DeNosky Kathie - Ranczo marzeń.pdf

(640 KB) Pobierz
Kobieta z ambicjami
Kathie DeNosky
Ranczo marzeń
Tytuł oryginału Cowboy Boss
195313525.048.png 195313525.049.png 195313525.050.png 195313525.051.png 195313525.001.png 195313525.002.png 195313525.003.png 195313525.004.png 195313525.005.png 195313525.006.png 195313525.007.png 195313525.008.png 195313525.009.png 195313525.010.png 195313525.011.png 195313525.012.png 195313525.013.png 195313525.014.png 195313525.015.png 195313525.016.png 195313525.017.png 195313525.018.png 195313525.019.png 195313525.020.png 195313525.021.png 195313525.022.png 195313525.023.png 195313525.024.png 195313525.025.png 195313525.026.png 195313525.027.png 195313525.028.png 195313525.029.png 195313525.030.png 195313525.031.png 195313525.032.png 195313525.033.png 195313525.034.png 195313525.035.png 195313525.036.png 195313525.037.png 195313525.038.png 195313525.039.png 195313525.040.png 195313525.041.png 195313525.042.png 195313525.043.png 195313525.044.png 195313525.045.png 195313525.046.png 195313525.047.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cooperowi Adamsowi podczas rodeo śmierć wiele razy
zaglądała w oczy. Ale walka z najzłośliwszym nawet by-
kiem nie mogła się równać z wyzwaniem, przed jakim
stanął teraz. Odwrócił się do towarzyszącego mu męż-
czyzny.
- Whiskers, co za diabeł cię opętał, że kupiłeś tę kupę
śmieci? I to za moje pieniądze?!
- No, Coop, nie spuszczaj nosa na kwintę - niezrażony
zdegustowanym tonem Coopera Whiskers Penn uśmiech-
nął się bezzębnymi ustami. - Tak jak ci mówiłem przez
telefon, może Triple Bar nie wygląda teraz najlepiej, ale
ma przed sobą wielkie możliwości.
Cooper żachnął się.
- Pewnie, jeśli tylko dom i cała reszta nie zawali się
przy pierwszym podmuchu wiatru.
Popatrzył na ranczo kupione za jego ciężko zarobione
pieniądze. Stwierdzenie, że ten dom najlepsze lata ma już
za sobą, było eufemizmem.
Wielkie kawały odpadającej farby powiewały na wie-
trze. Okna - tych kilka, które nie zostały wybite - były
matowe z brudu. Daszek na ganku wygiął się złowieszczo
z powodu złamanego słupka. Ale nie to było najgorsze.
Cooper nie miał wątpliwości, że podczas deszczu dom
przecieka jak sito, gdyż brakowało wielu dachówek.
Odsunął kapelusz z czoła i położył dłonie na biodrach.
Liczył w myślach, ile będzie musiał dołożyć, żeby dało
się tu mieszkać. Gdy doliczył się pięciocyfrowej sumy,
jęknął.
Cholera jasna! Liczył, że się wprowadzi, zanim jego
szwagier, Flint McCray, wróci z żoną i synami z wakacji.
Czyli już za tydzień. A do tego czasu Cooper musi ogro-
dzić pastwisko, bo Flint przyprowadzi bydło z Ro-
cking M.
- Dobra, muszę jechać do Amarillo - powiedział Whi-
skers, patrząc na zegarek. - Mam tam odebrać te zamó-
wione części ogrodzenia.
Cooper skinął głową.
- Jak już tam będziesz, przywieź od razu kilka rolek
grubej folii.
Staruszek zachichotał.
- Chcesz zakryć miejsca, gdzie brak dachówek?
- I okna - przytaknął Cooper. - W telewizji mówili,
że ma zacząć padać. Nie chcę, żeby wnętrze domu nisz-
czało jeszcze bardziej.
- Mogłem ci powiedzieć, że będzie deszcz, bez słucha-
nia prognozy - powiedział Whiskers, zmierzając do pika-
pa Coopera. - Zawsze wtedy łamie mnie w kościach.
Cooper przypatrywał się, jak stary krzywonogi kowboj
wspina się do samochodu i zapuszcza silnik. Whiskers
zatrzymał się przy nim i uśmiechnął szeroko.
- Wygląda na to, że będziesz miał towarzystwo.
Cooper odwrócił się i zobaczył czerwonego trucka
zmierzającego do jego nowego domu. Samochód zarył
w głęboką dziurę i zatrzymał się przy słupkach bramy,
której nie było. Kolejna rzecz, jaką będzie musiał napra-
wić.
- Najprawdopodobniej władze przyjechały nakazać
rozebranie tych ruin - powiedział, zerkając na starego lisa.
Whiskers uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Nie zawstydzaj mnie, chłopcze. I zachowuj się przy-
zwoicie, dobrze?
- Cześć! - z samochodu wysiadł krzepko wyglądający
mężczyzna około pięćdziesiątki i zaczął wypakowywać
bagaże. - Nazywam się Bubba West. Jesteśmy sąsiadami.
- Co tu się u diabła dzieje?! - spytał Cooper.
- Nie mam zielonego pojęcia - stwierdził Whiskers
niewinnym tonem. Zachichotał i odjechał, zanim Cooper
zdążył go zatrzymać.
Jakoś dziwnie się zachowywał. Może zwariował?
Cooper natychmiast odrzucił tę myśl. Znał starego dzi-
waka od ponad pięciu lat i stwierdził, że z wiekiem do-
wcip raczej mu się wyostrzał. Nie, stanowczo Whiskers
coś knuł.
Otworzył usta, chcąc zatrzymać Bubbę, ale widok mło-
dej kobiety wysiadającej z samochodu odebrał mu mowę.
Był tak zaabsorbowany rozmyślaniem o Whiskersie, że
przedtem nie zauważył, iż w aucie jest jeszcze jedna oso-
ba. Ale teraz nie mógł jej nie zauważyć. Długie, falujące
włosy kasztanowego koloru sięgały do połowy pleców. No
i miała najlepszy tyłek, jaki widział od lat. A może w ca-
łym życiu?
Wysoka i szczupła, nie była wiotka jak anorektyczne
modelki w telewizji. Nie, ta kobieta miała dosyć krągłośei,
by przyprawić każdego mężczyznę o szybsze bicie serca.
Jej biodra rozszerzały się na tyle, by podkreślić smukłość
talii i zgrabne pośladki oraz długie nogi opięte niebieskim
dżinsem. Cholernie zgrabne nogi.
Cooper z trudem przełknął ślinę i potrząsnął głową,
chcąc odegnać niepożądane wizje. Nie słyszał, co powie-
działa do Bubby, ale było jasne, że walizki należą do niej.
Zaczaj protestować, ale odwróciła się do niego i nie wy-
krztusiłby z siebie słowa, nawet gdyby od tego zależało
jego życie. Była absolutnie zniewalająca.
Zaschło mu w gardle na widok jej warg i zmysłowego
kształtu ust, wygiętych w lekkim uśmiechu. A oczy... Pa-
trzyła na niego wyczekująco wielkimi, brązowymi oczami
i poczuł, że ma ochotę zrobić coś głupiego: pokonać dla
niej smoka albo przenieść górę.
- Na razie, sąsiedzie - pomachał mu Bubba. Kiedy on
zdążył wyjąć walizki z samochodu i z powrotem usiąść za
kierownicą?
Oprzytomniał, słysząc ryk silnika. Zawołał:
- Hej! - ale było za późno. Bubba zawrócił i odjechał,
zostawiając za sobą chmurę pyłu.
Patrzył na nią przez kilka sekund, zanim wreszcie zrobił
krok w jej stronę.
- Jestem Cooper...
- Mam na imię Faith...
Zaczęli jednocześnie i oboje odwrócili wzrok. Śmiejąc
się, Cooper wyciągnął dłoń.
- Spróbujmy jeszcze raz. Jestem Cooper Adams.
Uśmiechnęła się i podała mu rękę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin