Księża i seks - Artykuły prasowe.pdf

(162 KB) Pobierz
74354091 UNPDF
Ksiądz już nie wyklucza swego ojcostwa
mam
2009-01-20, ostatnia aktualizacja 2009-01-20 21:58
Częstochowska prokuratura skierowała do sądu wniosek o ustalenie, czy były proboszcz
parafii w Janikach jest ojcem dziecka swej parafianki. Chce też, by dziecko nosiło
nazwisko księdza, a on sam płacił matce alimenty - 350 zł miesięcznie.
O proboszczu z Janik w powiecie kłobuckim już pisaliśmy, afera ta wybuchła bowiem w
połowie lipca ubiegłego roku. Do szpitala na Parkitce trafiła 30-letnia Edyta L.,
gospodyni proboszcza. Ks. Wieńczysław Ł. woził ją na badania, przekonał, by rzuciła
palenie, nie piła, wyremontował jej pokój, a potem odwiedzał w szpitalu. Kiedy
urodziła się zdrowa dziewczynka, kapłan miał zapytać lekarkę opiekującą się
noworodkami, czy "nie dałoby się coś zrobić, by to dziecko nie żyło?". Lekarka
zawiadomiła przełożonych, a ci prokuraturę. Wszczęto śledztwo w sprawie
domniemanego nakłaniania do zabójstwa noworodka. Ostatecznie prokuratura sprawę
umorzyła.
Odsunięty przez przełożonych od probostwa i posług kapłańskich w Janikach ks.
Wieńczysław Ł. nie przyznawał się do ojcostwa. W kurii metropolitalnej przyjęto jego
tłumaczenia, że tylko niekonwencjonalnie pomagał swej parafiance. Prokuratura
natomiast od początku chciała dowieść, że to on spłodził z Edytą L. córkę. Dziś
duchowny nie jest już tak stanowczy i - jak dowiedzieliśmy się w prokuraturze - nie
wyklucza, że może być ojcem dziecka. Zresztą nadal troskliwie opiekuje się swą
parafianką. 16 stycznia prokuratura skierowała do sądu wniosek o ustalenie ojcostwa.
Jest niemal pewne, że trzeba będzie przeprowadzić badania DNA.
Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa
74354091.001.png
2
Nie ma chętnych do sutanny
Michał Stangret
2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-27 20:08
Jeszcze nigdy do drzwi kościelnych seminariów nie pukało tak mało kandydatów. Do
niektórych nie zgłosił się ani jeden chętny. Powód: pogarszający się wizerunek
społeczny duchownych
Jeszcze dwa, trzy lata temu do diecezjalnych i zakonnych seminariów zgłaszało się
rocznie 1800 młodych ludzi, którzy chcieli zostać księżmi, zakonnikami i siostrami
zakonnymi. To o 100 osób mniej niż wcześniej. Księża spadek ten tłumaczyli m.in.
niżem demograficznym i wyjazdami młodzieży za granicę do pracy. Uspokajali, że nie
ma mowy o kryzysie powołań. Jednak najnowsze dane nie pozostawiają wątpliwości:
liczba chętnych gwałtownie spada. W ubiegłym roku akademickim w seminariach
kształciło się tylko 1,6 tys. osób, a w tym - zaledwie 1,3 tys.
Po raz pierwszy do niektórych zakonów - np. do słynących z opieki nad chorymi i
ziołolecznictwa bonifratrów, oaulistów czy barnabitów - nie zapukał ani jeden chętny.
Do marianów, pijarów czy karmelitów - zaledwie po dwóch, trzech. Żadnych nowych
kandydatów do kapłaństwa nie ma w ordynariacie polowym, a do seminarium w
Łowiczu zgłosił się tylko jeden kandydat. - Aby normalnie prowadzić zajęcia, łączymy
naszych czterech pierwszoroczniaków z grupą czterech osób, które zgłosiły się do
pobliskiego Zgromadzenia Ducha Świętego - mówi ks. Wojciech Szukalski z Wyższego
Seminarium duchownego w Bydgoszczy. Podobnie jest w co trzecim polskim
seminarium.
Skąd ten kryzys? Bp Wojciech Polak, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds.
Powołań, uważa, że duży wpływ mają niedawne głośne odejścia z Kościoła znanych
księży i zakonników. Ks. Szukalski wskazuje na pogarszający się wizerunek społeczny
osób duchownych. - Wielu rodziców ma problemy z przyjęciem decyzji ich dzieci o
wstąpieniu do seminarium czy zakonu. Coraz więcej grzechów ludzi Kościoła wychodzi
obecnie na jaw. I choć z jednej strony to pozytywna rzecz, bo zmusza nas, księży,
byśmy robili rachunek sumienia, to jednak trudno oczekiwać od młodych, by z chęcią
zasilali nasze szeregi, a od ich rodziców, by byli z tego zadowoleni - mówi ks.
Szukalski.
74354091.002.png
3
Księża skarżą się też na negatywną presję ze strony rówieśników: młody kandydat do
kapłaństwa często musi się liczyć z utratą znajomych. - Nie robię z księży
męczenników, ale wystarczy założyć koloratkę i przejść się po mieście, by usłyszeć
dziesiątki wyzwisk. Że księża są chciwi, że się mądrzą, jak żyć uczciwie, a sami mają
tyle na sumieniu. I weź tu, młody człowieku, załóż sutannę, noś ją do końca życia i
tłumacz się ze wszystkich grzechów ludzi Kościoła. Wielu młodych ludzi uważa, że to
zbyt trudne wyzwanie - mówi.
Jaki sposób ma Kościół na kryzys powołań? - Potrzeba więcej księży, którzy w bardziej
przekonujący sposób dawaliby młodym świadectwo, że warto iść drogą kapłaństwa -
twierdzi bp Polak.
Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl
4
Ksiądz pragnie żony
Księża jasno mówią: "Skoro nie mogą legalnie żyć z kobietą, zrobią to po cichu".
Rozmowa z prof. Józefem Baniakiem
Katarzyna Wiśniewska
2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-26 17:27
Pana badania, jeszcze nieopublikowane, mogą być szokujące: prawie 54 proc. księży w
Polsce chciałoby mieć własne rodziny.
- Tak, dokładnie 53,7 proc. Badania nad celibatem księży prowadzę długo, dlatego nie
uważam najnowszych wyników za zaskakujące. Już w latach 80. spory odsetek księży
opowiadał się za tym, by celibat nie był obowiązkowy, tylko fakultatywny, tak jak w
Kościele prawosławnym lub greckokatolickim. Dzisiaj to się znacznie pogłębiło.
Wzrasta odsetek księży, którzy chcieliby sami decydować o formie własnego życia
kapłańskiego - w celibacie czy z własną rodziną. Kleryk, który odczuwa powołanie
kapłańskie, a jednocześnie interesuje się kobietą, naraża się na kłopoty: nie dostanie
święceń kapłańskich, jeśli swoje zainteresowania ujawni władzy seminaryjnej.
Tymczasem z badań wynika, że klerycy i księża w większości są heteroseksualnymi
mężczyznami i większość z nich potrzebuje osobistej relacji z kobietą, chce mieć
własną rodzinę i dzieci. Potwierdzają to liczne listy, które otrzymuję od księży.
Ostatnio napisał do mnie ksiądz z archidiecezji krakowskiej, który od sześciu lat żyje w
związku z kobietą, którą kocha i jest przez nią kochany, a sam nie potrafi wyjść z tego
impasu. Niemal błagał mnie o pomoc w sensownym rozwiązaniu własnego problemu
życiowego.
Co mu pan odpowiedział?
- Po prostu przedstawiłem mu trzy rozwiązania: że może odejść z kapłaństwa i ożenić
się z tą kobietą, jeśli nie wyobraża sobie dalszego życia bez niej; że może przejść do
Kościoła chrześcijańskiego, w którym nie ma celibatu, i zawrzeć małżeństwo; że może
zrezygnować z kontaktów z nią, pozostawić ją, jak uczyniło to wielu innych księży, i na
nowo żyć uczciwie w celibacie. Nie można na dłuższą metę żyć w schizofrenii, w
jakimś rozdwojeniu moralnym. W odpowiedzi napisał mi, że już 11 jego kolegów
odeszło z kapłaństwa, kilku się ożeniło, więc on musi to wszystko jeszcze raz
przemyśleć. Ostatecznej jego decyzji jeszcze nie znam.
Dlaczego księża chcą mieć rodziny? Dlaczego zjawisko to sę pogłębia?
5
- Większość kleryków i księży jest pozytywnie nastawiona do małżeństwa i rodziny.
Wielu wcześniej było kochanych przez kobiety i zakochanych w kobietach, a
jednocześnie chcieli też zostać księżmi. Wybrali stan duchowny i celibat, choć nie
wiedzieli, jakie kłopoty czekają na nich w normalnym życiu kapłańskim. Księża nie
biorą się z księżyca, a klerycy niczym specjalnym nie różnią się od młodzieży w ich
wieku. A do seminariów często przychodzą maturzyści, którzy mają poważne
problemy z własną wiarą i religijnością. Ponadto dziś ksiądz żyjący w celibacie już
przestał być jedynym autorytetem moralnym i wzorem do naśladowania.
W jakim wieku są księża, którzy mają trudności z celibatem? Zwykle mówi się o tzw.
kryzysie wieku średniego, po czterdziestce.
- Zauważyłem, że w latach 80. kryzys kapłaństwa z celibatem dotykał w większości
księży w średnim wieku: młodszych proboszczów czy zakonników. Obecnie to problem
coraz młodszych księży, będących kilka lat po święceniach. Dotyczy zwłaszcza tych o
nieuformowanej emocjonalności i seksualności. Młodzi księża, którzy po święceniach
trafili do pierwszej parafii, szybko spostrzegają, że życie wygląda inaczej, niż
ukazywano im je w seminarium. W seminarium kobiety, seks, miłość, małżeństwo i
rodzina to tematy tabu, nietraktowane poważnie, wręcz zakazane. A w parafii kobiety
są wszędzie i kontakty księdza z nimi są możliwe bez żadnych utrudnień, kobiety są
obiektami jego działań zawodowych. O emocje i erotykę nie jest trudno w tych
relacjach.
Jak prowadził pan badania - rozmawiał pan z księżmi osobiście? Nie mieli oporów, żeby
mówić na ten temat?
- Badania prowadzę z pomocą moich współpracowników i samych księży. Oczywiście,
że księża takie opory mieli i nadal mają, gdyż sami obawiają się konsekwencji ze
strony władz kościelnych za udzielanie takich informacji. Zwykle około połowy
pytanych wyraża zgodę, reszta nie chce. Niekiedy długo czekam na ich zgodę i na
wypowiedź. Wypowiedzi tych, którzy się zgadzają na udział w badaniach, są pełne i
szczere. Zresztą pytania badawcze są tak skonstruowane, że bez trudu wykażą każdą
fałszywą wypowiedź. Krytyka moich badań przez władze kościelne i niektórych księży
wynika z ich podejścia do tego problemu. W Kościele liczy się dobra opinia o nim jako
instytucji, nawet kosztem dobra księdza jako jednostki.
Ilu księży chce odejść z kapłaństwa lub o tym myślało?
- Na 823 badanych księży diecezjalnych i zakonnych 52 proc. przeżywało lub przeżywa
głęboki i przewlekły kryzys swojej tożsamości kapłańskiej. Z tej grupy jakaś jedna
trzecia twierdzi, że nie jest w stanie sobie z tym kryzysem poradzić, i rozważa
odejście z kapłaństwa. To w ogromnej większości księża z autentycznym powołaniem
kapłańskim, czyli tzw. charyzmą kapłańską, bardzo niewielki odsetek trafił do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin