Quick Amanda - Lost Colony 01 - Światło i mrok.pdf

(958 KB) Pobierz
Światło i mrok
Jayne Ann Krentz
Światło
i
mrok 1
Rozdział pierwszy
N a wielkim kontynencie Zantalii uważano powszechnie, że mordercami mogą być
tylko mężczyźni.
Kalena stała na szerokim progu westybulu Stowarzyszenia Kupców i ściskając w dłoni
umowę małżeńską zastanawiała się, co znaczy być wyjętym spod prawa. Na wykonanie tego
śmiertelnego zadania czekała od chwili, gdy skończyła dwanaście lat, i miała nadzieję, że
wtedy będzie wolna. Wreszcie stała u progu nowego życia, ale nie potrafiła wyobrazić sobie
siebie jako kobiety wolnej, niezależnej od nikogo.
Patrzyła ciekawie na hałaśliwą krzątaninę w szerokim holu. Dopiero wczoraj
przyjechała do Crosspurposes, tego dobrze prosperującego miasta, a już dotychczasowe życie
w małym farmerskim osiedlu wydawało jej się bardzo odległe. Nie miała zamiaru wracać
nigdy do starego życia w żyznej kotlinie Interlock, w otoczeniu pedantycznych,
konserwatywnych farmerów i wieśniaków. Nie miała również ochoty wracać do oschłej i
zgorzkniałej ciotki. Kontrakt ślubny, który trzymała w ręku, był jej biletem umożliwiającym
wydostanie się z prowincjonalnej nudy i przytłaczających wymagań ciotki, dawał jej szansę
zrobienia pierwszego kroku ku wolności.
Ale Kalena nie uwolniła się jeszcze całkowicie od przeszłości. Wszystko ma swoją
cenę, myślała, więc ona również musi zapłacić za ten bilet do nowego życia. Za pomocą
trucizny, zaszytej w torbie podróżnej, miała wypełnić swój ostatni obowiązek w stosunku do
rodu Ice Harvest.
Kalena, ostatnia córka wielkiego rodu Ice Harvest, została wysłana do Crosspurposes,
żeby pomścić swoją rodzinę. Mandat ten został jej wręczony przez ostatnią damę rodu, siostrę
ojca, Olarę, która wiedziała, tak jak każdy, że powierzenie misji zemsty kobiecie jest
pomysłem ryzykownym, ale nie miała wyboru. Olara i Kalena były ostatnimi członkiniami
rodu Ice Harvest, matka Kaleny bowiem zmarła wkrótce po otrzymaniu wiadomości o śmierci
męża i syna. Ponieważ Olara była Uzdrowicielką i jako taka nie mogła zabijać, została więc
tylko Kalena.
2
Olara nie była zachwycona tym, że jej siostrzenica ma zostać morderczynią, ale cóż
miała robić? Ktoś musiał wypełnić ten obowiązek i zabić człowieka odpowiedzialnego za
śmierć mężczyzn z rodu Ice Harvest. To było więcej niż morderstwo, bo wraz z ich śmiercią
cały wielki ród skończył swój żywot. Przestępstwo takie wymagało zemsty w wielkim stylu,
nawet jeśli karę wymierzyć miała kobieta. To tak musiało być. Stosownie do sytuacji, Olara
opracowała plan działania. Nie wiedziała jednak, że Kalena obmyśliła już swój.
Kalena przypatrywała się pełnej koloru scenie, rozgrywającej się przed jej oczami, i
smakowała mocny smak wolności. Musi wypełnić swój obowiązek, tak jak wymagał honor.
Co do tego nie było wątpliwości. Kalena wiedziała, co znaczy odpowiedzialność i honor,
zanim zaczęła chodzić. Ale nie chciała ograniczyć się do zemsty. Za śmierć tego człowieka
miała zamiar kupić sobie nową przyszłość, taką bezkresną, taką, jakiej jeszcze nie widziano
na Zachodnim Kontynencie.
Kiedy skończyła dwanaście lat, opracowała swój plan uwzględniający te dwa cele.
Ciotka Olara nawet przez moment nie pozwoliła jej zapomnieć, do czego ją przeznaczyła. Ale
kiedy minął szok po śmierci rodziny i kiedy Kalena zaakceptowała już wykonanie
powierzonego jej niebezpiecznego zadania, zaczęła myśleć o własnym życiu.
Życie to Spectrum. Na każde działanie skierowane było inne, przeciwnie działające,
które zapewniało końcową równowagę. Kalena rozumiała tę podstawową zasadę filozoficzną.
Chociaż dorastała w farmerskim miasteczku, była doskonale wykształcona. Ciotka Olara
zadbała o to, żeby Kalena zdobyła wiedzę właściwą pozycji jej rodu. Mogła korzystać ze
wszystkich dzieł najznakomitszych filozofów Zantalii i studiować je dokładnie.
Teraz spojrzała na drugą kondygnację pokojów biurowych, które otaczały wielki
westybul Stowarzyszenia. Była pod wrażeniem wspaniałej architektury. To było coś zupełnie
innego niż w Inerlock Valley. Budynek miał dwa piętra, opatrzone masywnymi, łukowatymi
oknami sięgającymi podłogi, przez które do głównego holu wlewało się jasne światło. Na
drugim piętrze po czterech stronach znajdowały się małe pokoje. Każda płaszczyzna
konstrukcji, od inkrustowanej podłogi do ciężkich rzeźbionych kolumn z drogiego drzewa
księżycowego, podkreślała bogactwo, którego Crosspurposes dorobiło się na handlu.
Kalena patrzyła na drugie piętro - snujący się po nim ludzie wychylali się przez
balustradę, żeby wygodniej obserwować tłum na dole. Dziewczyna zastanawiała się, czy
któraś z tych obcych twarzy należy do mężczyzny, którego nazwisko napisane było obok jej
nazwiska na kontrakcie małżeńskim.
3
Trzech roześmianych i żartujących mężczyzn pojawiło się w otwartym wejściu
znajdującym się za Kalena. Ich skórzane buty pokryte były błotem, a spodnie i koszule z
szerokimi rękawami nosiły ślady kurzu podróżnego. Kalena domyśliła się, że byli to kupcy
wracający z jakiejś ryzykownej wyprawy, i usunęła się im z drogi. Kiedy ją minęli, dwóch z
nich zawołało coś do przyjaciela, którego dostrzegli w tłumie, a trzeci odwrócił się i zobaczył
Kalenę stojącą w cieniu arkady. Roześmiał się obleśnie i zaczął coś do niej mówić, lecz nie
zdążył jeszcze nic powiedzieć, gdy inna grupa mężczyzn wtoczyła się przez drzwi i zasłoniła
dziewczynę. Wykorzystując to małe zamieszanie, wślizgnęła się w tłum.
Przechodząc przez ruchliwy hol rozglądała się za kimś, kto byłby skłonny poświęcić
jej minutę. Większość mijanych mężczyzn rozprawiała głośno o interesach.
Przechodząc dalej, dostrzegła w tłumie zgromadzonym na drugiej kondygnacji kilka
kobiet. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciła uwagę, były kolorowe bluzy wypuszczone na
wąskie spodnie. Były one znacznie krótsze niż ta, którą nosiła ona, sięgały tylko do kolan i
były znacznie wyżej rozcięte po bokach. Już wcześniej, idąc ulicą, zwróciła uwagę na krój
damskiej odzieży.
Miejska moda była oczywiście bardziej śmiała niż fasony noszone w kotlinie
Interlock. Kalena pomyślała, że musi jak najszybciej poczynić pewne zmiany w swojej
garderobie. Powinna również zrobić coś z włosami. Tutaj kobiety nosiły włosy krótko
przycięte z tyłu, a z przodu długie anglezy okalające twarz. Kalena czuła się okropnie
niemodna ze swoją gęstą masą złocistorudych loków ściągniętych do tyłu szeroką, haftowaną
przepaską.
Kobieta, której się przyglądała, odwróciła się nagle. Kalena zawstydzona swoją
natarczywością chciała się wycofać, ale w ostatniej chwili zmieniła zamiar. Łatwiej zasięgnąć
informacji u innej kobiety, niż pytać któregoś z tych szorstkich i krzepkich mężczyzn.
Uśmiechnęła się niepewnie.
- Czy mogłabyś mi pomóc? Próbuję kogoś znaleźć. Powiedziano mi, że o tej porze
powinien być w Stowarzyszeniu.
Kobieta przez moment patrzyła na nią badawczo, prawdopodobnie oceniając jej
prowincjonalny wygląd. Oczywiste było, że współczuje Kalenie; po chwili zapytała
grzecznie:
- Kogo próbujesz znaleźć? - Podeszła bliżej, żeby mogły rozmawiać pomimo
panującego zgiełku.
4
- Mężczyzny o imieniu Ridge. Nie znam nazwy jego firmy. Wiem natomiast, że
pracuje u kupca barona Quintela z firmy Gilding Fallon.
Kobieta uniosła brwi i zacisnęła na moment usta.
- Masz sprawę do Fire Whipa?
Kalena potrząsnęła głową.
- Nie, on nazywa się Ridge. Jestem tego pewna. Tak jest napisane na kontrakcie.
Kobieta spojrzała ciekawie na zwinięty dokument, który Kalena trzymała w ręku.
- Na kontrakcie? Jaki rodzaj kontraktu masz z Fire Whipem Quintela?
- Kontraktową umowę małżeńską. - Kalena śmiało i głośno wypowiedziała te słowa.
Kontraktowe małżeństwa były legalne, ale raczej nie były szanowane. Odczuła, że kobieta
stojąca przed nią wie wszystko o takich małżeństwach. - I nie jest to nikt nazywający się Fire
Whip. Jest to mężczyzna o imieniu Ridge.
- Ridge, który pracuje u Quintela, jest znany jako Fire Whip - wyjaśniła cierpliwie
kobieta. - Proszę pokazać mi ten kontrakt. Wprost nie mogę uwierzyć, że rzeczywiście z nim
podpisałaś umowę małżeńską. On nie jest faktycznie kupcem. Jest prywatną bronią Quintela,
który używa go w taki sam sposób, jak inni używają sintara.
- Rozumiem - powiedziała Kalena, chociaż, prawdę mówiąc, nic nie rozumiała. -
Czy... czy Fire Whip to nazwa rodu tego człowieka, Ridge'a?
Kobieta roześmiała się, jakby pytanie Kaleny było wyjątkowo śmieszne.
- Nie, Ridge nie pochodzi z żadnego rodu. Jest bękartem. Niektórzy ludzie mówią, że
bardziej niż ktokolwiek inny. Ma usposobienie, które może zrobić... - Przerwała patrząc na
zmartwioną twarz Kaleny. - Nie szkodzi. Mądrzy ludzie mówią, że lepiej nie wchodzić mu w
drogę, nie prowokować go.
- Jeśli on pracuje u Quintela, to musi być tym człowiekiem, którego szukam -
powiedziała spokojnie Kalena. Zdała sobie sprawę, że kobieta nie zrozumiała jej. Kalena nie
była zaniepokojona, że jej przyszły mąż ma popędliwe usposobienie; nie zamierzała być z
nim na tyle długo, żeby się o tym przekonać. Była raczej zaskoczona, że podpisała handlowy
kontrakt małżeński z mężczyzną, który nie legitymował się żadnym nazwiskiem rodowym.
Olara nic nie wspomniała o takim aspekcie sprawy.
Kalena zawahała się, ale podała kobiecie dokument, przyglądając się bacznie, jak go
czyta. Była zafascynowana pierwszym zetknięciem z wolną kobietą, która tworzyła własne
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin