Bez odwrotu - Tess Gerritsen - ebook.pdf

(457 KB) Pobierz
909752083.001.png
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj .
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo¿na
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z regulaminem serwisu .
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Bookarnia Online .
Tess Gerritsen
Bez odwrotu
Tłumaczyła
Maria Świderska
PROLOG
Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi, gałęzie
chłostały twarz, ale nie przestawał biec. Czuł na
plecach oddech prześladowcy i wyobrażał sobie,
jak kula przecina powietrze i wbija mu się w plecy.
A może już to się stało? Może zostawia za sobą
strugę krwi? Był zbyt sparaliżowany strachem, aby
cokolwiek czuć poza desperackim pragnieniem ży-
cia. Lodowata kurtyna deszczu oślepiała go i tłukła
w martwe zimowe liście. Potknął się i wylądował
w kałuży błota. Szczęk tłumika i świst kuli tuż przy
uchu świadczyły o tym, że prześladowca, zaalar-
mowany trzaskiem gałęzi, go zauważył. Z trudem
zerwał się na nogi i ruszył zygzakiem w stronę
autostrady. Tu, w lesie, jest już trupem, ale gdyby
zdołał zatrzymać samochód, miałby jeszcze szansę.
Hałas łamanych gałęzi i przekleństwa uświadom-
iły mu, że ścigający go mężczyzna się przewrócił,
a to dawało kilka cennych sekund przewagi. Biegł
dalej, kierując się tylko instynktownym zmysłem
orientacji. Poza ponurą poświatą chmur na nocnym
niebie nie widział żadnego światła. Droga jednak
musi być tuż przed nim.
4/28
A jeżeli nie zdoła zatrzymać samochodu?
Dostrzegł między drzewami ledwo widoczne mig-
otanie, dwa zalane wodą snopy światła.
Przyspieszył. Płuca płonęły mu żywym ogniem,
oczy ślepły od strumieni deszczu i uderzeń gałęzi.
Kolejna kula przeleciała obok i z głośnym
uderzeniem wbiła się w drzewo, lecz ścigający go
strzelec stał się nagle mało ważny. Tylko te świ-
atła, nęcące obietnicą ratunku, mają znaczenie.
Przesuwały się gdzieś za drzewami. Czyżby sam-
ochód uciekł mu i znikał już za zakrętem? Nie, jest,
coraz wyraźniej widoczny. Biegł mu naprzeciw,
cały czas świadomy, że teraz, na otwartej
przestrzeni, stanowi łatwy cel. Reflektory auta
skręciły w jego stronę. Usłyszał trzeci strzał. Siła
uderzenia sprawiła, że padł na kolana i pół-
przytomnie zarejestrował, że kula rozdziera mu
ramię. Poczuł ciepło spływającej krwi, ale nie
odczuł bólu. Pragnął tylko przeżyć. Poderwał się
na nogi i rzucił naprzód...
Światła oślepiły go. Nie miał czasu, aby usunąć
się z drogi czy spanikować. Opony zapiszczały na
twardej nawierzchni, rozpryskując kałuże wody.
Nie poczuł uderzenia. Wiedział tylko, że znalazł
się nagle na ziemi, deszcz wlewał mu się do ust
909752083.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin