Psychologia osobowości - Analiza Karen Horney.doc

(204 KB) Pobierz
ANALIZA KAREN HORNEY KONCEPCJI OSOBOWOŚĆI

4

 

ANALIZA KAREN HORNEY TEORII OSOBOWOŚĆI

 

Jan Wójcik, gr. 5, rok II

Uniwersytet Jagielloński

Studia wieczorowe

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Praca napisana pod kierunkiem

Dr Annny Tylikowskiej

Na kurs „Współczesne teorie osobowości”

 

 

Streszczenie:

 

 

Autor niniejszej pracy użył żartobliwego porównania jakoby teoria Horney była poprawką wniesioną do teorii Freuda, po której psychoanaliza już nie głosi nieuchronności konfliktów nerwicowych i dyktatu popędów. Porównanie to bowiem oddaje różnice dzielące obie koncepcje, a które nie dotyczą tylko kwestii technicznych. Różnice między obydwoma autorami uwidaczniają się również w poglądach na cel ich pracy, który dla Horney nie polegał na tworzeniu nowej wiedzy naukowej, lecz teorii która ma nieść pomoc cierpiącym ludziom. Horney uważa, że cierpienie spowodowane nerwicą wynika z braku atmosfery ciepła i bezpieczeństwa rodzinnego domu i niekoniecznie wymaga kontaktu ze specjalistami, gdyż każdy może zawsze i wszędzie zmienić swoją osobowość. Tylko w najcięższych przypadkach, gdy człowiek wychowywany w świecie hipokryzji traci zupełne zaufanie do wszystkich ludzi i samego siebie, potrzebuje drugiej osoby terapeuty aby mógł odważnie spojrzeć na swoje problemy i odzyskać wiarę w możliwość rozwoju wszystkich swych potencjalnych możliwości.

A wiara taka ma zdaniem Horney duży sens, gdyż jesteśmy obdarzeni wolną wolą: choć może nasza psychika skrywa różnorakie dynamizmy przed świadomością, to ostatecznie my sami decydujemy o tym, dlaczego, po co i z jakiego powodu zachowujemy się tak a nie inaczej.


Analiza Karen Horney teorii osobowości

 

 

 

 

       Na samym początku warto określić miejsce jakie Karen Horney zajmuje w psychologii. Po pierwsze, żyła ona na przestrzeni 1885 1952, tak więc należy mieć na uwadze, że jej teoria dotyczy tylko tych wniosków, do jakich doszła współczesna jej psychologia, psychiatria, antropologia, oraz jakie wysuwał ówczesny światopogląd. Jej teoria nie jest współczesną, ale także nie uważa się jej za klasyczną. Osobiście jednak jestem zdania, że najlepiej ją scharakteryzować jako klasyczną właśnie, gdyż waga sformułowanych przez Horney treści, może już dziś w pewnym sensie nie aktualnych, nadal jest punktem odniesienia dla wielu autorów. Po drugie, Horney była psychoanalitykiem, czyli terapeutką stosującą metody opracowane przez Freuda. Najistotniejsze w tym miejscu wydaje się być określenie sposobu w jaki tę metodę rozumiała. Przyjęło się uważać, że początkowo była ona pod wpływem ortodoksyjnej psychoanalizy, jednakże później (po przeniesieniu się z Berlina do Nowgo Jorku) wypracowała własne zdanie na temat etiologii i diagnozy zaburzeń zachowania. Swój stosunek do Freuda wyraziła chyba najwyraźniej we wstępie do swojej pierwszej książki:

 

Jeżeli ktoś traktuje psychoanalizę wyłącznie jako sumę teorii wysuniętych przez Freuda, to przedstawione tutaj rozważania nie są psychoanalizą. Jeżeli ktoś natomiast uważa, że zasadniczym składnikiem psychoanalizy są pewne podstawowe składniki myślenia dotyczące roli procesów nieświadomych i sposobów ich wyrażania, oraz specyficzna forma terapii doprowadzająca do uświadomienia sobie tych procesów, to przedstawiony tu materiał jest psychoanalizą. (...) Wydaje się, że szacunek dla ogromnych osiągnięć Freuda powinien przejawiać się w budowaniu na fundamentach przez niego stworzonych, i że w ten sposób możemy rozwinąć potencjalne możliwości jakie zawiera psychoanaliza zarówno jako teoria, jak i metoda terapii (Horney, 1999, s.14-15).

 

Cytat ten nasuwa przypuszczenie, że dla Horney freudowska teoria była niewystarczająca, że czegoś tam brakowało. Co wiec sprawiło, że zaistniała potrzeba rozwinięcia tej teorii ? Horney odpowiada, że „zlekceważenie przez Freuda wpływu czynników kulturowych doprowadziło nie tylko do błędnych uogólnień, ale w dużej mierze uniemożliwiło także zrozumienie rzeczywistych sił leżących u podłoża naszych postaw i zachowań (Horney, 1999, s.23). Brak dostrzegania różnic kulturowych w zachowaniach, a zwłaszcza w tym, co jest uważane za normę a co za patologię, to, jej zdaniem, największy błąd Freuda, który doprowadził do owej błędnej” ekstrapolacji kilku przypadków z danego kręgu kulturowego (w danym momencie historycznym) na całość ludzkości, wyjaśniając ich zachowanie zawiłymi biologicznymi mechanizmami, zamiast przypisać je pewnym oczywistym wpływom kulturowym. Jako przykład jednej z wielu, nazwijmy to po imieniu, bzdur, jakie Freud napisał, zwykła cytować jego pogląd na anatomiczne podłoże zazdrości o penis (Horney, 1999, s.20-22) oraz w ogóle na większą zazdrość kobiet niż mężczyzn. Otóż traktowała to jako owo „błędne uogólnienie” z jednego kręgu kulturowego, w którym tak się akurat złożyło, iż kilka samotnych kobiet, które odwiedziły gabinet Freuda, zazdrościło innym kobietom posiadania mężczyzny. Fakt ten został wytłumaczony istnieniem anatomicznych uwarunkowań u każdej przedstawicielki płci pięknej. Właśnie taka biologiczność (nie w sensie neurologicznym lecz popędowym, mechanicystycznym) była tym, na co Horney nie mogła się zgodzić. Jej zdaniem ludzi charakteryzuje posiadanie wolnej woli, objawiającej się chociażby w taki sposób, że mogą oni dokonywać wyborów między alternatywami, nawet jeśli są to dwa freudowskie, determinujące popędy (Horney, 2000a).

Jej zdaniem wyparte impulsy które mogłyby stanowić źródło lęku, nie wiążą się „z góry w żaden sposób z jakkolwiek rozumianą seksualnością, są to bowiem takie motywy, które społeczne bądź indywidualne tabu charakteryzuje jako niebezpieczne (Horney, 1999), a więc inaczej mówiąc, jest to zupełnie cokolwiek. Jej praktyka psychoanalityczna z trudem odnajdywała motywy seksualne, odkrywając najczęściej pod wypartymi impulsami” wrogość.

Horney sprzeciwiła się również tezie, jakoby neurotyka charakteryzowały infantylne sposoby radzenia sobie z lękiem. Mechanizmy obronne ulegają wzrostowi wraz z ogólnym rozwojem człowieka i co najwyżej można mówić o elementach lęku uwarunkowanych w dzieciństwie, a nie o infantylnym lęku (Horney, 1999). Dopuszcza ona jednak możliwość wystąpienia niezmienionych reakcji dziecięcych u osoby dorosłej, co jest oczywiste dla każdego, kto zna taki mechanizm obronny, jakim jest regresja.

Jednak największa różnica między nią a Freudem uwidacznia się w poglądach na kompleks Edypa. Nie jest on bowiem, według niej, rdzeniem nerwicy, a już tym bardziej nie jest uniwersalny dla całej ludzkości, nawet powszechność jego występowania w obrębie konkretnej kultury stoi pod znakiem zapytania. Jak diametralnie różne jest to stanowisko, świadczy niniejszy cytat:

 

W pełni rozwinięty kompleks Edypa, tak jak go opisał Freud, wykazuje wszystkie tendencje charakterystyczne dla neurotycznej potrzeby miłości, jak na przykład nadmierne żądanie miłości bezwarunkowej, zazdrość, zaborczość i nienawiść w przypadku odrzucenia. Kompleks Edypa nie jest w tych przypadkach źródłem nerwicy, ale jej wytworem (Horney, 1999, s.138).

 

   Tak więc zarysowuje się sylwetka Horney jako „rewizjoistki” psychoanalizy, która obok A. Adlera, E. Fromma, czy H. Sullivana, stanowiła pierwszy filar współczesnej psychologii głębi, akcentującej nie biologiczne mechanizmy popędowe lecz wpływy społeczne i kulturowe. Jej koncepcja omawiana jest w podręczniku Halla i Lindzeya (2001) właśnie w rozdziale poświęconym teoriom psychospołecznym. Jakże mogłoby być inaczej, jeśli pisze ona na temat normalnej osobowości, że „nic takiego nie istnieje w sposób bezwzględny. Wystarczy przekroczyć granice własnego kraju, lub krajów o kulturze podobnej do naszej, by się o tym przekonać” (Horney, 1999, s.28). Aby praca badawcza nad tak rozumianymi nerwicami była możliwa, to jej zdaniem nie wolno skupiać się na żadnym jednym podejściu badawczym, natomiast należy łączyć różne techniki. Wspomina ona (Horney, 1999) o dwóch możliwościach: statystycznym (socjologicznym) podejściu do normy / patologii jako samym w sobie nie wystarczającym, oraz takim, które ujmuje dynamikę nerwicy i strukturę psychiczną człowieka (mając na myśli zapewne psychoanalizę), jako samym w sobie mogącym prowadzić do błędów zwłaszcza nie uwzględniania czynników kulturowych. Ciekawe co by Karen Horney powiedziała na eksperyment laboratoryjny psychologii poznawczej ? Oczywiście nie w sposób odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Do uchylenia rąbka tajemnicy może się przyczynić lektura ostatnich wykładów, jakie wygłosiła tuż przed swoją śmiercią w założonym i kierowanym przez siebie Amerykańskim Instytucie Psychoanalitycznym. Otóż informowała ona swoich studentów o tym, że naukowość psychoanalizy, tak często negowana, mogłaby polegać na przeprowadzaniu eksperymentów z udziałem tzw. „obiektywnego obserwatora”. Niestety, gdyby tak było, byłaby to klęska: „My jako terapeuci, możemy jedynie powiedzieć, że nie wystarczy być chłodnym obserwatorem” (Horney, 2000b, s.31). Nie wystarczy, gdyż terapeuta nie może być tylko urządzeniem rejestrującym w stosunku do pacjenta. Nie wystarczy, bowiem terapeuta musi być zaangażowany w terapię, w każde pojedyncze spotkanie, musi być pochłonięty tym, co pacjent mówi i robi. Odwołuje się ona w tym miejscu do mistrzów zen”, którzy mieliby powiedzieć osądź ale nie potępiaj”, a psychoanaliza jej zdaniem tylko w ten sposób może rozumieć obiektywność obserwatora. Tak więc Horney opowiada się tu wyraźnie za rezygnacją z „twardej” metodologii na rzecz zaangażowania się (ale nie w sensie przywiązania) w relację terapeuta pacjent, a przede wszystkim jak sama pisze: „(...) liczy się to, że psychoanaliza prowadzi do zrozumienia” (Horney, 2000b, s.30). Z takiego punktu widzenia nie ma znaczenia czy psychoanalizę traktuje się jaku naukę czy sztukę.

      Nawiązując do rozważ Gałdowej (2000) na temat istnienia jednej czy dwóch psychologii, pomijając fakt, iż Horney nie była psychologiem, to omawiana koncepcja może być zakwalifikowana jako idiograficzna, nastawiona na rozumienie człowieka, starająca się nie tylko opisać, ale i wejść w psychikę człowieka, nie uciekając od takich pojęć jak wolność woli, moralność, godność itp., które dosyć często w tzw. obiektywnym ujęciu traktowane są jako pojęcia wtórne i jako takie poddawane są redukcji. Słuszność takiego zaklasyfikowania zdaje się potwierdzać dodatkowo forma w jakiej Horney publikowała. Jej książki nie są systematycznym wykładem teorii naukowej w ścisłym sensie, przypominają raczej esej, w którym autor stara się przedstawić punkt widzenia innej osoby. Oczywiście myśl ta nie powinna być traktowana jako część analizy teorii ale jako dygresja. Nerwica ukazana zostaje jako postępująca choroba, która wraz ze swym rozwojem co raz to bardziej paraliżuje chorego, doprowadzając w końcu do niewyobrażalnej tragedii: wściekłej nienawiści samego siebie, zubożenie osobowości i nieefektywność własnych działań. Nerwica w oczach Horney to choroba zakaźna, jaką dziecko zaraża się od swoich rodziców. Relacja jaka łączy takie dziecko i jego rodziców jest „dziwna, czy to przesadna czy zbyt skąpa, jest pusta, a dziecko odczuwa bliżej nieopisany dystans dzielący je od rodziców, czuje się niepewne, nie ma w sobie ufności,[1] co też Horney nazywa „lękiem podstawowym nerwicą w zarodku. Takie dziecko rozwija się, rośnie, zaczyna chodzić, mówić, zaczyna wchodzić w coraz to bardziej złożone interakcje społeczne, jednakże te pierwsze z rodzicami obciążone są owym odczuwalnym dystansem i niepewnością, a wobec czego także i następne z całym światem zewnętrznym również owiane są tym nieokreślonym i mglistym poczuciem niepewności. Zachowanie takiego dziecka kształtowane będzie po przez ten lęk podstawowy, prowadząc nieuchronnie do jakkolwiek rozumianych konfliktów społecznych i napięć, co, niestety, powiększa owo uczucie bezradności, niepewności. Aby sobie z tym poradzić, tworzony jest wyidealizowany obraz samego siebie, pojawia się samogloryfikujące marzenia i wynikające z nich zachcianki, które z biegiem czasu przemieniają się w neurotyczne potrzeby potwierdzania sztucznego obrazu samego siebie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin