Darcy Lilian - Medical Romance 90 - Isabelle, Isabelle.pdf

(923 KB) Pobierz
Incurably Isabelle
Lilian Darcy
Isabelle, Isabelle...
1
157019910.003.png 157019910.004.png
2
157019910.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- A zatem przyjechałaś tutaj w zaszczytnym celu pogodzenia
od dawna zwaśnionych rodzin Ransanów i Bonnetów?
- Tak - odparła krótko Isabelle Bonnet.
W głosie siedzącej naprzeciw niej starszej pani wyczuła lekko
ironiczny ton.
- Wy, młodzi, jesteście takimi optymistami! - westchnęła
Claire Oudot, sięgając po filiżankę z kawą. - Cudownie jest obco-
wać z takimi ludźmi, to bardzo krzepiące.
- Nie wygląda pani na osobę, która wymaga pokrzepienia - za-
uważyła wesoło Isabelle.
Pani Oudot, mimo że liczyła sobie siedemdziesiąt lat, trzymała
się doskonale. Była mocno umalowana, a siwe włosy o pięknym,
srebrnym odcieniu, którego mogła jej pozazdrościć niejedna platy-
nowa blondynka, miała starannie uczesane. Błysk zaciekawienia
w jej w oczach świadczył, że jest osobą pełną wigoru i życia, i nie
waha się czynnie w nim uczestniczyć.
- Po prostu staram się nie myśleć o dolegliwościach swojego
wieku, nie jęczeć, nie skarżyć się i nie narzekać. To jedyny sposób,
żeby nie zrażać do siebie ludzi i móc z sobą wytrzymać. Wiecznie
skrzywioną twarz to nie jest dobra metoda.
Isabelle polubiła ją od pierwszego wejrzenia, co było o tyle
korzystne, że zamierzała - na czas na razie nieokreślony - wynająć
pokój w jej domu.
Siedziały teraz w salonie przy kawie i croissantach, i Isabelle po
raz pierwszy od przyjazdu poczuła wreszcie, że naprawdę jest we
Francji. Sprzyjał temu zarówno francuski język, w którym toczyła
3
157019910.006.png
się rozmowa, jak i ogólna atmosfera domu, w którym się znajdo-
wała.
Wystarczyło wyjrzeć przez okno, żeby zobaczyć Loque, płynącą
leniwie w blasku porannego, jesiennego słońca. Miasteczko Vesan-
ceau leżało nad samą rzeką; wysokie, stare domy z kamienia prze-
glądały się w jej wodach. Isabelle uśmiechnęła się do siebie. Nare-
szcie tu jest.
- Podróż, jak widzę, zbytnio cię nie zmęczyła
Claire Oudot spojrzała na nią z aprobatą. Widać było, że ceni
sobie osoby aktywne i energiczne.
- Nie, absolutnie nie. Chociaż to nawet dziwne, powinnam być
wykończona...
- Ile to właściwie trwało godzin?
- Nie mam pojęcia, ale strasznie długo. Leci się i leci.
- Kiedy zaczynasz pracę w szpitalu?
- Jutro. Mam nadzieję, że przez pierwszych kilka dni będą mi
wszystko pokazywać, żebym się mogła zorientować, co i jak.
- Już jutro?
- Lubię od razu przystępować do rzeczy!
Isabelle uśmiechnęła się szeroko, pokazując białe zęby.
- Zupełnie jak twoja matka, też taka była - stwierdziła pani
Oudot i widać było, że traktuje to jako komplement. - A teraz
usiądź spokojnie i powiedz mi, co u niej słychać. Czy ona wie, po
co tu przyjechałaś? Wprowadziłaś ją w szczegóły swojej misji?
- Mojej misji? Ma pani na myśli te śmieszne nieporozumienia
między tatą i jego kuzynem?
Claire uniosła brwi.
- Jesteś pewna, że to są „śmieszne nieporozumienia"?
- Nie rozmawiać ze sobą przez trzydzieści pięć lat tylko dlate-
go, że mama zerwała z nim zaręczyny i wyjechała z moim ojcem
do Kanady! Zresztą kuzyn Francois sam też się potem ożenił! Nie
umarł z miłości, kiedy mu złamała serce!
4
157019910.001.png
- Tak ci to wszystko przedstawiono...
Claire Oudot powiedziała to tak cicho, że Isabelle ledwo zrozu-
miała jej słowa.
- A może umarł z tego powodu? To byłoby...
- Nie! Oczywiście, że nie! Francois ożenił siei ma wspaniałego
syna, który jest lekarzem. Na pewno wkrótce go poznasz.
- Mam nadzieję! W przeciwnym razie nie mogłabym wypełnić
swojej pokojowej misji. Kiedy się dowiedziałam, że jest specjalistą
chorób płucnych, uznałam to za szczęśliwy zbieg okoliczności, bo
sama przez ostatnie trzy lata pracowałam na oddziale pneumologii.
Ciekawe, co on o tym wszystkim sądzi i kiedy się dowiedział. Czy
wie od dawna, czy tak jak ja, usłyszał o tym dopiero przypadkiem.
Pewnie cała ta sprawa wydaje mu się równie niepoważna jak mnie!
Claire spoważniała.
- Zbyt szybko wyciągasz wnioski. Jesteś bardzo porywcza i im-
pulsywna, moja droga. Zawsze działasz tak pochopnie?
Isabelle przecząco pokręciła głową.
- Trudno powiedzieć, żebym pochopnie postąpiła w tej spra-
wie. Przygotowywałam się do przyjazdu przez cały rok, a proszę
mi wierzyć, że nie było mi łatwo i miałam sporo powodów, żeby
się zniechęcić.
Starsza pani przechyliła uczesaną starannie głowę i spojrzała na
swą rozmówczynię spod oka.
- A teraz, kiedy już po dojrzałym namyśle zjawiłaś się tu, co
zamierzasz zrobić? Jak chcesz przeprowadzić akcję pojednania?
Będziesz prowadzić rozmowy pokojowe w czasie porannego ob-
chodu? A może po prostu do niego zadzwonisz i wyjaśnisz, w ja-
kim celu przyjechałaś, i poczekasz na odpowiedź?
- Myślałam właśnie o czymś takim, proszę tylko tak o tym nie
mówić. Mam wrażenie, że pani ze mnie kpi. To nieładnie.
Pani Oudot zamachała rękami w powietrzu i zrobiła skruszoną
minę.
5
157019910.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin