Mika WALTARI - Komisarz Palmu_3 - Tak mówią gwiazdy, panie komisarzu.pdf

(3356 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
884827114.003.png
d
Mika WALTARI

Cykl z komisarzem Palmu
Tom III
T AK MÓWIĄ GWIAZDY ,
PANIE KOMISARZU
Księgozbiór DiGG
2012
884827114.004.png 884827114.005.png
d
1
acznę od panny Kaino Pelkonen. Lat czterdzieści dziewięć, jak sama
powiedziała. Była urzędniczka ubezpieczalni. Rankiem ostatniego dnia
września, zanim jeszcze wschodzące słońce rozjaśniło jej nowoczesną
kawalerkę przy ulicy Obserwatoryjnej, szkocki terier Dobry Druh, z rodu
Abercombie-Cooke, powoli otworzył oczy i zaczął popatrywać dobrotliwie na
swoją śpiącą panią. Tuż przed godziną szóstą piesek ostrożnie wyszedł ze
swojego kosza, podreptał do wezgłowia łóżka, przysiadł na tylnych łapach i
wbił spojrzenie w przymknięte powieki panny Pelkonen. Po kilku minutach
owego hipnotyzowania pojawił się pożądany rezultat. Kobieta westchnęła i
otwarła oczy, napotykając od razu, zaledwie dziesięć centymetrów od swojej
głowy, intensywne, nieruchome spojrzenie wiernego psa. Widząc, że jego pani
już się obudziła, Dobry Druh przystąpił do zwyczajowych czułostek. Zaśmiał
się bezgłośnie i przelotnie cmoknął kobietę w policzek, ale nie zaszczekał. Z
biegiem lat nauczył się respektować obowiązujący w kamienicy regulamin.
Uszlachetniana przez pokolenia krew niosła i tę informację, że wczesnym
rankiem małe pieski powinny raczej siedzieć cicho.
Gdy zaczyna się ta opowieść, panna Pelkonen i jej szkocki terier są już, że tak
powiem, bardzo ze sobą zżyci i zdążyli zaakceptować nawzajem swoje nawyki.
Dobry Druh nie okazywał więc zniecierpliwienia, kiedy jego pani parzyła sobie
w kuchni zwyczajową poranną kawę, której starczało na dwie filiżanki. A gdy
wyszła z łazienki, gdzie po odprawieniu niezbędnych rytuałów nałożyła sobie
na usta i blade policzki róż, Dobry Druh czekał już przy drzwiach, trzymając
smycz w zębach.
Kiedy schodzili cichutko po schodach, szary i wilgotny helsiński świt dopiero
budził się ze snu. O tej porze dnia panna Pelkonen wzdragała się nawet
korzystać z windy, aby łoskot nie zbudził czasem któregoś z mieszkańców. Z
racji posiadania psa nasłuchała się już dosyć gróźb i obelg. Co prawda w
regulaminie nie napisano wprost, że w kamienicy nie wolno trzymać psów,
jednak z drugiej strony, jak na zebraniu spółdzielni mieszkaniowej podkreślił
rozeźlony prawnik z ostatniego piętra, nie napisano w nim również, że
mieszkańcom kamienicy wolno je posiadać.
Tak oto zaczynała się dla panny Pelkonen codzienna droga przez mękę. Z
niewypowiedzianą ulgą kobieta stwierdziła, że drzwi bramy są ciągle
zamknięte na klucz, oznaczało to bowiem, że dozorca jeszcze nie wstał z łóżka.
Nie żeby panna Pelkonen, czy raczej jej Dobry Druh w najśmielszych
marzeniach odważył się choćby wyobrazić sobie załatwianie naturalnych psich
Z
884827114.006.png
potrzeb, nawet tych najbardziej przelotnych, na skrawku trawy
rozpościerającym się przed okazałą fasadą domu. Dozorca miał jednak swoje
zasady i na widok panny Pelkonen wychodzącej z psem nieodmiennie warczał.
Ulica była wyludniona i cicha. Nie było nawet jeszcze roznosiciela gazet.
Panna Pelkonen odetchnęła głęboko z ulgą i już bez oporów pozwoliła
pociągnąć się swemu psu na żwirową alejkę wiodącą na szczyt Wzgórza
Obserwatorium.
Tam Dobry Druh się zatrzymał i znów skierował szlachetne spojrzenie na
swoją panią. Panna Pelkonen rozejrzała się szybko, po czym wypięła smycz z
obroży, puszczając psa swobodnie na trawę, między drzewa i krzewy. Tu i
ówdzie na ziemi leżały mokre żółte liście, było jednak zupełnie bezwietrznie,
wilgotno i szaro.
Panna Kaino Pelkonen, mając lat czterdzieści dziewięć i odrobinę sztucznego
różu na bladych policzkach, zdawała sobie sprawę, że spuszczając psa ze
smyczy i pozwalając mu swobodnie biegać po parku, łamie wszystkie przepisy.
Dwie filiżanki kawy rozgrzały ją jednak i ośmieliły. Z przekorą powiodła
wzrokiem dokoła, choć dobrze wiedziała, że o tak wczesnej porze nie zobaczy
nigdzie ani zamiatacza, ani stróża.
Bywało, że parkowy stróż ordynarnie ją sklął, a ten i ów pacnął miotłą jej
ukochanego psa. Te przykre doświadczenia sprawiły, że panna Pelkonen
najchętniej wstawała jeszcze przed szóstą, a w cudowne letnie poranki nawet i
o czwartej, by móc ze spokojem wyprowadzić Dobrego Druha na spacer. Nie
mogła się pogodzić ze złem ludzkiej natury ani niesprawiedliwością miejskich
rozporządzeń, bo przecież psy również płaciły podatki, i to uczciwiej i
niezawodniej niż niejeden człowiek. Mogła co najwyżej uniknąć przykrości,
poświęcając ostatnie godziny nocnego spoczynku.
Panna Pelkonen szła więc alejką ku obserwatorium, a zachwycony, choć
powstrzymujący się dzielnie od szczekania Dobry Druh biegał między
krzewami. Od czasu do czasu zatrzymywał się i szybkim spojrzeniem
sprawdzał, czy jego pani się nie zgubiła. Nasyciwszy się smętnym zapachem
gleby i wilgotnych liści w parku, panna Pelkonen skierowała kroki w stronę
pomnika Rozbitków. Co prawda w powietrzu stała jeszcze mgła, kobieta miała
jednak nadzieję zobaczyć złotą zorzę słońca, wschodzącego za portem i
Katajanokką
. Niejeden raz oglądała tam cudowny wschód zupełnie sama, choć
daleko na placu Targowym ruch zaczynał się już o tak wczesnej porze.
Tamtego dnia jednak promienie słońca rozmyły się w szarym brzasku.
Rozwidniało się tylko, pożółkłe i pordzewiałe liście na drzewach powoli
nabierały barw, a trawa zieleniała. Panna Pelkonen patrzyła na port, podczas
gdy jej pies z niesłabnącym zapałem prowadził prywatne poszukiwania w
1
1
Niewielka dzielnica Helsinek położona na wąskim skrawku lądu we wschodniej części pierwotnego
centrum miasta, od której oddzielona jest kanałem (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza)
884827114.001.png
okolicznych krzakach.
I jeżeli rzeczywiście
, jak lubi powtarzać komisarz Palmu w
chwilach słabości, to trudno o bardziej trafne zestawienie imienia i nazwiska
dla naszej bohaterki
nomen est omen
. Panna Pelkonen była zarówno nieśmiała, jak i
tchórzliwa, do czego zresztą uczciwie się w duchu przyznawała. Z początku
przerażały ją te poranne spacery po wyludnionym parku. Nie tylko dlatego, że
ktoś mógłby ją nakryć na spuszczaniu psa ze smyczy. Panna Pelkonen bała się
również koczujących w parku bezdomnych pijaków.
Czasem jednak słońce wychylało się zza horyzontu tak pięknie, że kobieta
zupełnie zapominała o strachu i z uśmiechem na ustach wyobrażała sobie, że
któregoś dnia o tej właśnie, bardzo wczesnej godzinie porannej zupełnie
przypadkowo natknie się w tym parku na pewnego pana, pogrążonego w
myślach naukowca lub poetę, który aż podskoczy na jej widok... i... i tak dalej.
W tamtej chwili posunięte już dość daleko marzenia panny Pelkonen
przerwało jednak dobiegające z krzaków donośne szczekanie jej
niezawodnego towarzysza, Dobrego Druha. Jazgotliwe ujadanie zmąciło
parkową ciszę tak brutalnie, że skamieniała ze strachu kobieta nie miała
najmniejszych wątpliwości, że jej pies zbudził całe Helsinki. Coś się stało. To
nie był skowyt bólu, ale Dobry Druh musiał się czegoś bardzo przestraszyć.
Terier wystrzelił z krzaków i rzucił się pędem w stronę swojej pani. Jego
ciepłe, brązowe spojrzenie było teraz wyblakłe i szkliste. Wściekle szczekając,
Dobry Druh podbiegł do panny Pelkonen, aby ją wezwać w krzaki, po czym
popędził pierwszy z powrotem i znów zawrócił. Na szczęście nic mu się nie
stało. Po prostu znalazł coś, co go okropnie nastraszyło. Dobry Druh był psem
bardzo wrażliwym.
Widząc przerażenie swojego ulubieńca, panna Pelkonen sama przestała się
bać. Zganiła go cicho za szczekanie i ruszyła za nim w stronę kępy krzaków,
rozsuwając witki na boki. Wilgotne liście czepiały się jej sukienki. Na ziemi pod
krzewami dostrzegła zdarte podeszwy męskich butów, dwie wystające ze
spodni nogi oraz wywiniętą na lewą stronę połę płaszcza. Leżący twarzą do
ziemi mężczyzna zaciągnął sobie jesionkę na tył głowy. Pijak. Oczywiście
panna Pelkonen od razu pomyślała, że to jakiś bezdomny ochlapus. Może przez
te znoszone zelówki. Albo pozycję, w jakiej leżał mężczyzna. No i miała wręcz
nieodparte wrażenie, że w rześkim jesiennym powietrzu unosi się wyraźny
odór alkoholu.
Pies przestał szczekać. Dobry Druh, dzielny przyjaciel, warknął i szarpnął
leżącego za nogawkę, nim jego pani zdążyła go powstrzymać, zaraz jednak
odskoczył i podwinąwszy ogon, zaskomlał i jął żałośnie popatrywać na pannę
Pelkonen.
Dobry Druh nie zdołał zbudzić śpiącego. Panna Pelkonen przemogła więc
2
2 Kaino
po fińsku znaczy „nieśmiały, wstydliwy”,
pelko
zaś „strach, lęk”.
884827114.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin