Harry był całkiem zadowolony. Leżał wyciągnięty na łóżku, z głową na kolanach Draco, gdzie się ulokował, upierając się, że przytulanie jest ważniejsze od tego co blondowłosy czytał, cokolwiek to było. - Nie! Muszę się dowiedzieć co stało się z Frodem! Właśnie rozdzielił się z Samem w tunelu. - Sam go ratuje, padają sobie w ramiona z pocałunkiem, później niszczą pierścień i żyją szczęśliwie do końca swoich dni. - ...właśnie to zmyśliłeś. Kretyn. - Wiem, że zmyśliłem, ale mnie pocałuj. - Hmph--mmmm... ...i tak dalej. Używał Draco jako bardzo ciepłej, bardzo wygodnej poduszki. Od jakiegoś czasu blondyn wspaniałomyślnie głaskał jego brzuch w milczeniu. Harry leżał cicho, ciesząc się ze spokoju i ciepła wokół niego i wydawało się że nic nie może przeszkodzić ich szczęśliwej, sielankowej rozkoszy, dopóki... - Harry. - Mmm? - Chcę mieć dziecko. BUM. Oczy Harry’ego gwałtownie się otworzyły i napotkały oczy Draco, czułe i piękne, aktualnie przyjmujące raczej niejasny, rozmarzony wyraz. Harry usiadł, bardzo zaniepokojony tym spojrzeniem. - Draco. - Hmm? - Ty. Nienawidzisz. Dzieci. - Wcale nie. - ... - No dobra. Większości. Nienawidzę większości z nich. - Draco przeciągnął się i lekko wydął usta. - Ale niektóre z nich są właściwie całkiem słodkie. Harry zagapił się na niego. - Co za inna-forma-życia zabrała mojego Draco? - Och, przestań się wygłupiać. - Draco wyciągnął rękę, by zwichrzyć włosy Harry’ego. - Nie dotykaj mnie, kosmito! - Haaaarry - jęknął Draco. - Zachowujesz się bardzo niedojrzale. - Och, więc teraz powinniśmy zachowywać się dojrzale? Draco prychnął i wślizgnął się pod okrycie, wyglądając na urażonego. Harry westchnął i opadł na poduszkę obok niego, przebiegając palcami przez jego klatkę piersiową. - Dobra, więc co cię napadło? Draco westchnął i przyciągnął Harry’ego w swoje ramiona. Harry chętnie poddał się tej operacji ocierając się o jego szyję. - Ok. To po prostu... wiesz, Hermiona i ja poszliśmy wczoraj na zakupy i przed sklepem był mały dzieciak na chodniku, który musiał dostać ten zabawkowy łuk i zestaw strzał na święta... i - nie śmiej się - on udawał, że strzela do przechodzących ludzi tymi małymi strzałami. Krzyczał ‘Legolaaas!’ tym swoim dziecinnym, małym głosikiem i potem udawał, że na nich skacze. I miał najsłodszy uśmiech... miał te duże, brązowe oczy i te słodkie, małe, spiczaste uszka i ładne, ciemne włosy takie jak ty i... i... - Draco przerwał z westchnieniem. - I to po prostu było takie... tobyłouroczeijachcędziecko! Harry spojrzał na Draco, który naciągnął kołdrę na nos i wydał z siebie żałosny, a zarazem czarujący jęk. - Draco. Miłości mojego życia. Czy nie możemy sobie po prostu sprawić szczeniaczka? - Nie chcę szczeniaczka - Draco wydął usta. - Ja chcę Frankie. - Frankie? - Tak miał na imię. - Ten dzieciak? - Tak. - Łaaa. - Widzisz? Ty też chcesz dziecko. - Tego nie powiedziałem. - Widzę to w twoich oczach. Chcesz dziecko. - Wcale nie. - Nawet troszeczkę? Harry się zawahał. Draco wyglądał na zadowolonego z siebie. - Aha. Nie możesz zaprzeczyć, Potter. Moje na górze. - Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to ja w tej chwili jestem na górze. - Nie rozpraszaj mnie. - Idiota. - Nigdy nie myślałeś, o tym żeby mieć dzieci? - Draco był poważny, więc Harry westchnął, usiadł i spojrzał szczerze w oczy Draco. - Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Sądzę, że zawsze się zastanawiałem, co by było, gdyby coś mi się stało i musiałbym je opuścić? – Och - i to było wszystko, co Draco potrzebował powiedzieć. Przyciągnął Harry’ego i pocałował go. - Niebezpieczeństwo już minęło. Wiesz o tym. Harry przylgnął do niego. - To się tak naprawdę nigdy nie skończy... a co ze mnie byłby za człowiek, gdybym wychowywał dziecko w środowisku, gdzie jego ojciec zawsze martwi się o zbliżające się zło i pewną śmierć? - Byłbyś normalnym, zdrowym Harrym Potterem, ot kim byś był - powiedział Draco. - I byłbyś wspaniałym ojcem. Wiesz że byś był. Harry potrząsnął głową. - Nie sądzę. Nie chodzi o to, że nie chciałbym spróbować. Ale nie byłbym w tym dobry, nie sądzę. Nie wiedziałbym od czego zacząć. - Ale nie byłbyś sam. Harry uśmiechnął się i pocałował nos Draco. - Czy ty mówisz o tym, że chcesz założyć ze mną rodzinę? Draco spojrzał się na niego. - Oczywiście że tak - a ty myślałeś, że o czym rozmawiamy? Harry zbladł. - Wydaje mi się... wydaje mi się, że sądziłem, że mówisz hipotetycznie! Draco westchnął. - Jesteśmy partnerami czy nie? Gryfon zmarszczył brwi. - Oczywiście że tak, ale... - Harry. Na moment przestań być ostrożny i staw czoło faktom. Kochasz mnie. - Taaak... - Ja kocham ciebie. - Jasne... tak mi się wydaje. - Dupek. - Fretka. - Zamknij się. Pewnego dnia, w przyszłości, zamierzamy się pobrać. - Serio? - Tak. - A dlaczego ja nic o tym nie wiem? - Bo jesteś idiotą. Więc. Skoro mamy zamiar zostać rodziną, czy dzieci nie są przynajmniej opcją do rozpatrzenia pewnego dnia? - Ale ja... - Harry przytulił głowę do ramienia Draco. - Ja lubię to tak, jak jest teraz. Tylko my. - Och Harry. - Draco fizycznie zmiękł, odprężając się kompletnie pod jego ciężarem i kilka następnych chwil byli zajęci, ukazując sobie nawzajem, jak dobrze czują się w obecnej sytuacji. - Mimo wszystko, mogę ci powiedzieć - Harry wymruczał w końcu w skórę Draco, lekko dysząc - że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na dzieci, pierwszy się o tym dowiesz. - Ja chcę dwójkę. Dziewczynkę i chłopca. Słodką blondyneczkę podobną do mnie i postawnego, młodego klona Harry’ego. - A co ze szczeniaczkiem? Czy nadal możemy sprawić sobie szczeniaczka? Draco zmierzwił włosy Harry’ego i uśmiechnął się do niego, a ten poczuł się szaleńczo, cudownie zakochany. - Tak Harry - powiedział. - Możemy sprawić sobie szczeniaczka. - Collie? - Tak, wasza Harrysokośc, możemy sprawić sobie collie. - Możemy go nazwać Frankie. - Łaaa. - Specjalnie dla ciebie. - Proszę, panie Potter, gdybym nie wiedział lepiej, to bym powiedział, że został pan oczarowany. - Zamknij się i mnie pocałuj. - Z miłą chęcią.
***KONIEC***
Larpskendya