Crawford Lillian - Pierwsza miłość.pdf

(392 KB) Pobierz
313518612 UNPDF
Lillian Crawford
Pierwsza miłość
Przełożyła Kazimiera Krzysztofiak
1
On już mnie nie pamięta, pomyślała Fiona z uczuciem niemiłego zaskoczenia. W
lustrującym ją spojrzeniu Philippe^ można było wyczytać uznanie, ale nic nie wskazywało na
to, żeby ją sobie przypominał.
Podniecenie wywołało na jej twarzy lekki rumieniec, kiedy ujrzała go na progu agencji
fotomodelek Ireny Lord. W drzwiach musiał pochylić głowę, żeby mimo swych
imponujących 195 cm wzrostu zmieścić się w drzwiach.
Niewysoka, ruda sekretarka obrzuciła go krótkim spojrzeniem i stwierdziła: – Myślę, że
pan się pomylił. Tu jest piętro drugie, pośrednictwo dla modelek. Modele mężczyźni
przyjmowani są piętro wyżej.
Fiona z trudem powstrzymała się od śmiechu, kiedy gość, prostując się do swojej pełnej
wysokości, uśmiechnął się do kompletnie zmieszanej młodej kobiety.
– Sądzę, że łaskawa pani jest w błędzie. Czy byłaby pani uprzejma poinformować miss
Lord, że chciałby z nią rozmawiać Philippe de la Roche?
Mówiąc te słowa Philippe wyciągnął z kieszeni marynarki wizytówkę ze złotą obwódką i
eleganckim gestem podał ją sekretarce.
Rudowłosa sekretarka z przestrachem spojrzała na wizytówkę i zaczerwieniła się tak
mocno, że jej cera przybrała barwę niepokojąco podobną do koloru włosów. Podniosła się
szybko i mrucząc słowa przeprosin zaprowadziła gościa do szefowej agencji, Ireny Lord.
Fiona współczuła sekretarce. Ktoś, kto po raz pierwszy zobaczył Philippe’a, rzeczywiście
łatwo mógł się pomylić. Miał rysy jakby wykute w marmurze i fantastyczną, wspaniałą
sylwetkę. Ale każdy, kto przyjrzał mu się bliżej, natychmiast musiał dostrzec w nim pewną
kanciastość, świadczącą o zdecydowanie męskim charakterze, jakiego modele z trzeciego
piętra w ogóle nie posiadali. Tak, Philippe należał do niesłychanie rzadkiego gatunku – był
prawdziwym mężczyzną.
Fiona opanowała się. Drogie dziecko, . powiedziała sobie, powstrzymaj się trochę. Jeśli
nadal będziesz tak marzyć, to zrobisz jeszcze jakieś głupstwo. A wtedy wszystko zepsujesz, i
to po tak długim okresie starań i wysiłków!
Prawdziwy powód ubiegania się o posadę w najlepszej nowojorskiej agencji fotomodelek
był w wypadku Fiony zupełnie różny od tych, jakie mogłyby mieć setki innych kobiet.
Zmierzała tylko do jednego, wykluczającego wszystko inne celu: po tych wszystkich
latach pragnęła stanąć naprzeciw Philippe’a de la Roche jako dorosła, piękna i godna
pożądania kobieta. Z lektury czasopism wiedziała, że za każdym pobytem w Nowym Jorku
Philippe powierzał tej agencji dokonywanie zakupów dla swych aktualnych przyjaciółek.
Poza tym Philippe de la Roche był człowiekiem mocno zajętym i cieszył się sławą mężczyzny
otaczającego się pięknymi kobietami. A najpiękniejsze dziewczyny świata zatrudniała
właśnie miss Lord.
To właśnie jej fotomodelki można było podziwiać na okładkach „Vogue” i
„Cosmopolitan”. To właśnie jej dziewczyny towarzyszyły jako doradczynie w sprawach
313518612.001.png
mody arabskim szejkom i greckim armatorom podczas ich krótkich, ale szczegółowo
opisywanych przez prasę pobytów w Nowym Jorku.
Fiona z ogromną determinacją przygotowywała się do zawodu fotomodelki. Nie chciała
stać się jedną z wielu, lecz supergwiazdą, a to znaczyło, że musiała być nie tylko piękna, lecz
również elegancka i reprezentować własny, wyrazisty styl.
Chociaż natura wyposażyła ją w wielkie zalety – kręcone, jasne włosy, oryginalną,
owalną twarz, cerę bez skazy i zgrabną figurę – kosztowało ją to wiele wysiłku. Musiała sobie
narzucić surowe reguły, każdego wieczora wcześnie kłaść się do łóżka i bez przerwy
kontrolować wagę. Miss Lord uważała, że dobre ubranie bardziej elegancko prezentuje się na
szczupłych kobietach.
Fiona obeszła z tuzin różnych agencji. Ściskając pod pachą czarną teczkę na zdjęcia
przedzierała się przez tłumy wypełniające nowojorskie ulice. Setki razy pozowała
zawodowym fotografom. I podczas tych sesji zdjęciowych musiała pamiętać o prawidłowym
ułożeniu fryzury, o poprawianiu makijażu i konieczności zachowania uśmiechu. W tym
wszystkim raczej nie pomagał jej fakt, że była dumną i niezależnie myślącą młodą kobietą.
Ale przetrzymała wszystko i w końcu przebiła się do ekskluzywnej agencji miss Lord.
Każdego roku szefowa agencji wybierała dwie, trzy rokujące duże nadzieje młode
dziewczyny, które otaczała szczególną opieką, po czym starannie planowała ich karierę.
Swoim faworytkom często nakazywała przeprowadzić się do swojego mieszkania w
wytwornej dzielnicy Nowego Jorku, w Upper East Side, gdzie mogła kontrolować ich dietę,
rytm dnia i życie prywatne.
Fiona nie chciała mieć z tym wszystkim nic wspólnego.
Dla niej istniało tylko jedno pragnienie, jeden cel: Philippe de la Roche.
Wcześniej mówiła na niego tylko Philippe. Kiedy jej ojciec, Anglik Charles Basil
Marshall, był jeszcze ambasadorem Jej Królewskiej Wysokości w Paryżu, na jednym z
licznych oficjalnych przyjęć poznał Philippe’a de la Roche, i obaj mężczyźni natychmiast się
polubili. Philippe stał się mile widzianym gościem w domu na rue Babylonne.
Dwudziestopięcioletni Philippe był wówczas o połowę młodszy od jej ojca i stanowił
dokładne przeciwieństwo poważnego dyplomaty. Ale Charles Marshall nigdy nie miał syna,
Fiona była jego jedynym dzieckiem, delikatną zwiewną dziewczynką, która z miejsca
zakochała się w młodym gościu ojca.
Philippe nigdy nie zapominał przynieść jej jakiegoś prezentu. Miał nawet dla niej
pieszczotliwe imię. Nazywał ją „ma petite”, moja mała. Ale mówił tak jedynie wtedy, gdy
była grzeczna. Kiedy ojciec żartował sobie z jej „miłości”, Fiona gniewnie zrywała się z
krzesła i mówiła: – Wyjdę za Philippe’a. – Potem najczęściej wybuchała płaczem, bo nikt nie
chciał jej traktować poważnie.
Z wiekiem Fiona zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę tego pragnie. Nie widywała już
Philippe’a i przez pewien czas zdawało się, że o nim zapomniała.
Jako nastolatka zrozumiała jednak, że Philippe wciąż jeszcze jest dla niej bardzo ważny.
Porównywała go z każdym napotkanym mężczyzną.
Pewnego dnia natrafiła w czasopiśmie na jego zdjęcie. Wycięła je i powiesiła na ścianie,
313518612.002.png
ale już po kilku chwilach zerwała. Oczy piekły ją od łez. Złościła się na siebie, że nie potrafi
się opanować.
Zrozumiała jednak, że już przed laty oddała swoje serce temu właśnie mężczyźnie. W jej
życiu zawsze będzie tylko ta jedna wielka miłość. Dalsze lekceważenie tej miłości, jako
dziecinnej zachcianki należącej do przeszłości, nie miało najmniejszego sensu. W końcu
musiała zaakceptować prawdę.
Wszystkie te myśli kłębiły się w głowie Fiony, czekającej w hallu, aż Philippe wreszcie
wyjdzie z biura miss Lord. Zdawało się jej, że upłynęły już godziny, dni i lata całe, ale zegar
na ścianie pokazywał, że minęło dopiero piętnaście minut. W końcu drzwi się otworzyły i
pojawiła się miss Lord u boku Philippe’a.
Kiedy ruszyli do wyłożonego grubymi dywanami korytarza, wyszła im naprzeciw śliczna
blondynka.
Miss Lord złapała dziewczynę swoimi szponiastymi rękami. – Koniecznie musisz pójść
do fryzjera, Liz – powiedziała.
Potem zwróciła się do swego towarzysza z wyrazem matczynej troski na twarzy. – Ach,
te dziewczyny! Jeśli człowiek sam się o wszystko nie zatroszczy... Och – dodała, ujrzawszy
Fionę – chciałabym panu przedstawić moją najlepszą, nową modelkę. To właśnie jest Fiona...
Enchante – jestem oczarowany – powiedział Philippe z doskonałym francuskim
akcentem i podał Fionie szczupłą dłoń.
– Fiona – powtórzył w zamyśleniu, zanim miss Lord zdążyła wymienić jej nazwisko –
znałem kiedyś dziewczynkę o tym imieniu. To była córka mojego przyjaciela.
Niewiele brakowało, a Fiona rzuciłaby mu się na szyję i zawołała: – Philippe, to ja! – Ale
coś ją powstrzymało.
– Fiona często mi mówiła, jak bardzo pana podziwia – stwierdziła niedyskretnie miss
Lord. Fiona zarumieniła się. – Poprosiła mnie, żebym wyznaczyła ją na pańską doradczynię w
kwestiach mody w Nowym Jorku. Nie mogłam jej odmówić – obdarzyła Philippe’a
promiennym uśmiechem – to znaczy, o ile ma te same wymiary, co pańska...?
– Myślę, że tak. W każdym razie na to wygląda – odparł Philippe, przyglądając się Fionie
badawczym wzrokiem. Zdawał się nie słuchać paplaniny miss Lord.
– Zdążyłam ją oczywiście przed panem ostrzec, mój drogi Philippe. Powiedziałam jej, że
nie sposób się panu oprzeć, że zrujnował pan karierę mojej najlepszej modelki, bo złamał pan
tej dziewczynie serce. Ale Fiona zlekceważyła moje ostrzeżenia.
– I słusznie – odparł Philippe nie spuszczając oka z Fiony – bo niewiele w tym prawdy.
– Niewiele prawdy? – wykrzyknęła miss Lord. – Kiedy pan zerwał zaręczyny, ta biedna
dziewczyna nie miała odwagi pojawiać się publicznie...
Fiona przypomniała sobie o tym skandalu.
– Nigdy nie było żadnych zaręczyn – stwierdził zdecydowanym głosem Philippe. – Tak
błędnie podała prasa, a „biedna ofiara” tego nie sprostowała. Wprost przeciwnie...
– Naturalnie – miss Lord wpadła mu w słowo – od razu ostrzegałam to głupie stworzenie.
Mężczyźni pańskiego pokroju nigdy nie żenią się z takimi dziewczynami. Wyraźną linią
oddzielają rozrywkę od zobowiązań. Jeśli już się żenią, to starannie wybierają kobietę z
313518612.003.png
własnej sfery, zawsze mając na uwadze rodzinę i przyszłość.
Philippe zmarszczył czoło. – W ten sposób nikt mi jeszcze tego nie wyłożył.
– Uważa pan, że nie mam racji? – zapytała miss Lord.
– Ależ nie, moja droga Ireno, w żadnym wypadku. – Philippe spojrzał na zegarek. – Czy
dostatecznie ostrzegła pani tę czarującą młodą damę? Ja osobiście wierzę, że na pewno potrafi
uważać zarówno na siebie, jak i na moje rachunki...
Fiona w milczeniu przysłuchiwała się tej wymianie słów. Była wściekła, że mówiono o
niej tak, jakby jej tu nie było. Nie lubiła, kiedy traktowano ją jak bezradną ofiarę. Cóż to
przyszło do głowy temu Philippe’owi, który nawet jej jeszcze nie rozpoznał?
– Nie sądzę, by to zadanie w jakikolwiek sposób przekraczało moje umiejętności – rzekła
kąśliwie, patrząc wyzywająco na Philippe’a.
– Cóż, w takim razie powinniśmy ruszać w drogę – uśmiechnął się Philippe, który
doskonale wyczuł zdecydowany ton w głosie Fiony. – Adieu, Ireno, i dziękuję za wszystko.
– To była dla mnie przyjemność, Philippe – rozpromieniła się miss Lord, nadstawiając
policzek do ceremonialnego pocałunku.
– Proszę uważać na Fionę – dodała jeszcze. – Mam wobec niej wielkie plany...
Philippe obdarzył ją jeszcze jednym, uspokajającym spojrzeniem, po czym poprowadził
Fionę do czekającej na nich windy.
– Irena jest czarującą osobą, ale za dużo mówi, a czasem bywa mocno nietaktowna –
powiedział Philippe. Potem drzwi windy otworzyły się i wyszli na rozświetloną słońcem First
Avenue.
Fiona nie zdążyła nawet przytakująco skinąć głową, bo Philippe już zaczął niecierpliwie
rozglądać się za taksówką. Całkowicie zignorował dwa pierwsze wozy. Przywołał dopiero
trzeci.
Otwierając drzwiczki przed Fioną, wyjaśnił: – To przez mój wzrost – potrzebuję
dodatkowej przestrzeni dla nóg, tak będzie mi wygodniej.
Fiona przyjrzała mu się. Głową dotykał dachu, a jego nogi wbiły się w fotel kierowcy.
On rzeczywiście jest nieprawdopodobnie wysoki, pomyślała, z trudem powstrzymując się
od śmiechu.
– Bergdorf Goodman. I proszę się pospieszyć, mamy niewiele czasu – rzucił Philippe.
Kierowca mruknął coś pod nosem i nacisnął pedał gazu. Ze środkowego pasa ruchu First
Avenue skręcił ostro w Ulicę 65, nie włączając nawet migacza. Fiona, która wyglądała przez
okno, została rzucona na Philippe’a.
Philippe natychmiast objął ją w talii i przyciągnął do siebie, chroniąc ją w ten sposób
przed uderzeniem głową w szybę, oddzielającą ich od kierowcy.
Przez króciutki moment Fiona zapomniała, kim jest i gdzie się znajduje. Czuła tylko
mocne ciało Philippe’a, który ją do siebie przyciskał, ramię wokół swojej talii i jego usta,
które były tak blisko jej warg...
– Wszystko w porządku? – usłyszała głos Philippe’a.
Fiona, której krew znów zaczęła normalnie krążyć, a myśli powoli się klarowały, wyczuła
lekką irytację w jego głosie i szybko się od niego odsunęła. Odetchnęła głęboko i odgarnęła z
313518612.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin