List [lunae].doc

(93 KB) Pobierz
List

List

autor: Lunae

 

opublikowane na: Northern Lights

Dozwolone od: 18+ | GATUNEK TEKSTU: obyczajowy, hentai

OSTRZEŻENIA: ostre sceny erotyczne

Pojedynki: | Serie: Brak

Opublikowane:29/08/2005 | Liczba słów: 6429 | Rozdziały: 2 | Skończone: Tak

 

 

1. List

 

Kiedyś, któregoś upalnego dnia wczesnego lata, jechałem autobusem z pracy. Rozkoszowałem się zimnym lodem i starałem się zapomnieć o męczącym dniu i obolałych stopach. Autobus zatrzymał się na przystanku, uniosłem głowę i spojrzałem prosto na twoją wysoką sylwetkę. Uśmiechnąłem się lekko i bez zastanowienia wstałem i podszedłem do ciebie. Jestem pewien, że gdybym najpierw pomyślał to nie odważyłbym się podejść. Ale ja wtedy nie myślałem, zadziałał instynkt. Zapomniałem o odciskach, o wszystkim... po prostu chciałem cię dotknąć, zobaczyć twoje oczy i uśmiech. Stałeś odwrócony tyłem a na plecach miałeś wielki plecak. Przystanąłem na chwile zastanawiając się jak zwrócić twoją uwagę. Może po prostu podejść i powiedzieć cześć... Nie! Zdecydowanie odpada! To by było zbyt... zbyt, no sam nie wiem... zbyt łatwe, typowe i ... banalne. Po sekundzie wpadłem na genialny pomysł. Hm... no może nie taki genialny, lekko brutalny ale za to w stu procentach skuteczny. Na pewno zwrócisz na mnie uwagę. Podszedłem i bam... po prostu na ciebie wpadłem. Dzięki temu miałem okazje dotknąć cię i przeszedł mnie bardzo przyjemny dreszcz gdy oparłem się o twoje silne ramię. Wyczułem bardzo subtelny i delikatny zapach.

- O!!! Cześć!!!

Moje zdziwienie było... po prostu było. Udawane. Do tej pory ciekawy jestem co wtedy o mnie pomyślałeś... Pewnie nic dobrego... A może... Szkoda, że nie umiem czytać w twoich myślach, to by mi tyle ułatwiło.

Miałem ogromną ochotę odprowadzić cię do domu i nawet wynikło to w naszej rozmowie, ale... ale, no właśnie, ale, zacząłem myśleć. Według mnie nie wykazałeś zbyt zachęcającej reakcji. A jeśli uważasz, że się narzucam? Albo nie masz ochoty i po prostu nie mówisz tego by nie sprawić mi przykrości? A może chciałeś żebym cię odprowadził, lecz ja źle to odebrałem?... Tu właśnie przydało by się czytanie w myślach. Chcesz, albo nie chcesz. Kropka, postanowione.

No i się rozstaliśmy, ty wysiadłeś, ja zostałem w autobusie. Ostatnio postanowiłem, że w takich sytuacjach nie będę myślał (ciekawe czy mi się to uda ), tylko zrobię to na co mam ochotę, a dopiero później będę się martwił o konsekwencje swego czynu.

A gdybym wtedy wysiadł, jak by się to skończyło? Wiem jak bym chciał żeby się skończyło. Ale nie wiem jak by było naprawdę. Pisząc to coś... chyba list... postanowiłem ułatwić sobie zadanie i napisać ci czego pragnę. Jeżeli go otrzymasz będzie to cud. Albo będę w danej chwili szalony, albo strasznie odważny, lub pijany, albo może będziemy się już lepiej znali, albo... o wiem, albo po prostu nie będę myślał w chwili gdy wręczę ci ten list. Zresztą znając mnie to są małe szanse, że otrzymasz tą kopertę. Zobaczymy z czasem. Ale, życzę ci miłego czytania. Tak w razie czego!

Wracając do tematu. Gdybym nie myślał i wysiadł z tobą... Zaprowadziłeś mnie do domu w którym obecnie mieszkasz. Oprócz nas nikogo nie było, zaprosiłeś mnie do swojego pokoju. Rozejrzałem się z zaciekawieniem, duży przestronny pokój, wielkie okno zasłonięte zasłonami. Elegancka szafa, ława, dwa fotele, kanapo-tapczan. Miękki dywan na podłodze. Na półkach parę drobiazgów, wysłużona maskotka "misiek" siedział w kącie i trzymał w łapkach zdjęcie, parę książek, gazet... tak wyobrażałem sobie pokój w którym byś się dobrze czuł. Wypakowałeś z plecaka cały sprzęt i podłączyłeś go gdy ja przeglądałem zawartość półek. Usiadłem na kanapie i podskoczyłem parę razy wypróbowując ją, doszedłem do wniosku, że jest w sam raz, ani za twarda ani za miękka. Stałeś do mnie odwrócony tyłem i majstrowałeś coś przy radiu. Dawało mi to doskonałą możliwość podziwiania twego ciała. Lecz samo napawanie się widokiem mi nie wystarczyło. Wstałem i cicho podszedłem do ciebie. Przytuliłem się do twoich pleców a dłońmi objąłem w pasie. Zesztywniałeś w moich ramionach, ale nic nie powiedziałeś więc odważyłem się zrobić jeszcze jeden kroczek i przesunąłem prawą dłoń ku górze. Dotykałem przez koszule twoje gorące ciało, byłem podniecony, serce biło mi mocno a oddech przyśpieszył. Prawą rękę powoli przesuwałem do góry w kierunku serca, lewa dłoń cały czas była nieruchoma. A ja coraz bardziej przyciskałem się do twojego ciała. Pod ręką czułem coraz szybsze bicie twego serca. Zamknąłem oczy i przesunąłem rękę odrobinę w prawo, wyczułem guziki twojej koszuli i rozpiąłem jeden z nich. Moja dłoń dotykająca twej nagiej skóry była delikatna i gorąca. Oparłeś się leciutko o mnie i to była jedyna reakcja na mój dotyk, oprócz przyśpieszonego bicia serca. Kciukiem potarłem twoją brodawkę, stwardniała od mojego dotyku, wyciągnąłem dłoń spod twojej koszuli i rozpiąłem resztę guzików, lewą dłoń położyłem ci na brzuchu a prawą badałem twoje ciało, dotykając cię lekko i zmysłowo raz całą dłonią to samymi opuszkami palców. Dotknąłem dłonią twoją szyje i wskazującym palcem przesunąłem po niej. A potem zjechałem w dół aż do samego pępka, zrobiłem małe kółeczko dookoła by po chwili dotknąć pasek od spodni. Chciałem go rozpiąć ale ty złapałeś mnie za rękę i odwróciłeś się do mnie przodem.

- Jesteś pewien?

- Ja... - zarumieniłem się i pochyliłem głowę. Spojrzałem na twoje dłonie, pragnąłem ciebie, twoich pieszczot, dotyku i...

- Tak. Jestem pewien. - odpowiedziałem unosząc twarz i spoglądając ci w oczy. Pogłaskałeś mnie po policzku a ja przytuliłem się do twojej dużej dłoni. Uniosłem ramiona i objąłem za szyje, pocałowaliśmy się, wsunąłeś swój język w moje usta. Wziąłeś mnie na ręce i nie przerywając pocałunku zaniosłeś na kanapę. Położyłeś mnie delikatnie i podniosłeś się. Wyciągnąłeś koszule zza spodni i zdjąłeś ją. Patrzyłem zafascynowany na twoje ciało, ruch twych dłoni. Sięgnąłeś do paska z zamiarem rozpięcia go, lecz powstrzymałem cię kładąc swą dłoń na twojej. Usiadłem na kanapie i przytuliłem rozgrzaną twarz do twojej klatki piersiowej, dłońmi pieściłem twoje zgrabne pośladki. Zacząłem całować i lizać twoje sutki brzuch i pępek. Rozpiąłem pasek a potem guzik i zamek w spodniach. Pod nimi byłeś nagi, spojrzałem ci w oczy zaskoczony. Uśmiechnąłeś się i złapawszy moje ramiona uniosłeś do góry. Stanąłem obok ciebie nieruchomo, przyjemnie drażniłeś mnie swoimi ustami, całując po szyi i twarzy. Rozpiąłeś w tym czasie moją koszule i spodnie, wszystko opadło na podłogę. Całując moją szyję i ramiona przesunąłeś się tak, że stałem odwrócony do ciebie tyłem. Zamknąłem oczy i cichutko zajęczałem czując twój gorący pocałunek na swoim karku. Moje ciało przeszył dreszcz rozkoszy gdy polizałeś moją szyję. A potem całując coraz niżej dotarłeś do mojej bielizny. Zahaczyłeś kciukami i zsunąłeś mi je z nóg. Potem... potem przestałem myśleć.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się zdumiony. "No tak, super, pojechałem za daleko. Dobrze, że tylko dwa przystanki" Kiedy w końcu wróciłem do domu postanowiłem spisać swoje fantazje. Kto wie może się kiedyś urzeczywistnią. Może następnym razem gdy znów cię spotkam w autobusie...

 

2. Gdzie jest mój list?

 

- Daktyle, daktyle gdzie się podziały moje daktyle? Wyszedłem z domu tylko na chwilę. Może je zjadły straszne goryle, z okropnym rykiem do domu wpadły moje daktyle bezczelnie zjadły! A te...

- Adrian?

- Goryle gdzie się podziały? Czy je przepędził króliczek mały?

- Adrian!

- Przyleciał w żółtym...

- Adrian!!! Co ty gadasz?

- Aeroplanie. Co?

- Przerwij na chwilę i zastanów się, co ty mówisz.

Niebieskooki chłopak zmarszczył brwi, przekartkował do końca książkę, którą trzymał i odłożył ją na półkę. Z niechęcią spojrzał na siostrę siedzącą na fotelu.

- Szukam jednej rzeczy.

- Daktyli?

Spytała ironicznie unosząc brwi.

- Nie. Daktyle były niechcący.

- Czego szukasz? Może ci pomóc?

- Szukam koperty. Wydawało mi się, że była w biurku, ale...

- Bladobłękitna z znaczkiem. Na adres jakiegoś Kamila?

- Tak - odpowiedział siadając na krześle i odgarniając jasnobrązowe włosy za ucho. - Gdzie jest mój list?

- Wysłałam go.

- CO ZROBIŁAŚ?

- Nie drzyj się, obudzisz rodziców!

- Co zrobiłaś? - spytał dużo ciszej.

- Wysłałam. Wzięłam i wrzuciłam do skrzynki.

- Idiotko! Kto ci kazał? Ty kretynko!?!

- Był obok moich listów, więc pomyślałam, że chcesz bym go wysłała.

- Co robiły twoje listy w moim biurku? Dobra nie tłumacz, nieważne. Która skrzynka? Może zdążę jeszcze przed listonoszem.

- Ta po drugiej stronie ulicy. Ale nie masz, po co iść. I tak nie zdążysz.

Chłopak zatrzymał się przy drzwiach i odwracając się do niej spytał:

- Dlaczego nie zdążę?

- Jest noc, zauważyłeś? Listonosz już dawno je zabrał.

Adrian rzucił się na łóżko aż zaskrzypiały sprężyny w proteście. Ukrył twarz w poduszce i szeptał coś niezrozumiale. Nagle uniósł twarz z uśmiechem.

- Nie napisałem adresu ani swojego imienia.

- Wiem. Myślałam, że przeoczyłeś i...

Zawahała się a uśmiech chłopaka powoli znikł z jego twarzy.

- I?

- I napisałam go za ciebie.

Oczy Adriana niczym lusterka odbiły szok, złość i niedowierzanie. Otworzył i zamknął usta nic nie mówiąc. Wtulił twarz z powrotem w poduszkę i powiedział niewyraźnie:

- Nie odzywaj się do mnie, bo cię uduszę!

Po pół godziny milczenia i bezruchu, chłopak zwlekł się z łóżka i poczłapał do drzwi. Eliza odważyła się spytać

- Gdzie idziesz?

Wzrok chłopaka próbował ją spalić, zamrozić i wtopić w podłogę, wszystko jednocześnie. A kiedy żadna rzecz mu się nie udała, powiedział ponuro:

- Idę się utopić w łazience. Nie przeszkadzać. Za, ile człowiek może się topić? Za pół, nie lepiej za godzinę idź obudzić rodziców.

Wyszedł delikatnie zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna po chwili wahania zerwała się z swojego łóżka i pobiegła za bratem. Szarpnęła drzwi od łazienki, ale były zamknięte na klucz. Zapukała szepcząc:

- Adrian, otwieraj. Nie rób nic głupiego!

Przysunęła twarz do drzwi, lecz usłyszała tylko szum wody, zapukała ponownie.

- Adrian, otwórz. Słyszysz?

Naparła ramieniem na zamknięte drzwi mówiąc:

- Co tam było takiego strasznego? Cokolwiek to było ja do niego napiszę i mu wyjaśnię, że nie chciałeś mu tego wysłać. Wytłumaczę mu...

Drzwi otworzyły się nagle a Eliza wleciała do środka łazienki. Kiedy się zatrzymała, ujrzała nagiego brata, owiniętego tylko ręcznikiem wokół bioder, spojrzała w jego ironiczne oczy.

- Eli tylko mu nic nie tłumacz. W ogóle lepiej by było żebyś się w to nie mieszała. A teraz z łaski swojej, wyjdź.

- Dobrze. To znaczy, dobrze nie będę się mieszać. - dziewczyna westchnęła z przyjemnością wpatrując się w ładnie zbudowane ciało brata - Jaki ty jesteś przystojny! Mogę umyć ci plecy?

- WON! Powiedziałem.- Jednoznacznie uniósł dłoń i palcem pokazał jej drzwi.

- Ech, brutal. Nie to nie.

Wyszła, ale zamykając drzwi wsunęła jeszcze głowę z powrotem mówiąc:

- Ale nie zrobisz nic głupiego?

- Nie utopię się, ale jeżeli w tej chwili nie wyjdziesz, to mogę pomyśleć nad rodzajem twojej śmierci.

 

Leżąc już w łóżku myślał intensywnie.

Dobry Boże, wiem, że jestem grzesznikiem i nie chodzę do kościoła i w ogóle, nie modlę się, ale to, dlatego że po prostu nie chcę ci głowy zawracać moją osobą. Masz tyle innych ciekawszych rzeczy do robienia niż zajmować się mną. Ale proszę cię, ten jeden jedyny raz, wysłuchaj mojej prośby. Niech ten cholerny, przepraszam bardzo, niech ten list nie dojdzie do Kamila. Niech spłonie po drodze, utopi się albo sam najlepiej wiesz, co z nim zrobić. Sprowadź potop już raz tak uczyniłeś, więc masz potrzebną praktykę. Niech coś się stanie, żeby nie doszedł. W każdym bądź razie, Bóg zapłać, dziękuję amen i dobranoc. Czy cokolwiek tam chcesz?

 

* * *

 

Z każdym mijanym dniem serce młodzieńca biło coraz spokojniej. W piątym dniu od czasu zero, (czyli od czasu wysłania listu) Adrian akurat wracał z szkoły, gdy na wprost siebie zobaczył idącego Kamila. Serce chłopaka zabiło gwałtownie ze strachu i wstydu, ale mężczyzna wyglądał i zachowywał się zupełnie normalnie. Rozmawiał z jakąś dziewczyną a gdy się mijali machnął do niego ręką na przywitanie. Adrian przeszedł obok starając się nie wpatrywać w wysokie barczyste ciało i piękne brązowe oczy na widok, których krew w jego żyłach szybciej płynęła. Wygląda na to, że Kamil jednak nie dostał mojego listu, dzięki ci Boże. Chyba zacznę w ciebie wierzyć.

 

* * *

 

Niebieskooki chłopak stał w autobusie czytając notatki z zeszytu. Pochłonięty lekturą nie zwracał na nic uwagi. Delikatny dotyk dłoni łapiącej go za kark przestraszył go, chcąc się wyrwać z uścisku szarpnął głową. Lecz dłoń zamiast puścić tylko wzmocniła uścisk a kciuk przesunął się poniżej ucha gdzie czuć było szalone bicie jego serca. Adrian wykręcił lekko głowę do tyłu i ujrzał guziki od grafitowej koszuli. Uniósł twarz do góry i zajrzał w brązowe roześmiane oczy. Mimowolnie odwzajemnił uśmiech, który po chwili zgasł, gdy ponownie wyszarpnął się z mocnego uścisku. Kiedy mężczyzna go w końcu puścił Adrian potarł dłonią swoją szyję mówiąc:

- Cześć Kamil, będę miał przez ciebie siniaki.

Uśmieszek zadowolenia przemknął przez twarz starszego chłopaka.

- Cześć. Co tak namiętnie studiujesz, że nie słyszysz jak cię wołam?

Spytał wyciągając z jego dłoni zeszyt i nie czekając na odpowiedź zaczął czytać głośno:

- Rokoko charakteryzowało się... Co to jest za stworek z skrzydełkami?

- Aniołek.

- Aniołek? Aha! Masz talent. Co dalej? Hm, hm... Co to jest? Takie kwadratowe, napaćkane kolorkami?

- Witraże! Daj spokój i oddaj moje notatki.

Adrian warknął próbując odebrać mu zeszyt, lecz Kamil przetrzymał jego dłoń i czytał dalej.

- O! A tu są jakieś tycie serduszka przebite strzałami. To też coś znaczy?

- Tak! To są freski! (grunt to szybko myśleć)

Chłopak wyszarpnął mu zeszyt zawstydzony i schował do plecaka. Na następnych stronach zaczynały się inne obrazki.

- Przecież wiesz, że studiuję architekturę a to jest moje opatentowane pismo obrazkowe, dzięki niemu szybciej się uczę.

- Freski? - mężczyzna ironicznie uniósł brwi w denerwującym uśmieszku i po chwili spytał

- Czy na tym wydziale nie wymagają, chociaż kapki zdolności plastycznych?

- Kapkę to akurat ja mam.

Groźnie zmarszczone brwi Adriana wyraźnie oznajmiały koniec rozmowy. Kamil roześmiał się nie zrażony i zmienił temat rozmowy

- Pamiętasz tą dziewczynę, z którą mnie dwa dni temu widziałeś?

- Tak. I?

- To moja kuzynka, Daniella. Jak się okazało chodzi z twoja siostrą do tej samej klasy. Dzisiaj wyjeżdża i prosiła bym oddał twojej siostrze parę książek. Przyjdziesz dzisiaj po nie?

- Ja? No... Nie wiem...

Adrian zarumienił się lekko i pochylił twarz ukrywając policzki. Z drugiej strony widział teraz bardzo interesującą wypukłość na spodniach Kamila. Szybko uniósł twarz i spojrzał przez okno na przesuwający się widok. Uświadomił sobie, że mężczyzna zaraz będzie wysiadał. Myślał intensywnie: nie myśleć czy myśleć, nie myśleć, myśleć. Zdecydowanie myśleć. Nigdzie nie idę. Mimo że serce chyba mi pęknie z nadmiaru krwi.

- Nie Kamil, dzisiaj nie mogę! - odpowiedział stanowczo.

Autobus zatrzymał się a mężczyzna ruszył w stronę drzwi ciągnąc za sobą opierającego się chłopaka. Kiedy już stali na przystanku Adrian smętnie popatrzył na oddalający się autobus.

- Dzięki! Dwadzieścia minut czekania! Grrr...

Mężczyzna roześmiał się i w roztargnieniu przejechał po krótkich ciemno brązowych włosach.

- Jak już ze mną wysiadłeś, to, choć, mieszkam pięć minut drogi od przystanku. Zdążysz wrócić na następny autobus.

- Jasne, wysiadłem! Jeszcze powiedz, że dobrowolnie! Ignorant. Jeżeli pięć minut to idź mi przynieś! Jak pójdziesz sam będzie szybciej.

- Idziemy Adrianie.

Odpowiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Złapał go za dłoń i pociągnął za sobą. Po paru krokach dodał:

- Mogę cię ciągnąć przez całą drogę, albo możesz iść sam. Nie wiem jak ci będzie wygodniej.

- Puść.

Adrian wyszarpnął dłoń, lecz nadal czuł mocny ciepły dotyk palców Kamila. Wchodząc do ładnego piętrowego domu z skośnym dachem mężczyzna odezwał się by przerwać niezręczną ciszę:

- Mówiłem ci, że wynajmuję tu pokój do września?

Kiedy Adrian kiwnął głową potwierdzając Kamil dodał:

- Choć do góry. Właściciele wyjechali jakiś czas temu i cały dom jest do mojej dyspozycji. Jeszcze, co najmniej przez dwa tygodnie ich nie będzie.

Kiedy w końcu wdrapali się na górę Kamil kluczem otworzył drzwi z sosnowego drewna i uchylił je przepuszczając przodem Adriana.

- Oto moje królestwo, chociaż niezupełnie takie jak być powinno, ale pozmieniałem na tyle na ile mi właściciele pozwolili.

Oczom Adriana ukazał się mały, lecz przytulnie urządzony pokój z skośnym stropem. Panele ścienne i podłogowe wykonane były z sosnowego drewna. Spadzista część sufitu także była z drewna a druga prosta pomalowana na biało. Małe okno w suficie i duże na jednej ścianie pomalowane zostały na miły dla oka ciemno zielony kolor. Ż aluzje były o jeden ton jaśniejsze. Minimalna ilość szaf bez żadnych zbędnych ozdób, wykonana została z jasnego szmaragdowego plastyku. Część półeczek była wykonana z na wpół przezroczystego zielonego szkła. Ślicznie prezentowały się na nich małe, błyszczące czarne figurki wykonane z oszlifowanego onyksu. Na niewielkim biureczku leżał laptop w czarnej lśniącej obudowie. Również czarny był telewizor i stojąca obok wieża. Tuż obok drzwi z prawej strony stała duża kanapa w jasnych, ciepłych odcieniach pomarańczowych i czerwonych. Na kanapie leżały, właściwie porozrzucane były poduszki. Okrągłe, owalne, kwadratowe, prostokątne, trójkątne o niesprecyzowanym kształcie i nawet jedna w kształcie serca. A każda była w innym odcieniu zieleni. Jedną z ścian zdobił obraz w czarnej wąskiej ramce. Pięknie namalowana oaza na tle pomarańczowego piasku pustyni podczas zachodu słońca. Malarz miał wprost genialne wyczucie koloru. Adrian z fascynacją rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Ślicznie tu. Jestem na wpół architektem wnętrz i wiem, co mówię.

Przeszedł na środek pomieszczenia a jego stopy zapadły się w gruby dywan o ciepłej pomarańczowej barwie pasującej do koloru kanapy. Puszystość i miękkość kobierca wprost zapraszałyby dotknąć go nagą skórą. Adrian pochylił się i zanurzył dłoń w długie delikatne włókna. Kamil z rozbawieniem obserwował Adriana myszkującego po jego pokoju. Wyraz zachwytu w oczach młodszego chłopaka, gdy ten oglądał poduszki poruszył w jego duszy nieruchome dotąd struny. Kiedy Adrian odnalazł jego ulubioną figurkę przedstawiającą smoka z rozłożonymi skrzydłami wydał głośne westchnienie zachwytu. Kamil siłą woli powstrzymał się by nie podejść do niego i nie przytulić. Lecz doszedł do wniosku, że to by było za wcześnie jednocześnie obiecał sobie, że jak w końcu go pocałuje to ten fascynujący wyraz w oczach Adriana pogłębi się a westchnienia zachwytu będą dużo częstsze. Adrian dotarł do obrazu i w skupieniu wpatrywał się w różne odcienie nieba.

- Fenomenalny. Jest taki realny... gdybym zamknął oczy poczułbym chłodny powiew wiatru na policzkach przynoszący zapach i smak wody... bardzo mi się podoba, na pewno dużo kosztował.

- W pewnym sensie tak, ale nie w takim, o którym myślisz.

Odpowiedział Kamil podchodząc bliżej. Zmusił się by wsadzić dłonie do kieszeni spodni, delikatne ciało Adriana było zbyt kuszące z tak bliskiej odległości. Chłopak nie zwracał uwagi, przynajmniej starał się nie zwracać uwagi na stojącego obok mężczyznę, lecz Kamil zauważył niepewne spojrzenia rzucane kątem oka i ten słodki zmysłowy rumieniec potwierdzający tydzień temu napisane słowa. I te niepewne, zdenerwowane dłonie, które nie wiedziały, co ze sobą uczynić, więc gniotły skraj koszulki. Adrian, jesteś taki słodki w swoim zdenerwowaniu, więc chyba pozwolę jeszcze trochę ci się pomęczyć. Chłopak nagle uniósł zdziwiony twarz i pokazał palcem na podpis w prawym dolnym rogu obrazu

- Kto to namalował? Tu jest twoje nazwisko. Czy to twój obraz?

- Tak i cieszę się, że ci się podoba.- odpowiedział z uśmieszkiem samozadowolenia.

- Jesteś okropny. Dlaczego mi nie powiedziałeś, tylko pozwoliłeś się tak zachwycać? Teraz rozumiem, dlaczego nie podobały ci się moje rysuneczki. Po za tym wcale nie jest taki ładny, ma... fatalnie krzywe palmy!

Kamil uśmiechnął się ubawiony tą krytyką wiedząc doskonale, że Adrian tak nie myśli. A kiedy chłopak wytknął na niego język w jakże dziecinnym i słodkim geście mężczyzna roześmiał się głośno. Zerknął na zegarek i powiedział przyśpieszając czas prawie o pięć minut.

- Właśnie pojechał ci autobus. To, co? Może chcesz coś do picia?

- O rany! Muszę iść!

- Nie! Nie musisz. Dopiero za dwadzieścia minut jest następny. Zadzwoń do domu, że się spóźnisz.

Powiedział podając mu z urzekającym uśmiechem telefon komórkowy. Adrian westchnął zrezygnowany.

- Nie trzeba. W domu i tak o tej godzinie nikogo nie ma.

Po chwili wahania spytał:

- Masz tutaj jeszcze inne swoje prace?

- Mam trochę szkiców i kopi w komputerku. Jeśli chcesz to sobie obejrzyj:

- O tak z przyjemnością.

Mężczyzna podszedł do biureczka, włączył sprzęt. Adrian powędrował za nim i dopiero teraz zauważył na półce pomarańczowo czarnego tygryska pomiędzy jego łapkami stała pusta ramka na zdjęcie. Chłopak zmarszczył brwi dotykając palcem czarnego miękkiego nosa maskotki. Kamil z ciekawością obserwował zmarszczone czoło chłopaka. Według Adriana miał być misiek, ale tygrys lepiej pasował kolorystycznie do pokoju. Chłopak odsunął nagle dłoń jakby się sparzył i zarumienił się. Zerknął na mężczyznę, który umknął przed jego spojrzeniem i udawał zainteresowanie komputerem.

- Ja, chyba muszę iść...- zaczął niepewnie chłopak, lecz Kamil nawet się nie odwrócił i włączył katalog z swoimi pracami.

- Choć tutaj.

Powiedział odsuwając się i wpuszczając Adriana przed monitor. Chłopak niepewnie podszedł bliżej i stanął zauroczony. Na ekranie widać było mały zagajnik otoczony srebrzystą mgłą.

- W tej mgle tańczą wróżki, prawda?

Kamil uśmiechnął się nic nie odpowiadając. Odszedł kawałek do tyłu by nie przeszkadzać chłopakowi, który pochylił się, lekko wypinając pośladki. Mężczyzna przygryzł mocno wargę by głośno nie westchnąć z zachwytu. Adrian przestawił spacją na następny rysunek. Była to nieskończona jeszcze postać syrenki siedzącej na kamieniu. Na jej roześmianą twarzyczkę spadała kaskada wody z małego wodospadu. Adrian na dłużej zatrzymał się przy obrazie przedstawiającym żaglowiec na pełnym morzu podczas burzy. Błyskawice przecinały ciemno granatowe niebo oświetlając długowłosą postać kapitana stojącego przy sterze. Na maszcie powiewały strzępy pirackiej flagi. Kiedy w końcu przestawił na następny obraz zobaczył zbliżenie postaci kapitana. Patrzyła na niego własna twarz z roześmianymi oczami. Adrian wciągnął powietrze rozpoznając się na obrazie. Wyprostował się gwałtownie i bez słowa przestawił na następną pracę. Zobaczył dwie męskie dłonie trzymające na wpół rozwinięty stary chiński pergamin. Z łatwością rozpoznał własne pismo i słowa napisane pod wpływem chwili i ogromnego pragnienia. Z jego ust wydobyło się ciche stłumione łkanie. W tym samym momencie, kiedy chciał odwrócić się i uciec z pokoju Kamil objął go od tyłu zamykając w potężnym uścisku i nie pozwolił mu się wyrwać. Adrian stał w potrzasku i nawet nie mógł unieść dłoni by zasłonić rozpalone policzki. Mężczyzna oparł brodę o czubek głowy chłopaka i cicho powiedział wpatrując się w ekran.

- Podoba mi się twój charakter pisma, a jeszcze bardziej podoba mi się to, co napisałeś. Tylko, że... - zawahał się, lecz po chwili dodał - nie jestem pewien, czy pisałeś to szczerze?

Nie mogąc nic odpowiedzieć z powodu ściśniętego wstydem gardła chłopak lekko kiwnął głową. Kamil uśmiechając się z zadowoleniem odwrócił go przodem do siebie. Pochylił się i muskając swoimi wargami skroń Adriana wyszeptał czule:

- Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podobasz i jak bardzo chciałem żebyś mnie wtedy ze mną wysiadł.

Adrian zamruczał coś niewyraźnie i zawstydzony ukrył twarz w koszuli mężczyzny. Pod opuszkami palców opartych o tors Kamila czuł bicie jego serca. Kamil uniósł palcem jego brodę i zajrzał w błękitne, zawstydzone ślepka.

- Adrianie, spytam dla formalności! Czy jesteś pewien?

- Tak. Jestem pewien.

Chłopak z ufnością patrzył w oczy ukochanego.

- To dobrze, bo i tak bym cię stąd nie wypuścił.

Mruknął pochylając twarz i składając na ustach Adriana delikatny pocałunek.

 

Z dreszczem rozkoszy chłopak przymknął powieki i ramionami oplótł szyję Kamila. Pocałunek mężczyzny był tak słodki i rozkoszny, że aż sprawiał ból spragnionemu chłopakowi. Adrian jęcząc cicho rozchylił wargi i pozwolił wsunąć się gorącemu językowi Kamila do swoich ust. Tak jak w marzeniach mężczyzna uniósł go w ramionach i nie przerywając pocałunku położył na poduszki leżące na kanapie. Podniósł się z uśmiechem i rozpiął koszulę a potem wyciągnął ją z spodni i powolnym ruchem zdjął i odrzucił na dywan. Adrian patrzył z przyjemnością, lecz także z zawstydzeniem. Ciało Kamila było dużo większe, piękniejsze i bardziej opalone niż w jego wyobraźni. Mężczyzna dotknął dłonią paska, lecz go nie rozpiął tylko zajrzał w oczy chłopaka, który widząc to usiadł na kanapie i przytulił twarz do płaskiego brzucha Kamila, westchnął z przyjemnością wdychając męski podniecający zapach. Mężczyzna uniósł jego dłonie i pokonując lekki opór położył je na swoich pośladkach. Umieściwszy dłonie Adriana na właściwym miejscu zabrał swoje ręce i zaczął pieścić ramiona, kark i szyję siedzącego chłopaka, który niepewnie pocałował ciemną skórę, słysząc cichy jęk przyjemności wyrwany z ust Kamila, Adrian odważył się i polizał napiętą skórę.

Wiedząc, co zobaczy rozpiął pasek, guzik i kawałek zamka w spodniach mężczyzny. Z przyjemnością nawinął na palec krótkie miękkie czarne włosy. Kamil złapał ramiona Adriana i podciągnął go do góry. Delikatnymi pocałunkami obsypał jego policzki szyję i usta. Czując podniecenie chłopaka jego pocałunki zrobił się bardziej agresywne. Już nie tylko dawał, ale także brał. Brutalnie wtargnął językiem w usta Adriana i trzymając go za kark, całował namiętnie. Drugą dłoń wsunął pod koszulkę chłopaka i dotykał jego napiętych mięśni. Musnął kciukiem sutek Adriana, który naprężył się pod wpływem nowych doznań. Mężczyzna zsunął dłoń z karku chłopaka i złapał skraj jego koszulki. Uniósł ją do góry i odrywając się na chwilę od miękkich ust zdjął odrzucając na własną koszulę. Kamil złapał pasek w spodniach chłopaka i przyciągnął go do siebie. Musnął lekko ucho Adriana a potem przejechał językiem po napiętej szyi. Zjeżdżając coraz niżej klęknął przed młodzieńcem. Językiem drażnił napięte sutki i słuchał rozkosznych dźwięków wydawanych przez podnieconego chłopaka, dłońmi objął pośladki i gładził je lekko. Podnosząc się jednocześnie uniósł dłonie i złapał młodzieńca w pasie, całując ponownie jego szyję, przestawił go tak by stał tyłem do niego. Dłonią podniósł jego włosy i pocałował odsłonięty kark. Adrian wzdychając głośno oparł się o nagi tors Kamila, który całował jego szyję i ramiona, przy okazji leciutko go gryząc. Mężczyzna przerywając pieszczenie torsu chłopaka dłońmi ześlizgnął się wzdłuż żeber i w końcu jego dłonie wylądowały na napiętej wypukłości spodni. Adrian zadrżał czując uścisk palców Kamila pieszczących jego męskość. Jego głośne westchnienie brzmiało jak powstrzymywane łkanie.

- Kamil... ja...-wyszeptał

- Ciii... nic złego ci się ze mną nie stanie. Nie skrzywdzę cię.

Mężczyzna wyszeptał prosto do ucha Adriana, jednocześnie przyciągając wiotkie ciało młodzieńca do siebie z wprawą rozpiął jego spodnie i zsunął je z szczupłych bioder Adriana.

- Chcę cię kochać, dotykać twoje piękne ciało i pieścić je...

Kamil wyszeptał między pocałunkami, zaś Adrian zajęczał coś niezrozumiale w odpowiedzi, opierając się całym ciężarem ciała o mężczyznę. Kamil popchnął go lekko do przodu a Adrian zaplątawszy się w własne spodnie, krzyknął wystraszony lądując na miękkich poduszkach. Adrian czując dłonie Kamila przesuwające się po jego udach i łydkach, które ściągały mu spodnie odwrócił twarz i uśmiechnął się lekko do rozbierającego go mężczyzny. Kamil widząc słodką twarzyczkę młodzieńca złapał brzeg kanapy i uniósł ja do góry. Adrian roześmiał się odrobinę wystraszony lądując na plecach patrzył jak Kamil rozkłada do końca łóżko i skrada się w jego kierunku. Chłopak rozbawiony odsunął się aż pod ścianę uciekając przed wyciągniętą dłonią mężczyzny. Ciemne oczy zabłyszczały niebezpiecznie, gdy Kamil uśmiechnął się...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin