Anderson Kevin J. & Moesta Rebecca - Oblężenie akademii jedi.doc

(639 KB) Pobierz
STAR WARS lata

 

KEVIN J. ANDERSON

REBECCA MOESTA

 

 

 

OBLĘŻENIE AKADEMII JEDI

(Przełożył Andrzej Syrzycki)

 

44 lata przed Nową nadzieją

UCZEŃ JEDI

33 lata przed Nową nadzieją

Maska kłamstw

Darth Maul: łowca z mroku

32 lata przed Nową nadzieją

Gwiezdne Wojny

Część I Mroczne widmo

29 lat przed Nową nadzieją

Planeta życia

Nadciągająca burza

22 lata przed Nową nadzieją

Gwiezdne Wojny

Część II. Atak klonów

20 lat przed Nową nadzieją

Gwiezdne Wojny Część III

10-8 lat przed Nową nadzieją

TRYLOGIA HANA SOLO

Rajska pułapka

Gambit Huttów

Świt Rebelii

5-2 lata przed Nową nadzieją

PRZYGODY LANDA CALRISSIANA

Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów

Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona

Lando Calrissian i Gwiazdogrota Thon Boka

PRZYGODY HANA SOLO

Han Solo na Krańcu Gwiazd

Zemsta Hana Solo

Han Solo i utracona fortuna

Rok 0 Gwiezdne Wojny,

Część IV. Nowa nadzieja

Gwiezdne Wojny

Część IV. Nowa nadzieja

0-3 lata po Nowej nadziei

Opowieść z kantyny Mos Eisley

Spotkanie na Mimban

3 lata po Nowej nadziei

Gwiezdne Wojny

Część V. Imperium kontratakuje

Opowieści łowców nagród

3,5 roku po Nowej nadziei

Cienie Imperium

4 lata po Nowej nadziei

Gwiezdne Wojny

Część VI. Powrót Jedi

Pakt na Bakurze

Opowieści z pałacu Hutta Jabby

WOJNY ŁOWCÓW NAGRÓD

Mandaloriańska zbroja

Spisek Xizora

Polowanie na łowcę

6,5-7,5 roku po Nowej nadziei

X-WINGI

Eskadra Łotrów

Ryzyko Wedge'a

Pułapka z Krytos

Wojna o Bactę

Eskadra Widm

Żelazna Pięść

Dowódca Solo

8 lat po Nowej nadziei

Ślub księżniczki Leii

9 lat po Nowej nadziei

X-WINGI: Zemsta Isard

TRYLOGIA THRAWNA

Dziedzic Imperium Ciemna Strona Mocy

Ostatni rozkaz

11 lat po Nowej nadziei

Ja, Jedi

TRYLOGIA AKADEMIA JEDI

W poszukiwaniu Jedi

Uczeń Ciemnej Strony

Władcy Mocy

12-13 lat po Nowej nadziei

Dzieci Jedi

Miecz Ciemności

Planeta zmierzchu

X-WINGI:

Gwiezdne myśliwce z Adumara

14 lat po Nowej nadziei

Kryształowa Gwiazda

16-17 lat po Nowej nadziei

Trylogia KRYZYS CZARNEJ FLOTY

Przed burzą

Tarcza kłamstw

Próba tyrana

17 lat po Nowej nadziei

Nowa Rebelia

18 lat po Nowej nadziei

TRYLOGIA KORELIAŃSKA

Zasadzka na Korelii

Napaść na Selonii

Zwycięstwo na Centerpoint

19 lat po Nowej nadziei

Duologia RĘKA THRAWNA

Widmo przeszłości

Wizja przyszłości

22 lata po Nowej nadziei

NAJMŁODSI RYCERZE JEDI

Złota kula

Świat Lyric

Obietnice

Wyprawa Anakina

Forteca Vadera

Ostrze Kenobiego

23-24 lata po Nowej nadziei

MŁODZI RYCERZE JEDI

Spadkobiercy Mocy

Akademia Ciemnej Strony

Zagubieni

Miecze świetlne

Najciemniejszy rycerz

Oblężenie Akademii Jedi

Okruchy Alderaana

Sojusz Różnorodności

Mania wielkości

Nagroda Jedi

Zaraza Imperatora

Powrotna Ord Mantell

Tarapaty w Mieście w Chmurach

Kryzys w Crystal Reef

25-30 lat po Nowej nadziei

NOWA ERA JEDI

Wektor pierwszy

Mroczny przypływ I: Szturm

Mroczny przypływ II: Inwazja

Agenci chaosu I: Próba bohatera

Agenci chaosu II: Porażka Jedi

Punkt równowagi

Ostrze zwycięstwa I: Podbój

Ostrze zwycięstwa II: Odrodzenie

Gwiazda po gwieździe

 

ROZDZIAŁ 1

 

W niepewnym świetle budzącego się poranka Jaina obserwowała, jak jej wuj, Luke Skywalker, powoli manewruje "Ścigaczem Cieni". Przyglądała się, jak przelatuje przez otwarte wrota hangaru mieszczącego lądowisko, urządzone na najniższym poziomie wielkiej świątyni. Młodzi rycerze Jedi powrócili z rodzimej planety Wookiech, Kashyyyku, ale ojciec dziewczyny, Han Solo, i jego przyjaciel Chewbacca, nie zabawili na Yavinie Cztery wystarczająco długo, by mieć czas na ukrycie statku.

Wiedzieli, że Akademia Ciemnej Strony sposobi się do walki, i nie mogli pozwolić sobie na marnowanie czasu.

Jaina niemal nie mogła uwierzyć, że zaledwie przed dwoma dniami Kashyyyk został zaatakowany przez oddział imperialnych żołnierzy. Dowodził nimi jej przyjaciel Zekk, służący obecnie Drugiemu Imperium i będący Ciemnym Jedi. Kiedy w ciemnościach, panujących wśród gęstego poszycia dżungli, stanęła oko w oko z ciemnowłosym młodzieńcem, ten ostrzegł ją, żeby nie wracała na Yavin Cztery, ponieważ księżyc zostanie niebawem zaatakowany przez wojska Akademii Ciemnej Strony.

Jaina musiała uznać to ostrzeżenie za dowód, że chłopaka nadal obchodzi los, jaki może spotkać ją i jej brata bliźniaka, Jacena.

Wszyscy wylądowali na Yavinie Cztery zaledwie przed kilkunastoma minutami. Dokonanie skoku przed nadprzestrzeń zabrało tak niewiele czasu, że nawet nie zdążyli się porządnie wyspać, tym bardziej że po stoczonej walce w ich krwi wciąż jeszcze nie opadł poziom adrenaliny. Jaina miała wrażenie, że wybuchnie, jeżeli szybko czegoś nie zrobi. Wiedziała, że tyle rzeczy czeka na zaplanowanie i przygotowanie.

Jacen, stojący obok niej przy otwartych wrotach hangaru kryjącego lądowisko, szturchnął siostrę pod żebro. Kiedy Jaina odwróciła się ku niemu, spojrzała prosto w bursztynowe oczy, mające odcień koreliańskiej brandy.

- Nie martw się, wszystko będzie w porządku - odezwał się chłopiec. - Wujek Luke dobrze wie, co robić. Wiele razy musiał odpierać ataki imperialnych oddziałów.

- Pewnie, już czuję się o wiele spokojniejsza - odparła Jaina, ani przez sekundę nie wierząc w to, co mówi.

Jak zwykle, Jacen postanowił uciec się do jednego z ulubionych sposobów, mających skierować myśli siostry na inny temat, nie związany z niemal pewną walką.

- Hej, opowiedzieć ci jakiś dowcip? - zapytał.

- Owszem, Jacenie - odezwała się Tenel Ka, która podeszła i stanęła obok bliźniąt. - Uważam, że trochę humoru może nam się przydać.

Na ciele młodej wojowniczki z Dathomiry połyskiwała warstewka potu, jaka utworzyła się w ciągu ostatnich dziesięciu minut szybkiego biegu, mającego rzekomo "rozprostować mięśnie", a w rzeczywistości przestawić myśli na inne tory.

- W porządku, Jacenie. Możesz strzelać - powiedziała Jaina udając, że przygotowuje się na najgorsze.

Tenel Ka odgarnęła jedną ręką długie, zaplecione w warkocze złocistorude włosy. Dziewczyna straciła drugą rękę w następstwie nieszczęśliwego wypadku, jakiemu uległa podczas ćwiczeń w posługiwaniu się świetlnym mieczem, ale nie zgodziła się na zastąpienie jej syntetyczną protezą. Kiwnęła głową i spojrzała na Ja-cena.

- Możesz zacząć opowiadać ten dowcip.

- Dobrze. Jaka to będzie pora, kiedy imperialny robot kroczący nadepnie na twój chronometr? - Jacen uniósł brwi i przez chwilę milczał, jakby czekał na odpowiedź. - Najwyższa, żeby sprawić sobie nowy!

Na czas, potrzebny na jedno uderzenie serca, zapadła śmiertelna cisza, po czym Tenel Ka kiwnęła głową i odezwała się poważnym tonem:

- Dziękuję ci, Jacenie. Twój dowcip był... jak najbardziej na miejscu.

Młoda wojowniczka nigdy się nie uśmiechała, ale Jainie się wydało, że tym razem w jej szarych jak granit oczach zauważyła iskierki rozbawienia. Siostra Jacena wciąż jeszcze jęczała, udając udrękę, kiedy z pokładu "Ścigacza Cieni" zszedł wujek Luke w towarzystwie młodego Wookiego, Lowbaccy.

Doszedłszy do wniosku, że nie ma ani chwili do stracenia, Jaina pospieszyła ku nim. Widocznie mistrz Jedi musiał czuć to samo, ponieważ kiedy Jacen i Tenel Ka podążyli śladami Jainy, zwrócił się do wszystkich młodych Jedi bez jakiegokolwiek wstępu.

- Drugie Imperium musi poświęcić trochę czasu na zainstalowanie nowych urządzeń komputerowych, które ukradło z fabryki na Kashyyyku - powiedział. - Możliwe, że zajmie to kilka dni, ale nie chcę niepotrzebnie ryzykować. Tionna i Raynar wyprawili się do świątyni nad jeziorem, gdzie zajmują się ćwiczeniami. Chciałbym, Lowie, żebyś poleciał tam swoim T-23 i powiedział im, żeby z tobą wrócili. Musimy wszyscy się zająć opracowaniem planu walki.

Lowbacca zaryczał na znak, że się zgadza, i pospieszył do niewielkiego skoczka, który dostał kiedyś w prezencie od swojego wuja, Chewbaccy. Przyczepiony do pasa młodego Wookiego zminiaturyzowany android-tłumacz Em Teedee natychmiast powiedział:

- Ależ oczywiście, proszę pana. Pan Lowbacca z prawdziwą przyjemnością zajmie się wykonaniem pańskiego polecenia. Proszę uważać tę sprawę za załatwioną.

Lowie poufałym warknięciem zganił małego androida za to, że pozwolił sobie na upiększenie jego wypowiedzi, po czym wspiął się do kabiny skoczka i zamknął owiewkę.

Mistrz Jedi odwrócił się w stronę młodej wojowniczki z Dathomiry.

- Tenel Ka, postaraj się zebrać tylu uczniów, ilu zdołasz, i zorganizuj im przyspieszony kurs obrony przed atakami terrorystów. Nie jestem pewien, do jakiej taktyki walki przeciwko nam zechce uciec się Akademia Ciemnej Strony, ale nie znam nikogo, kto mógłby lepiej niż ty nauczyć nas zasad partyzanckiej walki.

- Ta-a, była wspaniała, kiedy walczyła ze skrytobójcami Bartokkami, którzy zaatakowali nas na Hapes - przypomniał Jacen.

Jaina ze zdumieniem zauważyła, że Tenel Ka się zarumieniła. Później dygnęła i odeszła, żeby zająć się wykonaniem otrzymanego zadania.

- A co z Jacenem i ze mną, wujku? - zapytała, nie potrafiąc opanować zniecierpliwienia. - Co my mamy robić? Także chcielibyśmy się na coś przydać.

- Teraz, kiedy odleciał "Sokół Tysiąclecia", musimy zainstalować i uruchomić nowe generatory pól siłowych, żeby chroniły nas przed atakami z powietrza - odezwał się. mistrz Jedi. - Chodźcie ze mną.

 

Najważniejsze urządzenia, wytwarzające nowe ochronne pola akademii Jedi, zostały umieszczone na skraju dżungli porastającej przeciwległy brzeg rzeki. Mimo to o zasięgu i natężeniu pól można było decydować, przebywając w ośrodku łączności. Generatory, które niedawno przetransportował z Coruscant Han Solo, miały stanowić doraźny środek bezpieczeństwa, zapewniający ochronę do czasu, aż Nowa Republika wymyśli skuteczny sposób obrony przed spodziewanym atakiem oddziałów Akademii Ciemnej Strony.

- Hej, czy nie powinienem wysłać wiadomości mamie? - zapytał Jacen, zajmując miejsce za pulpitem konsolety.

- Na razie nie, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej - odparł Luke. - Twój tata i Chewbacca obiecali przed odlotem, że się z nią skontaktują, kiedy znajdą się w przestworzach. Leia jest teraz bardzo zajęta mobilizowaniem żołnierzy, którzy założą tu stałą bazę i będą chronili naszą akademię. Na razie jednak powinniśmy sami zrobić wszystko, co możemy, żeby jej strzec i bronić.

Jeżeli chcesz pomóc, Jacenie, zajmij się sprawdzaniem kanałów telekomunikacyjnych o wszystkich możliwych pasmach częstotliwości. Możliwe, że uda ci się zarejestrować jakieś niezwykłe sygnały, które okażą się później zaszyfrowanymi imperialnymi meldunkami. A ty, Jaino, włącz generatory i upewnij się, że wszystko funkcjonuje prawidłowo.

- Właśnie się tym zajmuję, wujku Luke'u - odparła dziewczyna, szczerząc zęby w uśmiechu, ale nie odchodząc od stanowiska kontrolnego. - Pola siłowe mają największe możliwe natężenie. Chyba powinnam teraz sprawdzić, czy wszystko działa, jak należy, choćby po to, by wiedzieć, czy nasza obrona nie ma jakichś luk.

Jacen nałożył słuchawki i zaczął przeszukiwać kanały należące do różnych pasm częstotliwości. Ledwie zaczął, usłyszał głośny trzask, po którym w słuchawkach rozległ się dobrze znany głos:

- ...proszę o zgodę na lądowanie i tak dalej - to, co zwykle. Tu "Piorunochron". Za chwilę ląduję.

- Hej, zaczekaj! - krzyknął Jacen do mikrofonu, omal nie wpadając w panikę. - Nie możesz lądować... To znaczy, musimy wyłączyć najpierw ochronne pola. Daj mi tylko minutę, Peckhumie, dobrze?

- Ochronne pola? Jakie pola? - rozległ się głos starego pilota. -Ja i "Piorunochron" zaopatrujemy Yavin Cztery od wielu lat, ale nigdy przedtem nie musieliśmy się martwić o żadne pola.

- Wytłumaczę ci wszystko, kiedy spotkamy się na lądowisku -odparł Jacen. - Na razie zaczekaj z lądowaniem.

- Czy będę musiał podać jakiś kod, żeby wylądować? - zaniepokoił się Peckhum. - Kiedy odlatywałem z Coruscant, nikt nie powiedział mi niczego na temat żadnego kodu. Nikt nie poinformował, że macie tu jakieś pola.

Jacen uniósł głowę i popatrzył na Luke'a.

- To stary Peckhum - powiedział. - Przyleciał "Piorunochronem". Czy musi znać jakiś kod, żeby wylądować?

Mistrz Jedi pokręcił głową, po czym gestem polecił Jainie, żeby wyłączyła generatory siłowego pola. Dziewczyna przygryzła dolną wargę i pochyliła się nad pulpitem konsolety. Po minucie oznajmiła:

- To powinno załatwić całą sprawę. Wyłączyłam generatory ochronnego pola.

Teraz, kiedy pole zanikło, z jakiegoś powodu Jacen poczuł, że świerzbi go skóra pleców. Miał wrażenie, że jest całkowicie bezbronny.

- W porządku, Peckhumie - oświadczył. - Teraz możesz lądować. Tylko pospiesz się, żebyśmy mogli ponownie włączyć zasilanie generatorów.

 

Kiedy weteran przestworzy w końcu zszedł z pokładu wysłużonego, pokiereszowanego towarowego transportowca, Jacen stwierdził, że stary pilot wygląda dokładnie tak samo jak wówczas, kiedy widział go ostatnio. Chłopiec zwrócił uwagę na bladą cerę, długie proste włosy, pooraną siecią zmarszczek twarz i wymięty, zniszczony lotniczy kombinezon.

- Witaj, Peckhumie - powiedział. - Pomogę ci wnieść towary do środka. Musimy się pospieszyć, bo inaczej nie zdążymy, zanim zaatakują nas imperialni żołnierze.

- Imperialni żołnierze? - Siwowłosy mężczyzna podrapał się po głowie. - Czy właśnie dlatego otoczyliście akademię siłowymi polami? Jesteśmy atakowani?

- Na razie wszystko w porządku - uspokoił go Jacen, chociaż trochę się niecierpliwił, pragnąc jak najszybciej rozładować "Piorunochron". - Pola zostały znów włączone. Po prostu ich nie widzisz.

Stary pilot uniósł głowę i wyciągnął szyję, usiłując przeniknąć spojrzeniem warstwę białawej mgiełki, unoszącej się nad porośniętym dżunglą księżycem.

- Kto chce was zaatakować? - zapytał po chwili.

- No cóż, słyszeliśmy pogłoski... pochodzące z wiarygodnego źródła - zaczął chłopiec, ale urwał, jakby się zawahał. - Dowiedzieliśmy się o tym od Zekka. To on dowodził grupą szturmowców, którzy napadli na Kashyyyk... na fabrykę, gdzie wytwarzano komputerowe podzespoły. Później ostrzegł Jainę, że naszą uczelnię zamierza zaatakować Akademia Ciemnej Strony. Lepiej wejdźmy do środka.

Stary Peckhum, wyraźnie zaniepokojony, popatrzył na Jacena. Mężczyzna traktował kilkunastoletniego Zekka jak własnego syna. Obaj mieszkali przez pewien czas razem w jednym z opuszczonych lokali, znajdującym się kilka poziomów pod powierzchnią Coruscant... dopóki Zekk nie został porwany przez funkcjonariuszy imperialnej uczelni.

Jacen ponownie poczuł, że po jego plecach przebiegły dobrze znane dreszcze. W tej samej sekundzie Peckhum szepnął:

- Za późno. - Uniósł rękę i skierował palec w niebo. - Już przylecieli.

 

ROZDZIAŁ 2

 

Naczelnik Akademii Ciemnej Strony Brakiss, mistrz wszystkich nowych Ciemnych Jedi, stał na stanowisku obserwacyjnym, urządzonym w najwyższej iglicy gwiezdnej stacji, i spoglądał w dół, na niepozorną szmaragdowozieloną plamkę księżyca porośniętego gęstą dżunglą. Niedługo miał stoczyć decydującą bitwę, w trakcie której Yavin Cztery i znajdująca się na nim akademia Jedi zostaną zmiażdżone przez potęgę Drugiego Imperium.

A przynajmniej powinno tak się stać.

Krętymi korytarzami imperialnej uczelni spieszyli szturmowcy, aby zająć wyznaczone stanowiska bojowe. Niedawno przeszkoleni piloci myśliwców typu TIE sprawdzali stan maszyn, a gorliwi uczniowie, marzący o tym, aby zostać Ciemnymi Jedi, przygotowywali się do walki, która musiała się zakończyć pierwszym wielkim sukcesem.

Rozstrzygająca bitwa miała się rozpocząć równoczesnym atakiem dwóch oddziałów, dowodzonych przez Tamith Kai, najpotężniejszą wiedźmę, należącą do nowego zakonu Sióstr Nocy, i ulubieńca Brakissa, ciemnowłosego Zekka. Entuzjazm, jaki wykazywał młodzieniec, pragnący zapewnić sobie lepszą przyszłość, pomógł funkcjonariuszom Akademii namówić go do przejścia na ciemną stronę.

Mistrz Ciemnych Jedi zamknął oczy i głęboko zaciągnął się regenerowanym powietrzem, które z cichym szumem wpadało przez otwory wentylacyjne. Czuł, jak za plecami powiewają fałdy jego srebrzystego płaszcza.

Chociaż był sam, uświadamiał sobie, że gorączka przygotowań udziela się wszystkim osobom, przebywającym w naszpikowanej iglicami gwiezdnej stacji. Wyczuwał, jak narasta podniecenie, a wraz z nim ochota do walki. Odbierał strzępki krzyżujących się myśli i orientował się, jakimi uczuciami darzą imperialni żołnierze wielkiego wodza, Imperatora Palpatine'a. Uzmysłowił sobie, że i oni czują pewien niepokój, kiedy myślą o zbliżającej się chwili ataku, ale na myśl o tym lekko się uśmiechnął. Lęk powinien sprawić, że staną do walki silniejsi i zręczniejsi, ale także ostrożniejsi... chociaż nie do takiego stopnia, aby sparaliżowała ich trwoga.

Brakiss od dawna marzył o pokonaniu Luke'a Skywalkera. Kiedyś, przed wielu laty, przeniknął do akademii Jedi jako imperialny szpieg, zamierzający poznać tajniki stosowanych przez Nową Republikę metod nauczania. Później miał poinformować o nich garstkę ludzi, wciąż jeszcze dochowujących wierności pokonanemu Imperium. Nie zdołał jednak wywieść w pole mistrza Jedi. Luke Skywalker, który od razu zorientował się, co knuje nowy uczeń, usiłował zawrócić go ze szlaku, wiodącego ku ciemnej stronie, i podkopać wiarę, jaką pokładał Brakiss w Drugim Imperium. Starał się go "nawrócić" - naczelnik Akademii Ciemnej Strony uśmiechał się pogardliwie, ilekroć przypominał sobie tamte chwile - ale osiągnął tylko tyle, że jego nowy uczeń uciekł.

Ponieważ jednak tak ochoczo zapuszczał się na manowce ciemnej strony, nauczył się przez te wszystkie lata tyle, że mógł powołać do życia własną uczelnię, w której kształcił Ciemnych Jedi.

A teraz wszystko zmierzało ku ostatecznej, rozstrzygającej konfrontacji.

Naczelnik Akademii Ciemnej Strony nagle wyczuł, że powietrze obok niego zamigotało i zalśniło. Otworzył łagodne, anielsko piękne oczy i stwierdził, że iskry, na jakie spogląda, są zakłóceniami transmisji sygnału holograficznego. Po kilku sekundach pojawił się w tym miejscu wizerunek oblicza Imperatora. Głowa tajemniczego wielkiego wodza Drugiego Imperium unosiła się przed Brakissem w postaci gigantycznego hologramu. Osłonięta kapturem twarz Palpatine'a miała wysokość prawie dwóch metrów, a w mistrza Ciemnych Jedi wpatrywały się połyskujące żółte oczy, otoczone gęstą siecią głębokich, mrocznych zmarszczek.

- Niecierpliwie oczekuję chwili, kiedy będę mógł ponownie objąć władzę, Brakissie - odezwał się Imperator.

- A ja równie niecierpliwie czekam, kiedy będę mógł przekazać jaw twoje ręce, mój panie - odparł mężczyzna, pochylając głowę.

Pamiętał, że niedawno Palpatine, któremu towarzyszyło czterech groźnych imperialnych strażników, przyleciał specjalnym opancerzonym wahadłowcem do jego gwiezdnej stacji i zamieszkał w najokazalszej komnacie. Budzący grozę strażnicy, odziani w szkarłatne szaty, nie pozwolili jednak nikomu nawet spojrzeć na Imperatora, który przez cały czas pozostawał zamknięty w nieprzezroczystej izolacyjnej komorze. Ani razu nie ukazał się nikomu spośród wiernych poddanych, pełniących służbę w Akademii Ciemnej Strony. Nie zechciał przyjąć na audiencji nawet jej naczelnika. Ilekroć przemawiał, zawsze pojawiał się w postaci hologramu.

- Jesteśmy gotowi do ataku, mój panie - ciągnął tymczasem Brakiss. Odważył się unieść głowę i zerknąć na budzące strach oblicze wielkiego wodza. - Moi Ciemni Jedi gwarantują, że walka zakończy się zwycięstwem.

- To dobrze, ponieważ nie mam ochoty dłużej czekać - odezwał się wizerunek Imperatora. - Pozostałe zmodernizowane okręty mojej floty wprawdzie jeszcze nie przyleciały, ale spodziewam się, że zjawią się w ciągu kilku najbliższych godzin. Właśnie w tej chwili technicy instalują na ich pokładach nowe systemy komputerowe, które udało się nam zdobyć w trakcie ataku na Kashyyyk. Moi strażnicy meldują, że większość statków jest gotowa do walki, a kilka ostatnich osiągnie pełną gotowość bojową już niedługo.

Brakiss znów się pokłonił, a potem złączył palce jak do modlitwy.

- Rozumiem, mój panie - powiedział. - Może jednak wykorzystajmy potęgę floty szturmowej do zaatakowania następnego celu, jakim z pewnością będą o wiele lepiej strzeżone światy, należące do Sojuszu Rebeliantów. Na Yavinie Cztery spotkamy się z oporem najwyżej kilku słabeuszy uważających się za rycerzy Jedi. Moi władający Mocą żołnierze rozprawią się z nimi bez trudu.

Ukryta w cieniu kaptura twarz Imperatora przybrała sceptyczny wyraz.

- Nie pozwól, Brakissie, żeby zgubiła cię zbytnia pewność siebie - przestrzegł Imperator.

Naczelnik Akademii Ciemnej Strony odpowiedział, wkładając w słowa jeszcze więcej zapału niż poprzednio. Pragnąc przekonać wielkiego wodza o słuszności własnych poglądów, pozwolił nawet ponieść się emocjom.

- Kiedy atak na akademię Jedi zakończy się sukcesem, Drugie Imperium zacznie być uważane za coś więcej niż tylko garstkę piratów, napadających na bezbronne światy i kradnących niezbędne urządzenia - zaczął. - Naszym celem, mój panie, jest podbój galaktyki. Walka, którą niedługo stoczymy, będzie starciem dwóch filozofii życia; zmaganiem się sił woli. Filozofii życia Rebeliantów przeciwstawimy filozofię Imperium i dlatego moi uczniowie muszą stanąć do walki z uczniami Skywalkera. Rycerze Jedi stoczą bój z innymi rycerzami Jedi. Jeżeli się zgodzisz, mój panie, dojdzie do konfrontacji sił ciemności z siłami światłości. Oczywiście, nie zamierzamy rezygnować z nękania przeciwników strzałami myśliwców typu TIE, atakujących ich z powietrza, ale najważniejsze zmagania będą miały charakter bezpośredni i osobisty - ponieważ tak być musi! Nie możemy się ograniczyć tylko do przełamania obrony! Musimy wydrzeć z tych wrażych serc przekonanie o wyższości ich stylu życia.

Brakiss przerwał i uśmiechnął się, uniósł głowę i spojrzał w iskrzące się żółte oczy Imperatora.

- A kiedy, posługując się siłami ciemnej strony, odniesiemy nad nimi całkowite zwycięstwo, Rebelianci, którzy ocaleją, rozproszą się i ukryją, aby odtąd drżeć na samą myśl o dotychczasowym życiu. My zaś odzyskamy to, co nam się prawnie należało.

Widoczne na gigantycznym hologramie oblicze Palpatine'a uczyniło nagle coś zatrważająco niezwykłego. Spękane, okolone głębokimi zmarszczkami wargi rozciągnęły się w pełnym satysfakcji uśmiechu.

- Bardzo dobrze, Brakissie - odezwał się Imperator. - A zatem niech się stanie, jak mówisz. Możesz zaczynać atak, kiedy uznasz, że jesteś gotów.

 

ROZDZIAŁ 3

 

Technicy Akademii Ciemnej Strony wyłączyli generatory maskującego pola i imperialna uczelnia przestała być niewidzialna. Kiedy najeżona spiczastymi iglicami obserwacyjnych wież gwiezdna stacja zbliżyła się do Yavina Cztery, z jej hangaru wyleciały dwa specjalnie wyposażone myśliwce typu TIE. Nie oddalając się od siebie, cichaczem pogrążyły się w mgiełce atmosfery księżyca.

Kadłuby maszyn pokryto specjalną substancją maskującą, uniemożliwiającą wykrycie za pomocą skanerów, a potężne bliźniacze silniki jonowe zostały wyciszone. Pilotom zależało na wykonaniu tajnego zadania, a nie na demonstracji siły.

Na czele leciał komandor Orvak, a drugi myśliwiec typu TIE, pilotowany przez Dareba, osłaniał skrzydło i ogon maszyny dowódcy. Obaj piloci zatoczyli krąg wokół niewielkiego księżyca i zagłębili się w warstwy atmosfery. Następnie, lecąc po spirali, skierowali się nad równik. Starali się wypatrzyć ruiny prastarej świątyni, w której Skywalker urządził akademię Jedi.

Orvak leciał pierwszy, ściskając drążek sterowniczy dłońmi, ukrytymi w czarnych rękawiczkach. Wyczuwał delikatne drżenie silników imperialnej maszyny i odnosił wrażenie, że siedzi na grzbiecie jakiegoś nie ujarzmionego pociągowego zwierzęcia. Leciał niezwykle skupiony, raz po raz czując, jak maszyna zbacza z kursu pod wpływem podmuchów wiatru czy unoszących się znad dżungli prądów ciepłego powietrza.

- Wyrównaj lot - mruknął do siebie w pewnej chwili.

Wykonanie zadania wymagało wyjątkowej precyzji i opanowania sztuki pilotażu. Kiedy Akademia Ciemnej Strony zbliżała się w rejon Yavina, Orvak i inni niedawno przeszkoleni piloci maszyn typu TIE, starannie wybrani z grona młodocianych szturmowców, wielokrotnie ćwiczyli wszystkie szczegóły na specjalnych symulatorach.

Tym razem nie chodziło jednak o ćwiczenia. Imperator liczył na to, że ich akcja zakończy się sukcesem.

Gęstwina liści gigantycznych drzew Massassów w dole wyglądała jak splątany zielony kobierzec. Powyginane gałęzie wystawały nad powierzchnię oceanu zieleni niczym koszmarne szpony. Orvak obniżył lot maszyny i przez chwilę obserwował, jak podmuch gorących gazów wydechowych, wydobywających się z potężnych silników myśliwca, płoszy mieszkające pośród gałęzi drzew niewielkie stworzenia.

Jego towarzysz włączył nadajnik komunikatora, umożliwiającego wysłanie kierunkowego sygnału w niezwykle wąskim paśmie częstotliwości. Słowa pilota były następnie dekodowane i pozbawiane zniekształceń przez specjalny system deszyfrujący, zainstalowany na pokładzie maszyny Orvaka.

- Moje czujniki dalekiego zasięgu wykrywają obecność energetycznego ochronnego pola - zameldował Dareb. - Generatory, wytwarzające to pole, znajdują się dokładnie tam, gdzie nam powiedziano.

- Potwierdzam współrzędne celu - odezwał się Orvak, kierując usta w stronę mikrofonu umieszczonego w hełmie pilota. - Lord Brakiss, który spędził tu trochę czasu, miał okazję zapoznać się z rozmieszczeniem różnych urządzeń akademii. Miejmy nadzieję, że od tamtych czasów Rebelianci niczego nie przenieśli w inne miejsce.

- Dlaczego mieliby to zrobić? - zapytał Dareb. - Są zadowoleni z siebie i zaślepieni wiarą we własne siły, a my niedługo obnażymy ich głupotę.

- Uważaj tylko, żebyś nie obnażył własnej głupoty - skarcił go Orvak. - A teraz dosyć paplaniny. Kieruj się ku celowi.

Niewidzialne pole siłowe osłaniało niczym czasza ochronnego parasola sektor dżungli, obejmujący odcinek rzeki i polanę, na której wznosiła się majestatyczna prastara piramida. W skrytości ducha Orvak liczył na to, że zanim ten dzień dobiegnie końca, wielki ziggurat zamieni się w dymiący stos kamieni.

Zanim jednak Akademia Ciemnej Strony będzie mogła przystąpić do głównego ataku, Orvak i Dareb muszą wykonać tajne zadanie. Powinni uszkodzić generatory wytwarzające ochronne pole i w ten sposób umożliwić dokonanie dzieła zniszczenia.

Komandor sprawdził wskazania pokładowych aparatów. Posługując się czujnikami wrażliwymi na podczerwień i inne zakresy widma częstotliwości, widział śmiercionośne zmarszczki unoszącej się siłowej kopuły, jaka miała chronić akademię Jedi przed atakami z powietrza. Mimo to, zapewne z powodu wysokich drzew Massassów, pole nie zaczynało się przy samej ziemi, ale na poziomie jakichś pięciu metrów ponad wierzchołkiem gałęzi. Zaledwie pięć metrów dzieliło listowie od granicy warstwy śmiercionośnej energii, ale te pięć metrów stanowiło wystarczającą szczelinę, przez którą mógł przelecieć doświadczony pilot. Tu i ówdzie zwęglone, sczerniałe kikuty wystających konarów dowodziły, że czasami jednak stykały się one z krawędziami energetycznej kopuły.

- Będzie ciasno - odezwał się Orvak, przerywając ciszę. - Jesteś gotów?

- Czuję się tak, że mógłbym sam stawić czoło całemu Sojuszowi Rebeliantów - oświadczył Dareb.

Jego dowódca postanowił nie reagować na ten przejaw zbytniej pewności siebie.

- Zaczyn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin