Greene Jennifer - Dziecko, on i ta trzecia.pdf

(625 KB) Pobierz
Greene Jennifer - Dziecko, on i ta trzecia
Jennifer Greene
Dziecko, on i ta
trzecia
166206391.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- CóŜ to, u diabła, jest?
Flynn McGannon właśnie odkładał słuchawkę, gdy
wtargnęła do jego biura ogarnięta furią.
- O co ci chodzi? - zapytał.
- Dobrze wiesz. - Rzuciła z hukiem plik spiętych
papierów na jego biurko. OskarŜycielskim gestem wskazała na
dokumenty, a potem na niego. - Istnieje wiele określeń na
takich męŜczyzn jak ty, poczynając od nieodpowiedzialnego
lenia. Gdybym nie wierzyła, Ŝe uda się jeszcze ciebie zmienić,
to daję słowo, wylałabym cię.
Flynn nawet nie spojrzał na papiery. UwaŜał, Ŝe są nudne.
Za to Molly Weston zawsze wzbudzała jego zainteresowanie,
nawet jeśli wrzeszczała na niego w taki sposób.
W zamyśleniu podrapał się po brodzie.
- Czy nie uwaŜasz, Ŝe wylanie mnie z pracy będzie nieco
kłopotliwe? PrzecieŜ to ja jestem właścicielem firmy, a ty
moją pracownicą.
- Jeśli uwaŜasz, Ŝe jest to wystarczający argument, to
pomyśl jeszcze o jednym. Nic nie będziesz miał, jeśli nie
weźmiesz się w garść. Za podatki staniesz w końcu przed
sądem i zostaniesz skazany przy tak prowadzonych księgach.
Wiem, Ŝe nie znosisz liczyć, ale to juŜ przesada. Nazywasz te
świstki księgowością?!
Prawdę mówiąc, tak sądził. Kiedy był biedny, nie
potrzebował ani ksiąg, ani księgowych. KtóŜ mógł
przypuszczać, Ŝe jego oprogramowania staną się tak
popularne? Praca była dla niego zawsze przyjemnością, a
nawet zabawą, inaczej nie wykonywałby jej. Pieniądze, jakie
od trzech lat ustawicznie wpływały na jego konto, były dla
niego całkowitym zaskoczeniem.
Dotychczasowi księgowi, którzy pracowali u niego przed
Molly Weston, draŜnili go na kaŜdym kroku. Dlatego teŜ
166206391.003.png
współpraca z nimi nie układała się dobrze. Wytrzymywali w
jego biurze co najwyŜej półtora do dwóch miesięcy. Byli
strasznie sztywni i przywiązywali niesamowitą wagę do
dokumentów i cyfr.
Pół roku temu Molly teŜ się tak zachowywała, ale była
przy tym łagodna i tak nieśmiała, jakby wstydziła się
własnego cienia. Flynn uznał wtedy, Ŝe trzeba coś zrobić, Ŝeby
się zmieniła.
Teraz stała nad nim, stukając palcem w kartkę z jakimiś
danymi statystycznymi, które uwielbiała.
- To ma być rejestr wydatków? Co to znaczy: osiemset
dolarów za lunch? - kontynuowała ze złością.
- No wiesz, to właściwie nie był lunch. Kupiłem dla
Ralpha specjalne ergonomiczne krzesło, bo ma kłopoty z
kolanem. Tylko zgubiłem gdzieś paragon, a nie chciałem cię
denerwować. Pomyślałem sobie, Ŝe tak będzie dobrze...
- PrzecieŜ ty w ogóle nie myślisz - przerwała mu
natychmiast.
PoniewaŜ słyszał to juŜ wiele razy, więc ułoŜył wygodnie
nogi na biurku i skoncentrował się na obserwowaniu Molly,
która szybkim krokiem przemierzała jego gabinet, starając się
po raz kolejny wytłumaczyć mu zawiłości ksiąg
rachunkowych i obowiązujących przepisów.
Z początku Molly była przeraŜona nowym miejscem
pracy, a szczególnie biurem swojego szefa. Flynn uwaŜał, Ŝe
pluszowy, czerwony dywan, tekowe szafki i biurko w kolorze
lapis lazuli wywierają odpowiednie wraŜenie na klientach i
świadczą o jego pozycji na rynku. Oczywiście, jako miłośnik
koszykówki i kwiatów, dodał kilka osobistych drobiazgów,
takich, jak kosz nad drzwiami i kilkanaście doniczek przy
oknie. Największą dezaprobatę Molly wzbudzał jednak jego
fotel o jedenastu pokrętłach, który masował dowolną część
ciała podczas pracy. Zdaniem Flynna nie był tak dobry jak
166206391.004.png
kobiece dłonie, ale przecieŜ w biurze nie moŜna mieć
wszystkiego. Molly nie była równieŜ zachwycona jego
codziennym ubraniem, w którym przychodził do pracy -
starymi dŜinsami, mokasynami i kolorowymi bawełnianymi
koszulkami. Natomiast Flynnowi było zupełnie obojętne, co
miał na sobie, a jego pięciu pracowników mogło, na dobrą
sprawę, pojawić się w biurze nawet nago. Wprawdzie miał
klientów na całym świecie, ale ich niespodziewane wizyty
naleŜały do rzadkości.
Cała obsada jego firmy składała się z bardzo
inteligentnych, ale Ŝyjących w innym świecie ludzi, wliczając
w to i jego, którzy przede wszystkim uwielbiali swoją pracę i
mogli spędzać przed ekranem komputera kaŜdą ilość godzin z
jednakową przyjemnością. A Molly uwielbiała formy.
Kochała kostiumy - szczególnie granatowe, czarne lub szare.
Dziś miała na sobie granatową spódniczkę, szpilki i białą
bluzkę z kołnierzykiem spiętym małą broszką. Jej złotawo -
brązowe włosy przypominające barwą mocną herbatę, obcięte
na pazia, sięgały do ramion. Nawet teraz, gdy miotała się po
pokoju, walcząc z jego lekcewaŜącym stosunkiem do
przepisów finansowych, jej fryzura była nieskazitelna, jak
gdyby posłuszne właścicielce włosy bały się potargać lub
zmierzwić. Oczy miała brązowe o czekoladowym odcieniu.
Były ciepłe, pełne uczucia i wraŜliwości. Flynn z zachwytem
patrzył na jej twarz o delikatnych kościach policzkowych i
wargach o tak kuszącym kształcie, Ŝe kaŜdy męŜczyzna
chciałby je całować. Od samego początku stanowiły dla niego
ogromną pokusę.
- Czy ty mnie słuchasz? - zapytała Molly.
- Aha... Chciałabyś wiedzieć, skąd na koncie są
pieniądze? I gdzie mam papiery wyjaśniające źródło ich
pochodzenia? Spróbuję sobie to przypomnieć. Obiecuję -
powiedział.
166206391.005.png
- Gdybyś od początku prowadził porządnie księgi, nie
musiałbyś tego robić. BoŜe! Jesteś równie trudny do
resocjalizacji jak zatwardziały przestępca. Staram się coś
wymyślić, Ŝeby ci to ułatwić, ale dobrze wiem, Ŝe jesteś
wprost uczulony na jakiekolwiek próby zaprowadzenia
porządku. Trzeba jednak coś zrobić w tej sprawie, bo
naprawdę będziesz miał kłopoty.
- Dobrze, Molly. - Flynn poczuł, Ŝe nawet jej głos działa
na niego podniecająco. Brzmiał tak łagodnie i melodyjnie.
Miał wraŜenie, Ŝe spływa na niego miód - nawet jeśli Molly
wdeptywała go w podłogę, jak teraz.
- Mówię powaŜnie, ty głupcze. Będziesz miał problemy z
zeznaniem podatkowym, a na to nie ma Ŝadnego
wytłumaczenia. PrzecieŜ interesy idą dobrze. Czy naprawdę
tak trudno wyrazić to na papierze? Twoi pracownicy
zaczynają juŜ powoli to pojmować. Wszyscy poza tobą! Czy
prowadzenie podstawowych zapisów jest dla ciebie nie do
wykonania?
- Szczerze mówiąc... zapomniałem.
Zapominanie było w oczach Molly śmiertelnym grzechem.
Powinien był o tym wiedzieć. Znowu zaczęła krąŜyć po
pokoju, informując go w ten sposób o tym, jak bardzo jest
zdegustowana jego zachowaniem.
Przez chwilę Flynn bał się, Ŝe Molly odejdzie, tak jak jej
poprzednicy, ale zapewne czułaby się winna, porzucając
pracę. Wiedziała, Ŝe w takim przypadku jej szef musiałby
zatrudnić kogoś nowego, a ten padłby na widok jego głupoty.
Podejmując się tej pracy, stwierdziła, Ŝe to ona ponosi za
Flynna odpowiedzialność i albo go zmieni, albo zginie na
posterunku.
Faktem jest, Ŝe Flynn próbował się poprawić, ale Molly
trudno było zadowolić. Oczywiście, jeśli chodzi o pracę. No
166206391.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin