DO MICHAŁA ROLA SKIBICKIEGO
Juliusz Słowacki
Podpułkownika wojsk Rzeczypospolitéj Kolumbijskiéj,
poświęcając mu powieści wschodnie
MNICHA i ARABA
I znowu ciebie ziemia przywołuje stara
Z Kolumbijskiéj krainy, z grobu Boliwara;
Z nowych światów, żadnemu nie uległych panu,
Gdzie pył tronów nie spada jako proch wulkanu
I nie pokrywa grodów - ani grom tronowy
Szuka pomiędzy tłumem wyższéj nad tłum głowy.
Dopóki Światów nowych ludzie nie przeczuli,
Myśl nie śmiała biec skrajem przewróconéj kuli.
Na kartach kładł rytownik chmurna dłoń olbrzyma. *
Myślano, że Bóg ziemię tamtą stroną trzyma
Jak czarę, wrącym stworzeń napełnioną tłumem.
Dopióro Genueńczyk przeniknął rozumem
Tajemnicę téj dłoni i z jéj skrzepłych palców
Wyłamał świat drzew, złota, brylantów, padalców.
Europejska zbrodnia napełniła łasy,
Pod Kortezów mieczami padały Inkasy.
Czarni misyjonarze duchownymi berły
Z łona muszl zakrwawionych nieraz pruli perły.
Potop krwi religijny świat wyludnił młody.
Dzisiaj z krwi odrastają zielone narody,
Snadź płodne serce nowéj ziemi nie ostygło.
Lecz myśl twoja, żeglarską obłąkana igłą,
Zwracała się na północ... Przebywasz otchłanie
Drogą, po któréj niegdyś biegli, Luzytanie.
Myślą, budzisz tajemnic tłum na dnie korali,
Oczyma Kamoensa czytasz w drzącéj fali.
I może przed delfinem napierśnym okrętu
Powstał duch Luzyjady, ów olbrzym odmętu, **
Co niegdyś wróżbą nieszczęść tłukł Hiszpanów statki,
A dziś może ci wróżył śmierć ojczyzny matki.
To ląd! Czy słyszysz, stamtąd jaki gwar i wrzawa?
To stary świat! spróchniały jak rozbita nawa.
Żagiel, który ją nosił przez wypadków fale,
Spróchniał dziś, na odległéj mórz zatknięty skale;
Dziś go ziele zarasta. - Stara, obumarła,
Długowieczną płodnością ziemia się pożarła.
Walcząc o skąpe reszty płodów się wysieczem.
Tu drobnych państw granice karły kreślą, mieczem.
Z tą dziką ziemią kraj twój porównywaj złoty:
Tam słońce twarz ociemnia, tu czernią zgryzoty.
Jak struś; co głodny gardziel żwirem pustyń dławi,
Tu człowiek kamień wzgardy połyka i trawi.
A te, co na świat stary zbladłym patrzy licem,
Słońce Europy, pięknym nazwałeś księżycem.
Tyś smutny! o! szaleństwo, ciemnéj twarzy rysem
Pobielanych tu grobów stawać się cyprysem!
Skłoń lica do uśmiechu, w téj szalonéj zgrai
Zamaskowana boleść łatwo się utai.
Tu śmiech jest znakiem życia... Śmiać się nauczyłem
Gorzko - niszczę się - skonam i nie powiem: żyłem.
Lecz twoja dusza, marzyć przyuczona szczytnie,
Jeśli uschnie obecnie, wspomnieniami kwitnie;
Myśl wraca po błękitnym oceanów szlaku.
noczbrodni