Meyer Stephenie - Bella Swan 04 - Świt.pdf

(1459 KB) Pobierz
84794661 UNPDF
SPIS TREŚCI
Księga Pierwsza
1. Zaręczona.
2. Długa noc.
3. Wielki dzień.
4. Gest.
5. Wyspa Esme.
6. Rozrywki.
7. Niespodziewany.
Księga Druga
8. Czekając na rozpoczęcie tej przeklętej walki.
9. Byłem pewien jak cholera, że nie zobaczę czegoś takiego.
10. Dlaczego po prostu nie odszedłem? Oh, tak. Bo jestem idiotą.
11. Dwie szczytowe pozycje z Listy Rzeczy, Których Nigdy Nie Chcę Zrobić.
12. Niektórzy nie rozumieją określenia „niemile widziany”.
13. Dobrze, że mam silny żołądek.
14. Jeśli dręczą Cię wyrzuty sumienia za to, że byłeś niemiły w stosunku do wampirów, to naprawdę zły
znak.
15. Tik tak tik tak tik tak.
16. Zbyt wiele informacji.
17. Jak wyglądam? Jak czarnoksiężnik z Krainy OZ? Potrzebny ci mózg? Potrzebne ci serce? Proszę
bardzo. Weź moje. Weź wszystko, co posiadam.
18. Brak słów.
Księga Trzecia
19. Płonąc.
20. Nowa.
21. Pierwsze polowanie.
22. Obiecał.
23. Wspomnienia.
24. Niespodzianka.
1
25. Przysługa.
26. Błyszcząc.
27. Plany podróżne.
28. Przyszłość.
29. Ucieczka.
30. Zniewalająca.
31. Utalentowana.
32. Spółka.
33. Fałszerstwo.
34. Zadeklarowani.
35. Ostateczny termin.
36. Żądza krwi.
37. Kombinacje.
38. Siła.
39. I żyli długo i szczęśliwie.
2
Księga
Pierwsza
~*~
Bella
~*~
„Dzieciństwo nie trwa od urodzenia do określonego wieku ani w jakimś ustalonym czasie.
Dziecko staje się dorosłym i odkłada na bok dziecięce sprawy.
Dzieciństwo jest królestwem, w którym nikt nie umiera.”
Edna St. Vincent Millay
PROLOG
W swoim życiu otarłam się o śmierć zdecydowanie więcej razy niż normalnie przytrafiało się to
zwykłym ludziom, mimo to trudno byłoby do tego kiedykolwiek przywyknąć.
Wydawało się to dziwnie nieuniknione - znowu stałam w obliczu śmierci. Jakby naprawdę było mi
przeznaczone nieszczęście. Wciąż mu się wymykałam, ale ono nieodwracalnie powracało.
Jednak tym razem było zupełnie inaczej.
Mogłeś uciekać przed kimś, kogo się bałeś, mogłeś próbować walczyć z kimś, kogo nienawidziłeś.
Wszystkie moje odruchy były nastawione na tego rodzaju zabójców - potwory, wrogów.
Ale gdy kochałeś tego, kto cię zabijał, nie miałeś wyboru. Jak mógłbyś uciekać, jak mógłbyś walczyć,
skoro uczynienie tego, zraniłoby tę ukochaną osobę? Jeśli twoje życie było wszystkim, co musiałeśoddać
tej ukochanej osobie, jak mógłbyś tego nie oddać?
Jeżeli był to ktoś, kogo prawdziwie kochałeś?
3
1. ZARĘCZONA
Nikt się na ciebie nie gapi, powtarzałam sobie. Nikt się na ciebie nie gapi. Nikt się na ciebie nie
gapi. Ale ponieważ nie potrafiłam kłamać przekonująco nawet samej sobie, musiałam się przekonać.
Gdy tak czekałam na zmianę świateł, zerknęłam w prawo – pani Weber w swoim minivanie całą sylwetką
zwróciła się w moją stronę, świdrując mnie oczyma. Wzdrygnęłam się, zastanawiając, dlaczego nie
spuściła wzroku lub nie wyglądała na zawstydzoną. Gapienie się na innych ludzi wciąż uważano za
niegrzeczne, prawda? Czy ta zasada już się mnie nie tyczyła?
Wtedy przypomniałam sobie o przyciemnianych szybach. Dzięki nim prawdopodobnie nie miała w ogóle
pojęcia, iż to ja siedziałam w środku, nie mówiąc już o tym, że odwzajemniałam jej spojrzenie.
Spróbowałam się choć trochę pocieszyć faktem, iż nie gapiła się na mnie, tylko na samochód.
Mój samochód. Westchnęłam.
Spojrzałam w lewo i jęknęłam. Dwóch przechodniów zamarło na chodniku, tracąc okazję, by przejść przez
ulicę, zagapiwszy się na mój samochód. Za nimi pan Marshall wyglądał przez okno wystawowe swojego
niewielkiego sklepu z pamiątkami. Przynajmniej nie przyciskał nosa do szyby. Jeszcze.Światło zmieniło
się na zielone. Chcąc jak najszybciej stamtąd uciec, nacisnęłam pedał gazu bez zastanowienia – z taką
samą siłą, z jaką uczyniłabym to w mojej starej furgonetce, by zmusić ją do ruszenia z miejsca.
Silnik zawarczał jak polująca pantera, a samochód wystartował do przodu tak szybko, że moim ciałem
zarzuciło o oparcie siedzenia obitego czarną skórą, a żołądek podszedł mi do gardła.
- Arg! – wydyszałam, szukając stopą hamulca. Patrząc przed siebie, ledwo go dotknęłam, a mimo to
samochód natychmiast się zatrzymał.
Nie miałam odwagi rozejrzeć się dookoła, by sprawdzić, jaką reakcję wywołałam. Jeśli wcześniej
ktokolwiek miał jakiekolwiek wątpliwości co do tego, kto prowadzi ten samochód, teraz już się ichpozbył.
Czubkiem buta delikatnie przycisnęłam pedał gazu o pół milimetra. Samochód znów ruszył do przodu.
Zdołałam dotrzeć do celu – stacji benzynowej. Gdyby nie brakowało mi paliwa, w ogóle nie
przyjechałabym do miasta. Ostatnimi czasy radziłam sobie bez wielu rzeczy jak Pop-Tarts'y**
*Pop-Tarts – rodzaj ciastek popularnych w USA. (przyp. tłum.)
I sznurowadła, by uniknąć przebywania w miejscach publicznych.
Poruszając się, jakbym uczestniczyła w jakimś wyścigu, otworzyłam klapkę wlewu paliwa, odkręciłam
korek, włożyłam kartę do czytnika i wsunęłam pistolet dystrybucyjny do baku w ciągu paru sekund.
4
Oczywiście nic nie mogłam poradzić na to, by cyfry na wyświetlaczu przyspieszyły. Przesuwały się
leniwie, jakby robiły mi to specjalnie na złość.
Na dworze nie było jasno – typowy, dżdżysty dzień w Forks, w stanie Waszyngton – ale ja mimo to wciąż
czułam się jak w świetle reflektorów, które skupiało uwagę na delikatnym pierścionku na mojej lewej
dłoni. W takich chwilach, gdy wyczuwałam czyjeś spojrzenie na swoich plecach, wydawało mi się, że
pierścionek pulsuje jak neonowy znak: Spójrz na mnie, spójrz na mnie.
Takie zażenowanie było naprawdę głupie. Wiedziałam o tym. Poza opinią taty i mamy, czy to, co ludzie
mówili o moich zaręczynach, rzeczywiście miało znaczenie? Albo o moim nowym samochodzie? Lub o
tajemniczym przyjęciu mnie do college’u należącego do Ivy League? Czy też o błyszczącej czarnej karcie
kredytowej, która zdawała się parzyć moją tylną kieszeń?
- No właśnie, kogo obchodzi, co sobie myślą – wymamrotałam pod nosem.
- Hm, proszę pani? – zawołał mnie jakiś męski głos.
Odwróciłam się i natychmiast tego pożałowałam.
Dwóch mężczyzn stało obok luksusowej terenówki z przypiętymi na dachu nowiutkimi kajakami. Nie
patrzyli na mnie, obaj gapili się na mój samochód.
Osobiście nie rozumiałam tego. Byłam dumna, że rozróżniałam symbole Toyoty, Forda i Chevroleta. To
auto było czarne, lśniące i ładne, ale dla mnie to wciąż było tylko auto.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale możesz mi powiedzieć, jakim samochodem jeździsz? – spytał
wyższy.
- Eee, Mercedesem, prawda?
- Tak – odpowiedział uprzejmie, podczas gdy jego niższy towarzysz wywrócił oczyma, słysząc moją
odpowiedź. – Wiem. Ale zastanawiałem się, czy to... jeździsz Mercedesem Guardianem? – mężczyzna
wymówił tę nazwę z szacunkiem. Miałam wrażenie, że doskonale dogadałby się z Edwardem, moim...
moim narzeczonym (naprawdę nie byłam w stanie przyzwyczaić się do myśli, że do ślubu pozostało kilka
dni).
– One jeszcze nie powinny być dostępne w Europie – kontynuował. – I przy tym pozostańmy.
Jego wzrok śledził kontury mojego samochodu, które dla mnie nie różniło się niczym od każdego innego
mercedesa. Ale co ja tam wiedziałam? Ja tymczasem szybko rozważyłam moje problemy ze słowami
takimi jak narzeczony, ślub, mąż itd.
Po prostu nie potrafiłam tego ułożyć sobie w głowie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin