O wyższości katolicyzmu - John Henry Newman (2006, Duc In Altum).pdf

(261 KB) Pobierz
16583620 UNPDF
O wyższości katolicyzmu
John Henry Newman
O wyższości katolicyzmu
Przekład i wprowadzenie
ks. Jacek Dunin-Borkowski
Wydawnictwo „Duc In Altum”
Warszawa 2006
Tytuł oryginału:
Catholicism and the Religions of the World
© Wydawnictwo „Duc In Altum”, 2006
Opracowanie i redakcja
ks. Sylwester Gaworek
Korekta stylistyczna
Tomasz Korpysz
Projekt okładki
Bartłomiej Kuczyński
OCR i skład PDF
Mordechaj Łu (2008)
UWAGA! Elektroniczna kopia książki, którą właśnie czytasz została sporządzona bez pisemnego pozwolenia
Wydawnictwa, wobec czego w świetle prawa jest nielegalna i łamie zasady copyright. Posiadasz
i rozprowadzasz tę kopię jedynie na własną odpowiedzialność. Pamiętaj, aby po przeczytaniu książki nabyć
ją w jak najbliższym terminie, na który pozwalają Ci Twoje możliwości finansowe ;-).
Za zgodną Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej
Z dnia 29.03.2006 r. Nr 458 (K) 2006
ISBN 978 — 83 — 920866 — 7 — 3
Druk i oprawa:
WYDAWNICTWO AA s.c.
pl. Na Groblach 5
31-101 Kraków
Wprowadzenie
John Henry Newman (1891-1890) to profesor Oxfordu, pisarz, poeta, ksiądz anglikański, który
przeszedł na katolicyzm, został katolickim księdzem, a pod koniec życia kardynałem. Przede
wszystkim jednak był wielkim chrześcijańskim myślicielem, a może i świętym — jego proces
beatyfikacyjny jest w toku.
Aby zrozumieć drogę myśli, która od kalwinizmu doprowadziła Newmana do szczytów
katolickiego mistycyzmu i wysokiego miejsca w katolickiej hierarchii, trzeba uzmysłowić sobie
specyfikę kościoła anglikańskiego. Kościół ten jest, jak pisze Newman, narodowy i polityczny.
Praktycznie nie posiada innego zwornika niż bycie Kościołem angielskim. W jego formie mieszczą
się grupy skrajnie protestanckie, kalwińskie czy nawet baptystyczne, kwestionujące większość
sakramentów, a równolegle istnieje „Kościół Wysoki” mający liturgię podobną do katolickiej,
Mszę świętą, spowiedź i zakony. Przy tak wielkiej różnorodności — aż rodzącej pytanie, czy jest to
rzeczywiście jeden Kościół — istnieje cecha wspólna: zadawnione, głębokie i bardzo silne
uprzedzenia do katolicyzmu często zwanego w Anglii papizmem. Uprzedzenia te, które powstały
w dużym stopniu nie z powodów religijnych, ale politycznych (sama schizma Henryka VIII też nie
miała pierwotnie powodów religijnych), szczególnie w czasie konkurencji z Hiszpanią o dominację
na morzach (wtedy Anglia stworzyła i wylansowała mit rzekomego okrucieństwa inkwizycji),
stanowią do dzisiaj jedną z cech angielskiej kultury, także tej zupełnie świeckiej.
Newman, będąc anglikaninem, został wychowany w kalwińskiej pobożności swojej matki.
Studiował w Oxfordzie, następnie został tam profesorem. Coraz bardziej skłaniał się do posługi
duchownej jako swojej drogi życiowej. W końcu przyjął święcenia w kościele anglikańskim. Będąc
proboszczem, doszedł do przekonania o bezwartościowości kalwinizmu jako propozycji dla
człowieka: „kalwinizm nie jest kluczem do realnie występujących w świecie przejawów ludzkiej
natury”. Późniejsza podróż do Afryki, Grecji i Włoch zaowocowała dalszą ewolucją poglądów
Newmana. Dla pełnego uprzedzeń Anglika zaskoczeniem było rozpoznanie Rzymu jako matki
chrześcijaństwa. Trzeba przyznać, że zdolność do przezwyciężenia tych uprzedzeń świadczy o jego
wielkiej rzetelności umysłowej. Doszedł on do wniosku, że trzeba w Anglii przywrócić „Kościół
pierwotny” — wpatrzony w Zbawiciela, prawowierny, a jednocześnie integrujący to, co dobre w
kulturze grecko-rzymskiej. Newman stał się założycielem i jednym z głównych przywódców Ruchu
Oxfordzkiego dążącego do odrodzenia w Kościele anglikańskim prawdziwej pobożności
skierowanej ku żywemu Chrystusowi, odchodzącej od urzędniczego rytualizmu tego kościoła
państwowego. Ruch ten chciał iść „via media” — drogą pośrednią. Należało, według Newmana,
zachować równy dystans do Rzymu i Genewy (stolicy kalwinizmu). Kolejne jego dzieła były krytyką
rytualizmu, a także purytanizmu, dzięki zaś czerpaniu ze skarbnicy starożytnego Kościoła
niepodzielonego jego poglądy powoli zbliżały się do katolickich, mimo trwającej krytyki „rzymskich
błędów”. Następne dzieła Newmana były coraz gorzej przyjmowane przez jego zwolenników,
podążał drogą swojej myśli coraz bardziej osamotniony. Sam nie w pełni rozumiał, dokąd zmierza;
później mówił, że „zobaczył ducha” — cień Rzymu przysłaniający wypracowany przez niego
kompromis dla anglikanizmu. W końcu Newman publikuje „Traktat 90”, w którym rozróżnia
między historycznymi wynaturzeniami w Kościele Katolickim, przeciw którym byty skierowane tezy
Lutra, a prezentującymi właściwą naukę dekretami Soboru Trydenckiego. Traktat ten wzbudził
furię. Newman został okrzyknięty zdrajcą swojego kościoła, w konsekwencji stracił katedrę
i parafię. Schronił się w półzakonnym odosobnieniu z garstką przyjaciół. W końcu wstąpił do
Kościoła Katolickiego.
Droga życiowa Newmana jest drogą myśli. Chyba dlatego jego spojrzenie na Kościół jest tak
przenikliwe. Jego zachwyt Kościołem nie jest naiwną egzaltacją, ale skutkiem głębokich przemyśleń
i bolesnych decyzji. Gdy pisze o zasadniczych różnicach między Prawdziwym Kościołem
a kościołami oddzielonymi, ujmuje sprawy zasadnicze, które przemyślał i przecierpiał. Gdy dzisiaj
czytamy myśli Kardynała o Kościele, nasuwa się pytanie, na ile obecny katolicyzm nie utracił, jeśli
nie samych istotnych swoich cech, to przynajmniej ich świadomości. Może to być rachunek
sumienia dla współczesnych katolików zarażonych, wg. określenia innego kardynała — Ratzingera
— „ekumenizmem negocjacyjnym”: dążeniem do pojednania poprzez zacieranie tego, co jest
prawdą i brakiem zaufania do prawdziwości i nieomylności Kościoła Katolickiego.
Duża część newmanowskiej krytyki kościołów niekatolickich i innych religii (w tłumaczeniu
trudno było poprawić typową dla kultury angielskiej nieścisłość — nierozróżniania pojęć „religia”
i „wyznanie chrześcijańskie”. Newman pisze o różnych wyznaniach jako o „religiach”) jest
poświęcona ówczesnemu kościołowi anglikańskiemu i ówczesnemu angielskiemu społeczeństwu.
Cześć z tych uwag już się zdezaktualizowała, jednak zestawienie, którego Newman dokonuje,
uwyraźnia cechy katolickości, które są i pozostają niezmienne. Nie ma już społeczeństwa
stawiającego na pierwszym planie honor i uczciwość, ale pozostaje Kościół, który za największy
problem ludzkości uważa grzech. Dzisiaj też często zapominamy, że grzech nie jest tożsamy
z popełnionym złem, ale zależy przede wszystkim od natężenia złej woli, nawet jeśli zewnętrzne
skutki nie są poważne. Bardzo aktualne są uwagi Newmana o właściwym celu prawdziwego
Kościoła skontrastowanego ze społecznym charakterem kościoła anglikańskiego. Dzisiaj też
próbuje się oceniać Kościół na podstawie zewnętrznej działalności, którą prowadzi,
np. charytatywnej.
Traktacik, który prezentujemy, ukazuje jedyność Kościoła Katolickiego, a jednocześnie może być
podręcznikiem refleksji na temat tego, co to znaczy być naprawdę katolikiem. Dlatego mamy
nadzieję, że tym, którzy uważają się za katolików, pomoże on na nowo docenić wartość
przynależności do jedynego Kościoła Chrystusowego, a zarazem pogłębić własną religijną
tożsamość. W czasach „politycznej poprawności”, która lansuje swoisty religijny egalitaryzm,
każąc wszystkie religie uważać za równe, wydaje się to rzeczą szczególnie ważną.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin