Zrozumieć Bystrowa.rtf

(17 KB) Pobierz

Zrozumieć Bystrowa

 

 

    Żeby zrozumieć doktora Bystrowa – trzeba zrozumieć działanie homeopatii.

   Działania homeopatii nikt do tej pory nie jest w stanie wyjaśnić.

   Ergo – nie da się zrozumieć Bystrowa. Czy rzeczywiście?

 

   Choć homeopatię znali już starożytni Hindusi, za jej nowożytnego ojca uważa się Samuela Friedricha Christiana Hahnemanna, niemieckiego doktora medycyny i chemika, który ogłosił podstawowe tezy nowej metody leczenia w roku 1796.

   Najprostsza definicja tej terapii stwierdza, że leczenie polega na podawaniu pacjentowi niesłychanie rozcieńczonych dawek leku, który w normalnym stężeniu wywołuje objawy choroby, na którą zapadł. Jest to jednocześnie podstawowa zasada homeopatii: podobne leczyć podobnym.

   Specyfiki homeopatyczne uzyskuje się ze źródeł naturalnych: z ziół, z minerałów występujących w przyrodzie oraz ze zwierząt – jadu żmij, pszczół, pająków, płynu z worka obronnego mątwy, wykładziny muszli ostryg, chrząstek ssaków. Z reakcji chemicznych, wytwarzanych sztucznie w laboratoriach uzyskuje się ich bardzo niewiele.

   Najnowszą metodą pozyskuje się substancje lecznicze z wydzielonych bakterii chorobowych, z chorych tkanek organizmów, wytwarzając bardzo wysokie, uzdrawiające potencje.

   Potencja – oznacza liczbę rozcieńczenia. Potencję 1:10 uzyskuje się biorąc jedną cześć leku i 9 – rozpuszczalnika (alkohol, cukier mleczny, rzadziej woda). Otrzymaną substancję wstrząsa się odpowiednią liczbę razy i otrzymuje potencję pierwszą (D1). Nikt do dziś nie wyjaśnił, dlaczego owo wstrząsanie jest tak niezwykle istotne, że bez niego leki nie uzyskują potrzebnych właściwości. To kolejna tajemnica homeopatii.

   Z gotowego produktu, który powstał (1:10) bierze się teraz znowu jedną jego część i 9 rozcieńczalnika. Tak powstaje potencja D2. Potencja D3 – stanowi jedną część D2 i 9 części rozpuszczalnika. I tak dalej. Nawet do potencji milionowej. Medycyna akademicka mówi, że w takiej wysokiej potencji nie da się już nawet wykryć śladu leku. Praktyka posługując się przykładami dowodzi, że te potencje leczą.

   Dalej (nadal pragnąc zrozumieć Bystrowa) przypomnijmy sobie, że ostatnie lata rozwoju nauki, zwłaszcza zaś fizyki, potwierdziły badaniami laboratoryjnymi to, od czego odżegnywali się dogmatycy, nie mogący uwierzyć w oddziaływanie bioenergoterapii na człowieka: każdy organizm posiada pewnego rodzaju pole. Pole, które Harold Saxton Burr, naukowiec z uniwersytetu w Yale, pierwszy nazwał polem życia, inni zaś – aurą, biopolem, polem elektromagnetycznym.

   Żadne z tych określeń nie jest do końca słuszne. Dziś bowiem już wiemy, że to, co znajduje się w naszym ciele i kilkanaście centymetrów wokół niego manifestuje się jako zestaw rozmaitych pól, których dotąd nie udało się przedstawić jako jednolitego, zwartego systemu. W laboratoriach wydzielono pola: termiczne, chemiczne, fizyczne, sejsmiczne, akustyczne, podczerwone. W głównej zaś mierze, polem, które decyduje o charakterystyce organizmu jest pole elektromagnetyczne. Potwierdzili to tacy wielcy, jak wspomniany już Burr, Albert Szent-Györgyi i Włodzimierz Sedlak, twórcy teorii, zakładającej, że życie jest światłem, a więc niczym innym, jak manifestacją pola elektromagnetycznego (PEM).

   Czytając PEM odbieramy bardzo konkretny przekaz elektromagnetyczny danego organizmu. Otrzymujemy bioinformację mówiącą o jego, (brzydko powiedziane) parametrach taktyczno-technicznych. Ponieważ każde stworzenie jest niepowtarzalnym egzemplarzem – taka bioinformacja musi być również jedyna w swoim rodzaju. Podobnie, jak indywidualne DNA każdego osobnika. (Do tematu DNA jeszcze wrócimy).

   Przekaz PEM przechwycony od najmniejszej nawet bakterii czy wirusa, ma konkretną postać wykresu widocznego na monitorze komputera. Powstaje on w wyniku wprowadzenia do pamięci komputera konkretnej bioinformacji. Mówiąc po ludzku: Władimir Bystrow za niemałe pieniądze nabywał, gdzie tylko było możliwe (specjalizują się w tym już wielkie koncerny farmaceutyczne) ampułki, w których zamknięte jest, jak w puszce Pandory niemal całe zło tego świata – jego choroby.

   Prątki Kocha, laseczki coli, bakterie gangreny, objawy niedomagającej zastawki, marskości wątroby, zapalenia wyrostka – wszystko zaklęte w szklanych fiolkach i posiadające własną bioinformację. Tę bioinformację naukowiec odbierał za pomocą specjalnych czujników i nadawał im formę sygnału elektromagnetycznego, który komputer zapisywał w postaci wykresu.

   Początek tego typu doświadczeń i rozwinięcie metody należy, nie bez pewnych moralnych oporów, przypisać nazistowskiemu lekarzowi, Reinholdowi Vollowi. Po wojnie, choć wiele jego prac było tajnych, inne zaś zaginęły bezpowrotnie, na bazie tego, co pozostało, kontynuowano eksperymenty w dziedzinie bioinformacji. Do niedawna kompleksowe badanie pacjenta, poddanego porównywaniu jego organizmu i jednostek chorobowych w fiolkach trwało kilka godzin, przy czym było to 200-300 testowych ampułek. Dziś Bystrow ma kilka tysięcy takich ampułek. Ileż musi trwać testowanie wszystkich? Dzięki zapisaniu ich w postaci elektromagnetycznej – pół godziny.

   Ta współczesna postać biorezonansu – stanowi dzieło Bystrowa. Stworzył on specjalny, komputerowy panel, do tego napisał program i całość opatentował najpierw w Związku Radzieckim, gdzie z reguły nie przydzielano patentów na wynalazki, a jedynie prawa autorskie. Jemu patent przyznano. Już wtedy oceniono wyjątkową wartość tej metody.

   W praktyce wygląda to tak: w prawym ręku trzymam elektrodę (miedziany walec podłączony do komputera), palce lewej (punkty akupunkturowe na obrzeżach paznokci) Bystrow dotyka ołówkowym czujnikiem. Nogą przyciska pedał, którym podaje do zbadania kolejne wzorce zawarte w fiolkach (w komputerze – przetworzony wykres elektromagnetyczny). Na monitorze pojawia się poziomy wektor, sygnalizujący wskazania: kompatybilne z wzorcem chorobowym lub nie. Zatem mam kłopoty z organizmem, czy nie? Mam w sobie chorobę, której objawy zawarte są w tej próbówce, czy nie? On sam, biegły praktyk, odczytuje w jakim procencie, i czy w ogóle, jest we mnie wirus Taki czy Owaki.

 

   Po badaniu już wie co we mnie siedzi.

 

   Określa to jednoznacznie, po czym pobiera z komputera sygnał przeciwstawny (podobne leczyć podobnym – zasada homeopatii, którą wyjaśniałem na samym początku), przetwarza go na sygnał elektromagnetyczny i zapisuje w pamięci komputera. Stamtąd wdrukowuje go w magnetyczny pasek, który poleca przylepiać sobie na skroń. Ponieważ niedaleko stąd do mózgu, który jest bezpośrednim odbiorcą impulsów PEM organizm przechwytuje je zamieniając na czytelną dla siebie bioinformację. W dobie komputeryzacji, uwierzcie, to naprawdę prosta droga. Bioinformacja z homeopatycznej dawki z ampułki zamieniana jest na sygnał elektromagnetyczny, po czym z powrotem na bioinformacyjny. Zapytajcie swoje dzieci – nic prostszego.

   Bystrow wciąż śledzi, szuka, trzyma rękę na pulsie, szpera w Internecie, zdobywa najnowsze wzorce, skryte w ampułkach, poszerzając bank danych w swoim komputerze. Cztery tysiące jednostek chorobowych – to dużo.

   Najlepiej leczy się te choroby, które są zdecydowanie czytelne: jeden wirus – jedna choroba. Wciąż dyskusyjne są alergie, mające źródło w sferze psychiki, trudno poradzić sobie z nowotworami, które wprowadzają fałszywą bioinformację zdegenerowanej komórki. Komputer nie potrafi jej zróżnicować. Określić jaką złą, negatywną.

   Podczas badań nad alergiami wyniknął niezwykle interesujący dylemat. Gdy okazało się, że ich podłożem jest w dużej mierze nasza psychika – teza, iż homeopatia może mieć dobroczynny wpływ na jej zmianę zaczęła bronić się sama. Najważniejszy w tym momencie okazuje się przekaz – sygnał, który odbierzemy na poziomie psychicznym. Jaki? Może być on generowany przez nasze ciało fizyczne, przez bioinformację, przez komputer w postaci PEM. Bystrow zaczął się zastanawiać: czy jest jakakolwiek różnica, jeśli żona wyda mu polecenia osobiście, przez telefon, czy napisze je na skrawku papieru? To będzie cały czas sygnał od niej, bo zna jej głos i charakter pisma. Niezależnie zatem od formy przekazu – odbierze ten sygnał i dostosuje się do niego. Jasne więc, że obojętne jakiej będzie natury – zmieni jego nastawienie psychiczne.

   To już jest mała rewolucja. I problem zawarty w pytaniu: czy homeopatia komputerowa może wpływać na ludzką psychikę?

   Ufff! Otwieramy drzwi do sfery mózgowej, do tej pory niedostępnej, odmykamy furtkę do wnętrza mózgu, ponad jego dotychczasowe, 8-procentowe wykorzystywanie. Sięgamy do rezerw, czynimy

 

   coś z pogranicza powieści lub filmów S-F.

 

   - Kiedy jesteś dyrygentem, dokładnie słyszysz, gdy w twoim stuosobowym chórze fałszuje choć jeden głos. Wyławiasz chórzystę, strofujesz, podajesz właściwy ton i facet w następnej sekwencji śpiewa już dobrze. Tak jest i z organizmem. Kiedy za pomocą właściwej częstotliwości (z komputera lub z energii bioenergoterapeuty) podajesz mu tzw. częstotliwość wzorcową, po jakimś czasie organizm się do niej dostraja i powracasz do zdrowia – stwierdza Władimir Bystrow. – Masz pewien kod nadany przy urodzeniu, a w ciągu życia on ci się  rozjeżdża  i fałszujesz, tak jak ten śpiewak z chóru. Wtedy musisz wrócić do matrycy, z którą się rodziłeś. Czyli prosisz dyrygenta, żeby zostać przy tym porównaniu, o podanie właściwego tonu. I zaczynasz od nowa. Ja ci podaję ton, który zgubiłeś, bo tyle miałeś rzeczy do zrobienia, że nie byłeś w stanie go pamiętać. Kiedy twój organizm ponownie ten kod przyswoi – to tak, jakbyś zaczynał od nowa. Tu zgadzam się z tymi, którzy uważają, że bioenergoterapia jest bardziej przekazywaniem impulsu dostrajającego organizm do jego zakodowanej matrycy, uruchamianiem układu immunologicznego oraz energii własnego organizmu, niż bezpośrednim przekazywaniem energii na drodze: bioenergoterapeuta – klient...

   Jest doktorem habilitowanym fizyki, absolwentem słynnej wyższej uczelni na Syberii. Studia podyplomowe z medycznej i biologicznej fizyki ukończył w II Moskiewskiej Akademii Medycznej. Naukowiec, o którego względy zabiegali najważniejsi politycy tego świata z obu stron żelaznej kurtyny. Od kilku lat obywatel RP. Sława i zaszczyty były dla niego mniej istotne – koniecznie chciał zrozumieć, rozgryźć, wyjaśnić przedziwną zależność ludzkiego organizmu od reguł fizyczno-matematycznych. Pracuje nad tym dalej: jeśli bioinformację da się przetłumaczyć na język elektromagnetyczny, na język komputera – jaki problem, żeby w tym samym języku porozumiewać się z kodem DNA? Przecież to także tylko sygnał elektromagnetyczny. I wtedy co? Ano, za pomocą komputerowego impulsu będziemy w stanie ingerować w strukturę DNA. Naprawiać choroby w niej zawarte: Parkinsona, Alsheimera, HIV, żółtaczkę, wciąż nieuleczalną grypę i SM. Ile lat na to potrzeba, jeśli jesteśmy już u progu, mamy narzędzia i konkretne efekty przetwarzania bioinformacji skrzywionej, chorobliwej, na właściwy wzorzec, przywracający nas do stanu zdrowia takiego, jaki w nas zaprogramowano?

   – Idąc dalej, myślę o tym, ale jestem za krótki, przecież to wszystko można by zawrzeć w matematycznych wzorach i przy następnej generacji komputerów wzory te odpowiednio modyfikować, dając pojedynczym pacjentom do „przepracowania”, do „wszczepienia”, po to, by znowu mogli zaczynać od podstawy swojej egzystencji, czyli od calkowitego zdrowia. Kto to wymyśli – ma stuprocentowego Nobla - mówi.

   Bystrow jest w stanie pozbawić nas chorób, kompleksów i doprowadzić do stanu, gdy mieliśmy całkowitą, życiową energię, podsuwając nam pod nos (umysł, duszę) wzorzec zdrowia doskonałego.

   To zupełnie nowe pojęcie podstawowego stanu dla człowieka, stanu, w którym jest w obiektywnie dobrym zdrowiu, manifestowanym przez pełnosprawny, niezawodny organizm.

   Czy nie stajemy się jednak wtedy zupełnie odhumanizowani? Narażeni na przyciskanie klawiszy komputera w każdym momencie, gdy poczujemy się trochę gorzej, gdy zacznie nas łamać w kościach, lub gdy popadniemy w stres z powodu kłopotów w pracy?

   Bystrow twierdzi, że to ostatnie jest również całkowicie możliwe.

   Wracając do homeopatii, zwłaszcza zaś tych jej elementów, które nie są do końca wyjaśnione, nie ulega wątpliwości, że mają one wpływ na ludzką psychikę. Ingerując w ciało fizyczne, w sferę, gdzie powstaje choroba – psychikę tę zmieniają. Stąd prosty wniosek, że za pomocą przekazu homeopatycznego informacja o wzorcu zdrowia fizycznego pozwala uzdrawiać nasz stan psychiczny. Taki zamknięty ciąg Przyrody: materia – informacja – ciało – duch.

   Idzie w tym rozumowaniu dalej. Początek został zrobiony. A on widzi możliwości komputerowego opracowania... diagnostyki karmy. Wiemy już, że każdy problem choroby – to psychika. Każdy problem psychiczny mający odwzorowanie w chorobie – to problem duchowy. Każdy problem duchowy – to problem karmy. Proste? Jedno wynika z drugiego. Łańcuch konsekwencji, następstwa czasów, następstwa wcieleń, następstwa rozwoju duchowego i... fizyki. Gdzieś obok nas, blisko, całkiem blisko, ocierając się o nasz naskórek, jest na dotknięcie dłoni... ona, Teoria Wszystkiego której nie obchodzi, kiedy to, co najważniejsze, małostkowa i niewierząca ludzkość doprowadzi do stanu obowiązującej doktryny. Ona jest, a jeśli my tego nie dostrzegamy – tym gorzej dla nas.

   Dokładnie przed dziesięciu laty opublikowałem w książce wywiad z prezesem polskich homeopatów, człowiekiem, który homeopatii oddał duszę, serce i całą resztę, dr Stanisławem Jędrzejczykiem. Zdumiewające, jaką wówczas zaprezentował wizję rozwoju tej dziedziny medycyny: ... – Im bardziej sfera, do której chcemy dotrzeć, okazuje się zorganizowana – tym delikatniejszy i bardziej precyzyjny bodziec jest potrzebny. Proszę porównać to z komputerem, z układami cybernetycznymi. Czasami w ogóle zastanawiam się, czy homeopatią nie powinni zainteresować się zupełnie poważnie współcześni fizycy. Gdybym tak mógł pogadać z matematykiem, fizykiem i chemikiem – myślę, że doszlibyśmy do interesujących wniosków i kto wie, czy homeopatia nie otarłaby się o słynny wzór Einsteina...

   Zaiste, niesłychanie prorocze to słowa, i tak myślę, że powinienem pokusić się o spotkanie obu panów i już ostrzę sobie zęby, jaka to będzie gratka.

   Dziś zaś przywołam tylko, co niejednokrotnie sygnalizowałem w swoich publikacjach i felietonach: naprawdę, bardzo, bardzo już blisko do spotkania fizyków z mistykami. Do usłyszenia za parę lat. Przypomnę Wam wtedy ten tekst, ale już o jeden stopień wyżej w spirali rozwoju.

   Póki co, nie wyjaśniona do końca sprawa komputerowej homeopatii i bioinformacyjnego rezonansu przywraca zdrowie ludziom, choć nie do końca wiadomo na jakiej zasadzie. Ku utrapieniu faryzeuszy nie wiadomo też „kto za tym stoi”.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin