Co chcecie mi dać a ja wam Go wydam-kazania pasyjne.doc

(113 KB) Pobierz
„Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam

1.     „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam?”

Co uzyskam za zdradę Boga?

Plan:       I. Judasz spotyka się z arcykapłanami:

1.  Okoliczności historyczne.

2.  Co postanawiają arcykapłani?

3.  Wejście Judasza.

II. „Co mi dacie...":

1.  Tak było dwa tysiące lat temu.

2.  Tak działo się w obozach hitlerowskich i w czasach komunizmu.

3.  Takie pytania stawia dziś wielu ludzi.

I.    1. Zbliżało się święto żydowskiej Paschy, na które przy­chodził tłum wiernych z całego Izraela. Najwyżsi kapłani i fary­zeusze dobrze wiedzieli, że czasu jest mało, jeżeli chcą pozbyć się Jezusa z Nazaretu. Zebrali się na naradę w pałacu Kajfasza. Nie radzili nad tym, czy zgładzić Jezusa, ale nad tym, jak to uczynić. Przecież Jezus był ulubieńcem tłumów. Należało więc obmyślić plan, jak pozbyć się Jezusa, nie wywołując gniewu tłumów. Dodatkową trudnością było to, że Poncjusz Piłat, pro­kurator Judei, namiestnik cesarza, miał w pogotowiu wojsko, które gotowe było stłumić wszelkie rozruchy. A mogło do nich dojść, gdyby Jezusa aresztowano na oczach ludzi.

2.    Pamiętając o tym wszystkim najwyżsi kapłani i starsi ludu zebrali się w pałacu Kajfasza.

Zaraz na wstępie orzekli: „Tylko nie w czasie święta, aby nie powstało wzburzenie wśród ludu"     (Mt 26,5). Zgodzono się, że Jezus musi umrzeć, ale niektórzy członkowie Sanhedrynu ostrzegali, że stanowi to wielkie niebezpieczeństwo, bo nawet ujęcie Go w tajemnicy może wzburzyć ludzi. Jednak odwlekanie Jego śmierci jest także wielce nieroztropne. Stanowi bowiem poważne zagrożenie dla starszyzny żydowskiej, gdyż Jezus cieszy się coraz większą popularnością. Zaś po święcie Paschy Jezus może odejść z Jerozolimy wraz z pielgrzymami. Należało więc działać szybko. Nikt jednak nie wiedział, co zro­bić. Do Paschy zostały zaledwie trzy dni.

3. Pomoc nadeszła z najbardziej niespodziewanej strony. Zjawił się uczeń Mistrza z Nazaretu, Judasz, i zapytał: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam"? Ustalono cenę na 30 srebr­ników. Jak duża to była suma? Otóż za 30 srebrników można było nabyć niewolnika albo - według niektórych historyków -kupić krowę.

Co kierowało Judaszem, że dopuścił się tak haniebnej zdrady? Nawet na podstawie skąpego przekazu Ewangelii można wskazać wiele przyczyn. Jedną z nich było umiłowanie pieniądza - nadmierne umiłowanie! To przecież Judasz pod­czas namaszczenia nóg Jezusowi w Betanii oburzał się, że zmarnowano tyle pieniędzy. Ewangelista dodaje, że Judasz chciał uzupełnić trzos, a był skarbnikiem w gronie Apostołów i zarazem złodziejem. Św. Łukasz podaje niezwykle istotny szczegół. Mówiąc o zdradzie, pisze: „w Judasza wtedy szatan wszedł" (Łk 22,3). Do takiego czynu, do zdrady swego Na­uczyciela, Mistrza przez ucznia, jednego z Dwunastu, mógł pchnąć tylko szatan. Natomiast św. Mateusz, pisząc Ewangelię przede wszystkim dla Żydów, podkreśla, że            w czynie Judasza wypełniły się proroctwa Starego Testamentu, a więc wypełnił się plan Boga Ojca, by wydać swego jedynego Syna na śmierć, a przez to zbawić wszystkich ludzi. Tragedią Judasza jest to, że tak nisko upadł i mógł być wykorzystany do tego celu.

Co miał Judasz uczynić za 30 srebrników? Można powie­dzieć: niewiele. Miał pomóc               w uwięzieniu Jezusa.

 

II. „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam?".

1. To pytanie przez dwa tysiące lat powtarzane jest przez tych, którzy idą w ślady Judasza, którzy bardziej umiłowali złoto, srebro, dobra tego świata niż samego Boga. Powtarzane jest przez tych, którzy stracili wiarę w prawdziwego Boga, ale wierzą w fałszywych bożków, którzy mogą ich zbawić. Po­wtarzane jest przez tych, którzy powoli, ale skutecznie pozwa­lają się opanować szatanowi. Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa byli tacy, którzy wyznawców Chrystusa wydawali na śmierć.

2.   Tak działo się podczas wielu bezbożnych rewolucji. Dzieci wydawały rodziców, sąsiad sąsiada. I w obozach koncentracyj­nych zdarzały się przypadki, że ktoś za chleb, za lepsze traktowanie donosił na współwięźnia. Chociaż, trzeba przyznać, ma­my też wiele przykładów heroicznych zachowań. W czasach komunizmu tylu Polaków porzucało wiarę otrzymaną od rodziców, zapisywali się do partii komunistycznej, której celem była walka z Bogiem i Kościołem. Wyrzekali się Boga dla stanowiska, dla odznaczenia, dla awansu. Wtedy człowiek wierzący nie mógł zajmować kierowniczego stanowiska.

3.   Minęły czasu komunizmu, a dziś sytuacja niewiele się zmieniła. Iluż wiernych naszego Kościoła wyjeżdża do pracy za granicę. Tam często trzeba płacić podatek na rzecz Kościoła - kilka euro. Występują więc z Kościoła. Zaświadczenie przy­chodzi do parafii, ksiądz wkleja je do księgi chrztów. Oni po powrocie domagają się takiego traktowania przez Kościół jak wcześniej, a przecież publicznie wyrzekli się Boga. „Co mi dacie, a ja wam Go wydam?"

Módl się, bracie i siostro, gorąco, byś nigdy Judaszowego pytania nie stawiał w swoim życiu. Kardynał Jan Koree ze Słowacji napisał wspomnienia ze swego życia. Nadał im zna­mienny tytuł: Po barbarzyńskiej nocy. Wspomina kapłana na­zwiskiem Strąka, który zmuszony przez komunistów różnymi sposobami do współpracy (musiał mieć słaby charakter) już 5 maja 1945 r. przybył do siedziby biskupa spiskiego i wręczył mu nakaz aresztowania. Biskup w samochodzie powiadomił go, że został wyłączony ze społeczności kościelnej. Biskup trafił do ciężkiego więzienia i był okrutnie torturowany. Kiedy ów kapłan zachorował, poprosił swoich mocodawców, by mogły pielęgnować go siostry zakonne. Umierał w szpitalu i tam, pod kontrolą władz, doglądały go siostry św. Francisz­ka. Śmiertelnie chory prosił władze, by mógł odbyć spo­wiedź... i w tym miejscu         w książce znajduje się wielokropek. Nie dopowiedział, kardynał czy mu sprowadzili kapłana, czy nie. Więc tego nie wiemy. „Co mi dacie?" W jego przypadku nic mu nie dali. Prawdopodobnie nawet tego, co należy się człowiekowi w chwili śmierci - okazji do spowiedzi św.

„Co mi dacie, a ja wam wydam bliźniego?" „Co mi dacie, a ja wam wydam Chrystusa?". Nie pytaj tak nigdy. Jeżeli pyta­łeś w jakikolwiek sposób, to teraz na kolanach wołaj: Święty Boże, święty mocny, Święty, a nieśmiertelny". Amen

 

2. „Jednej godziny nie mogłeś czuwać?”

Tak trudno ci wytrwać przy Chrystusie?

Plan:       I. Pan Jezus w Ogrodzie Oliwnym:

1.  Droga do ogrodu.

2.  Modlitwa Pana Jezusa.

3.  Zachowanie się apostołów.

II. „Szymonie śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?":

1. Czuwanie w sprawach doczesnych.

2. Czuwanie z Chrystusem:

 

a)                 na niedzielnej Mszy Św.,

b)                 na innych nabożeństwach,

c)                 będąc w łasce uświęcającej,

d)                 na codziennej modlitwie.

I. Św. Jan Ewangelista zaznacza, że po zakończeniu Ostat­niej Wieczerzy „Jezus wyszedł z uczniami za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie" (J 18,1).

1. Droga z Wieczernika do ogrodu Getsemani wynosiła nie­co ponad jeden kilometr. Że wzgórza jerozolimskiego należało zejść dosyć stromo w dół. W jasną noc, przy pełni księżyca, cała grupa Apostołów z Jezusem szła w kierunku potoku zwanego Cedron. Dla Jezusa, który wszystko wiedział o swej przyszłości, była to droga na spotkanie ze swoim uczniem-zdrajcą: droga ku śmierci jakże okrutnej. Doskonale wiedział nasz Zbawiciel, co Go czeka, ale wiedział też, że to konieczne dla naszego zbawienia, w rozmowie z uczniami zapowiedział, że w nocy wszyscy Go opuszczą. Musiało to na nich zrobić wielkie wrażenie, zapewniali swego Mistrza, że to nieprawdopodobne. Szczególnie gorliwie czynił to Piotr Apostoł, a na dowód tego, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo pokazał dwa miecze ukryte pod płaszczem. Jezus wyjaśnił mu, że właśnie on trzykrotnie zaprze się Go zanim nastanie ranek - zanim kogut zapieje.

2. Rozmowa z Jezusem zasmuciła uczniów. I w takiej at­mosferze doszli do Getsemani. Ogród był ogrodzony murem i należał, prawie z całą pewnością, do rodziny św. Marka. Jezus oddalił się na wspólną modlitwę z Piotrem, Janem i Jakubem. Pozostałych ośmiu miało wypoczywać w pobliskiej grocie. Dla­czego wybiera tych trzech - pozostanie tajemnicą, przypomnij­my jednak, że to oni także byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira i przemienienia na górze Tabor. Chciał mieć przy sobie najbliższych, by się nie czuć samotnym w chwili wielkiej próby. Chociaż weszli z Nim do Getsemani, to jednak Jezus polecił im, by pozostali na miejscu, a On się oddalił. Pouczył ich tylko: „Czuwajcie    i módlcie się" (Mk 14,38). Ci trzej Apostołowie nie­świadomi, co przeżywa ich Nauczyciel, nie zwrócili większej uwagi na te słowa. Gdy tylko Jezus oddalił się, ogarnął ich błogi spokój, zasnęli. Nie do końca wiedzieli, co działo się w Ogro­dzie Oliwnym. W tak ważnej chwili zasnął Szymon: „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać ze mną?". W drodze do Ogrodu Piotr zapewnia      o swej wierności, o gotowości pójścia nawet na śmierć, a w tak ważnej chwili zasnął.

II. „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?" To pytanie aktualne jest i dziś, bo każde słowo Ewangelii jest ponadczasowe.

1.   Czuwamy, bo coś ma się wydarzyć. Ma ono często szla­chetne przyczyny, ale zdarza się czuwanie w złych zamiarach, kiedy liczymy na okazję do grzechu.

2.   Jednak Chrystus Pan do tamtych uczniów i do tych, za których my się uważamy, mówi: „Jednej godziny nie mogłeś czuwać?"

a) Czuwanie z Chrystusem to jedna godzina przeznaczo­na na niedzielną Mszę św.

Jezus Chrystus pyta wielu parafian „jednej godziny nie mogłeś czuwać ze mną?" Spóźniłeś się - mówi Chrystus - wy­chodząc późno z domu czy paląc papierosa przed kościołem. Jedna godzina czuwania ze mną wydawała ci się za długa. Wy­szedłeś wcześniej, boś jak małe dziecko pytał, czy poświęcić jedną godzinę ze 168 godzin to nie za dużo? Nie chciałeś wi­dzieć, jak się za ciebie i za każdego z nas jeszcze raz ofiaruję. Może wyskoczyłeś na piwo zamiast uczestniczyć we Mszy św.

Z Włoch wraca delegacja naukowców. Na Okęciu współ-pasażerce proponują miejsce               w samochodzie. Ona rezygnuje i mówi: Nie, dziękuję jeszcze dziś nie byłam na Mszy Św.,               i najpierw wstępuje do jednego z warszawskich kościołów, a potem pociągiem jedzie do domu. Był to dzień powszedni.

b)              Czuwanie z Chrystusem to dobrowolne uczestnictwo w gorzkich żalach, nowennie, drodze krzyżowej, nabożeństwie majowym czy różańcowym. To także przyjście na wyznaczoną raz w roku adorację parafialną. To także przyjście na adoracje w Wielki Czwartek czy w Wielki Piątek.

c)   Czuwanie z Chrystusem to także trwanie przez dłuższy czas w łasce uświęcającej po dobrze odprawionej spowiedzi. Prawie co roku ktoś mówi: rekolekcje odbywają się za wcze­śnie. Wielu chciałoby, aby odbywały się dopiero w Wielkim Tygodniu, aby przez trzy dni żyć po Bożemu,        a potem wrócić do starych grzechów.

d)  Czuwać z Chrystusem to codziennie uklęknąć do modli­twy. Nie mówię: do bezmyślnego klepania wyuczonych w dzie­ciństwie modlitw. Jeżeli będzie w twoim życiu codzienna mo­dlitwa, to nie tak łatwo ulegniesz grzechowi, będziesz znośniejszy dla swego otoczenia. Będziesz radośniejszy i nie utra­cisz ochoty do życia.

Znanym opiekunem biednych w Afryce, a zarazem teolo­giem, lekarzem, architektem                   i muzykiem był Albert Schwei­tzer. Mówił: W Afryce panuje śpiączka, najpierw ludzie są ociężali, zmęczeni, aż wreszcie leżą w śpiączce i umierają. Nie chcą się poddać leczeniu. W Europie panuje śpiączka duszy. Nie czujemy, kiedy nadchodzi. Dlatego musicie na nią bardzo uważać. A kiedy dostrzeżecie w sobie najmniejszą obojętność, poczujecie, że ogarnia was niechęć do pracy nad sobą, wtedy musicie coś z sobą zrobić. Poddać się duchowemu leczeniu. Co by powiedział dziś Albert Schweitzer po prawie stu latach? Chyba jeszcze mocniej ostrzegałby przed duchową śpiączką. Bracie, siostro, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś (nie mogłaś) czuwać? Za tę duchową śpiączkę przepraszajmy!

Jezu, przebacz! Jezu, wspomóż nas!

Jezu, zmiłuj się nad nami! Amen.

3. „Przyjacielu, po coś przyszedł?”

A ty po coś przyszedł?

Plan:       I. Jezus modli się w Ogrójcu:

1.  Jezus oddala się od Apostołów.

2.  Trzykrotna modlitwa.

3 . Krwawy pot oraz nadejście Judasza.

   II. „Przyjacielu, po coś przyszedł?"

1. Do kościoła.

2. Na katechezę.

3. Na pogrzeb.

I. Jezus Chrystus po wejściu do Ogrodu Oliwnego zachęca trzech Apostołów - Piotra, Jakuba     i Jana - by czuwali i modlili się razem z Nim.

1.   Odchodząc od nich mówi: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci". Te słowa świadczą o tym, co działo się w duszy Zba­wiciela. Przeżywa opuszczenie i trwogę. Opuszczenie, bo Ju­dasz Go zdradził, a pozostali Apostołowie wcale Go nie ro­zumieją. Przeżywa trwogę, bo wie doskonale, co Go czeka. Niektórzy ludzie po uświadomieniu sobie, co ich czeka - nie­uleczalna choroba czy dotkliwe doświadczenie - popełnia samobójstwo. Jezus przecież był także człowiekiem i jako człowiek to wszystko odczuwał. Matki nie było z Nim, a ci, którzy byli Mu najbliżsi, okazali całkowitą obojętność. Dlatego nie dziwimy się, że z Jego ust wyrywają się słowa: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci".

2.   Oddala się od Apostołów, jak zaznacza Ewangelia, na rzut kamienia, a więc niezbyt daleko. Odszedł na modlitwę. U Izraelitów był i jest zwyczaj głośnej modlitwy, a więc każdy może usłyszeć, co inni w synagodze mówią do Boga. Aposto­łowie usłyszeli, że Jezus zwrócił się do swego Ojca: „Ojcze, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty"            (Mt 26,39). Słowa pełne lęku przed tym, co Go cze­ka, ale zarazem słowa pełne synowskiego oddania: to uczyni Jezus Chrystus, Syn Boży, co Ojciec zadecyduje. A Ojciec już od wieków postanowił, że należy ratować zbuntowane stwo­rzenie, jakim jest człowiek. Ludzka wola Jezusa Chrystusa opiera się przed nadchodzącym bólem, ale jako Bóg wie, że jest on konieczny dla naszego zbawienia. Można śmiało po­wiedzieć, że w Jezusie Chrystusie toczyła się walka tego, co miał z ludzkiej natury, z tym, co było w Nim z Boga. Zwycię­żyło to, co boskie - poddanie się woli Ojca.

3. Naszego Zbawiciela w Getsemani przedstawia się w pozycji klęczącej. Nie było zwyczajem u Żydów by się tak modlić. Jednak Jezus osłabiony opiera się o skałę, modli się i cierpi. To cierpienie nazywamy „agonią". Według Greków to słowo oznacza działanie z wewnętrznym niepokojem i głęboką bojaźnią. Oznaczało walkę na śmierć i życie. Na obliczu Jezusa pojawił się krwawy pot. To zjawisko znane jest medycynie. Opi­sał je nie tylko św. Łukasz Ewangelista, który          z wykształcenia był lekarzem. Agonia przedłużała się. Było blisko północy, kiedy Jezus wreszcie wstał i oznajmił Apostołom, że zbliża się już ten, który Go wyda. Judasz idący na czele dwóch oddziałów straży zbliża się do Jezusa, całuje Go, by dać żołnierzom znak, że to ten, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin