszelkie tego rodzaju subtelności stają się nieco
akademickie i mało istotne.
Tak więc kapitan Edward Trapp, samozwańcza neutralna strona światowego
konfliktu, po prostu wtulił się w brudny pokład swojego statku i z goryczą słuchał
Zgłoś jeśli naruszono regulamin