T. Zahn - Hero of Cartao 2.docx

(54 KB) Pobierz

Tytuł oryginału: STAR WARS: Hero of Cartao 2: Hero's Rise .
Autor: Timothy Zahn.
Przekład: Bolesław "Volrath" Racięski i.
Korekta: Wojciech "Quother" Bogucki .

Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów.

 

Część II: Narodziny Bohatera

ROK PO BITWIE NA GEONOSIS

Powoli wytraciwszy prędkość nad szerokim na kilometr pasem zieleni, oddzielającym fabrykę „Spaarti Creations” od północnego skraju posiadłości rodziny Binalie, ogromne dźwigi towarowe zaczęły opuszczać magnetyczne chwytaki. Z miejsca, w którym stał, Kinman Doriana nie dostrzegał ziemi pod nimi – wzgórza posiadłości zasłaniały mu widok – ale mógł zgadywać, że unoszą się nad ostatnią ze zniszczonych machin wojennych, która dokonała tu żywota w wyniku ataku Separatystów na fabrykę dwa dni wcześniej.
Złośliwa myśl przemknęła mu przez głowę: Neimoidianie – najeźdźcy dowodzący armią droidów – przynajmniej nauczyli się , że nie można tak po prostu wjeżdżać maszynami na ten zakazany kawałek łąki.
Rozglądając się wokół, aby mieć pewność, że zagajnik, w którym stoi, nie jest pod obserwacją, wyjął holoprojektor i wystukał kod połączenia. Światełko kontrolne zamigotało, gdy łączył się najpierw z najbliższym przekaźnikiem, następnie ze swoim statkiem i specjalnym kanałem HoloNetu, a potem, już po drugiej stronie Galaktyki, z jednym z tuzina węzłów na Coruscant, żeby w końcu dotrzeć na prywatne biurko samego Najwyższego Kanclerza Palpatine`a.
Doriana obserwował dźwigi, zastanawiając się, czy Palpatine będzie mógł rozmawiać, czy też znowu wyszedł na jedno ze swoich spotkań.
Wizerunek najbardziej rozpoznawalnej twarzy w galaktyce pojawił się w powietrzu nad holoprojektorem.
- Mistrzu Doriana – odezwał się Palpatine, skinąwszy głową w stronę swojego doradcy. – Masz dobre wieści?
- Obawiam się, że wręcz przeciwnie – oznajmił Doriana. – Separatyści nadal mają w ręku „Spaarti Creations” i wygląda na to, że wreszcie zorientowali się, że przebywających wewnątrz Cranscoców denerwują pojazdy lub żywe istoty na południowym skraju fabryki. Teraz oczyszczają łąkę ze szczątków i uważam, że dzisiejszej nocy będą mogli przestawić fabrykę na produkcję tego, co tylko będą chcieli.
- To niedobrze – przyznał ponuro Palpatine. – Czy znasz projekt D-90?
- Nie – powiedział Doriana. – Czy to jakiś nasz?
Palpatine skrzywił się.
- Raczej nie. To eksperymentalne droidy bojowe, ponoć tak wytrzymałe jak T-60 Federacji Handlowej, ale o wiele bardziej wszechstronne.
- Rozumiem – powiedział Doriana. D-60 był ciężką, półtora raza większą od człowieka wersją superdroidów bojowych, których Federacja Handlowa użyła po raz pierwszy w czasie Bitwy na Geonosis. – O ile bardziej wszechstronne?
- Znacząco – stwierdził Palpatine. – Będą zorganizowane w małe oddziały, a nie w duże grupy bojowe, więc będzie można ich używać zarówno jako komandosów, jak i zwykłej piechoty.
- To rzeczywiście niedobrze – zgodził Doriana. Więc w końcu Separatyści opracowali plany nowej broni. – Myśli pan, że przybyli tu, aby rozpocząć ich produkcję?
- Tak twierdzi nasz wywiad – przyznał Palpatine. – Osobiście podejrzewam, że projekt nadal ma kilka wad i dlatego chcą wykorzystać Spaarti do jego przetestowania i dokończenia. A jak obecnie przedstawia się sytuacja?
- Sytuacja jest patowa – odpowiedział Doriana. – Komandor Roshton i jego żołnierze-klony zajęli pozycje, niektórzy tutaj, w posiadłości Lorda Binalie’go, inni rozproszyli się po okolicy. Nękają droidy gdzie tylko mogą, ale Separatyści w większości pozostają ukryci wewnątrz fabryki, gdzie nie możemy im nic zrobić, nie ryzykując jej uszkodzenia.
- Czego nie chcemy ani my, ani oni – podsumował Palpatine. – Co z technikami?
- Binalie ma sekretny schron głęboko pod ziemią, który łączy się z tunelem prowadzącym do fabryki. Są tam ukryci.
- Łączność?
- Separatyści nadal blokują miejscowy system komunikacyjny i kanał HoloNetu – wyjaśnił Doriana. – Ale Roshton jakoś przekonfigurował swoje komlinki, żeby to obejść. Będą mogli działać szybko, jeśli tylko dostaną szansę.
- A więc ją dostaną – powiedział Palpatine. – Leci do was lekki republikański krążownik z wystarczającą siłą ognia, aby zniszczyć orbitujący nad wami statek dowodzenia droidami. Ufam, że kiedy armia Separatystów będzie bezradna, komandor Roshton nie będzie miał żadnego problemu ani z Neimoidianami, ani z ich technikami.
- Jestem tego pewien – zgodził się Doriana. – Kiedy możemy spodziewać się tego statku?
- Możliwe, że jeszcze dzisiejszej nocy – odrzekł Palpatine. – Możliwe, że za trzy dni. To zależy na jaki opór natrafi, lecąc tam.
- Zrozumiałem – zapewnił go Doriana. – Dziękuję, Kanclerzu. Będziemy oczekiwać na ich przybycie.
Palpatine obdarzył go zmęczonym uśmiechem. Doriana wiedział, jak ciężkim brzemieniem była dla niego wojna.
- Proszę mnie nadal informować.
Obraz zniknął. Doriana przerwał połączenie i spojrzał na dźwigi. Holowały sczerniały wrak ostatniej zniszczonej machiny wojennej z powrotem w kierunku fabryki, planując zrzucić go gdzieś na rozległe tereny należące do Spaarti. Czemu Cranscocy nalegali, by ten i tylko ten szczególny pas ziemi pozostał nienaruszony, nie wiedział nawet Lord Binalie. Doriana patrzył, dopóki dźwigi i ich ładunek nie zniknęły za wystającym dachem fabryki, a potem wstukał następny kod do holoprojektora. Załatwił oficjalne sprawy, zdając raport człowiekowi, który mu płacił. Nadszedł czas, by zrobić to samo dla człowieka, który wydawał mu rozkazy.
Jak zwykle, uzyskanie połączenia trwało dłużej. Doriana doskonalił cierpliwość, wpatrując się leniwie w niebo i zastanawiając się, co Neimoidianie porabiają w fabryce. Teraz, kiedy południowy trawnik został oczyszczony, będą pewnie chcieli nakłonić Cranscoców do rozpoczęcia reorganizacji fabryki. Otwartym pozostawało pytanie, jaki charakter przyjmie ta reorganizacja. Czy będą chcieli stworzyć prototypy D-90, jak uważał Palpatine? A może myśleli o czymś innym?
W oddali słyszał buczenie repulsorowych wind…
I nagle, nad wzgórzami pomiędzy nim a fabryką, pojawiły się cztery niewielkie transportowce, wraz z osłaniającą je przed ogniem ewentualnych snajperów eskadrą STAP-ów. Cała grupa przemknęła szybko po niebie, następnie opadła w dół i raptownie łamiąc formację, poczęła kołysać się w miejscu, nad pałacykiem Binalie`go. Z precyzją właściwą jedynie zdalnie sterowanym maszynom, cztery transportowce jednocześnie dotknęły ziemi, a z włazów wysypały się oddziały droidów bojowych.
- Melduj.
Doriana natychmiast skupił uwagę na holoprojektorze. Zakapturzony wizerunek Dartha Sidiousa z nieodgadnionym wyrazem twarzy unosił się nad mała platformą projekcyjną.
- Wybacz, Lordzie Sidious – pośpieszył z przeprosinami Doriana. – Coś mnie rozproszyło.
Ku jego uldze, Sidious tylko lekko się uśmiechnął.
- Neimoidianie wreszcie wykonali ruch?
- W pewnym sensie, tak – powiedział Doriana, ośmielając się dzielić uwagę między wizerunkiem swojego mistrza, a aktywnością wokół rezydencji poniżej. Droidy bojowe, kilka szturmowych D-60 i dwa roboty-niszczyciele zgromadziły się na trawniku. Większość z nich uformowała defensywny kordon wokół rezydencji, ale cztery droidy szturmowe zamiast czekać przy transportowcu, stanęły tuż przy drzwiach wejściowych do budynku. Po chwili, dwóch Neimoidian wynurzyło się z włazu i weszło między ochraniających ich mechanicznych żołnierzy, kierując się w stronę drzwi.
- Wygląda na to, że postanowili porozmawiać z Lordem Binalie – zaraportował Sidiousowi. – Ale czy to im coś da? – Dorwana wzruszył ramionami, gdy grupka zniknęła w środku.
- Binalie najwyraźniej nie może przyspieszyć reorganizacji fabryki – powiedział Sidious. – Może chcą, żeby był tłumaczem w rozmowach z Cranscocami. Wygląda na to, że rozumie język ich kolorów skóry. Bardziej prawdopodobne, że szukają zakładnika.
- Możliwe – Dorwana skinął głową. – To byłoby dla nich użyteczne pod warunkiem, że Roshton byłby skłonny negocjować.
- Upewnisz się, że będzie – odezwał się łagodnie Sidious. – Dotyczy to także tego Jedi, Toriesa. Nie chce, żeby którykolwiek z nich narozrabiał, zanim przybędą siły Republiki.
Doriana zamrugał
- Wiedziałeś o tym?
Kolejny lekki uśmiech przemknął po twarzy Mrocznego Lorda.
- Myślałeś, że jesteś moim jedynym źródłem informacji, Doriana?
- Oczywiście, że nie, mój panie – odpowiedział szybko. Mimo to, nie mógł ukryć rozczarowania. Wolał dostarczyć tą wiadomość osobiście.
- Ale informacja przydaje się tylko wtedy, kiedy można z niej skorzystać – ciągnął Sidious. – A my nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki ani Republice, ani Separatystom.
- Rozumiem, mój Panie – zapewnił Doriana.
- Doskonale – oświadczył Sidious. – Więc wypełnij rozkazy.
Obraz zniknął.
Doriana odłożył holoprojektor. Droidy skończyły formować kordon wokół rezydencji. Roboty szturmowe pilnowały narożników i wejść, podczas gdy roboty-niszczyciele toczyły się wokół budynku. Nie zanosiło się, żeby w najbliższym czasie ktokolwiek mógł tam wejść lub stamtąd wyjść.
Patrząc na to wszystko, zastanawiał się, jak pracownicy Binalie`go reagowali na to nagłe wtargnięcie. Ale jedyna osoba, którą mógł dostrzec, znajdowała się nieopodal wschodniego skraju budowli: był nią ogrodnik, klęczący obok jednego z wymodelowanych krzewów. Nie był najwidoczniej równie spostrzegawczy jak reszta pracowników, która już wcześniej wzięła nogi za pas. Ogrodnik podniósł wzrok, ocierając czoło odzianą w rękawiczkę dłonią.
Doriana zesztywniał. To nie był ogrodnik.
To był komandor Roshton.
Mieląc w ustach przekleństwo, Doriana ruszył w jego kierunku, idąc tak szybko, jak mógł, nie zwracając przy tym nadmiernej uwagi droidów. Ostrzeżenie Dartha Sidiousa odbijało się jeszcze echem w jego głowie, a ten idiota Roshton gotów był wszystko zepsuć.

***

- Nie – oznajmił stanowczo Lord Pilester Binalie. – Nie zamierzam tu tak po prostu siedzieć i pozwolić tym potworom zająć moją fabrykę.
- Rozumiem pańską frustrację – powiedział uspokajająco Jafer Tories – Ale jestem pewien, że nie zamierzają niczego niszczyć. Gdyby tak było, zniszczyliby fabrykę z orbity.
- Wiem czego chcą: tego samego co Doriana i Republika – warknął Binalie. – Sęk w tym, że im dłużej będzie trwał ten idiotyczny taniec, tym większa szansa, że ktoś w końcu stanie się nieostrożny. A wtedy koniec ze „Spaarti Creations.”
- Ale Republika wyśle pomoc, prawda? – spytał siedzący po przeciwległej stronie biurka dwunastoletni syn Binalie`go, Corf.
- Prawdopodobnie – ponuro odpowiedział chłopcu Binalie. – Ale wydaje mi się, że więcej żołnierzy to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy.
Tories zmarszczył brwi.
- A czemuż to?
- Tak jak już mówiłem – warknął Binalie. – Republika i Separatyści są jak para dokrików walczących o kość. Co kogo obchodzi kto wygra, jeśli fabryka zostanie zniszczona?
- To co mamy robić? – spytał Tories
Binalie ściągnął na chwilę wargi
- Wyrzućmy stąd Separatystów sami, i to teraz, zanim Roshton i jego ludzie przegrupują się do ataku. Przekupmy ich, zaszantażujmy, nawet pomóżmy im skończyć tą ich pracę, jeśli obiecają, że się potem wyniosą.
- Nie mówisz poważnie – zaprotestował Tories, marszcząc brwi. Poczuł szept Mocy, ostrzegający go o obecności w pobliżu obcych umysłów.
- Dlaczego nie? – rzucił Binalie – Czym się martwisz? Ględzeniem Roshtona o zdradzie? To nic, tylko stek bz… – przerwał nagle, gdy ciężkie kroki zadudniły pod drzwiami gabinetu – Co tam się dzieje? – wyszeptał, podnosząc się na nogi.
Z donośnym hukiem, wyważone drzwi wleciały do środka; powyginana konstrukcja odbiła się od podłogi i przeleciała kolejne dwa metry, zatrzymując się po drugiej stronie pokoju. Klnąc, Binalie ponownie opadł na fotel, sięgając ręką w kierunku jednej z szuflad biurka.
- Nie! – krzyknął Tories, używając Mocy, żeby zatrzymać jego rękę w miejscu. Ledwie zdążył. Pół sekundy później, ogromne metalowe kształty dwóch droidów wkroczyły do pokoju, unosząc gotowe do strzału, na stałe przymocowane do ich przedramion, ciężkie blastery. Ich głowy i broń obracały się na około pokoju w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, a gdy go nie znalazły, droidy stanęły przy wejściu, w pozycji strażniczej.
Przez to, co było kiedyś drzwiami, weszło do pokoju dwóch, jaskrawo ubranych Neimoidian. Pierwszy, noszący na głowie infułę dowódcy, miał na sobie niebieskie i purpurowe szaty, podczas gdy drugi, ubrany był w prosty, czerwono-niebieski strój. Miał niebieskie nakrycie głowy, z czterema powykręcanymi rogami na górze.
- Dzień dobry Lordzie Binalie – przywitał się dowódca, przesadnie oficjalnym głosem. – Ufam, że nie przeszkadzamy?
Tories spojrzał ostrzegawczo na Binalie`go, i choć ten zdawał się nie zwracać na niego uwagi, to jednak położył spokojnie pustą rękę na blacie.
- Oczywiście, że nie – warknął z nutą ironii w głosie. – Akurat dysponuję chwilą wolnego czasu. Czego chcecie?
- Proszę mi pozwolić, że się przedstawię – rzekł Neimoidianin, rzucając okiem najpierw na Toriesa, potem na Corfa. – Jestem Tok Ashel, dowódca Korpusu Ekspedycyjnego na Cartao. – Wskazał na swojego towarzysza. – A to jest Dif Gehad, Główny Kreator Nowych Produktów.
- A jakież to nowe produkty zamierzacie produkować w mojej fabryce? – zainteresował się Binalie.
Gehad zaczął otwierać usta, jednak Ashel mu przerwał.
- Nie tak szybko, Lordzie Binalie. Pozwól nam najpierw dokończyć prezentacji – czerwone oczy spoczęły na Toriesie.
- Jestem Corf Binalie – przemówił silnym i wyzywającym głosem Corf, zanim obaj mężczyźni mogli odpowiedzieć. – A to mój nauczyciel, Mistrz Jafer. – Czy to znaczy, że dzisiaj nie będzie lekcji?
Ashel wydał dźwięk przypominający zgniatanie blaszanej puszki.
- Możliwe, młodzieńcze – powiedział przyglądając się Toriesowi. – Czego nauczasz, Mistrzu Jaferze?
- Wszystkiego po trochu – odpowiedział Tories. – Etyki, rozsądku, dróg życia.
- Ach, filozof – Ashel zbył go machnięciem ręki i obrócił się z powrotem do Binalie`go. – A teraz przejdźmy do interesów – skinął Gehadowi.
- Jak się pan zapewne domyśla, chcemy, by „Spaarti Creations” pracowały dla nas – wyjaśnił precyzyjnie Główny Kreator. – Ale nadal nie potrafimy uruchomić linii montażowych. Teraz powie mi pan jak to zrobić.
Binalie potrząsnął głową.
- Nie mogę.
- Nie mów głupstw – ostrzegł go Gehad. – Jesteś dyrektorem tej fabryki. Wiesz wszystko, co trzeba.
- I owszem – zgodził się Binalie. – Ale wiem też, czego nie da się zrobić. Jedynie Cranscocy potrafią obsługiwać system płynnego tłoczenia. Uniósł pytająco brwi – Założę się, że nie byli skłonni współpracować?
- To przez te resztki naszych pojazdów na południowym trawniku – przyznał Ashel. – Teraz wiemy o tym ich tabu i uprzątnęliśmy szczątki.
- Ale nie chcemy, żeby coś takiego znowu nas powstrzymało – dodał Gehad. – Więc powtarzam; powie mi pan jak mamy uruchomić ten system.
- I ja powtarzam: nie mogę – zripostował Binalie. – Ale mogę pomóc w inny sposób. Chciałbym zaproponować układ…
- Nie będziesz nas dłużej powstrzymywał! – przerwał Ashel, pstrykając palcami w dość skomplikowanym i najwidoczniej nieprzyzwoitym geście. – Ani ty, ani kryjące się w tunelu pod południowym trawnikiem siły Republiki. O tak, wiemy, że tam są; dwa razy ich odparliśmy, a teraz odcięliśmy ich od fabryki. Wiemy też, że drugi koniec tunelu jest gdzieś tutaj. Nie zaprzeczaj temu!
- Nic nie poradzę na obecność sił Republiki – odparł coraz bardziej zdenerwowanym głosem Binalie. – Mimo to, mogę wam pomóc…
- Tak. Powiesz nam jak przeprogramować maszyny – odezwał się znowu Ashel, tym razem dobitniej niż poprzednio. – Albo poniesiesz konsekwencje.
Skóra na twarzy Binalie`go stężała i nawet pomimo bliskiej obecności dwóch obcych umysłów, Tories wyczuł, że rozsądek Binalie’go uczynił to samo. Nawet atak na dom i zniszczenie drzwi biura najwyraźniej nie zniechęciły go do pomysłu zaoferowania Neimoidianom układu, dzięki któremu pozbyłby się ich z fabryki. Ale groźby, to było już coś zupełnie innego.
- Co dokładnie masz na myśli? – zapytał zwodniczo spokojnym głosem.
- To – zanim Binalie zdążył odetchnąć, Ashel owinął swoimi długimi palcami ramię Corfa i ściągnął go z krzesła. – Larwa pójdzie z nami – ciągnął Neimoidianin, przyciągając do siebie chłopca. – Kiedy zdecydujesz się współpracować możesz dołączyć do nas w fabryce.
- Puść go – wycedził Binalie, wstając z fotela i ignorując wymierzone w niego lufy blasterów – Już ci mówiłem…
- I nie zastanawiaj się zbyt długo – ostrzegł Ashel, cofając się do drzwi i ciągnąc ze sobą Corfa. Tories zauważył, że oczy chłopca rozszerzyły się ze strachu – Jesteśmy cierpliwymi istotami, ale nawet my, nie możemy być cierpliwi wiecznie..
Corf rzucił ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin