Jasełka.docx

(22 KB) Pobierz

Jasełka: jasełka dla młodzieży

ŚWIĄTECZNA ULICA ŚWIĄTECZNA ULICA

Występują:
Gazeciarz, Biznesmen I, Biznesmen II, Żebrak, Pelagia, Franciszka, Facet z choinką, Dziewczyna, Kobieta, Lekarka, Sanitariusz I, Sanitariusz II, Widz I, Widz II, Żona, Mąż, Nastolatka I, Nastolatka II, Maria, Józef

SCENA I
Gazeciarz, Biznesmen I, Biznesmen II, milczący Żebrak
(Na scenie znajdują się trzy budynki: bank, sklep i dom, pod którym siedzi żebrak. Z dala, zza kulis słychać głos Gazeciarza.)
Gazeciarz: Najświeższe wiadomości! Ostatni numer przed świętami!
(Przechodzi przez środek sceny, wymachuje gazetami - może użyć nazwy pisma miejscowego. Gazeciarz angażuje uwagę widza, teraz z banku wychodzą dwaj biznesmeni, są elegancko ubrani, dopinają płaszcze.)
Biznesmen I: Nie wiem, czy dobrze zrobiłem sprzedając te marki. Jesteś pewien, że po świętach spadną?
Biznesmen II: No jasne. Mówiłem ci przecież, że to całkiem normalne zachowanie rynku. Ceny walut są niestabilne, zawsze skaczą przed świętami. Odkupisz je potem z zyskiem.
(Gest usprawiedliwienia, wyciąga przed siebie rękę.)
O.K. Nawet jeśli nie, to na pewno nie stracisz, najwyżej odzyskasz po tej samej cenie. Zresztą i tak teraz są ci potrzebne złotówki.
Biznesmen I: Właśnie! Jeszcze nie mam prezentów dla Marty i Ewy. Która godzina?
Biznesmen II: (patrzy na zegarek) Spokojnie, masz czas. Dopiero dziesięć po drugiej.
Biznesmen I: Dopiero?! Muszę lecieć, obiecałem, że chociaż w tę wigilię pomogę Marcie.
Biznesmen II: (lekceważąco) Stary, chyba nie będziesz biegał po kuchni?
Biznesmen I: (zażenowany) Nnie… tylko wiesz, choinka…
Biznesmen II: Przecież córa sobie poradzi. A ty o czymś nie zapomniałeś?
Biznesmen I: Nie rozumiem…
Biznesmen II: O 16.00 jesteśmy umówieni z Holendrami. Musimy przed świętami sfinalizować ten interes.
Biznesmen I: (przerywa, zdenerwowany) Nie mówiłeś, że to dzisiaj. Ja nie mogę.
Biznesmen II: Jak to nie możesz?! - (zirytowany, za chwilę spokojnie) - Nie przesadzaj.
Biznesmen I: Obiecałem, że najpóźniej o piątej będę w domu.
Biznesmen II: (zdecydowanie) Po pierwsze jesteś prawnikiem, po drugie radcą i do tego MOIM. (pauza) Bez ciebie nie sporządzę umowy. Zadzwonisz do domu - (Wyjmuje swój telefon komórkowy, który zaraz chowa) - i wytłumaczysz Marcie. Poza tym, facet, taki interes nie trafia się często. Wiesz, ile wyniesie zysk? Ha! Już to wstępnie obliczyłem - (może wyjąć kalkulator albo wydruk komputerowy) - No, ładnie… Spokojnie możesz obiecać rodzinie wakacje na Karaibach, ferie może w Alpach?…
Biznesmen I: Nno, nie wiem…
Biznesmen II: Teraz idziemy do sklepu, coś kupisz, a potem będziemy myśleć - (głośno się zastanawia) - O piątej w “Merkurym” - (można użyć nazwy miejscowego hotelu, znanej restauracji itp.) - poźniej kancelaria… Najpóźniej o ósmej będziesz w domu. Podrzucę cię moim nowym fordem, wczoraj go odebrałem…
(mówi, mówi)
Biznesmen I: (zrezygnowany, nie słucha) One mi tego nie wybaczą…
(Mężczyźni nie schodzą ze sceny, stają z boku.)

SCENA II
Pelagia, Franciszka, milczący Żebrak
(Od tyłu, środkiem sali, pomiędzy widownią wolno idą dwie starsze panie, odpowiednio ubrane, z siatkami, torebkami, jedna z parasolką.)
Pelagia: Dobrze, że się spotkałyśmy na świątecznych zakupach. Razem zawsze raźniej. Pani wie, że ta moja sąsiądka przyjęła na pokój dwie dziewczyny?
Franciszka: Nie trzeba nic mówić. Już sobie wyobrażam!
Pelagia: Ale niech pani posłucha, ja tam nie chcę nic złego mówić, nie rozumiem tylko, jak one mogą się uczyć. Wracają późno albo od nich towarzystwo wychodzi nad ranem.
Franciszka: Sama pani widzi, rodzice dają pieniądze, a te co?
Pelagia: (mówi z troską, jak o swoich dzieciach) Nie wiem, jak one tak mogą żyć? Kiedy one zmądrzeją?
Franciszka: Nigdy! Też coś, zmądrzeją. Ale Kowalska pani numer wykręciła. Specjalnie pewnie sprowadziła te dziewuchy. Przeszkadzają tylko spokojnym mieszkańcom.
Pelagia: (próbuje bronić) Nie, one są spokojne, nie hałasują. Zresztą ona z nimi nie mieszka.
Franciszka: A widzi pani? Już ja tam swoje wiem. Jest obrażona od czasu, kiedy nie dostała tych grzybków, co to je pani, pani Pelagio, zaprawiała u pana Ksawerego.
Pelagia: Niemożliwe, przecież pani też ich nie dostała. Ale! Dobrze, że mi się przypomniało. Niedawno najmłodsza córka pana Ksawerego urodziła synka.
Franciszka: Co?! To już czwarty wnuk! I dopiero teraz mi pani mówi? Trzeba pójść pogratulować. Pewnie już to pani zrobiła?
Pelagia: Gdzież bym też poszła sama.
Franciszka: No ja nie wiem, nie wiem. Ale to szczęście! Czwarty wnuk…
(wzdycha)
Pelagia: Pani Franciszko, nie można narzekać. Takie dwie śliczne wnuczusie…
Franciszka: Tak, ale za oceanem. To nie to samo, co pani 50 km.
Pelagia: Przepraszam, nie chciałam pani urazić.
(chwila milczenia)
A jak tam dziewczynki? Pisały coś przed świętami?
Franciszka: Pewnie, zawsze piszą! Młodsza, Lucynka, Lucy, chodzi już do przedszkola, więc moja Ania pisze to, co mała chce mi powiedzieć. Ale za to Mary, Marysia, już sama pisze. Tylko, że list jeszcze nie doszedł. Zawsze tak długo idzie…
(Babcie wchodzą na scenę, z daleka słychać nadjeżdżający tramwaj albo autobus, by zachować miejscowe realia).
Franciszka: Ojej! O mało pani nie zabił! Wandal jeden! Nic się pani nie stało?
Pelagia: Nie, nie, to wszystko przez moją nieuwagę, ale…
(chwyta się za serce)
Moje serce…
(opiera się na ramieniu Franciszki, słabnie)
Franciszka: Niech ktoś pomoże! Ratunku!

SCENA III
Pelagia, Franciszka, Facet z choinką, Biznesmen I, Biznesmen II, Dziewczyna, milczący Żebrak
(W głębi sceny stoją ciągle biznesmeni ze sceny I. Nadbiega facet z choinką.)
Facet: (krzyczy) Ja pomogę!
(Rzuca choinkę na chodnik i pomaga Franciszce wprowadzić chorą do sklepu.)
Biznesmen II: Ale babcie narozrabiały. Obie wpakowałyby sie pod tramwaj. Mogłyby trochę uważać przecież ludzie pracują.
Biznesmen I: Nie przesadzaj.
(Biznesmen II w tym czasie podnosi choinkę i stawia obok wejścia do sklepu, staje obok.)
Biznesmen I: (pokazując głową w stronę choinki) Po co to?
Biznesmen II: Popilnujemy, żeby nikt nie ukradł.
Biznesmen I: Masz rację, dzisiaj to ludzie wstydu nie mają.
(podchodzi bliżej, ogląda choinkę)
Nawet ładne to drzewko…
(Nadchodzi dziewczyna.)
Dziewczyna: O, jaka piękna choinka! Za ile?
Biznesmen II: Słucham?
Dziewczyna: Pytam, za ile pan sprzedaje tę choinkę.
Biznesmen II: (irytuje się, wymachuje rękoma) Jak pani mogła pomyśleć coś takiego! Pani wie, kim ja jestem?!
(Dziewczyna chrząka i uśmiecha się ironicznie.)
Biznesmen I: (uspokaja kolegę) Daj spokój. Już wyjaśniam, to choinką młodego człowieka. Pomógł starszej pani, która zasłabła.
Dziewczyna: Coś poważnego?
Biznesmen I: Hm?
Dziewczyna: Z tą panią.
(Ze sklepu wychodzi właściciel choinki.)
Biznesmen I: O mało nie wpadła pod tramwaj, więc pewnie się zdenerwowała.
Facet: Może to nawet zawał.Ta druga pani chce wezwać pogotowie.
Biznesmen II: Też coś.
Dziewczyna: Lepiej od razu zrobić EKG. Nigdy nic nie wiadomo. A jutro to pewnie szpitale będą nieczynne. No chyba, że ostry dyżur…
(Biznesmen II podaje właścicielowi choinkę.)
Facet: Bardzo dziękuję. Przepraszam, ja się spieszę. Czy mogłaby pani poczekać z tymi babciami na pogotowie?
Dziewczyna: Oczywiście. Niech pan idzie.
(Dziewczyna wchodzi do sklepu, facet zbiega jedną stroną sceny, mężczyźni schodzą drugą rozmawiając. Z daleka dobiega głos wykrzykującego Gazeciarza.)

SCENA IV
Facet z choinką, Kobieta, milczący Żebrak
(Od tyłu, pomiędzy widownią, idzie kobieta z wózkiem. Z drugiej strony nadbiega facet z choinką, podnosi wzrok i…)
Facet: Magda?!
Kobieta: Paweł?!
(Stoją naprzeciw siebie, chwila ciszy po ożywieniu.)
Kobieta: Myślałam, że ciągle jesteś w Anglii.
Facet: Wróciłem jakiś czas temu.
Kobieta: Nie odpisywałeś…
(On milczy, ona nerwowo kołysze wózkiem.)
Kobieta: Miałeś się odezwać zaraz po dyplomie.
Facet: (skrępowany, rusza choinką, mówi niepewnie) Zacząłem pracować, włóczyłem się trochę po Europie, sama wiesz, jak to jest…
Kobieta: Hm… Tak…
Facet: (patrzy pytająco na wózek) A?…
Kobieta: (udaje, że nie rozumie) Gośka wyszła za mąż, - (chwilę się waha, potem zdecydowanie dodaje - ja też…
Facet: (szybko podnosi głowę) Czy… go znam?
Kobieta: (z goryczą) Jakie to ma teraz znaczenie? - (po chwili spokojniej) - Co u ciebie?
Facet: Jjaa… nie. - (pokazuje choinkę) - To do domu. Obiecałem siostrze, że z nią ubiorę.
Kobieta: Ile Ania teraz ma? Siedem?
Facet: (zdziwiony) Pamiętasz?
Kobieta: Wszystko dobrze pamiętam… Pewnie już musisz iść. Zawsze się spieszysz…
Facet: (uśmiecha się smutno, mówi jakby z wysiłkiem) Odezwij się.
Kobieta: Po co? - (pyta ostro, ale zaraz pyta sie spokojnie, poważnie, prawie serdecznie) - Czy tego naprawdę chcesz? - (chwila ciszy) - Wesołych świąt, Paweł. Pozdrów rodzinę.
Facet: Wesołych świąt… dla ciebie… i…
(Odchodzi ze spuszczoną głową. Kobieta długo się ogląda, jakby chciała wskrzesić przeszłość. Kołysze wózkiem, poprawia kołderkę. Wreszcie pochyla sie nad dzieckiem. Scenicznym szeptem…)
Kobieta: Cii… moje maleństwo, bo powiem mamie. Cichutko, CIOCIA już idzie do domu.
(Podchodzą do właściwej sceny, skręcają. W tym czasie słychać już sygnał karetki pogotowia ratunkowego)

SCENA V
Lekarka, Sanitariusz I, Sanitariusz II, Pelagia, Franciszka, Dziewczyna, Gazeciarz, milczący Żebrak
(Od tyłu sali nadbiega dwóch sanitariuszy z noszami i lekarka. Zbliżają się do sceny, narzekają.)
Lekarka: Że też ludzie nie mają kiedy chorować! Nie pomyślą o rodzinie ani swojej, ani mojej. Kiedy ja coś przygotuję na te święta? Ciągle tylko dyżur i dużur. Ja rozumiem, że Stefan jest sam z dzieckiem, więc nie bierze nocek, że Janina ma pogrzeb ojca, ale dlaczego jeszcze ludzie muszą chorować? Ja się wykończę…
Sanitariusz I: Niestety, pani doktor, ludzie są bez serca.
Sanitariusz II: Serca to oni mają, tylko że chore, w tym pech.
(Podchodzą do sklepu, z którego wychodzi dziewczyna podtrzymująca panią Franciszkę.)
Lekarka: Dzień dobry.
Dziewczyna: Dzień dobry. - (widząc pytający wzrok lekarki) - To tutaj. Ta chora pani jest w środku.
(wskazuje ręką sklep)
(Lekarka i sanitariusze wchodzą do środka, dziewczyna i babcia stają zboku. Wchodzi Gazeciarz, tym razem cicho, układa sobie gazety.)
Franciszka: O Boże, takie zamieszanie przed świętami… Jak pani myśli, dobrze, że to pogotowie zabierze panią Pelagię? Może nie trzeba było?…
Dziewczyna: Tak będzie lepiej.
Franciszka: (wzdycha ciężko) Ale na same święta…
Gazeciarz: Najświeższe wiadomości! Może dla pań?
Franciszka: Nie, dziękuję…
Dziewczyna: (uśmiecha się) Już mam.
Gazeciarz: W takim razie - wesołych świąt. Najświeższe wiadomości!…
(Gazeciarz schodzi z drugiej strony ze sceny. Ze sklepu wychodzi lekarka, sanitariusze wynoszą chorą babcię.)
Franciszka: Proszę się nie denerwować. Wszystko, co trzeba, załatwię. Zaraz zadzwonię do pani rodziny. Najważniejsze jest zdrowie.
Pelagia: Ależ ja się dobrze czuję. Niepotrzebne to zamieszanie.
Lekarka: To się okaże, czy niepotrzebne. Każdemu wydaje się, że jest zdrowy. - (ciszej) - Mnie też.
Dziewczyna: Może zabierzemy te siatki i zaniesiemy pani do domu?
Pelagia: No nie wiem, to tyle kłopotu…
Franciszka: Ja je wezmę w takim razie, a pani syn to może odebrać. To żaden kłopot.
Pelagia: Dobrze, bardzo dziękuję…
Lekarka: To już wszystko? Idziemy, pani musi być jak najszybciej w szpitalu!
(Starsze znajome żegnają się, ściskają sobie ręce.)
Pelagia: Do widzenia, pani Franciszko.
Franciszk: Do widzenia, do widzenia.
(Sanitariusze niosący na noszach chorą babcię i lekarka schodzą ze sceny, przechodzą przez środek sali.)

SCENA VI
Franciszka, Dziewczyna, Widz I, Widz II, milczący Żebrak
(Dziewczyna i babcia rozpoczynają rozmowę stojąc na scenie, z której potem schodzą. Idąc wzdłuż sceny, są zaczepiane przez przeszkadzających rozrabiaków, widzów-aktorów siedzących na widowni.)
Dziewczyna: (niepewnie) Niech się pani uspokoi. Wszystko będzie dobrze… Proszę mi dać te siatki.
(Sama bierze siatki)
Franciszka: (wzdycha) Złote z ciebie dziecko. Nie wiem, co bym sama zrobiła. Że też musiało się to stać dzisiaj. Już czuję, jak mi serce bije, chyba jeszcze pójdę teraz do lekarza, bo kto mi pomoże, jak coś się stanie. Człowiek mieszka sam… A zdrowie już nie to, co dawniej, to serce boli, to nogi, to kręgosłup…
Widz I: (gwiżdże) Hej! Ja cię skądś znam!
Widz II: Nie zaczepiaj babci!
(Wybuchają śmiechem)
Franciszka: Łobuzy jedne, wstydu nie mają.
Dziewczyna: Niech się pani nie denerwuje.
(Chłopacy - widzowie wstają, stoją nadal w rzędach widowni.)
Widz I: No właśnie, babciu, spoko, spoko. Nerwy w konserwy i na eksport.
Widz II: Szkoda zdrowia, złość piękności szkodzi.
Franciszka: Co za paskudy jedne! - (wymachuje parasolką) - Taka ta dziesiejsza młodzież, miejsca nie ustąpią, szacunku nie mają. Wstydzilibyście się!
(Chłopacy siadają)
Dziewczyna: Oni nie są tacy źli. W taki czy inny sposób chcą zwrócić na siebie uwagę… A poza tym, przykład idzie z góry.
(Franciszka i dziewczyna odchodzą na tył sali.)

SCENA VII
Żona, Mąż, Gazeciarz, milczący Żebrak
(Słychać nadjeżdżający tramwaj, z boku na scenę wchodzi małżeństwo.)
Mąż: (obrażony, zdenerwowany) Oczywiście musiałaś pakować się w ten zapchany tramwaj. O mało się nie udusiłem.
Żona: Dzisiaj to normalne. Trzeba było o tym pomyśleć i wziąć urlop wcześniej! Nie będę sama tachać wszystkiego jak w zeszłym roku. Przestań marudzić.
Mąż: Kto tu marudzi?! To ty musisz robić zakupy w Wigilię.
Żona: Tylko dla twojego ojca.
Mąż: I mojej teściowej. Nie wystarczy jej czekolada? Pewnie umarłaby bez nowych bamboszy.
Żona: A twojemu ojcu nie wystarczą papierosy? Znowu będzie kopcił i oglądał telewizję przez całe święta. Przed Sylwestrem znów będę musiała wyprać firany.
Gazeciarz: (słyszany od chwili, wykrzykuje) Najświeższe wiadomości! Ostatni numer przed świętami! - do męża) - Nie kupi pan gazety dla rodziny? Piękne wydanie…
Mąż: Nie!
Gazeciarz: Nie, to nie.
(Gazeciarz przechodzi przez scenę wykrzykując: “Najświeższe wiadomości!”, małżeństwo przepycha się w drzwiach sklepu z przyjaciółkami-nastolatkami.)

SCENA VIII
Nastolatka I, Nastolatka II, milczący Żebrak
(Stoją przed sklepem.)
Nastolatka I: Jejku! Ta zielona bluzka była ekstra! Monika miała podobną na dyskotece.
Nastolatka II: Ee… tam - (spokojnie, po chwili entuzjastycznie) - Ale te buty na koturnach… - (wzdycha ciężko) - Fajne, nie?
Nastolatka I: No! Siostra pewnie dostanie takie pod choinkę.
Nastolatka II: A mojemu bratu to rodzice kupili wieżę. To niesprawiedliwe, on jest tylko o trzy lata starszy ode mnie.
Nastolatka I: No, a moja siostra? Półtora roku! I może wracać, o której chce. No, prawie. W soboty.
Ja nie mogę się nigdzie ruszyć bez zostawienia numeru telefonicznego!
Nastolatka II: Phi, głupota. Mnie nie pozwalają po dziesiątej głośniej słuchać muzyki.
(Nastolatki schodzą ze sceny, stoją z boku.)

SCENA IX
Ona, On, milczący Żebrak
(Młodzi wchodzą z boku na scenę.)
On: Spójrz na tego żebraka. Parszywy kapitalizm. Marks ostrzegał przed jego drapieżnością, ale czy to ludzie rozumieją?
Ona: Przesadzasz z tym Marksem. Czym się fascynować? Analizą ekonomiki społeczeństwa kapitalistycznego? Materializmem dialektycznym? Daj spokój, to przeżytek. Wróćmy lepiej do ideału państwa Platona.
On: Nie bądź śmieszna, przecież to utopia! Idealne państwo i podzielone społeczeństwo to utopia, utopia… Taka teoria nie ma racji bytu.
Ona: Czyżby? Pamiętasz, w jaki sposób Platon chciał kształtować obywateli?… Nawet kryterium przydatności poezji było to, czy “jest ona przyjemna i pożyteczna dla życia państw i poszczególnych ludzi.”
On: …przyjemna i pożyteczna… Chociaż może masz rację. “Człowiek jest duszą uwięzioną w ciele”, to też Platon.
Ona: Tak, ale ta dusza zawiera wrodzoną wiedzę o ideach. Pomyśl tylko, poznanie rozumowe i zmysłowe…
On: To stąd ten dualizm świata, podział na świat idealny, niedostępny zmysłom i materialny, świat pozorów, świat duszy i ciała. Jak to jest - jeden świat czy może dwa? Im więcej myślę, tym mniej wiem.
Ona: Nieprawda, coś właśnie wiesz. “Wiem, że nic nie wiem.” Poza tym człowiek jest myślącą trzciną, nie tylko wie, wie także, że wie.
On: Albo że nie wie. W końcu to myśl stanowi wielkość człowieka.
Ona: Wszystko to kontrola intelektu. Czytałam ostatnio “Feona” Platona. Sokrates mówi tam, że starożytny “nawet na westchnienie modlitwy nie pozwala sobie bez kontroli intelektu, tylko modli się krótko, uważając to za rzecz dobrą, wskazaną.”
On: A propos, wiesz, że Pascal napisał piękną rozprawę ” O nawróceniu grzesznika”. Napisał ją o sobie. To chyba prawda, że im więcej wiemy, tym bardziej szukamy źródła praw rządzących wszechświatem.
Ona: Dlaczego więc dzisiaj u ludzi tyle lęku, pesymizmu? Skąd ta beznadziejność?
On: Tłumaczy to Heidegger, współczesny filozof, egzystencjalista. Jednostka jest całkowicie wolna, nie jest zdeterminowana ani historycznie, ani społecznie. Bezwzględnie odpowiada więc za swoje czyny. A to z kolei stwarza poczucie lęku, o którym mówiłaś.
Ona: Lęku… Zatem filozofia nie daje poczucia bezpieczeństwa? Ktoś powiedział, że nie ma lęku. Gdzie ja to słyszałam?…

SCENA X
Wszyscy dotychczas występujący aktorzy, widzowie
Z różnych miejsc, z tyłu, z boku sali, ze sceny aktorzy rozmawiający ze sobą podchodzą do widzów, jeśli to możliwe, stają między nimi, zagadują. Małżeństwo nadal się kłóci, Mąż i Żona pytają, kto z nich ma rację, młodzi wciągają do filozoficzno-egzystencjalnej dyskusji, Biznesmeni mówią o interesach, Pelagia i Franciszka o chorobie, samotności. Aktorzy mogą posługiwać się tekstem swoich ról z poszczególnych scen, ale ważniejsza jest inspiracja aktualnymi, lokalnymi problemami, rozmowa z widzami. Stopniowo narasta hałas-chaos.

SCENA XI
Wszyscy aktorzy
(W pewnym momencie gaśnie światło. Milkną głosy. Po chwili ciszy reflektor oświetla Żebraka, który czyta fragment z Pisma św. o narodzeniu Chrystusa Łk 2,1-7)
1 W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. 2 Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. 3 Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. 4 Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, 5 żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. 6 Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. 7 Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
(W tym czasie w świetle reflektoru odsłania się żłóbek, dom, przy którym siedzi Żebrak. Widoczni są Maria trzymająca Niemowlę i Józef. Aktorzy podchodzą do sceny, zachowują się różnie, zależnie od swoich doświadczeń, potrzeb, wiary. Pochylają się Biznesmen I i Sanitariusze, Biznesmen II stoi, na dwa kolana klękają Pelagia i Franciszka, Dziewczyna oraz Lekarka, na jedno kolano klękają Gazeciarz, Kobieta i Facet z choinką, kucają Nastolatki, Widzowie - rozrabiacy, Mąż i Żona.
Teraz Żebrak podnosi się, staje z boku, czyta drugi fragment Pisma św. Ap 3,15-16)
15 Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! 16 A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust.
Po przeczytaniu, Żebrak odwraca się i klęka na dwa kolana. Zmieniają się postawy aktorów, bo zweryfikowane zostają ich życiowe postawy. Biznesmen II odchodzi (staje poza światłem, z boku albo z tyłu sali), Kobieta klęka na dwa kolana, odchodzi Sanitariusz I, na jedno kolano klęka Widz I, odchodzi Żona. Można oświetlać w czasie zmiany postawy poszczególnych aktorów, odchodzących odprowadzić światłem reflektora i pozostawić w ciemności.
Koniec

Tak kończy się przedstawienie, jeśli jednak uznacie Państwo, że odbiór może nie być jasny dla Waszych uczniów, dodajcie zamieszczony poniżej tekst - refleksję Nobena. Przeczytana przez Żebraka, stanowić będzie podsumowanie całości, uspokoi pogrążoną jeszcze w ciemności publiczność, zaprosi do przyjęcia, zrozumienia i przeżycia orędzia, jakie Swoim Narodzeniem głosi Bóg.
Orędzie z Groty Betlejemskiej
Narodziłem się nagi, mówi Bóg, abyś ty potrafił wyrzekać się samego siebie.
Narodziłem się ubogi, abyś ty mógł uznać mnie za jedyne bogactwo.
Narodziłem się w stajni, abyś ty nauczył się uświęcać każde miejsce.
Narodziłem się bezsilny, abyś ty nigdy się mnie nie lękał.
Narodziłem się z miłości, abyś ty nigdy nie zwątpił w moją miłość.
Narodziłem się w nocy, abyś ty uwierzył, iż mogę rozjaśnić każdą rzeczywistość spowitą ciemnością.
Narodziłem się w ludzkiej postaci, mówi Bóg, abyś ty nigdy nie wstydził się być sobą.
Narodziłem się jako człowiek, abyś ty mógł się stać synem Bożym.
Narodziłem się prześladowany od początku, abyś ty nauczył się przyjmować wszelkie trudności.
Narodziłem się w prostocie, abyś ty nie był wewnętrznie zagmatwany.
Narodziłem się w twoim ludzkim życiu, mówi Bóg, aby wszystkich ludzi zaprowadzić do domu Ojca.
Lambert Noben

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin