Dodd Christina - Ĺšwieca w oknie.pdf

(1000 KB) Pobierz
479324869 UNPDF
Dodd Christina
Świeca w oknie
1
Rozdział 1
Średniowieczna Anglia, wiosna 1153 roku.
– Chcesz ją?
– Co takiego? – Lord Piotr odwrócił siwą głowę do gospodarza, zaskoczony pytaniem i
wytrącony z równowagi.
– Zapytałem, czy ją chcesz? Nie spuszczasz z niej oczu. – Theobald wytarł nos ręką, w
której trzymał nóż.
– Tę dziewkę? Tę, która siedzi na końcu stołu? – drążył ostrożnie lord Piotr, niepewny
zamiarów gospodarza ani tego, co oznaczają wrogie błyski, które pojawiły się w jego
oczach. – Jest bardzo urodziwa.
– Urodziwa? – parsknął Theobald ściskając mocno nóż w jednej ręce, drugą podnosząc
puchar. – Dalej, przyjrzyj się lepiej. Ma pełne, karminowe usta o najdelikatniejszym
rysunku. Włosy, czarne i długie, spływają po plecach i pięknie odcinają się od jasnej
nieskazitelnej cery. Ciało Saury, a niech ją zaraza, jest z tych, o jakich śpiewają poeci.
Nogi długie do samych bioder, niczego sobie bioder. Smukła talia i te… – Teobald jął
gestykulować obiema dłońmi, wylewając sobie piwo na brzuch. Zaklął szpetnie.
Zrażony tak poufałym opisem wdzięków lord Piotr wyobraził sobie te dłonie na ciele
Saury i począł niezręcznie przepraszać.
– Wybacz. Ni wiedziałem, że to twoja konkubina.
– Konkubina! – prychnął ze wzgardą Theobald i obrzucił dziewczynę spojrzeniem pełnym
nienawiści. – Za nic nie wziąłbym jej do łoża, ani też nie oddałbym tobie. Jest
bezużyteczna, nie widzisz? Ślepa, całkiem ślepa, jak kret. To córka mojej pierwszej żony i
Elwina z Roget. Nie mogę jej nawet wydać za mąż. Ciąży mi niczym kamień u szyi,
bezużyteczna!
Bezużyteczna? Lord Piotr wątpił w te słowa. Uwagę jego przyciągnęło to, że zdawała się
decydować o kolejności podawania dań na stół. Cały ruch w wielkiej Sali odbywał się pod
jej kierunkiem. Słudzy zwracali się do niej z szacunkiem, kłaniali nisko i wykonywali jej
polecenia. Szepnęła coś do służącej i kobieta pobiegła co tchu w stronę kuchni. Po czym
wróciła, powiedziała swojej pani coś na ucho i Saura wstała z ławy. Lord Piotr obserwował
ją z największą uwagą, oczekując, że się potknie, lecz oddaliła się z wdziękiem, lekko
tylko musnąwszy łuk szeregu kolumn oddzielających wielką salę od reszty zamkowych
pomieszczeń i zniknęła na schodach.
– Interesuje mnie jej służąca – przyznał lord Piotr nie spuszczając wzrok z tego miejsca.
– Jak ma na imię?
– Piastunka Saury? – gwizdnął Theobald. – Odważny z ciebie człowiek. Możemy dać ci
lepszą, niż stara Maud.
Lord Piotr odwrócił głowę do swojego gospodarza i lekko się uśmiechnął.
– Lubię dania dobrze przyprawione.
– Pewnie, przyprawy głuszą kiepski zapaszek, czyż nie? – Theobald uraczył uśmiechem
swoją młodziutką żonę, która skurczyła się u jego boku. Piotrowi zrobiło się jej żal, że
będzie musiała dzisiejszej nocy dzielić łoże za swym panem.

– Maud? – Lord Piotr wyszedł z niszy i przyjrzał się dokładnie kobiecie, którą przywiódł
jego giermek. Siwe warkocze zwisały jej luźno na plecach, a krągłą twarz pokrywały
zmarszczki średniego wieku. Wysoka, trzymała się prosto, tak samo jak w czasie wieczerzy,
gdy górowała nad swą ociemniałą panią. Odprawił gestem giermka. – Ty jesteś Maud?
Służąca Saury z Roget?
Bystre, błękitne oczy prześwidrowały go na wylot, szukając uwierzytelnienia w jego
stroju i kondycji ciała.
2
– Jestem Maud, dawna piastunka Saury. Służyłam jej matce, a Saurze będę służyć, póki
nie wydam ostatniego tchnienia, a jeśli ten łotr Theobald ci ją dał, to…
– Ależ nie! – wrzasnął lord Piotr, rozłoszczony tak niesmacznym podejrzeniem. – Jest tak
młoda, że mogłaby być moją wnuczką.
Maud, zdumiona okazaną gwałtownością, spoglądała na niego kpiąco, aż zakłopotany
lord Piotr wyjaśnił ze wzruszeniem ramion.
– Moja szlachetna małżonka kazałaby mnie podać w plasterkach na półmisku.
– Zacna dama – rzekła Maud – Chodź ze mną, panie. Tu Nan grozi, że ktoś podsłucha.
Czego chcesz od mojej pani?
Lord Piotr podążył za kobietą.
– Jej to powiem.
– A to dlaczego?
– Bo to sprawa tylko dla jej uszu. – Mierzony pełnym wątpliwości spojrzeniem Maud,
mówił dalej: – Jakąż krzywdę jej mogę wyrządzić, gdy ty przy niej czuwasz? A może jest
tak bojaźliwa, że musi kryć się za tarczą?
– Bojaźliwa? Broń Boże, nie lady Saura. Bije w niej serce lwa.
– To dobrze, gdyż nie przydałaby mi się na nic, gdyby nie była odważna. Odniosłem
wrażenie, że prowadzi tu gospodarstwo.
– O, tak. – Maud szła obok z twarzą nieruchomo wpatrzoną przed siebie.
Nie doczekawszy się pełnej odpowiedzi, lord Piotr nacisnął:
– Mówże, prowadzi gospodarstwo?
– Jak ci zapewne wiadomo, panie, Theobald ożenił się z młodziutką lady Blanche i to
ona jest panią tego zamku.
Lord Piotr przyjrzał się Maud uważnie, zdziwiony tak ostrożną odpowiedzią.
– Nie obchodzi mnie w ogóle lady Blanche! Nie jestem jej krewnym! Obchodzi mnie za
to Saura z Roget. Powiedz mi, czy to ona tutaj zarządza?
Maud zatrzymała się i uważnie badała jego uczciwą twarz zdradzającą rozdrażnienie.
Pchnęła drzwi, przed którymi stali.
– Czemu nie zapytać jej samej?
Lord Piotr wszedł do małego pomieszczenia i wystarczyło mu jedno spojrzenie, by
ocenić, jak rodzina Saury szacowała jej przydatność. W niewielkiej izbie było dość miejsca
tylko na niewielkie łoże z siennikiem i drewnianą skrzynią z żelaznymi okuciami. W
palenisku tlił się ogień, a brak dymu świadczył o dobrze wyczyszczonym kominie.
Usadowiona na jednym w izbie krześle, Saura owinęła się szczelnie wełnianym pledem.
Stopy uniesione znad zimnej podłogi spoczywały na podnóżku. Głowę osłaniał lniany
czepek, nieco zniszczony i pożółkły, wyraźnie za ciasny, zupełnie jakby służył jej od
dzieciństwa.
Jej twarz! Dobry Boże, to, co z większej odległości zdawało się godnym czci
wizerunkiem Madonny, z bliska okazało się dziełem artysty zafascynowanego ziemskim
pięknem. Była bowiem piękna w najbardziej ziemskim znaczeniu tego słowa – w sposób,
który budził męskie żądze. Nieskazitelnie białej skóry nigdy nie tknęła ospa, a owal twarzy
i kości policzkowe, świadczyły o normańskich przodkach. Jej długi, prosty nos drgnął,
wyczuwając jego zapach. Usta miała spierzchnięte od chłodu, jak wszyscy, lecz tylko jej
usta były tak ponętne. Czarne, długie rzęsy osłaniały wielkie, fiołkowe oczy, które zwróciły
się ku niemu pytająco.
Nic dziwnego, że Theobald tak burkliwie o niej mówił, że wpatrywał się w nią
nienawistnie i pożądliwie. Miał ją w zasięgu ręki, lecz nie mógł jej tknąć, podczas gdy nie
pragnąć jej było ponad siły jakiegokolwiek mężczyzny. Saura mogła stać się kością
niezgody w niejednym domu.
Gdybyż tylko William… Lord Piotr przerwał swe myśli głębokim westchnieniem.
– Napatrzyłeś się? – kobieta obok niego odezwała się z kąśliwym naciskiem.
Ku swemu zdumieniu lord Piotr zdał sobie sprawę, że obydwie w milczeniu czekały, aż
zakończy oględziny.
3
– Zawsze jesteście takie cierpliwe? – uśmiechnął się do Maud, sadowiąc się na zydlu przy
ogniu.
Saura zatrzymała go gestem.
– Chwileczkę – powiedziała i sięgnęła do worka wiszącego za jej plecami, skąd dobyła
pachnącą goździkami poduszkę. – Krawędź zydla wbija się w ciało, nie siedzi się na nim
wygodnie.
– Dziękuję, pani. – Lord Piotr uniósł się i umieścił poduszkę na zydlu, zaskoczony, że
ociemniała dziewczyna tak dokładnie potrafi określić jego ruchy.
– Przyprowadziłam ci, pani, lorda Piotra z Burke. Życzy sobie z tobą mówić.
– Lord Piotr! – Saura wyprostowała się poruszona, wiedząc, że to człowiek o wielkiej
zamożności i pozycji. – Dlaczego od razu nie powiedziałaś, Maud! Tak świetnego gościa
powinnam posadzić na krześle z oparciem!
Lord Piotr położył rękę na ramieniu Saury i przytrzymał na miejscu.
– Jest mi zupełnie wygodnie, zapewniam cię, pani. Przywykłem do chłodu i niewygód.
– To mąż wielki i silny – dodała oschle Maud. – Widział niejedno i znosił już gorsze
niewygody, jak sądzę.
– Maud, jesteś niepoprawna – zaczęła ją besztać Saura, lecz lord Piotr przyszedł jej z
pomocą.
– Istotnie, znosiłem już gorsze niewygody, choćby i dziś, kiedy burza śnieżna zmusiła
mnie do skorzystania z gościnności zamku Pertrade. Zapewniam cię, lady Sauro, jestem
zahartowany, dobrze przygotowany i – jak zauważyła twoja służąca – jestem wielki i silny. –
Lord Piotr posłał Maud pełen uroku uśmiech, na którego widok starsza kobieta aż się
cofnęła.
– Zatem czym mogę ci służyć, mój lordzie? – Saura szczelniej otuliła się pledem.
– Potrzebuję, byś podzieliła się ze mną swą wiedzą – rzekł to z wyraźnym trudem i
drżeniem w głosie. Kiedy zamilkł, ponagliła go.
– Z przyjemnością odpowiem na twoje pytania.
– Zdawało mi się… – Lord Piotr przerwał, niepewny jakimi słowy się posłużyć. Zerknął na
Maud i ujrzał iskierki rozbawienia w jej oczach. – Miałem wrażenie, pani, że siedząc na
końcu stołu, kierowałaś podawaniem posiłku. Czy tak było?
Saura zmarszczyła lekko brwi. – Jak ci wiadomo, panie, mój ojczym ożenił się z lady
Blanche i to ona…
– Nie! – przerwał jej niecierpliwie. – Nie rozumiesz, pani. Nie obchodzi mnie, czy lady
Blanche wywiązuje się ze swych powinności, obchodzisz mnie ty, pani. Ty! Czy jesteś
niewidoma?
Saura dotknęła palcem ucha, jakby nie dowierzając, że padło takie pytanie. Lord Piotr
przeczesał palcami rzedniejącą czuprynę.
– Nie chciałem, by zabrzmiało to w ten sposób. Prawdę mówiąc, znalazłem się w
sąsiedztwie mając nadzieję na to spotkanie, albowiem Rajmund z Avrache słyszał krążące
o tobie opowieści. Wiem, że nie widzisz, pani, lecz radzisz sobie tak świetnie, jakby twoja
ślepota była mistyfikacją.
– Nie śmiałbyś, panie, tak mówić, gdybyś ją widział w czasie, kiedy wywracała się o
pozostawione ławy i nie mogła trafić we drzwi – powiedziała obojętnym tonem Maud.
– Albo w czasie, kiedy Maud sprawiła lanie głupcowi, który nie przysunął ławy do ściany –
dodała ze śmiechem Saura.
– Czy jesteś, pani, niewidoma całe swoje życie? – spytał z troską lord Piotr.
– Jeszcze nie – obdarzyła go łagodnym uśmiechem.
Lord Piotr potarł czoło i zrozumiał niestosowność swojego pytania. Westchnął ciężko. –
Tak lekko traktujesz to, że nie widzisz. – Niemal z rozpaczą dodał: – Jesteś taka młoda.
Poruszasz się z wdziękiem, sama jesz, odziewasz się schludnie. Czy prowadzisz tu
gospodarstwo?
Maud potwierdziła skinieniem głowy.
– Czy może twoja służąca robi to wszystko za ciebie?
4
Maud żachnęła się. Przez twarz Saury przemknął lekki uśmiech. – Nie, lordzie Piotrze.
Maud jest moją silną prawą ręką i moimi oczami, ale radzę sobie sama. Matka nauczyła
mnie troszczyć się o siebie, o swoje sługi, o rodzinę i o dom.
– Jak?
– Przepraszam, mój panie?
– Jak ciebie tego nauczyła? Czy także była ociemniała? Radziła się kogoś, nauczyła od
kogoś? Skąd wiedziała, co czynić? – Głos Piotra był nabrzmiały boleścią.
Poruszona Saura wyczuła wielkie strapienie, nie mogła jednak odgadnąć jego przyczyny.
– Moja matka była surową kobietą i jeśli nawet martwiła się o mnie, nigdy mi tego nie
okazywała. Robiłam wszystko, co kazała, ponieważ nie przyszło mi do głowy, że mogłabym
okazać nieposłuszeństwo. Jeśli nawet poddałam się czasem rozpaczy, matka skutecznie
potrafiła przywołać mnie do porządku.
– Jak przywołać do porządku kogoś, kto stracił wzrok? Uderzyć? Bezbronnego, który
nawet nie może uniknąć ciosu? – zapytał lord Piotr z goryczą.
– Nie mówisz o mnie, panie. Czy ktoś drogi twemu sercu stracił wzrok?
– Ktoś bardzo drogi. Tak. Mój jedyny syn, jeden z najsilniejszych i najdorodniejszych
synów, jakich nosiła ziemia, teraz nie potrafi po tej ziemi się poruszać nie przewracając
się i nie klnąc. Potyka się i wpada na przeszkody. – Ukrył twarz w dłoniach. – Trzeba mu
pomóc, a nie jest to w mojej mocy.
Izdebkę ogarnęła cisza, mącona tylko trzaskiem płonącego ognia. Dzielny rycerz
próbował zapanować nad swoimi uczuciami. Saura położyła mu dłoń na łokciu, a kiedy
podniósł głowę, wyciągnęła w jego stronę kubek jabłecznika, podgrzanego na ogniu. Stała
przy niej Maud, uśmiechem dodając mu odwagi, podczas gdy Saura zachęciła:
– Opowiedz tę historię.
– Odkąd Stefan z Blois podważył prawo królowej Matyldy do korony, zaczęły się same
kłopoty. Same kłopoty. Wraz z Williamem nieustannie używać musimy swych mieczy,
próbując ocalić honor, posiadłości lub dotrzymać złożonych ślubów. A to musimy kłaść kres
buntom wzniecanym przez dzierżawców, a to potykać się z tym albo tamtym baronem,
któremu wydaje się, że jest właścicielem ziemi, do której Mie ma prawa.
– Czy twój syn musiał walczyć w którejś z tych niekończących się królewskich wojen?
– Nie. Matylda skryła się w Rouen. Czemu miałby walczyć Se Stefanem, skoro jego
baronowie niszczą Anglię sami bez końca walcząc ze sobą? – spytał gorzko. – Siedzi po
drugiej stronie Kanału, przygląda się i czeka. Niebawem nadejdzie, by wziąć odwet.
Wychowała już syna do walki.
– Już raz bez skutku próbował zdobyć Anglię – zauważyła Saura.
Lord Piotr zdziwił się.
– Ciekawi cię, pani, wielka polityka naszych suzerenów?
Pochyliła głowę niczym skromna służąca, jej głos zabrzmiał jednak głośno i odważnie.
– W moim posiadaniu znajdują się ziemie, na które wejść może obca armia. Swym
słabym niewieścim umysłem próbuję, na ile mogę, zrozumieć, co się dzieje, lecz my tutaj
żyjemy na końcu świata. Wieści docierają skąpo i z dużym opóźnieniem.
Lord Piotr odgadł żywą ciekawość kryjącą się za tym skromnym oświadczeniem i
pośpieszył z wyjaśnieniami.
– Henrym miał podczas ostatniej wyprawy zaledwie czternaście lat, powiadają jednak,
że wyrósł na dojrzałego i zdolnego dowódcę. Ze swoich posiadłości w Normandii stara się
sprawić Stefanowi jak najwięcej kłopotów, a są i tacy, co mówią, że już wylądował w
Anglii ze swoją armią. – Przyjrzał się badawczo Saurze i dodał: – Dostał księstwo Normandii
po pasowaniu go na rycerza przez króla Szkocji. – Został nagrodzony widokiem jej
rozjaśnionej twarzy.
– Król Szkocji jest jego wujkiem, prawda?
Jakby przywołując się do porządku, znów pochyliła skromnie głowę i złożyła ręce, lecz
nie mogła już oszukać lorda Piotra. Wiedział, że ma przed sobą bystry i ciekawy świata
umysł, marniejący bez wykształcenia. Nigdy dotąd nie pozwolił, by taki umysł poszedł na
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin