Wszelki wypadek.txt

(402 KB) Pobierz
tytu�: "Wszelki wypadek"
autor: Joanna Chmielewska
tekst wklepa�: dunder@poczta.fm


- Wydawnictwo "Alkazar" - 1993.

Redaktor Julita Jaske
Projekt ok�adki i opracowanie graficzne Maria i Rados�aw Dylis

- Copyright by Joanna Chmielewska, 1993
- ISBN 83-85784-05-5
- Warszawa - 1993.
- Wydanie I

* * *

Agrafk�, kt�ra po trzeciej lekcji zast�pi�a guzik, Janeczka nagle poczu�a w sobie. Poranek w dniu dzisiejszym by� zdecydowanie pechowy. Dwie pary d�ins�w po wczorajszym praniu jeszcze by�y wilgotne, na trzeci� par�, kt�r� mia�a na sobie, jej brat, Pawe�ek, wyla� przy �niadaniu ca�� szklank� herbaty z mlekiem i z miodem Postanowi�a w�o�y� ulubion� sp�dniczk� i zupe�nie zapomnia�a, �e zamek b�yskawiczny w tej sp�dniczce zacz�� ostatnio grymasi�. Przebieraj�c si� w po�piechu, na ten guzik prawie nie zwr�ci�a uwagi, przypomnia�a sobie o nim dopiero, kiedy odpad� i okaza� si� wa�ny, bez niego bowiem zamek b�yskawiczny wcale nie chcia� si� trzyma�. Musia�a pos�u�y� si� agrafk�, kt�ra do tej pory zachowywa�a si� przyzwoicie i dopiero teraz odm�wi�a us�ug. Nast�pi�o to na ulicy. Janeczka wraca�a do domu od Beatki po wsp�lnym odrabianiu lekcji. Beatka prezentowa�a doskona�� t�pot� matematyczn�, w zamian umia�a �wietnie pisa� wypracowania, podzia� zaj�� zatem polega� na tym, �e Janeczka rozwi�zywa�a zadania matematyczne, Beatka za� pisa�a dwa r�ne wypracowania, jedno dla siebie, drugie dla niej. Dwa razy w tygodniu Janeczka prosto ze szko�y udawa�a si� do kole�anki, razem zjada�y obiad, po czym przyst�powa�y do pracy. Tego akurat popo�udnia zaj�cia nieco si� przeci�gn�y, w pierwszej kolejno�ci bowiem trzeba by�o obejrze� film na wypo�yczonej kasecie, kt�ra musia�a zosta� zwr�cona przed osiemnast�, a potem okaza�o si�, �e Beatka dosta�a od swojej prababci stare rodzinne zdj�cia, szalenie �mieszne. Panie mia�y na nich d�ugie suknie i kapelusze z pi�rami, a panowie dziwaczne, zabawnie zakr�cone w�sy i nie mo�na by�o na to nie popatrze�. W rezultacie Janeczka wraca�a do domu znacznie p�niej ni� zwykle. Noc to jeszcze nie by�a, zaledwie wiecz�r, wp� do �smej, ale ciemno�ci panowa�y kompletne, jak zwykle w ko�cu listopada. Latarnie �wieci�y �rednio, ulice zalega�o b�oto, a w powietrzu czu�o si� jakby lodowat� m�awk�, Janeczka zatem sz�a szybkim krokiem do przystanku autobusowego, chc�c jak najpr�dzej znale�� si� w domu. By�a ju� blisko ulicy Ciszewskiego, kiedy zastopowa�a j� w�a�nie ta agrafka. Wbi�a si� w ni� jako� dziwnie, nie z boku, tylko troch� z ty�u, i z ka�dym krokiem wbija�a si� porz�dniej. Zgad�szy, �e sp�dniczka przekr�ci�a si� nieco, Janeczka zatrzyma�a si� i spr�bowa�a dosi�gn�� zamka. Okaza�o si� to niemo�liwe. Agrafka wesz�a nie tylko w ni�, ale tak�e w rajstopy, kt�re ogranicza�y pole manewru. W dodatku obie r�ce Janeczka mia�a zaj�te, w jednej nios�a tornister, w drugiej do�� ci�k� torb� z ksi��kami, i musia�a najpierw pozby� si� balastu, a dopiero potem uporz�dkowa� garderob�. Rozejrza�a si�; b�oto by�o okropne, odrobina �niegu, kt�ra spad�a przedwczoraj, w�a�nie stopnia�a i zamieni�a si� w rzadk� brej�. Za nic w �wiecie Janeczka nie po�o�y�aby tornistra w czym� takim. Uczyni�a jeszcze kilka krok�w z nadziej�, �e to �wi�stwo troch� si� przesunie i przestanie tak mocno k�u�, ca�� postaci� wykona�a wij�cy ruch, podobny nieco do ta�ca brzucha, i rezultat by� okropny. Przypomnia�a sobie rozmiar agrafki i z irytacj� pomy�la�a, �e lada chwila zostanie przebita na wylot, a mo�e ju� ten ostry koniec wychodzi jej z przodu. Rozejrza�a si� ponownie, bo wyj�cie ju� by�o tylko jedno - znale�� kawa�ek suchego miejsca, od�o�y� baga�e i dosta� si� do tej obrzydliwo�ci. Agrafka po��czy�a sp�dniczk� z rajstopami, prawdopodobnie trzeba b�dzie zsun�� z siebie wszystko razem i dopiero wtedy przekr�ci�. Nie b�dzie przecie� rozbiera� si� na ulicy, musi wej�� do jakiej� bramy. W og�le do jakiego� domu, na klatk� schodow�... Budynki w tej cz�ci Ursynowa zaopatrzone by�y w domofony i do �adnej klatki schodowej nie mia�a dost�pu, ale przedsionki pozostawa�y otwarte. Wyobraziwszy sobie jeszcze jazd� autobusem z tym potwornym, ostrym kolcem, Janeczka otrz�sn�a si� ze zgroz� i skr�ci�a do najbli�szych drzwi. Wesz�a do oszklonego przedsionka. Na klatce schodowej by�o ciemno i �wiat�a oczywi�cie nie mog�a zapali�, ale z ulicy pada� blask latarni, nik�y, wystarczaj�cy jednak, �eby troch� widzie�. Posadzka przedsionka zadeptana i zab�ocona by�a tylko na �rodku, k�ty wydawa�y si� suche, Janeczka zatem od�o�y�a swoje ci�ary i przyst�pi�a do manipulacji ubraniowych. M�czy�a si� co najmniej pi�� minut, zanim uda�o jej si� wreszcie odwr�ci� odzie� na sobie i dosi�gn�� agrafki. Nie oznacza�o to jeszcze zwyci�stwa; agrafka przelaz�a za daleko, nie pozwala�a si� wyj��, z zaczepionych rajstop wychodzi�y nitki, sp�dniczka by�a z nimi po��czona na mur, szarpanie nie pomaga�o, obie rzeczy musia�y by� widocznie w doskona�ym gatunku. Na my�l, �e zostanie tu na zawsze, unieruchomiona idiotyczn� agrafk�, bez szans na normalne u�ytkowanie w�asnej odzie�y, Janeczka wpad�a w zimn� furi�. Zacisn�a z�by, przykl�k�a nad tornistrem i wyci�gn�a z niego pi�rnik, w kt�rym obok d�ugopisu, o��wka, gumki, temper�wki, kilku spinaczy, dw�ch koralik�w i z�amanego kolczyka kszta�tu koniczynki spoczywa�y malutkie no�yczki. Bez chwili namys�u pos�u�y�a si� nimi, wyci�a w rajstopach dziur� dooko�a agrafki i wreszcie mia�a te dwie sztuki garderoby oddzielnie. Dalej posz�o ju� �atwo. Rezygnuj�c z wyci�gania agrafki, zapi�a j� po prostu i przekr�ci�a sp�dniczk� tak, �eby zamek znalaz� si� prawie z przodu. Pozostawiania go na boku wola�a nie ryzykowa�. Odetchn�a g��boko, poprawi�a kurtk� i pochyli�a si�, �eby schowa� pi�rnik. W tym momencie gdzie� bardzo blisko, prawie przy samym budynku, rozleg�o si� przera�liwe, alarmowe wycie samochodu. D�wi�k by� jej doskonale znany, ale wybuch� tak nagle i tak g�o�no, �e poderwa�a si� gwa�townie, a pi�rnik wypad� jej z r�ki. Uderzy� o pod�og�, otworzy� si� i wszystko z niego wylecia�o. Zostawiaj�c pozbieranie szkolnych skarb�w na p�niej, wyjrza�a przez oszklone drzwi. Wy� samoch�d, stoj�cy po drugiej stronie ulicy. W�a�ciciel akurat otwiera� go i wsiada�, zapomniawszy najwidoczniej o wcze�niejszym wy��czeniu alarmu. -No! - powiedzia�a Janeczka szeptem pe�nym irytacji. - Zamkniesz mu g�b�, czy nie? Przez urywane dono�ne wycie przedar�y si� nagle jakie� inne d�wi�ki. Dochodzi�y sk�d� z g�ry i mo�na w nich by�o rozr�ni� szcz�kni�cie otwieranego okna i wrzeszcz�cy gniewnie g�os. Niepewna, czy jest w tym co� interesuj�cego, wy��cznie na wszelki wypadek, Janeczka uchyli�a swoje drzwi i popatrzy�a ku g�rze. Niczego mie zobaczy�a, ale za to wycie w�a�nie umilk�o i g�os z g�ry zabrzmia� pot�nie i wyra�nie.
-Won od tego wozu!!! - dar� si� jaki� osobnik. - Z�odzieje!!! Ludzie, on. to kradnie!! Won, ty palancie, bo b�d� strzela�!!! Cz�owiek w samochodzie nie zwraca� na krzyki �adnej uwagi. Zapali� silnik i zacz�� si� wycofywa� z parkingu. Janeczka zostawi�a wszystkie swoje rzeczy w przedsionku, wysz�a, oddali�a si� o kilkana�cie krok�w i z tej odleg�o�ci spojrza�a na budynek. W otwartych drzwiach balkonowych na czwartym pi�trze miota� si� facet ze s�uchawk� telefoniczn� przy uchu, wygra�aj�c pi�ci� w kierunku odje�d�aj�cego samochodu. Nie zni�a� g�osu i mo�na by�o doskonale us�ysze�, �e zawiadamia policj� o fakcie kradzie�y. - Odje�d�a, �cierwo, jeszcze go widz�! Panie, ja jestem na czwartym pi�trze! Golf, granatowy, numer rejestracyjny... Kradziony samoch�d wycofa� si� spomi�dzy innych woz�w i zacz�� skr�ca�, bo ulica nie mia�a przelotu. Osobnik na czwartym pi�trze rzuci� s�uchawk� i znik� z drzwi balkonowych. Janeczka z uwag� przyjrza�a si� kierowcy, okre�lanemu mianem z�odzieja. Przez chwil� pada�o na niego �wiat�o z jednego parterowego okna, wida� go by�o wyra�nie i postara�a si� na wszelki wypadek zapami�ta� jego profil. Nast�pnie wr�ci�a do przedsionka i po�piesznie pozbiera�a porozrzucane przedmioty z pi�rnika, co przysz�o jej o tyle �atwo, �e na klatce schodowej zap�on�o �wiat�o. Przez wewn�trzne drzwi, r�wnie� oszklone, ujrza�a owego osobnika z balkonu, jak pokonywa� ostatnie stopnie schod�w, zje�d�aj�c z nich na obcasach i chwytaj�c za por�cz, bo odrzuca�a go si�a od�rodkowa. Wypad� z budynku jak szaleniec, w og�le jej nie zauwa�ywszy. Janeczka porwa�a torb� i tornister i wybieg�a za nim. Granatowy Golf dociera� ju� do ko�ca ulicy. Mamrocz�c pod nosem r�ne niezbyt eleganckie wyrazy, osobnik z g�ry run�� do ma�ego fiata, zaparkowanego tu� obok pustego miejsca po Golfie, wyprysn�� nim do ty�u, zawr�ci� i pogna� za ukradzionym samochodem. -Ma�ym fiatem pojecha� gania� volkswagena? - zdumia� si� Pawe�ek, kiedy w trzy kwadranse p�niej siostra z�o�y�a mu relacj� z wydarze�. - Zwariowa�, czy co? - No owszem - przyzna�a Janeczka. - Wygl�da�, jakby zwariowa�. Ale wcale mu si� nie dziwi�, ten jego samoch�d by� chyba zupe�nie nowy. -I jak si� w�ama�? Widzia�a�?
- Wcale si� nie w�ama�. Otworzy� drzwiczki zwyczajnie, kluczykami. I te kluczyki potem wetkn�� gdzie trzeba i odjecha�. Tylko z alarmem mia� k�opoty, wy�o mu tak d�ugo, �e a� mnie zdenerwowa�. Pawe�ek z niedowierzaniem przygl�da� si� siostrze.
- Co� chyba musia�a� przeoczy�. Sk�d niby mia� te kluczyki? Najpierw mu ukrad� kluczyki, a potem samoch�d? - Uwa�am, �e to mo�liwe. Albo sobie dorobi�. Ciekawa jestem, czy go dogoni�. - Mowy nie ma, ale te� jestem ciekaw. I co mu zrobi�, je�li go dopad�. Ty tam jeszcze b�dziesz? - No pewnie, �e b�d�, Beata mieszka o cztery domy dalej.
- To spr�buj si� dowiedzie�. Rozejrzyj si� w og�le, czy ten Golf tam wr�ci�. Numer pami�tasz? - Pami�tam. Zapisa�am sobie w autobusie. Ale je�li ten z�odziej ma troch� oleju w g�owie... - to pewnie, zmieni� od razu. Ale gdyby wr�ci� do w�a�ciciela, numer b�dzie mia� ten sam. - I z�odzieja pami�tam. ByU �redniego wzrostu, �rednio gruby, na g�owie mia� du�o czarnych w�os�w, chyba kr�conych, i z profilu potrafi� go rozpozna�. Z frontu nie, bo jak go zobaczy�am, ju� zaczyna� wsiada� i g�b� mia� w �rodku. - To sk�d wie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin