Jordan Penny - Zimowe gody.pdf

(737 KB) Pobierz
145876306 UNPDF
Penny Jordan
Prezent
na Gwiazdkę
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jaz uniosła dłoń i delikatnie przycisnęła guzik
windy. Była dziś w dziwnym, melancholijnym na-
stroju. Próbowała wiele razy przywołać się do
porządku, ale nie przyniosło to po˙ądanego rezul-
tatu. Usłyszała zbli˙ające się kroki i spojrzała ma-
chinalnie w stronę przybysza, lecz natychmiast
odwróciławzrok. Przez moment miała ochotę z po-
wrotem wbiec po schodach na piętro, na którym
znajdował się jej apartament, jak gdyby chciała
uciec przed swoim przeznaczeniem. Stała jednak
bez ruchu, niczym przykuta do chłodnej marmuro-
wej posadzki holu, i nawet nie drgnęła. Po chwili
westchnęła cię˙ko. Do diabła, on był naprawdę
zabójczo przystojny, a przynajmniej na niej juz˙od
samego początku robił piorunujące wra˙enie.
W przytłumionych światłach foyer prezentował się
po prostu wspaniale. Był bardzo wysoki i wyjąt-
kowo dobrze zbudowany, a poza tym emanował
jakąś niezwykle pozytywną energią. Oboje stali
7
i w milczeniu czekali na windę. Po plecach Jaz
przemknął dreszcz podniecenia.
Po chwili nieznacznie zbli˙ył się do niej i stanął
tak, ˙e była zupełnie niewidoczna dla wszystkich
mijających ich osób, jak gdyby nie chciał, by
ktokolwiek inny, oprócz niego, na nią patrzył.
Amo˙e jej się tylkozdawało? Mo˙e tojej wybujała
wyobraźnia? Mo˙e równie˙ tylko wydawało się jej,
˙e niedwuznacznie omiótł ją spojrzeniem? Niczego
ju˙ nie była pewna. Miała cichą nadzieję, ˙e nie
dostrzegłtego,jakbardzosięjejpodoba.Itakbyłju˙
dostatecznie pewny siebie. Sama nie wiedziała, czy
tozpowodujegospojrzenia,czyraczejjejwłasnych
myśli,alecałyczasczułajakieśprzedziwnewewnęt-
rzne rozedrganie i podniecenie.
Zaraz, zaraz, zbeształa się w duchu, nie po to
przecie˙ tu przyjechałam, ˙eby komplikować sobie
˙ycie. Z trudem spróbowała skoncentrować uwagę
na właściwym celu swego pobytu w Nowym Or-
leanie. Przyjechała tu do pracy, a nie po to, by
wdawać się w jakieś przelotne flirty czy romanse
i pod ˙adnym pozorem nie powinna o tym zapomi-
nać. W Londynie, to znaczy w Cheltenham, praco-
wała w ekskluzywnym domu towarowym jako de-
koratorka wnętrz i witryn sklepowych. Właścicie-
lem tego domu był jej ojciec chrzestny, wuj John.
Imimo˙ewujnosiłsięwłaśniezzamiaremsprzeda-
nia tego domu, Jaz postanowiła utrzymać swoją
pozycję. Nadchodził więc dla niej czas próby
i chciała udowodnić sobie i światu, ˙e nie popełniła
8
błędu, wybierając tak nietypową, wprzekonaniu jej
rodziców, drogę. Nigdy nie zrozumieli, jak mo˙e
przedkładać studia w Wy˙szej Szkole Artystycznej
nad przywiązanie do rodzinnej farmy, na której się
wychowała. Z wielkim trudem, i to tylko dzięki
wsparciu ojca chrzestnego, zaakceptowali ten, ich
zdaniem, dziwny pomysł swojej jedynaczki. Za-
wsze podkreślali, jak wiele ich to kosztowało.
Wujowi zawdzięczała równie˙ pracę, którą ko-
chałaponadwszystko.Wiedziałajednak,˙erodzice
cały czas marzą po cichu o tym, ˙e pozna kiedyś
jakiegoś uroczego farmera, zakocha się w nim po
uszy i dzięki temu powróci do swojego dawnego
stylu ˙ycia. Ale ona przysięgła sobie ju˙ dawno, ˙e
niezakochasięwfacecie, któryniebędzierozumiał
jej fascynacji sztuką i potrzeby tworzenia. Zdawała
sobiesprawęzeswoichmo˙liwości.Wkońcuniena
darmo zabiegały o nią znane domy mody w jej
rodzinnymmieście.Byładobrzewykształcona,uta-
lentowana i ambitna, a do tego czuła się wolna i nie
chciała burzyć tego swojego świata, o który tak
długo musiała walczyć. Kochała swoich rodziców,
ale za nic nie chciałaby związać się z człowiekiem
pokroju jej ojca, choć musiała przyznać, ˙e ojciec
był dobry, wyrozumiały i szczodry.
Otrzymała wiele korzystnych propozycji w Lon-
dynie, postanowiła jednak być wierna domowi to-
warowemu wuja. Ten niezwykły dom zało˙ony
został jeszcze przez dziadka jej wuja, ponad sto lat
temu. A teraz wuj John, jako ˙e dobiegał ju˙
9
osiemdziesiątki, zaczął rozglądać się za jakimś
godnym następcą, który przejąłby ten dom towaro-
wy, nie zmieniając jego profilu. Głównie zgłaszali
sięzeswojąofertąbogaci Amerykanie,alewujcały
czasmiałwątpliwości,czyktośurodzonypodrugiej
stronie Atlantyku będzie w stanie utrzymać specy-
ficzną atmosferę starego angielskiego sklepu. Nie
miał bezpośredniego spadkobiercy i w końcu po-
stanowił, ˙e jednak przeka˙e sklep w ręce jakiejś
zamo˙nej amerykańskiej rodziny, która zobowią˙e
siępoprowadzićgodalejzgodniezdotychczasowy-
mi zało˙eniami. Ostatecznie wybór wuja padł na
rodzinę Dubois i Jaz całkowicie się z nim zgadzała.
To byli wyjątkowi ludzie, tak jak wyjątkowy był
sklep wuja Johna.
Z rozmyślań wyrwał ją subtelny dzwoneczek,
oznajmiający, ˙e winda właśnie się zatrzymała.
Drzwirozsunęły siębezszelestnie i Jaz, nie zwleka-
jąc, weszła do środka. Czuła obecność tego nie-
zwykłego mę˙czyzny tu˙ za sobą i nie mogła się
oprzeć, by nie zerknąć na niego przez ramię. Zwil-
˙yła suche wargi i z przera˙eniem stwierdziła, ˙e
ekscytujejąmyśl,˙eju˙ zachwilęzamknąsiędrzwi
i będzie w windzie sam na sam z tym przystoj-
niakiem. Raz jeszcze zerknęła na niego i poczuła
kolejny dreszcz podniecenia.
– Zobaczyłaś coś, co ci się spodobało, moja
śliczna? – zapytał z niejaką nonszalancją.
– Być mo˙e – odparła, patrząc mu prosto
w oczy. Musiała być czujna, uprzedzano ją, ˙e
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin