Andrews Amy - Misja w górach.pdf

(520 KB) Pobierz
212158110 UNPDF
212158110.001.png
Amy Andrews
Misja w górach
PROLOG
Holly gorączkowo rozglądała się po eleganckiej sali, szacując wzrokiem zgromadzonych
tu mężczyzn. Musiała szybko coś wymyślić, ponieważ odrażający natręt zbliżał się do niej
szybkim krokiem.
Kątem oka zauważyła, że do baru podchodzi lekko potargany, siwiejący brunet z
przekrzywionym krawatem. Wyglądał na zmęczonego, ale w jego rosłej wyprostowanej
postaci było coś, co wywoływało respekt. To był Richard.
– A więc tu jesteś, kochanie! – rzekła z wyrzutem. – Musieliśmy się źle zrozumieć.
Czekałam na ciebie w innym barze. – Rzuciła mu się w ramiona i zaczęła całować w usta,
czując, jak jego zdziwienie zmienia się w osłupienie.
Wargi Richarda pozostały nieruchome, choć bardzo chciał zareagować na jej pocałunek.
Od dawna nie całowała go z takim zapałem. W ogóle ostatni raz pocałowała go miesiąc temu,
i odtąd bardzo mu tego brakowało. Miał jednak wrażenie, że mięśnie twarzy całkiem
odmówiły mu posłuszeństwa.
Kiedy się odsunęła, zobaczył w jej oczach rozczarowanie i niemy wyrzut. Postanowił
natychmiast naprawić błąd, choć szybko się domyślił, o co jej naprawdę chodzi. Jakiś facet
stara się ją poderwać, a jej potrzebny jest tylko po to, by zniechęcić intruza.
– Kochanie – rzekł z oszałamiającym uśmiechem, przyciągnął ją do siebie i pocałował
tak, jak powinien to zrobić poprzednim razem.
To przez takie pocałunki ich burzliwy związek tak trudno było zerwać. Kiedy skończyli,
obojgu brakowało tchu.
Holly spojrzała mu w oczy. On również na nią patrzył, lekko się uśmiechając. Ależ jej
brakowało tych jego pocałunków! Poczuła, że jak dawniej przelatują między nimi iskry i
wiedziała, że to jeszcze nie koniec.
Jej prześladowca chrząknął znacząco, więc musiała oderwać wzrok od Richarda.
Najwyższy czas pozbyć się pijawki, która od pół godziny nie chciała się odczepić.
– Kto to jest, kochanie?
– Och, to taki miły pan, który dotrzymywał mi towarzystwa w tamtym barze. – Teraz
mogła sobie pozwolić na wielkoduszność. Nie chciała za bardzo zranić żałosnego natręta.
– A więc naprawdę jesteś tu z kimś umówiona?
– Wzdrygnęła się na dźwięk jego nosowego głosu.
– Pan pewnie jest narzeczonym Holly?
– Tak – potwierdziła i ścisnęła dłoń Richarda, prosząc go bez słów, by nie protestował. –
To jest Richard.
Poczuła, że jego dłoń znieruchomiała, a ciało się napięło. Wyprostował się i spojrzał na
nią twardo.
– Kochanie? – Pchnęła go lekko ramieniem i spojrzała błagalnie. Zrób to dla mnie, to tak
niewiele.
– No... tak. – Zakasłał. – Dziękuję, że zaopiekował się pan moją dziewczyną. Kręci się tu
212158110.002.png
tylu podejrzanych gości. – Objął ją i poprowadził do baru.
Holly usiadła obok, czując bijącą od niego wrogość.
– Dziękuję. Ten obrzydliwy typ wręcz się do mnie przyssał.
– Co tu robisz, Holly?
Richard jak zwykłe przeszedł od razu do rzeczy.
– Przyszłam się pożegnać.
– O ile pamiętam, pożegnaliśmy się już miesiąc temu.
– Richardzie, proszę. – Powiedziała sobie, że nie będzie płakać. – Jutro wyjeżdżasz do
Afryki. Nie możemy wypić drinka na odjezdnym?
Westchnął, patrząc na jej śliczną twarz. Ogarnęła go wielka ochota, by zabrać ją z tego
baru i pożegnać się jak należy.
– Napijesz się chardonnay, Pollyanno? Uśmiechnęła się, chociaż poczuła ucisk w sercu na
dźwięk znajomego przezwiska. Przypomniała sobie, jak dwa lata temu spotkali się pierwszy
raz, w tym samym barze. Po wyjątkowo ciężkim dniu pracy usiadła obok niego, a on ze
współczuciem zaproponował jej drinka. Pamiętała ten wieczór, jakby to było wczoraj.
– Na pewno nie jesteś za młoda, żeby pić alkohol?
– Oczywiście – odrzekła z uśmiechem. – A jak ci się wydaje, ile mam lat?
– Dwanaście. – Nie patrząc na nią, wypił łyk piwa.
– Dwadzieścia jeden – poinformowała go, chichocząc.
– Przebóg! – Teatralnym gestem chwycił się za głowę. – A więc całkiem dorosła!
– A ty ile masz lat?
– Znacznie więcej.
– No to ile, matuzalemie? Zdradź mi.
– Trzydzieści sześć.
– Och, nie! – jęknęła, przedrzeźniając go. – Starzec stojący nad grobem! – Znów
zachichotała. – To tylko piętnaście lat różnicy.
– Jestem dla ciebie o wiele za stary.
– Terefere!
– Terefere? – Potrząsnął głową. – Rodzice powinni dać ci na imię Pollyanna. Polly
zamiast Holly.
Ten pomysł bardzo ją rozbawił, więc wybuchnęła śmiechem.
– Nie mam nic więcej do dodania – stwierdził Richard z westchnieniem.
Przez kilka chwil popijali w milczeniu.
– Powiedz mi, staruszku, czym się zajmujesz?
– Jestem żołnierzem. Gwizdnęła przeciągle.
– To robi wrażenie. Spojrzał na nią z rezygnacją.
– Skąd wiesz, że cię w tej chwili nie okłamuję?
– A dlaczego miałbyś kłamać? Wzruszył ramionami.
– Choćby po to, żeby cię zaciągnąć do łóżka. – Znów wybuchnęła śmiechem. – Możesz
się śmiać, ale wiele kobiet marzy o tym, żeby się przespać z facetem w mundurze.
– Zapewniam cię, że nie przespałabym się z tobą tylko z powodu munduru.
212158110.003.png
– Mądra dziewczyna. – Uniósł szklankę w jej stronę i pociągnął łyk piwa.
– Gdybym miała się z tobą przespać, to raczej dlatego, że jesteś najseksowniejszym
facetem, jakiego spotkałam.
Richard z wysiłkiem przełknął piwo i spojrzał na nią w osłupieniu.
– Przepraszam. – Spojrzała na jego zdumioną minę. – Pollyanna nigdy by czegoś takiego
nie powiedziała, prawda?
– A więc zostałem narzeczonym? – zapytał, kiedy barman postawił przed nią drinka.
Holly ocknęła się z rozmyślania o przeszłości.
– To brzmi groźniej niż „mój chłopak”. – A poza tym chyba wolno mi marzyć, dodała w
myślach.
Przez kilka minut w milczeniu popijali drinki.
– Będziesz tam na siebie uważał, prawda? – Holly czuła mdłości za każdym razem, kiedy
wyobrażała go sobie w samym środku strefy działań.
– To oenzetowska misja pokojowa. Nic mi nie grozi.
W typowy dla siebie sposób lekceważył jej niepokoje. Od początku traktował ją trochę
jak dziecko, choć ona już od dawna wiedziała, że chce czegoś więcej. Pragnęła, by uznał ją za
równą sobie. Za dorosłą. Chciała wyjść za mąż i założyć rodzinę.
– Widziałam reportaż w telewizji. Tam jest strasznie.
Milcząc, wypił kolejny łyk piwa.
– Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać – stwierdziła cicho.
– Jest za późno. – Odstawił szklankę. – A nawet gdyby była taka możliwość, to i tak bym
się nie wycofał. Taki mam zawód. Wkładam mundur i jadę tam, gdzie wysyła mnie nasz kraj.
Ci ludzie nas potrzebują. Mogę im pomóc.
– A co będzie ze mną? Ja też cię potrzebuję. Richard poczuł, że te słowa działają na niego
niczym afrodyzjak. Jednak Holly się myli. Nie potrzebuje mężczyzny starszego od siebie o
piętnaście lat, którego praca jest całym jego światem. Pasuje do niej ktoś młody, równie jak
ona radosny i pełen apetytu na życie. Przecież ta kobieta ma dopiero dwadzieścia trzy lata.
– Nie, Holly. Musisz się przekonać, co chcesz w życiu robić, znaleźć sobie jakiś cel.
– Znalazłam sobie cel. – Chcę wyjść za ciebie za mąż i urodzić ci dzieci. Czy to takie
straszne?
– Ja nie mogę być twoim celem.
– Znasz mnie, Richardzie. – Wypiła łyk wina. – Wiesz, że cały czas się rozglądam,
poszukuję.
– To świetnie – stwierdził kpiąco. Jej beztroskie podejście do świata stanowiło zupełne
przeciwieństwo jego filozofii życiowej. I chyba właśnie to go w niej intrygowało. Tacy jak on
pilnują bezpieczeństwa na świecie, żeby tacy jak ona mogli „się rozglądać i poszukiwać”.
– Chciałabyś coś robić? Rozejrzyj się. Tyle rzeczy na tym świecie trzeba naprawić.
– Zawsze miałeś mnie za lekkomyślną gąskę, prawda?
– Nie, Holly – odrzekł z westchnieniem. – Ale od początku ci mówiłem, że nic z tego nie
będzie.
212158110.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin