334._Pacheco_Christine_-_Bogata_panna_i_hultaj.pdf

(529 KB) Pobierz
The rogue and the rich girl
Christine Pacheco
Bogata panna i hultaj
140443026.002.png
Rozdział 1
Ace Lawson przykucnął na skrzydle samolotu. Usłyszawszy nadjeżdżający
samochód, podniósł głowę. Na płytę lotniska wjechała taksówka.
Dziesięć minut po czasie, pomyślał Ace, zerknąwszy na zegarek. Można się
było tego spodziewać. Ale opłacało się trochę poczekać, dodał w myślach na widok
wysiadającej z samochodu kobiety.
Podeszła do samolotu. W jednej ręce trzymała elegancką walizkę, w drugiej –
solidną, skórzaną teczkę. Jej długie, pomalowane na czerwono paznokcie widać
było z daleka. Krótka spódniczka ciasno opinała pupę, ukazując smukłe nogi w
jedwabnych rajstopach. Długie, kasztanowe włosy rozwiewał wiatr. Była
nieskazitelna. Od czubka skórzanych pantofelków aż po kołnierzyk jedwabnej
bluzki.
Ace zeskoczył na ziemię, oparł się o skrzydło swej cessny i przez ciemne okulary
przyglądał się pięknej dziewczynie. Powtarzał sobie, że jest jego klientką, że z
zarobionych na tym kursie pieniędzy opłaci rachunki i kupi leki dla potrzebujących,
a mimo to nie mógł oderwać oczu od kołyszącego ruchu jej bioder.
Uśmiechnął się do siebie. Doskonale wiedział, że jej nieskazitelny strój kobiety
interesu za kilka godzin zmieni się w pomięte szmatki. A rebelianci w Cabo de
Bello będą do niej celować dla przyjemności. W żaden sposób nie mógł na to
pozwolić.
– Ace Lawson? – zapytała. Głos miała trochę śpiewny i miły dla ucha.
– Zgadza się. – Uścisnął wyciągniętą dłoń. Była ciepła, gładka i zdrowa.
Zupełnie inna od wszystkich kobiecych dłoni, które ostatnio miał okazje ściskać. –
Spóźniła się pani.
Tak samo, jak moja była żona, dodał w myślach. Ona też się zawsze spóźniała.
– Przepraszam. – Jej służbowy uśmiech nie zmienił się ani na jotę.
Ace ciekaw był, czy odciski na jego dłoni zrobiły na niej jakiekolwiek wrażenie i
czy zauważyła jego brudne paznokcie. Dopiero co wrócił z rejsu. Powinien był się
wykąpać, napić piwa i zdrzemnąć, ale na żaden z tych luksusów nie mógł sobie w
tej chwili pozwolić.
– Nie wiedziałam, że zamierza pan wystartować dokładnie o dziesiątej.
– Chce pani lecieć w tym stroju? – zapytał. – Dam pani jeszcze pięć minut na
zmianę ubrania.
– A po co? – Przestała się uśmiechać i zaniepokojona spojrzała na krótką
140443026.003.png
spódniczkę i skórzane pantofelki na cieniutkich szpileczkach.
Rany, pomyślał Ace, ja w ciągu dziesięciu lat nie wydaję na ciuchy tyle, co ta
babeczka w ciągu miesiąca. Ile dobrego można by za te pieniądze zrobić dla ludzi.
– Wygląda pani jak okrągły milion dolarów, ale te pończoszki zaraz przykleją się
pani do nóg. W dodatku siedzenia w moim samolocie pożerają takie cuda na drugie
śniadanie. A obcasy... – Ace pokręcił głową.
– Obcasy też się panu nie podobają?
Nawet nie usiłował ukryć rozbawienia, widząc, jak próbuje wyciągnąć obcasik,
który tymczasem zdążył się prawie całkiem utopić w smarze.
– Ugrzęzły – oznajmił, jakby bez tego nie dało się tego zauważyć.
Kobieta się skrzywiła, a Ace – uśmiechnął.
– Ma pani pięć minut na przebranie się w coś wygodniejszego. – Ace postanowił
być wspaniałomyślny.
Nicole Jackson uniosła brwi i spojrzała na niego z wyższością. Bez trudu mógł
sobie wyobrazić, jak nieszczęśliwy podwładny wije się pod takim spojrzeniem.
Pewnie terroryzowała nim swoich ludzi, ale jego tylko rozśmieszyła.
– W mojej Cessie nie ma pierwszej klasy.
– Zauważyłam. – Krytycznie spojrzała na samolot.
Zirytował go jej ton i to spojrzenie. Ta cessna była wszystkim, co miał, całą jego
rodziną, włączając w to dzieci, których pragnął, ale dotąd się ich nie doczekał. W
ciągu kilku ostatnich lat oboje nie raz i nie dwa oblecieli świat dookoła. W
przeciwieństwie do znanych mu kobiet, Cessie nigdy go nie zawiodła.
– No to jak? Skorzysta pani z mojej propozycji czy nie? Zostały pani jeszcze
cztery minuty.
– Gdzie, pańskim zdaniem, miałabym się przebrać? – zapytała, patrząc mu
prosto w oczy.
– Na przykład tam – pokazał palcem stojącą za jego plecami drewnianą
budowlę.
– Przecież to ubikacja! – obruszyła się.
– Pokojówki też tam nie ma.
– Nie roześmiała się. Nawet się nie uśmiechnęła. Tylko brwi ułożyły się jej w
równiutką, bardzo wąską kreskę.
– Musimy zaraz wystartować – tłumaczył Ace, goniąc resztkami cierpliwości. –
Jeśli nie chce się pani przebrać, to proszę powiedzieć. Pomogę pani wsiąść do
samolotu.
– Co takiego?
140443026.004.png
– Ma pani strasznie wąską spódnicę. Albo będzie ją pani musiała podnieść do
góry, albo skorzystać z mojej pomocy przy wsiadaniu.
Miał nadzieję, że klientka w końcu nie zdecyduje się na zmianę stroju, ale ona
skinęła głową, choć widać było, że robi to z wielką niechęcią.
– Zajmie mi to około dziesięciu minut... – A widząc jego zrezygnowaną minę,
dodała: – Spróbuję się pospieszyć.
Chciała wyjąć obcas, który utknął w smole, ale jej się nie udało. Ace westchnął i
pochylił się. Ktoś przecież musiał jej pomóc. Zgrabna kostka Nicole doskonale
pasowała do jego dłoni.
– Nie trzeba, panie Lawson...
– Proszę mi mówić Ace.
Ich oczy spotkały się na ułamek sekundy.
– Jestem panu wdzięczna za pomoc.
– Proszę oprzeć dłonie na moich ramionach – polecił.
Skinęła głową i odłożyła teczkę. Ace był całkowicie nie przygotowany na
dotknięcie jej ciepłych i delikatnych palców. Udało mu się wyciągnąć bucik z
czarnej mazi, choć niestety zostało w niej kilka skrawków kosztownej skóry.
– Dziękuję. – Nicole wysunęła nogę z jego uścisku.
Ace przyglądał się, jak wkłada stopę do zniszczonego pantofelka. Bez słowa
wzięła teczkę i kołysząc biodrami, poszła w stronę ustępu.
No cóż, Ace Lawson po raz pierwszy tego dnia się uśmiechnął. Może jednak ta
podróż nie będzie taka zła, jak się zapowiadała, pomyślał.
Zaraz jednak spoważniał. W końcu była to tylko praca. Potem i tak będzie
musiał raz jeszcze wpaść na chwilę do Ameryki Środkowej.
Żeby czas się nie dłużył, wsiadł do samolotu i po raz drugi sprawdził wszystkie
urządzenia pokładowe. Starał się nie myśleć o tym, jak wygląda Nicole pod tym
swoim eleganckim strojem.
Pewnie nosi jedwabną bieliznę z mnóstwem koronek, pomyślał mimo wszystko.
A może w ogóle nie nosi stanika? No, nie! Muszę się porządnie wyspać. I
koniecznie wpaść do Rosie, jak będę w Kartagenie. Dość miałem jednej takiej
elegantki. Więcej mi nie potrzeba.
Nicole wróciła dokładnie po ośmiu minutach. Śnieżnobiałe adidasy ostro
kontrastowały z czarną nawierzchnią płyty lotniska. Doskonale dopasowane dżinsy
ciasno opinały jej zgrabną figurę. Ace'owi znów zaparło dech w piersiach. Otworzył
drzwi od strony pasażera i sięgnął po teczkę. Była bardzo ciężka.
– Co pani tam ma, na miłość boską? – zapytał zdziwiony, że taka drobna osóbka
140443026.005.png
nie miała najmniejszego problemu z udźwignięciem ponad
dwudziestokilogramowego ciężaru.
– Laptopa, baterie, telefon komórkowy, kalkulator, modem, dyskietki.
Ace nic nie powiedział, tylko wziął od niej walizkę. W porównaniu z nią teczka
wydała mu się niemal piórkiem. Wszystko to upakował w małym przedziale
bagażowym, znajdującym się za fotelami.
Kilka minut później kołowali już na pas startowy. Samolot nabierał szybkości.
Ace kątem oka spoglądał na siedzącą obok niego kobietę.
– Proszę zapiąć pas – polecił. Poderwał samolot do lotu i dopiero wtedy znów
poczuł się naprawdę wolny. Sprawdził wskaźniki zegarów i spojrzał na swoją
pasażerkę. Okazało się, że należała do tych, którzy nie słuchają rozkazów. Nie
zapięła pasów.
Oczy miała szeroko otwarte, nieprzytomne. Oddychała z trudem, a
wypielęgnowane paznokcie wbiła w fotel. Jedynym kolorem pozostałym na jej
twarzy był róż na policzkach. Ace w mgnieniu oka zrozumiał, że ma na pokładzie
osobę, u której objawy choroby morskiej pojawiają się, zanim jeszcze samolot na
dobre oderwie się od ziemi.
– Panno Jackson, czy dobrze się pani czuje?
Wydała z siebie jakiś dźwięk zbliżony do jęku.
Ace zdjął jedną rękę ze steru i zaczął szukać toreb niezbędnych na wypadek
choroby morskiej. Niestety, w schowku z mapami, czyli tam, gdzie być powinny,
nie było ani jednej.
Po twarzy jego pasażerki spływały krople potu.
– Chwileczkę – powiedział.
Szczycił się tym, że potrafił sobie poradzić w każdej sytuacji. Przelatywał przez
ogień, postrzelono go, wsadzono do więzienia za przestępstwo, którego nie popełnił,
a potem za inne, które popełnił. A tymczasem okazało się, że nie potrafi sobie
poradzić z czymś tak prostym i naturalnym. Choć może to nie sytuacja, lecz kobieta
wprawiła go w zakłopotanie.
– Niech to szlag! – zaklął, bez skutku grzebiąc w schowku na mapy.
Siedząca obok niego kobieta skuliła się i zamknęła oczy. Ponieważ Ace nie miał
w samolocie ani jednej niezbędnej w takich sytuacjach torby, musiał sprawić, aby
młoda dama jej nie potrzebowała.
– Panno Jackson – powiedział głośno i wyraźnie. – Proszę otworzyć oczy.
Zamrugała powiekami.
– Proszę głęboko odetchnąć. Pięć razy. Za każdym razem musi pani zatrzymać
140443026.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin